Upadek księdza od wywiadu z „aktorką” porno: „Otwarty katolicyzm” nie nawraca… ale gorszy skutecznie

Nowoczesne duszpasterstwo być może i nieźle sprzedaje się w internecie, ale próba wsparcia się nim w prawdziwie chrześcijańskim życiu wypada blado. Dowiódł tego niedawno popularny duszpasterz, którego otwarty na świat i pozytywny przekaz słyszał niejeden wierzący. Kapłan, znany m.in. z serdecznej rozmowy z autorką pornograficznych nagrań, wstrzymał aktywność po skandalu, jaki wzniecił łamiąc ślub czystości. […] Artykuł Upadek księdza od wywiadu z „aktorką” porno: „Otwarty katolicyzm” nie nawraca… ale gorszy skutecznie pochodzi z serwisu PCH24.pl.

Maj 17, 2025 - 10:44
 0
Upadek księdza od wywiadu z „aktorką” porno: „Otwarty katolicyzm” nie nawraca… ale gorszy skutecznie

Nowoczesne duszpasterstwo być może i nieźle sprzedaje się w internecie, ale próba wsparcia się nim w prawdziwie chrześcijańskim życiu wypada blado. Dowiódł tego niedawno popularny duszpasterz, którego otwarty na świat i pozytywny przekaz słyszał niejeden wierzący. Kapłan, znany m.in. z serdecznej rozmowy z autorką pornograficznych nagrań, wstrzymał aktywność po skandalu, jaki wzniecił łamiąc ślub czystości. Kolejny już raz Kościół „otwarty” pokazuje, że nie potrafi nawracać świata, a jedynie przenika jego wadami.

Skompromitowany duszpasterz „otwartości”

Tomasz Maniura to popularny duszpasterz. Duchowny wchodził w składy rady prowincji polskiej Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W internecie można znaleźć niejedne rekolekcje i rozważania, jakie prowadził. Przez wiele lat ksiądz z Kokotka stał na czele skierowanej do młodzieży duszpasterskiej inicjatywy „Niniwa”. Jednym słowem – ojciec nie był postacią anonimową w polskim Kościele, ani w swoim zgromadzeniu.

Jeszcze wyraźniejszy rozgłos duchowny zyskał występami na współprowadzonym z Moniką Hoffman-Piszorą kanale „Trzy światy”. Jednym z głośniejszych wywiadów, jakie ukazały się na jego łamach, była rozmowa z chełpiącą się grzesznym stylem życia autorką filmów pornograficznych. Postawa o. Maniury podczas tego „spotkania” była szeroko – i z najgorszej strony – komentowana przez wielu katolików.

Na głosy krytyczne oblacki duszpasterz bez wątpienia zapracował. O. Maniura w trakcie rozmowy nie udzielił żadnego napomnienia, ani nawet nie przypomniał odbiorcom, że pornografia jest grzechem. Siedział zamiast tego spokojnie naprzeciw kobiety, który otwarcie broniła swojego grzechu i pokpiwała z zasad wiary… Na koniec określił ją mianem dobrej i docenił jej dążenie do przyjemnego życia, przyjaźni i zdrowego żywienia się. Jednocześnie kapłan dokonał swojego rodzaju „samokrytyki”, zaznaczając, że niepotrzebnie odczuwa skrępowanie w podobnej sytuacji.  

Zgorszenie płynące z tego materiału opisywaliśmy już dla Państwa w osobnym materiale. Tymczasem dziwaczna postawa o. Maniury, kilka miesięcy po emisji tego materiału, zyskała nowy kontekst, który rzuca na nią pełniejsze światło. Duchowny, jak poinformowało jego zgromadzenie, wystąpił przeciwko VI przykazaniu. Został w konsekwencji odsunięty od swoich zadań.

O skandalu Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej poinformowało na początku maja. Zakon oświadczył, że skarga „związana z krzywdą wyrządzoną przez o. Maniurę osobie dorosłej”, wpłynęła 4 kwietnia bieżącego roku. Jak można się dowiedzieć z publikacji władz zakonnych, z tego powodu o. Maniura zrezygnował z pełnionych przez siebie funkcji, o czym poinformował dzień później w mediach społecznościowych.

„Zgłoszenie doznanej krzywdy przez osobę dorosłą, dotyczącej również osoby dorosłej, zostało potraktowane z pełną powagą przez władze prowincji. Zgodnie z przepisami prawa kanonicznego, po rozpoznaniu sprawy, skierowano o. Tomasza na miesięczne rekolekcje oraz roczny okres odosobnienia przeznaczony na refleksję i nawrócenie. Ojciec Tomasz wyraził żal i zadeklarował gotowość do pełnej współpracy z przełożonym w celu uzdrowienia tej bolesnej sytuacji”, czytamy w oświadczeniu zgromadzenia.  

