ĹwiÄty bas / Sirât
W eschatologicznej tradycji islamu Sirât to cieĹszy niĹź wĹos i ostrzejszy od najostrzejszego miecza most rozpostarty nad PiekĹem. Jego przeznaczeniem jest poĹÄ
czenie rĂłwniny Mahshar, miejsca SÄ
du Ostatecznego, z Rajem. Natomiast zadaniem â definitywne potwierdzenie prawoĹci i siĹy wiary dusz oczekujÄ
cych w zaĹwiatach. ChoÄ forma Sirâtu jest jedna, jego percepcja róşni siÄ w zaleĹźnoĹci od duchowej
W eschatologicznej tradycji islamu Sirât to cieĹszy niĹź wĹos i ostrzejszy od najostrzejszego miecza most rozpostarty nad PiekĹem. Jego przeznaczeniem jest poĹÄ
czenie rĂłwniny Mahshar, miejsca SÄ
du Ostatecznego, z Rajem. Natomiast zadaniem â definitywne potwierdzenie prawoĹci i siĹy wiary dusz oczekujÄ
cych w zaĹwiatach. ChoÄ forma Sirâtu jest jedna, jego percepcja róşni siÄ w zaleĹźnoĹci od duchowej czystoĹci jednostek. Prawi przejdÄ
przez most bĹyskawicznie, a sama perspektywa drogi bÄdzie dla nich szczÄĹliwa. Grzesznicy spojrzÄ
na Sirat jak na karkoĹomny test, ich przeprawa bÄdzie toporna i bolesna, a ryzyko upadku w piekielnÄ
otchĹaĹ â Ĺźywe, niedajÄ
ce wytchnienia.  Najnowszy film Olivera Laxe, debiutujÄ
cego w konkursie gĹĂłwnym prymusa canneĹskiego festiwalu, bierze sobie za cel prĂłbÄ nieoczywistej reinterpretacji tej drogi. Jego Sirât rozpiÄty jest miÄdzy Marokiem a MauretaniÄ
. W dole, zamiast ognia piekielnego, stopy parzy Ĺźar saharyjskiej pustyni. Do wejrzenia w swojÄ
wizjÄ zaĹwiatĂłw zaprasza jednak gestem artysty niezainteresowanego reprodukowaniem obrazĂłw utrwalonych w zinstytucjonalizowanej religijnoĹci. W pierwszej scenie filmu pokazuje proces budowy raveâowego soundsystemu na marokaĹskim pustkowiu, w drugiej przyglÄ
da siÄâŻtransowemu taĹcowi ludzkiej masy, w trzeciej â wprowadza ojca, syna i ich psa, ktĂłrych niedopasowanie do narkotyczno-ekstatycznych realiĂłw festiwalu muzycznego widaÄ z odlegĹoĹci kilometra. Rzecz jasna, nie sÄ
tam po to, by wspĂłlnie zarzuciÄ sobie kwacha i otĹuc wnÄtrznoĹci ĹwiÄtym basem z gĹoĹnikĂłw. Ojciec, snujÄ
c siÄ od jednego taĹczÄ
cego ciaĹa do drugiego, wymachuje wydrukowanymi zdjÄciami cĂłrki zaginionej piÄÄ miesiÄcy wczeĹniej. Syn, nieskutecznie prĂłbujÄ
c przekrzyczeÄ tĹusty bit, dopytuje uczestnikĂłw imprezy o ewentualne informacje na temat siostry. Pies chodzi za nimi w ciszy, nie szczeka. KreĹlony przez Laxe punkt wyjĹcia jest jednak obietnicÄ
innego niĹź "Sirât" filmu; byÄ moĹźe reĹźyserowanego przez Abdellatifa Kechicheâa albo Gaspara NoĂŠ, w ktĂłrym elektroniczna sieka staje siÄ drenujÄ
cymâŻsoundtrackiem wpadania w obĹÄd â naraz przez gĹĂłwnych bohaterĂłw oraz nas, widzĂłw. Gdy doĹÄ szybko okaĹźe siÄ, Ĺźe na muzycznych bachanaliach próşno szukaÄ zaginionej dziewczyny, ojciec oraz syn usĹyszÄ
o konkurencyjnej imprezie, hen hen, na dalekiej pustyni. Prowadzeni przez patchworkowÄ
rodzinÄâŻrejwowcĂłw wyruszÄ
w dalsze poszukiwania; wpierw podchodzÄ
cy z dystansem do dzielÄ
cych ich róşnic, z czasem znajdÄ
w nich zaskakujÄ
co spajajÄ
cÄ
i wzbogacajÄ
cÄ
wartoĹÄ. To otwarcie na innego staje siÄ w "Sirâcie" naraz tryumfem prozaicznego humanizmu jak i wyjÄ
tkowych okolicznoĹci. Ich wspĂłlna droga jest w koĹcu szalenie wymagajÄ
ca, zewszÄ
d docierajÄ
skrawki komunikatĂłw o globalnej katastrofie (trzecia wojna Ĺwiatowa? Apokalipsa?), a im dĹuĹźej trwa podróş, tym wiÄcej ryzyka, cierpienia i traum ostatecznie przynosi. "Co róşni determinacjÄ od obsesji?" â pyta jak gdyby swoich bohaterĂłw Laxe, choÄ oni oczywiĹcie tego nie usĹyszÄ
. Jego gĹos zostanie zagĹuszony przez nieprzerwany puls raveâu, wyznaczajÄ
cy rytm i intensywnoĹÄ tej nieskoĹczonej tuĹaczki. PomylÄ
siÄ i ci, ktĂłrzy o "Sirâcie" bÄdÄ
