Mateusz Gajdulewicz realizuje plan. Swój i trenera.
Po deszczu wychodzi słońce – tak można podsumować nie tylko pogodę panującą w Wyścigu Narodów, ale i występy Polaków, którzy po wczorajszych niepowodzeniach, dziś spisali się na medal. Sześciu z 22 Polaków nie ukończyło etapu, najlepszy – Mateusz Gajdulewicz, zajął dopiero 32 miejsce. Powiedzieć, że dzień rywalizacji Orlen Wyścigu Narodów Polakom nie wyszedł, to nic […] The post Mateusz Gajdulewicz realizuje plan. Swój i trenera. first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.

Po deszczu wychodzi słońce – tak można podsumować nie tylko pogodę panującą w Wyścigu Narodów, ale i występy Polaków, którzy po wczorajszych niepowodzeniach, dziś spisali się na medal.
Sześciu z 22 Polaków nie ukończyło etapu, najlepszy – Mateusz Gajdulewicz, zajął dopiero 32 miejsce. Powiedzieć, że dzień rywalizacji Orlen Wyścigu Narodów Polakom nie wyszedł, to nic nie powiedzieć. Na szczęście ta impreza trwa nie jeden, a cztery etapy i już przed rozpoczęciem trzeciego z nich selekcjoner naszej reprezentacji – Tomasz Brożyna, bojowo zapowiadał:
– Nic nie jest jeszcze stracone. Plan na dziś jest taki, żeby jechać jeszcze bardziej aktywnie niż w poprzednich dniach. Wciąż wierzę w to, że któryś z naszych zawodników jest w stanie wywalczyć miejsce w czołowej “10” klasyfikacji generalnej.
Wtedy jego słowa brzmiały jak spory optymizm. Najlepszy spośród jego podopiecznych – Mateusz Gajdulewicz, zajmował 29. miejsce z 32 sekundową stratą do 10. Romana Holzera. A jednak jego słowa sprawdziły się w stu procentach. Polacy od początku jechali aktywnie – atakowali, a gdy w końcu wyklarowała się ucieczka dnia, świetnie jechał w niej Dawid Lewandowski. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść, głównie za sprawą Gajdulewicza, choć początkowo nic nie wskazywało na jego dobry wynik.
– Prawdę mówiąc, nie czułem się dziś najlepiej, zwłaszcza na początku. Podczas pierwszego podjazdu pod Arłamów strzeliłem nawet z grupy. Byłem trochę za daleko, poszedł gaz, a ja zostałem z tyłu…
– relacjonował krótko po przekroczeniu linii mety kolarz, który nie zraził się napotkanymi przeszkodami. Zamiast tego zachował chłodną głowę i wciąż realizował swój plan:
– Nie panikowałem, bo wiedziałem, że to się zjedzie. Rzeczywiście się zjechało, a od tamtego momentu spiąłem się mocno psychicznie i na Kalwarię Pacławską – najtrudniejszy podjazd na trasie wjeżdżałem już z przodu. Postanowiłem jechać cały czas swoim tempem. Nie nastawiałem się na to, żeby jechać z najlepszymi – po prostu pedałowałem równo. Wiedziałem, że końcówka jest stroma i pozostali będą tam mieli problemy. Miałem rację: to ilu chłopaków właściwie “kręciło do tyłu” to był hit!
Walka o podium
– Wjechałem na szczyt pięć sekund za najlepszymi zawodnikami i złapałem ich na zjeździe. Właściwie to chciałem tam nawet zaatakować, ale się nie dało. Było zbyt kręto. Pamiętałem, że w Kalwarii jest jeszcze jedna mała hopka. Sztywna, po 90-stopniowym nawrocie. Wiedziałem, że będzie mnie tam bolało, bo rok temu miałem tutaj bardzo duże problemy. Wjechałem na nią na kole Filipa [Gruszczyńskiego – przyp. red.], który mocno przyspieczył. Ja to wykorzystałem, można powiedzieć, że „poprawiłem” swojemu koledze…
Gajdulewicz zaatakował, a zaraz za nim przyjechał… jego znajomy Erazem Valjavec – Poznaliśmy się kilka miesięcy temu na obozie w Calpe – wspominał w mixed zonie, do której wjechał właśnie w towarzystwie wesoło rozmawiającego z nim Słoweńca. Kilka minut wcześniej miejsca na żadne żarty nie było – całej czwórce bardzo zależało na tym, żeby powiększać przewagę nad goniącymi ich zawodnikami. Wtedy kolarz jeżdżący na co dzień dla Mazowsze Serce Polski nie wiedział jeszcze, że jednemu z nich – drugiemu w “generalce” Marco Schrettlowi zależy jeszcze bardziej niż pozostałym.
– Szczerze mówiąc nie wiedziałem, kto w tej ucieczce jedzie. Po prostu wszyscy kręciliśmy ile mogliśmy i wydaje mi się, że pracowaliśmy równo. Ale być może skoro on był trzeci w “generalce”, to jeszcze bardziej mu zależało na tym, żeby utrzymać przewagę. W końcówce próbował ataku, ale pojechałem za nim. Na ostatnim wystromieniu “wybiło mu korby”. Zaatakował Duńczyk, próbował Słoweniec, ja też próbowałem, ale chłopaki miały większe „kopnięcie”. Nie byłem w stanie złapać ich koła, ale on też nie byli w stanie złapać mojego. Fajnie, że udało mi się wyrwać to podium.
– mówi.
Na drodze po historyczny wynik?
Świetny występ na trasie do Arłamowa pozwolił Gajdulewiczowi awansować na 6. miejsce w klasyfikacji generalnej. Jeśli uda mu się utrzymać tę pozycję, wyrówna wynik Kacpra Gieryka, który w 2022 roku osiągnął najlepszy końcowy wynik w historii polskich występów w Orlen Wyścigu Narodów. Mimo wszystko, 21-latek woli tonować nastroje. Dalej brzmiał bowiem nie jak zawodnik, który przed chwilą osiągnął jeden z najlepszych występów w karierze, a jak ktoś, kto właśnie przegrał wyścig.
– Prawdę mówiąc, nie nastawiam się aż tak bardzo na klasyfikację generalną. Ostatnio nie czuję się najlepiej. Nie wiem, co się stało – liczyłem na to, że po ostatnim występie w bardzo trudnym Tour of Turkey forma będzie zdecydowanie lepsza. Mimo wszystko, nie zamierzam się poddawać. Zrobię wszystko, żeby utrzymać wysokie miejsce w “generalce” i zobaczymy, co mi to da.
– powiedział.
Nam pozostaje trzymać kciuki za to, by pomimo złego samopoczucia, zdołał utrzymać dobry wynik. Na szczęście nawet jeśli mu się to nie uda – w odwodzie pozostają inni. Trzeci etap Orlen Wyścigu Narodów to bowiem świetne lub przynajmniej dobre występy niemal wszystkich naszych reprezentantów – o Gajdulewiczu i Lewandowskim już pisałem, ale miejsca w czołowej “30” zanotowali również Filip Gruszczyński (16.), Patryk Goszczurny (20.) i Maciej Banaszak (26.). Do czwartego etapu możemy więc podchodzić ze sporymi nadziejami – także na to, że czwartkowa niemoc już się nie powtórzy.
Ze słonecznego (przynajmniej jeszcze kilka godzin temu) Arłamowa Bartek Kozyra.The post Mateusz Gajdulewicz realizuje plan. Swój i trenera. first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.