Za co lubię ZDMK? Za wolne weekendy
Na początku przyszłego tygodnia Zarząd Dróg Miasta Krakowa planuje wymienić nawierzchnię na fragmencie buspasa al. Słowackiego – w kierunku mostu Dębnickiego, między Mazowiecką a Grottgera. Niby nic wielkiego, krótki odcinek, raptem dzień i pół pracy. A jednak – wiąże się to z wyłączeniem buspasa z ruchu, a więc i sporymi utrudnieniami dla kierowców oraz pasażerów […] Artykuł Za co lubię ZDMK? Za wolne weekendy pochodzi z serwisu KRKnews.

Na początku przyszłego tygodnia Zarząd Dróg Miasta Krakowa planuje wymienić nawierzchnię na fragmencie buspasa al. Słowackiego – w kierunku mostu Dębnickiego, między Mazowiecką a Grottgera. Niby nic wielkiego, krótki odcinek, raptem dzień i pół pracy. A jednak – wiąże się to z wyłączeniem buspasa z ruchu, a więc i sporymi utrudnieniami dla kierowców oraz pasażerów komunikacji miejskiej. I wszystko to oczywiście nie w weekend, tylko… od poniedziałkowego poranka.
Niektórzy lubią święty spokój, inni – dobrą organizację. A ja? Ja lubię ZDMK. I to szczerze, bez ironii. Bo trzeba mieć naprawdę wyjątkowe podejście do życia miejskiego, żeby zaplanować remont buspasa w centrum Krakowa nie w weekend, kiedy ruch mniejszy i wszyscy mogliby odetchnąć z ulgą, tylko od poniedziałkowego poranka – wtedy, gdy miasto ledwo zdąży otworzyć oczy, a już wpada w rytm korków i spóźnień.
A dlaczego nie weekend? Tu często wkraczają oni – mityczni mieszkańcy Krakowa, na których tak chętnie powołują się niektóre miejskie jednostki. To właśnie ta nieuchwytna, niemal legendarna grupa, która – jak się okazuje – nie życzy sobie hałasu w sobotę i niedzielę. Słusznie, człowiek chce odpocząć. Choć trzeba przyznać, że hałas na al. Słowackiego to raczej norma, nie wyjątek. Ale czy kiedykolwiek zdarzyło się, żeby urzędnicy powiedzieli: „Musimy to zrobić w weekend, bo tak będzie lepiej dla kierowców i pasażerów”? Nie przypominam sobie. Zawsze pod ręką jest jakaś „społeczność”, która tego sobie „nie życzy” – choć patrząc na to, co się dzieje z rynkiem mieszkaniowym na Alejach, ta grupa wydaje się raczej niewielka. Ciekawe, czy i tym razem usłyszymy w odpowiedzi, że „mieszkańcy byli przeciw”.
Tymczasem w innych miastach – jak chociażby w Łodzi – remonty w centrum robi się wtedy, gdy najmniej przeszkadzają. Przykład z 2024 roku: w piątek o 21.00 rozpoczęto weekendową wymianę nawierzchni na alei Piłsudskiego – jednej z głównych arterii miasta. Zakres robót obejmował frezowanie i ułożenie nowego asfaltu. Ulica przez cały czas była przejezdna, choć częściowo zwężona, a w poniedziałek rano – gotowa do użytku. Da się? Da się. Bez poniedziałkowych paraliży, bez odcinania pasa w godzinach szczytu, bez tłumaczenia się „głosem mieszkańców”. W Łodzi po prostu robi się robotę, kiedy to najmniej boli.
Podobne podejście testują już nawet Kielce. W sierpniu 2024 roku przeprowadzono tam pierwszy nocny remont: na ulicy Bohaterów Warszawy nowy asfalt układano, gdy całe miasto spało. Prace prowadzone były nocą i w weekend, specjalnie po to, żeby zminimalizować utrudnienia w ruchu i nie paraliżować codziennego życia. Efekt? Nowa nawierzchnia gotowa bez korków i nerwów – a przy okazji przetarcie szlaku pod kolejne tego typu inwestycje. Da się? Da się. Nawet w Kielcach.
A u nas po staremu. I właśnie za to lubię ZDMK. Za ten uporządkowany świat, w którym nawet mały remoncik w strategicznym miejscu nie zakłóca weekendowego spokoju. Zaczynamy w poniedziałek o 7:00, kończymy we wtorek o 16:00 – i wszystko gra. Może i nieco mniej wygodnie dla miasta, ale za to zgodnie z rytmem tygodnia.
Bo w Krakowie są pewne stałe rzeczy: hejnał o dwunastej, gołębie na Rynku i weekend wolny od frezarek.
Jarek Strzeboński
Artykuł Za co lubię ZDMK? Za wolne weekendy pochodzi z serwisu KRKnews.