myĹleÄ w kategoriach wraĹźliwego kina drogi, w ktĂłrym zjednoczenie w traumie otworzy bohaterĂłw na siebie nawzajem, a puenta okaĹźe siÄâŻpochwaĹÄ
miÄdzyludzkiej bliskoĹci. JeĹli dzieĹo Olivera Laxe przypomina jakiĹ "film samochodowy", to tylko "Mad Maxa: Na drodze gniewu" wyreĹźyserowanego rÄkÄ
, powiedzmy, Michelangelo Antonioniego â pod warunkiem, Ĺźe przed wejĹciem na plan reĹźyser Ĺwiadomie wypowiedziaĹby szahadÄ. JeĹli z kolei opowiada o zaĹźyĹoĹci z drugim, to wyĹÄ
cznie przewrotnie: jako o czynniku odciÄ
gajÄ
cym od relacji z samym sobÄ
(powie ateista) lub z Bogiem (powie mistyk). Ta refleksja szokuje w "Sirâcie" chyba najbardziej, bo pewnie i bezkompromisowo idzie pod prÄ
d trendĂłw wspĂłĹczesnego europejskiego kina. Gdyby ich reprezentacjÄ
byĹ czuĹy obrazek wtulonych w siebie róşnorodnych bohaterĂłw, Laxe w swoim filmie wysadziĹby ich pociskiem z granatnika, oszczÄdzajÄ
c tylko jednego. Obserwacji jego drogi â od szoku, przez traumÄ, po oczyszczenie â poĹwiÄciĹby caĹy film. Mam nadziejÄ, Ĺźe zrobiĹby to teĹź z bliskÄ
"Sirâtowi" audiowizualnÄ
maestriÄ
, ktĂłra stanowi dowĂłd niewiarygodnej ĹwiadomoĹci rzemiosĹa filmowego i wĹasnej roli jako artysty. Laxe sam siebie nazywa "czĹowiekiem radykalnej akceptacji", podkreĹlajÄ
c przy okazji, Ĺźe proces twĂłrczy to pozbycie siÄâŻego i prĂłba bezwarunkowego przyjÄcia tego, co do filmu chce dodaÄ przypadek. JeĹli tak jest w rzeczywistoĹci, przypadek obdarowaĹ go tym razem niezwykle hojnie. FilmujÄ
c cudowne saharyjskie krajobrazy, reĹźyser eksponuje bowiem caĹe narÄcza pomysĹĂłw, zrÄcznie zrastajÄ
c obraz z niemal nieustajÄ
cÄ
ĹcieĹźkÄ
dĹşwiÄkowÄ
autorstwa Kangdinga Raya, leĹźÄ
cÄ
w póŠdrogi miÄdzy elektronicznym eksperymentem a klubowym melanĹźem. Filmowane w dalekim planie auta pokonujÄ
ce pustkowia regularnie chwyta pulsujÄ
cy wraz z bitem obiektyw, a pustynny miraĹź cieplny czy zamieÄ piaskowa odnajdujÄ
swojÄ
muzycznÄ
ilustracjÄ w formie pitch bendĂłw i glitchy. Przez sporÄ
czÄĹÄ seansu gĹowa sama chodzi do bitu i jest to odruch caĹkowicie bezwarunkowy. SÄ
jednak momenty, gdy doskonaĹy sound design sprawia bÄbenkom (i bebechom, bo to doĹwiadczenie dogĹÄbnie przeszywajÄ
ce) fizyczny bĂłl, strzelajÄ
c w widza z takÄ
intensywnoĹciÄ
, jakiej w kinie byÄ moĹźe dotÄ
d nie widziano. SÄ
to chwile bez reszty przeraĹźajÄ
ce. ChoÄ w tej audiowizualnej doskonaĹoĹci "Sirât" ani na moment nie tonie w muzuĹmaĹskich ornamentach, wybierajÄ
c drogÄ caĹkowicie transnarodowego techno, obcowanie z nim przypomina kontakt z innym projektem reĹźysera, "Mimosas" z 2016 roku. I tam, i tutaj europejski widz ma prawo niejednokrotnie czuÄ siÄâŻzagubiony, choÄ w tym zagubieniu jest coĹâŻmagnetycznego, przywodzÄ
cego na myĹl uczestnictwo w obrzÄ
dku religii, ktĂłrych prawideĹ nigdy siÄ nie poznaĹo. Z tego wzglÄdu podróş przez "Sirât" potrafi czasem przybraÄ formÄ przeprawy przez prawdziwe pole minowe, ktĂłre widz musi skrupulatnie rozbrajaÄ â jeden faĹszywy intelektualny ruch moĹźe Ĺatwo rozsadziÄ caĹe rozumienie filmu. Ten strach jednak mija, gdy zdamy sobie sprawÄ, Ĺźe intencjÄ
reĹźysera, ktĂłry mĂłgĹby rĂłwnie dobrze przedstawiÄ siÄ jako Francuz, Hiszpan, Galisyjczyk i MarokaĹczyk, zawsze byĹo dÄ
Ĺźenie do uniwersalizacji przekazu. W jednym z wywiadĂłw Laxe wspominaĹ, Ĺźe kino peĹni dla niego tÄ samÄ
funkcjÄ, co wiara â jest naraz ĹcieĹźkÄ
do poznania siebie i przestrzeniÄ
nieprzerwanej manifestacji niewypowiedzialnego, tajemnicy. I faktycznie, w bĹÄ
dzeniu po "Sirâcie" widz ma szansÄ odnaleĹşÄ dokĹadnie ten niezwykĹy paradoks: spojrzeÄ na samego siebie ze wzbogacajÄ
cej perspektywy, ktĂłrej do koĹca nie rozumie.Â