Wilkorów wcale nie wskrzeszono, ale jedno ze słynnych szczeniąt naprawdę nazywa się Khaleesi

To miał być naukowy przełom – firma Colossal Biosciences ogłosiła, że udało jej się wskrzesić wymarłego wilka strasznego i zaprezentowała światu zdjęcia trzech uroczych szczeniąt. O powrocie wilkorów napisał też George R.R. Martin, który spopularyzował ten gatunek w „Grze o tron”. Środowisko naukowe podkreśla jednak, że hasła o wskrzeszeniu gatunku to zwykły marketing – Witamy w Dniu Wilkora. Już od miesięcy trzymam język za zębami, przysięgając milczenie, a jednak umierając z ochoty, by powiedzieć to światu. Przepraszam za krzyk, ale… WILKOR POWRÓCIŁ! Gatunek ten wymarł ponad dziesięć tysięcy lat temu, ale dzięki Benowi Lammowi, George’owi Churchowi, Beth Shapiro i reszcie ich zespołu szalonych naukowców z Colossal, światowego lidera w dziedzinie nauki o „odwymieraniu”, nadal żyje. Poznałem ich wszystkich w lutym w… cóż, powiedziałbym zbyt wiele. Spotkałem też Romulusa i Remusa. Oto ja i Romulus. (A może Remus. Są bliźniakami i trudno ich odróżnić) – wyznał podekscytowany pisarz, dzieląc się zdjęciem z białym szczeniakiem. – Teraz, gdy ta historia wreszcie wyszła na jaw, wieści o niej są wszędzie. Nie będę próbował streszczać, jak to zrobiono, bo nie mam wystarczającej wiedzy. Zostawię to naukowcom, którzy rozumieją szczegóły o wiele lepiej niż taki fantasta jak ja. Gatunek, o którym mowa, pierwotnie nazywał się […] The post Wilkorów wcale nie wskrzeszono, ale jedno ze słynnych szczeniąt naprawdę nazywa się Khaleesi first appeared on Niestatystyczny.pl.

Kwi 30, 2025 - 19:45
 0
Wilkorów wcale nie wskrzeszono, ale jedno ze słynnych szczeniąt naprawdę nazywa się Khaleesi

To miał być naukowy przełom – firma Colossal Biosciences ogłosiła, że udało jej się wskrzesić wymarłego wilka strasznego i zaprezentowała światu zdjęcia trzech uroczych szczeniąt. O powrocie wilkorów napisał też George R.R. Martin, który spopularyzował ten gatunek w „Grze o tron”. Środowisko naukowe podkreśla jednak, że hasła o wskrzeszeniu gatunku to zwykły marketing

Witamy w Dniu Wilkora. Już od miesięcy trzymam język za zębami, przysięgając milczenie, a jednak umierając z ochoty, by powiedzieć to światu. Przepraszam za krzyk, ale… WILKOR POWRÓCIŁ! Gatunek ten wymarł ponad dziesięć tysięcy lat temu, ale dzięki Benowi Lammowi, George’owi Churchowi, Beth Shapiro i reszcie ich zespołu szalonych naukowców z Colossal, światowego lidera w dziedzinie nauki o „odwymieraniu”, nadal żyje. Poznałem ich wszystkich w lutym w… cóż, powiedziałbym zbyt wiele. Spotkałem też Romulusa i Remusa. Oto ja i Romulus. (A może Remus. Są bliźniakami i trudno ich odróżnić) – wyznał podekscytowany pisarz, dzieląc się zdjęciem z białym szczeniakiem. – Teraz, gdy ta historia wreszcie wyszła na jaw, wieści o niej są wszędzie. Nie będę próbował streszczać, jak to zrobiono, bo nie mam wystarczającej wiedzy. Zostawię to naukowcom, którzy rozumieją szczegóły o wiele lepiej niż taki fantasta jak ja.

Gatunek, o którym mowa, pierwotnie nazywał się Canis dirus (znany nam wszystkim wilk szary to Canis lupus, a pies domowy – Canis lupus familiaris albo po prostu Canis familiaris), ale z czasem jego nazwę zmieniono na Aenocyon dirus – gdy badania wykazały, że jego pokrewieństwo z wilkiem szarym jest o wiele dalsze niż pierwotnie myślano. Polska nazwa gatunku to wilk straszny albo wilk straszliwy, a angielska – dire wolf. George R.R. Martin w książkach ze światu „Pieśni Lodu i Ognia” stworzył gatunek o nazwie direwolf, wzorując się na wilkach strasznych, ale w polskich przekładach („Grę o tron” przetłumaczył najpierw Paweł Kruk, a za kolejne tomy i wydanie poprawione pierwszego odpowiadał Michał Jakuszewski) zwierzę zostało nazwane wilkorem – najpewniej dlatego, że określenie wilk straszny nie kojarzy się z nazwą gatunkową zwierzęcia, a wymarłe stworzenie nie było w Polsce znane. Z tego powodu wiele osób nazywa Aenocyon dirus po prostu wilkorami.

