Atakował ludzi na ulicy, zmarł podczas zatrzymania. Policjanci po trzech latach zostali uniewinnieni (zdjęcia)

Idąc ulicą atakował przechodniów. Na widok policjantów zaczął uciekać, podczas zatrzymania nagle stracił przytomność i zmarł. Prokurator oskarżył policjantów o przekroczenie uprawnień. Sąd wskazał, że było to niesprawiedliwe, lecz również nieuzasadnione i uniewinnił funkcjonariuszy.

Maj 17, 2025 - 02:24
 0
Atakował ludzi na ulicy, zmarł podczas zatrzymania. Policjanci po trzech latach zostali uniewinnieni (zdjęcia)

W piątek przed Sądem Rejonowym Lublin-Wschód zapadło orzeczenie w sprawie policjantów oskarżonych o nieumyślne spowodowanie śmierci. Chodzi o interwencję, jaka miała miejsce pod koniec sierpnia 2020 roku na Drodze Męczenników Majdanka w Lublinie. Wtedy to mundurowi odebrali kilka zgłoszeń o agresywnym mężczyźnie, który idąc chodnikiem wzdłuż Drogi Męczenników Majdanka atakował przechodniów. Uderzał przechodzące osoby jak też je kopał. Na miejsce zostali skierowani policyjni wywiadowcy.

Funkcjonariusze dostrzegli agresora w rejonie skrzyżowania z ul. Łęczyńską. Na ich oczach zaatakował on starszą kobietę. Wtedy ruszyli w jego kierunku. Mężczyzna zaczął uciekać wykrzykując, żeby go zostawili, gdyż „jest chory psychicznie”. W pewnym momencie zatrzymał się i skierował do funkcjonariuszy słowa „zabiję was sk…”. Kiedy policjanci chcieli go zatrzymać, ten zaczął stawiać opór po czym nagle stracił przytomność. Mundurowi natychmiast ruszyli mu na pomoc, jednak nie wykazywał on już funkcji życiowych.

Na miejsce wezwano ratowników medycznych, policjanci natychmiast przystąpili do resuscytacji krążeniowo – oddechowej. Czynności reanimacyjne prowadzone były przez kilkadziesiąt minut. Nie przyniosły one jednak rezultatu. 30-letniego Tomasza K., mieszkańca ul. Grygowej nie udało się uratować.

Jak wyjaśniali świadkowie, mężczyzna zachowywał się nienaturalnie i wykazywał bardzo dużą agresję wobec wszystkiego, co się ruszało. W trakcie prowadzonych czynności wyszło też na jaw, że to nie pierwszy przypadek takiego zachowania mężczyzny. Dzień wcześniej w rejonie ulic Wolskiej i placu Bychawskiego także podchodził do przechodzących osób i je atakował. Również w jednym z lubelskich marketów rzucił się z pięściami na… paletę płynu do spryskiwaczy samochodowych. Miał też biegać po ulicy i ganiać za przejeżdżającymi pojazdami.

Sprawą śmierci 30-latka zajęła się prokuratura oraz Wydział Spraw Wewnętrznych. Policjanci, choć w tego typu przypadkach mieli do tego prawo, nie używali też wobec zatrzymywanego mężczyzny żadnych środków przymusu bezpośredniego w postaci gazu, pałki, czy np. paralizatora. Mężczyzna z kolei szarpał się z funkcjonariuszami najprawdopodobniej usiłując uniknąć interwencji. W pewnym momencie stracił przytomność. Błyskawicznie także rozpoczęła się akcja reanimacyjna. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu. W związku z tym początkowo nie dopatrzono się żadnych uchybień.

Jednak po pewnym czasie postępowanie przybrało inny kierunek. Prokurator przedstawił policjantom zarzuty przekroczenia uprawnień i naruszenia zasad wykorzystania środków przymusu bezpośredniego co miało doprowadzić do nieumyślnego spowodowania śmierci. Chodzi o to, że użycie przez nich siły miało być nieproporcjonalne do sytuacji, zaś podczas samej interwencji funkcjonariusze ograniczyli możliwość oddychania zatrzymywanego.

Sprawa trafia do sądu a proces toczył się trzy lata. W tym czasie przesłuchanych zostało szereg świadków oraz przedstawiono materiały dowodowe. Obaj policjanci nie przyznali się do winy.

Ostatecznie sąd nie zgodził się z tezą prokuratury. Wskazał, że obaj funkcjonariusze posiadali bardzo duże doświadczenie, jeden służył 8, a drugi aż 22 lata. Co więcej, prokurator zajął się tylko jednym elementem interwencji, nie patrząc na jej całość, co jest nie tylko niesprawiedliwe, lecz również nieuzasadnione. Zatrzymywany mężczyzna, co potwierdzali też świadkowie, był agresywny zarówno wobec osób postronnych, jak też później wobec policjantów. Do tego uciekał przed funkcjonariuszami, oraz nie reagował na ich polecenia, dlatego mogli mieć uzasadnione podejrzenie, że może on stanowić zagrożenie. Do tego sami byli świadkami, jak kopnął przechodzącą kobietę w plecy.

Dlatego, jak zaznaczył sąd, interwencja policjantów była w pełni uzasadniona, a samo zatrzymanie musiało być skuteczne, gdyż od tego zależało bezpieczeństwo wielu osób. Dodatkowo bezsprzecznym faktem jest, że Tomasz K. znajdował się pod działaniem środków psychotropowych, zaś jego stan zdrowia miał być osłabiony na skutek przewlekłych chorób przyjmowania leków. Dlatego śmierć należy uznać jako nieszczęśliwy wypadek, a tym samym interweniujący policjanci nie mogą być temu winni. W związku z tym funkcjonariusze zostali uniewinnieni. Obaj nie pracują już w policji. Wyrok jest nieprawomocny.

Atakował ludzi na ulicy, zmarł podczas zatrzymania. Policjanci po trzech latach zostali uniewinnieni (zdjęcia)

Atakował ludzi na ulicy, zmarł podczas zatrzymania. Policjanci po trzech latach zostali uniewinnieni (zdjęcia)

Atakował ludzi na ulicy, zmarł podczas zatrzymania. Policjanci po trzech latach zostali uniewinnieni (zdjęcia)