Tymczasem o. Tomasz we własnym wpisie w mediach społecznościowych początkowo „uniknął” podania prawdziwej przyczyny odejścia. „Złożyłem rezygnację z pełnienia funkcji duszpasterza młodzieży. Wszystko ma swój czas. Przede wszystkim jestem wdzięczny Bogu i ludziom za współtworzenie Niniwy, Festiwalu Życia i całego Oblackiego Centrum Młodzieży NINIWA w Kokotku. Te siedemnaście lat były piękne i intensywne. Dlatego potrzebuje teraz na jakiś czas złapać dystans i bardziej zająć się sobą i swoim życiem duchowym. Całe to wielkie doświadczenie wiary, ludzi i działania Boga mam w sobie. Za to co dobre dziękuję, za to co złe z mojej strony, przepraszam, i niech Bóg dalej dokonuje swojego dzieła w Kokotku i w każdym z nas. Dla mnie jakiś etap życia się kończy, ale niezmiennie chce dalej dać prowadzić się Bogu i pewnie gdzieś nasze różne drogi będą się przecinały. Samo dzieło Niniwy oraz Festiwalu Życia rozwija się dobrze i kolejni ojcowie poprowadzą je dalej na pewno tak, jak Bóg tego chce. Z tego też powodu przestałem już kilka tygodni temu razem z Moniką Hoffman nagrywać podcasty Matka i Ojciec na kanale Trzy światy. Moje zaangażowanie nie trwało aż tak długo, ale było mocnym doświadczeniem, za które jestem wdzięczny. Teraz będę prowadził życie nie medialne, co dla mnie na pewno będzie dobre”, pisał duchowny. Uzupełnienie postu o wzmiankę o skandalu moralnym nastąpiło dopiero kilka godzin później.  

Dostosowanie do świata: zbaczając z wyboistej ścieżki

Moralny upadek o. Maniury to raczej „brakujący element”, który układa jego przekonania i duszpasterski styl w spójny obraz, niż szczególne zaskoczenie. Warto przyjrzeć się zawartej w nim lekcji. W dużej mierze opinie tego duchownego odzwierciedlają „mądrość etapu”, popularną wśród współczesnych pasterzy Kościoła.

Zasadą aktywności oblata były swobodny dialog, entuzjazm względem życia oraz doczesnego doświadczenia – podniesione do rangi obowiązku. Jego priorytety pozwala zrozumieć pierwsza rozmowa, jaką opublikował wraz z Moniką Hoffman-Piszorą na kanale „Trzy Światy”. W jej trakcie o. Maniura mierzył się z pytaniem, „czym jest szczęście”. W odpowiedzi ukazał je w sposób zgoła zeświecczony. „To bycie ze sobą tu i teraz”, „przyjęcie siebie w pełni”, tłumaczył.

Te słowa obnażają prawdziwe motywacje, stojące za programem Kościoła otwartego. Marzy o nim przecież nie tylko dla oblata z Kokotka, ale i cała „synodalna” reforma. Wbrew „narracji”, chęć znalezienia w Kościele miejsca dla każdego nie jest skutecznym narzędziem misyjnym. W dużej mierze program dostosowania Kościoła do świata wynika po prostu z nieuporządkowanego przywiązania do doczesności. Przyjemność bratania się z laicką kulturą i słuchania aprobaty z ust niewierzących to dla wielu „dobra”, których nie są gotowi poświęcić dla wierności Panu. Toteż nie wyobrażają sobie odcięcia się od świata i szukają dialogu nawet tam, gdzie nie ma do niego przestrzeni.

Kluczową rolę odgrywa tu rozwodnienie chrześcijańskiej wizji szczęścia. Zastępują ją oczekiwania porozumienia ze światem i radosnego przeżywanie życia. Gdy te podniesie się do rangi aksjomatu, rzeczywiście ciężko o wytrwanie na wąskiej ścieżce. Chrześcijańska antropologia wystarcza, by zupełnie wyjaśnić przyczyny tej trudności. Przestrzeganie prawa Bożego nie wiedzie do zaspokojenia zmysłów…To właśnie napięcie, którego ojciec Maniura i Monika Hoffman-Piszora, narzekająca co i rusz na zbytni „smutek” w Kościele, nie mogą pojąć. Osiem błogosławieństw jakoś uporczywie nie chce przeniknąć do otwartych na świat umysłów… Przeżywać radość nie oznacza tego samego, co być na drodze ku prawdziwemu szczęściu. Czuć się komfortowo nie oznacza zbierać dobra tam, gdzie komfort trwa na wieki… Słyszeć poklask, nie oznacza mieć rację.