– Wilk straszny (tak, to nazwa gatunkowa) to gatunek, który żył około 125 000 – 10 000 lat temu. Przez wiele lat sądzono, że był najbliższym krewnym wilka szarego, czyli gatunku, który żyje do dziś. Ba, pojawiały się nawet hipotezy mówiące, że dzisiejszy pies domowy mógł pochodzić od wilka strasznego. Jednak w 2021 roku ukazały się wyniki badań, z których wynika, że ostatni wspólny przodek wilka szarego i strasznego żył 6 mln lat temu. Czyli naprawdę dawno temu, a gatunki te są odlegle spokrewnione. Co więc zrobiła firma Colossal Biosciences? Wzięła ponoć (bo tego nie wiemy na pewno) z genomu wilka strasznego kilka elementów i na ich podstawie zmodyfikowała 14 genów wilka szarego. Jakie to geny? Na przykład odpowiadające za biały kolor sierści. Albo za kształt uszu. Albo wzrostu. Albo muskulatury. Czyli wzięli zupełnie inny, odlegle spokrewniony gatunek i genetycznie „przebrali” go tak, żeby wyglądał jak wilk straszny. Zadbali o te cechy, które sprawią, że będzie dobrze wyglądał na zdjęciach i generalnie „dobrze się sprzeda” w mediach – wyjaśnia Piotr Stanisławski, współautor bloga „Crazy Nauka” i audycji „Homo Science” w TOK FM. Wraz z Aleksandrą Stanisławską zajmuje się dziennikarstwem naukowym, otrzymali nagrodę Popularyzator Nauki 2019 w kategorii Media oraz dwie statuetki w konkursie POP Science 2020 przyznawane przez Śląski Festiwal Nauki. W 2019 roku nakładem wydawnictwa W.A.B. ukazała się ich książka „Fakt, nie mit”, w której zmierzyli się z popularnymi mitami dotyczącymi nauki oraz fake newsami.

– Firma Colossal Biosciences nie odtworzyła wilka strasznego. Doprowadziła tylko do tego, że suka psa domowego urodziła zwierzę, które posiada genom wilka szarego i niewielką liczbę genów edytowanych na podobieństwo wymarłego kilkanaście tysięcy lat temu wilka strasznego. Nie jest to więc dire wolf, tylko rodzaj genetycznej hybrydy – skomentował dr hab. Robert Mysłajek w komentarzu na profilu Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”.

Szczenięta stworzone przez Colossal Biosciences otrzymały imiona Romulus i Remus – jak wykarmione przez wilczycę bliźnięta, z których jedno stało się mitycznym założycielem Rzymu, oraz Khaleesi. To ostatnie słowo to nie imię tylko tytuł wymyślony przez George’a R.R. Martina, oznaczający żonę khala, wodza plemienia Dothraków. Nosi go jedna z głównych bohaterek „Gry o tron” – Daenerys Targaryen, w którą w serialowej adaptacji HBO wcieliła się Emilia Clarke.

Wybór imienia jest interesujący, ponieważ z jednej strony nie da się ukryć, że bohaterka stała się niejako twarzą marki – ba, rocznie wciąż ponad sto dziewczynek w USA otrzymuje imię Khaleesi, a drugie tyle – Daenerys. Bohaterka zasłynęła tym, że wchodząc w stos pogrzebowy męża wraz ze skamieniałymi jajami smoków, wykluła je i tym samym przywróciła światu wymarły gatunek.

