Wybudowali lotnisko na wiecznej zmarzlinie. Teraz pas startowy zaczyna znikać

Pas startowy w Longyearbyen, zbudowany na wiecznej zmarzlinie, topnieje. Codzienne kontrole latem to już norma. Czy biogazowa elektrownia uratuje sytuację?

Kwi 30, 2025 - 12:19
 0
Wybudowali lotnisko na wiecznej zmarzlinie. Teraz pas startowy zaczyna znikać
Spis treści: Lotnisko na zmarzlinie – czas tyka Energetyczna transformacja Svalbardu Temat Arktyki od kilku lat jest coraz bardziej gorący. I to dosłownie. Dotyczy to już nie tylko branży turystycznej. Oferta Donalda Trumpa dotycząca zakupu Grenlandii czy chińsko-rosyjskie plany morskich szlaków przez Syberię również przeniosły mroźną północ z peryferii na pierwszy plan globalnych wydarzeń. Lotnisko na zmarzlinie – czas tyka Dla podróżników i badaczy najbardziej intrygującym z dostępnych miejsc w regionie jest Svalbard. To norweski archipelag położony ponad 1000 km od bieguna północnego. W Longyearbyen, głównej osadzie archipelagu, funkcjonuje najdalej wysunięte na północ lotnisko z regularnymi połączeniami pasażerskimi na świecie. Przez cały rok latają tu samoloty linii SAS i Norwegian. Bez połączenia powietrznego mieszkańcy (a jest ich około 2500) musieliby płynąć do kontynentalnej Norwegii statkiem, co zajmuje kilka dni. Pas startowy lotniska zbudowano w latach 70. ubiegłego wieku na wiecznej zmarzlinie. Wówczas nikt nie przypuszczał, że grunt zacznie się topić. A jednak 50 lat później klimat ociepla się coraz szybciej, zmarzlina rozmarza, przez co grunt jest niestabilny. Ryzyko zapadnięcia się pasa jest coraz bardziej realne, dlatego latem jego powierzchnia jest sprawdzana codziennie. Zmiany klimatu to nie jedyne wyzwanie, przed jakim stoją lokalne władze. Przez lata Svalbard był uzależniony od węgla. W okolicy działały kopalnie norweskie i rosyjskie, a miejscowa elektrownia węglowa ogrzewała całą osadę. W 2023 roku elektrownia została zamknięta. Zastąpiła ją instalacja dieslowa. Jest mniej emisyjna, choć wciąż daleka od ideału. Energetyczna transformacja Svalbardu Norwegowie nie chcą jednak na tym poprzestać. Nowa biogazowa elektrownia ma zostać uruchomiona na lotnisku pod koniec 2025 lub na początku 2026 roku. Będzie działać jako rezerwa i w razie potrzeby zasili również miasto. Biogaz ma niski ślad węglowy i będzie sprowadzany z kontynentu. Co ciekawe, mimo że Svalbard przez cztery miesiące pogrążony jest w całkowitej ciemności, od 2015 roku działa tu również mała elektrownia słoneczna. Latem, kiedy słońce świeci przez 24 godziny na dobę, jest wyjątkowo efektywna. A co z branżą turystyczną? Svalbard jak najbardziej jest na tak. – Kiedyś byliśmy celem tylko dla najbardziej odważnych podróżników. Teraz stajemy się coraz popularniejsi – mówi Ronny Brunvoll, szef Visit Svalbard, cytowany przez CNN. Szczyt sezonu przypada na lato, kiedy organizowane są rejsy czy wyprawy przyrodnicze. Ale także zima przyciąga turystów. Wtedy największą atrakcją jest oczywiście „polowanie” na zorzę polarną. I choć to wszystko brzmi jak idealne miejsca dla miłośników podróży, lokalsi podkreślają, że Svalbard nie jest dla wszystkich. Warunki są surowe, pogoda zmienia się błyskawicznie, a spotkanie z niedźwiedziem polarnym jest realnym zagrożeniem. Brakuje tu też zasięgu telefonicznego, a pomoc może nadejść z dużym opóźnieniem. Aby chronić unikatową przyrodę, ograniczono liczbę miejsc noclegowych do 500 pokoi. I tak ma pozostać. Bo choć turystyka jest dziś „nowym węglem” Svalbardu, władze i mieszkańcy zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa. Tutejsza dzika natura to największy skarb i muszą zrobić wszystko, by ją zachować. To samo dotyczy topniejącego lotniska. Źródła: CNN, Visit Svalbard Nasz autor