Z mocą zaznaczył to Chrystus Pan podczas kazania na Górze. Sednem wykładu Zbawiciela było ukazanie, że ziemskie zadowolenie oraz przyjazne przestawanie ze światem wchodzą nieraz w konflikt z naśladowaniem Jego przykładu. Spełnienia wierni oczekiwać mają w niedoświadczalnej obecnie wiecznej rzeczywistości. Chcąc konsekwentnie ku niej dążyć, trzeba ograniczać „otwartość” na doczesność. Hedonizm zranionej natury narzuca się bowiem sam z siebie. Jest natarczywy i intensywny. Nikt nie musi się starać, by mu ulegać. Tymczasem droga do ostatecznego celu nie jest łatwa. By wbrew instynktom postępować rozumnie, trzeba z jednej strony treningu – a z drugiej unikania okazji do złego. Pełna otwartość na świat oznacza stałe wystawianie się na pokuszenie.

Toteż wielu osób nie zaskoczyło, że ksiądz nagrywający materiały w anturażu niewybrednych okładek prasowych (w tym Playboy’a) i komplementujący „gwiazdę porno”, popadł w grzech przeciw szóstemu przykazaniu. Kto chce wytrwać w ciężkiej pracy raczej nie wpatruje się w próżnujących nierobów. Uczeń, chcący opanować swoją dziedzinę, nie spędza wiele czasu z kolegami, którzy mają nadzieję zdać egzamin łutem szczęścia… Podobny dystans wobec świata jest koniecznie potrzebny i dla katolika, by konsekwentnie zmierzał do celu.

Czym innym jest sięgać nawet na margines, by głosić Chrystusa, a czym innym poszukiwać satysfakcjonującej bliskości z osobami chełpiącymi się grzechem, z jakąś niekonkretną nadzieją, że sama obecność przyczyni się do ich zmiany. Przypadek ojca Maniury i powszechny w Kościele trend pokazują, że ten naiwny schemat prowadzi jedynie do zgorszenia.

Jeśli kogoś myśl o potrzebie „zamknięcia” i „umartwienia” niepokoi, powinien pamiętać, że są one po prostu narzędziami skupienia na sprawach boskich. Skierowanie uwagi na coś o wyjątkowym znaczeniu zawsze oznacza utratę zainteresowania błahostkami. Kościół i jego pasterze nie mogą być na wskroś otwarci na świat i zainteresowani nim, nawet wtedy, gdy nie szuka religii, a nawet wprost się jej sprzeciwia. Kapłani, którzy ulegają wołaniu o bycie nade wszystko akceptowalnymi i zrozumiałymi dla zlaicyzowanej kultury, siłą rzeczy muszą być zagubieni. Myślenie po ludzku samo narzuca się z łatwością. Wierność Ewangelii przychodzi z trudem. Wymaga wyrzeczeń i utrzymywania dystansu wobec wszystkiego, co jej obce.

„Otwarte” duszpasterstwo ma utratę tego wyzwalającego oddalenia od światowości za fundament. Wraz z nią porzuca się poprawny ogląd doczesności – odnoszący ją do prawdy boskiej i boskiego prawa. Niewiele wysiłku trzeba, by moszczenie sobie wygodnego miejsca w świeckim świecie zajęło tym samym pierwsze miejsce na liście priorytetów. Bez dystansu, chroniącego skupienie na tym, co niedoświadczalne, kontrolę przyjmuje zmysłowość i światowe dążenia. Tak właśnie rozumieć można upadek o. Maniury – od początku zbyt zanurzonego w świat, by należycie się w nim orientować. Chrystus powiada „Kto kocha swe życie, straci je”. A o. Maniura mawiał „Samo życie ma sens”. Któż z wierzących zdziwi się, że Pan Bóg ma rację?    

Filip Adamus

 

„Aktorka” porno kpi z wiary, ksiądz ją komplementuje. „Duszpasterz młodzieży” dialoguje ze światem

Artykuł Upadek księdza od wywiadu z „aktorką” porno: „Otwarty katolicyzm” nie nawraca… ale gorszy skutecznie pochodzi z serwisu PCH24.pl.