Z drugiej strony – Daenerys Targaryen i Targaryenowie jako ród nie mieli nic wspólnego z wilkorami. Te łączyły się z Północą i były symbolem rodu Starków. „Gra o tron” rozpoczyna się odnalezieniem sześciorga szczeniąt wilkorów – także w tamtym świecie uważanych za wymarłe – przez rodzeństwo Starków. Szczenięta płakały przy ciele zmarłej matki, a młodzi Starkowie postanowili wykarmić zwierzęta będące symbolem ich rodu. Zyskali tym samym wiernych towarzyszy, większych i mądrzejszych niż zwykłe wilki czy psy, ale nie tylko… Okazało się, że Starkowie mają gen wargowania, czyli wnikania umysłem w ciało zwierzęcia, a wilkory dzięki więzi nawiązywanej z opiekunem potrafią go uaktywnić. W wyniku niezwykłego spotkania Robb Stark staje się opiekunem Szarego Wichra, Sansa Stark – Damy, Arya Stark – Nymerii, Rickon Stark – Kudłacza, Bran Stark – Laty, a Jon Snow, oficjalnie będący synem Neda Starka z nieprawego łoża, zostaje opiekunem wilkora-albinosa, Ducha. Na przestrzeni kolejnych tomów obserwujemy, jak Bran, Jon, Arya oraz zapewne też Robb i Rickon wnikają w ciała wilkorów i polują pod zwierzęcą postacią. Sansa nie miała takiej szansy, bo już w pierwszych rozdziałach straciła swoją wilkorzycę, skazaną na śmierć przez Roberta Baratheona. Choć Sansa, Arya i Bran obok Daenerys i Tyriona Lannistera też byli głównymi bohaterami serii, najwyraźniej Colossal Biosciences uznało, że żadna z tych postaci nie jest aż tak kultowa i charakterystyczna, by nadać jej imię szczeniakowi.

DNA wilka strasznego użyte do przedsięwzięcia miało zostać pozyskane z dwóch kości pochodzących z USA: z liczącego 13 tysięcy lat zęba wykopanego w Sheridan Pit w stanie Ohio oraz z liczącej 72 tysięcy lat kości ucha odkrytej w American Falls w stanie Idaho.

– Colossal stworzył organizm, który wygląda jak wilk straszny, ale nie posiada jego genotypu – kompletu genów charakterystycznych dla Aenocyon dirus. Warto podkreślić, że fenotypowa de-ekstynkcja nie przywraca organizmu jako całości, lecz rekonstruuje jego najbardziej widoczne cechy — najczęściej te, które oddziałują na wyobraźnię: wielkość, umaszczenie, kształt czaszki. To podejście zakłada, że wystarczy osiągnąć zewnętrzne podobieństwo, by mówić o przywróceniu czegoś z przeszłości. Jednak organizm to nie tylko forma, ale również funkcja — i to funkcja wykształcona przez miliony lat ewolucji, interakcji z otoczeniem, selekcji naturalnej i ekologicznego kontekstu. Fenotypowa de-ekstynkcja pomija ten wymiar. Nie da się bowiem genetycznie zaprogramować pamięci behawioralnej, doświadczeń społecznych czy specyficznych strategii łowieckich, które wilk straszny rozwijał w epoce lodowcowej. Co więcej, nawet najlepiej zaprojektowana imitacja nie jest w stanie odtworzyć relacji międzygatunkowych, np. zależności między drapieżnikiem a ofiarą, między zwierzęciem a jego środowiskiem. Takie relacje są kluczowe dla rozumienia gatunku jako części większego systemu. Dlatego „wskrzeszony” fenotyp nie stanowi powrotu gatunku, ale raczej biologiczną wizualizację naszych domysłów – wyjaśnia Marcin Powęska, biolog i redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER), na łamach Oko.press.

– Jest tak wiele gatunków, które desperacko potrzebują naszej pomocy i pieniędzy. Po co w ogóle zawracać sobie głowę próbami ratowania czegoś, co dawno minęło, skoro mamy tak wiele rozpaczliwych potrzeb tu i teraz? – komentował Julian Hume, paleontolog z londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej, który wyspecjalizował się w badaniu dodo, jednego z wymarłych gatunków, które planuje przywrócić Colossal Biosciences.

W sytuacji, kiedy nasze zasoby są ograniczone, może się okazać, że wydawanie fortuny na stworzenie hybrydy wilków o innym kolorze sierści i muskulaturze pochłonie środki, dzięki którym można by uratować realne, zagrożone gatunki.

Także w Polsce znajdziemy organizacje i fundacje, które koncentrują się na ochronie zagrożonych gatunków. Fundacja WWF Polska prowadzi projekty ochrony wilka, rysia, niedźwiedzia brunatnego, foki szarej i morświna, Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” specjalizuje się w ochronie nietoperzy, płazów i gadów, a Polska Fundacja Ochrony Dzikich Zwierząt skupia się na badaniach oraz introdukcji zagrożonych gatunków.

Anna Tess Gołębiowska
Zdjęcie główne: Autor „Pieśni Lodu i Ognia” z „wilkorem”, źródło: „Not a Blog” George’a R.R. MartinaThe post Wilkorów wcale nie wskrzeszono, ale jedno ze słynnych szczeniąt naprawdę nazywa się Khaleesi first appeared on Niestatystyczny.pl.