Suchą nogą przez pierwszy dzień bez mostu Grunwaldzkiego. Ale prawdziwy test przyjdzie z deszczem

Zamknięcie jednej z najważniejszych arterii Krakowa nie wywołało paraliżu – przynajmniej nie od razu. Wbrew przewidywaniom, pierwszy dzień roboczy bez możliwości przejazdu przez most Grunwaldzki nie przyniósł załamania ruchu ani dramatycznych scen na przystankach. Ale nie oznacza to, że sytuacja jest stabilna. Wręcz przeciwnie – chwilowy spokój to wynik wielu okoliczności, które niebawem się skończą. […] Artykuł Suchą nogą przez pierwszy dzień bez mostu Grunwaldzkiego. Ale prawdziwy test przyjdzie z deszczem pochodzi z serwisu KRKnews.

Maj 13, 2025 - 17:32
 0
Suchą nogą przez pierwszy dzień bez mostu Grunwaldzkiego. Ale prawdziwy test przyjdzie z deszczem

Zamknięcie jednej z najważniejszych arterii Krakowa nie wywołało paraliżu – przynajmniej nie od razu. Wbrew przewidywaniom, pierwszy dzień roboczy bez możliwości przejazdu przez most Grunwaldzki nie przyniósł załamania ruchu ani dramatycznych scen na przystankach. Ale nie oznacza to, że sytuacja jest stabilna. Wręcz przeciwnie – chwilowy spokój to wynik wielu okoliczności, które niebawem się skończą. A układ komunikacyjny miasta już teraz wykazuje objawy przeciążenia.

Most, który przez lata przyjmował największy ruch tramwajowy w mieście, został całkowicie wyłączony z ruchu. Żaden inny most w Krakowie nie obsługiwał tylu pasażerów komunikacji miejskiej. Grunwaldzki miał pod tym względem przewagę nawet nad Dębnickim i Kotlarskim – w godzinach szczytu porannego i popołudniowego jechało nim ponad cztery tysiące osób na godzinę. Teraz cały ten potok pasażerów został skierowany na inne trasy. Tyle że te trasy nie były gotowe.

Najwięcej kursów przejęła zastępcza linia tramwajowa numer 72, która przez Kapelankę i Monte Cassino próbuje przyjąć obciążenie z południa Krakowa. Pomaga przejazdówka zamontowana przy Centrum Kongresowym ICE, dzięki której tramwaje mogą zawrócić. Pomaga sygnalizacja świetlna, przeprogramowana tak, by tramwaje miały priorytet. Pomaga także rozdzielenie torów i jezdni – ale tylko tam, gdzie kierowcy respektują wyznaczone pasy. A z tym już bywa różnie.

Już od rana widać było, że most Piłsudskiego – tymczasowy ratunek dla tramwajów – nie daje sobie rady. Nie dlatego, że coś tam się zepsuło, ale dlatego, że mimo oznakowania wielu kierowców ustawiało się zbyt blisko torów lub bezpośrednio na nich. Efekt był natychmiastowy: tramwaje, które miały jechać co siedem minut, stały w korku i traciły po dziesięć minut na jednym przejeździe. Wydzielone torowisko nie działa, gdy nie ma separatorów, a tu ich nie zamontowano. 

Do tego dochodzi Kalwaryjska – droga z założenia mająca przepuścić wzmożony ruch tramwajowy i autobusowy, ale wspólna z ruchem samochodowym. W godzinach szczytu już w poniedziałek była całkowicie zakorkowana. Sygnalizacja świetlna, mimo korekt, nie była w stanie skutecznie rozładować zatoru. Część tramwajów stała nawet kilkanaście minut. W dodatku przy większych pojazdach – autobusach, dostawczakach – dochodziło do niebezpiecznego zbliżania się do torów. A to dopiero pierwszy dzień.

W rejonie ronda Grunwaldzkiego i skrzyżowania pod Koroną pracowała policja – najpierw tylko obserwując, później już kierując ruchem. Pojawiły się też pierwsze objawy przeciążenia infrastruktury – ten odcinek nie był projektowany na tak intensywny ruch, a teraz musi przyjąć cały ciężar ruchu z południowej części miasta.

Starowiślna i Limanowskiego – teoretycznie alternatywa dla samochodów i część tramwajów – również szybko się zatkały. Kierowcy wjeżdżający na skrzyżowania bez możliwości ich opuszczenia blokowali przejazd tramwajom. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, w których pojazdy komunikacji miejskiej utknęły pośrodku krzyżujących się pasów ruchu. I znów – nie chodzi o błędy projektowe, tylko o brak reakcji na to, co było do przewidzenia.

Na tym tle jeszcze bardziej widoczna jest nieobecność działań zaradczych. Urzędnicy tłumaczą, że potrzebują czasu, by zebrać dane i przeanalizować sytuację. Ale czasu może nie być. Brakuje jednoznacznych komunikatów. Nie wiadomo, czy tymczasowe rozwiązania – takie jak zakaz wjazdu w newralgiczne punkty, wprowadzenie pasów tylko dla autobusów i tramwajów czy choćby dostawienie tymczasowych separatorów – zostaną w ogóle zastosowane.

Co ciekawe, część z tych rozwiązań była przygotowana. Przed remontem przygotowano nawet scenariusz, w którym zamknięta zostanie dla tranzytu ulica Kalwaryjska – między Warneńczyka a Smolki. Znaki już stoją, ale są zaklejone. Dlaczego? Bo miasto postanowiło „poczekać na rozwój sytuacji”. Tymczasem sytuacja już się rozwija – i to niekoniecznie w dobrą stronę.

Dużym problemem jest też brak jednoznacznej informacji dla pasażerów. Mimo zmian tras, wyłączenia przystanków i objazdów, w wielu miejscach nie ma fizycznych tablic z nowym układem. Część przystanków nie działa, ale nie jest to czytelnie oznaczone. Ludzie próbują się przesiadać w przypadkowych punktach, nie wiedząc, że linia już tam nie kursuje. Tym bardziej że zmiany w trasach dotyczą nie tylko tej okolicy – nałożyły się na nie inne remonty, w tym ul. Franciszkańskiej, budowa tramwaju do Mistrzejowic czy przebudowa al. Solidarności. 

To, co na razie ratuje sytuację, to niższe niż zwykle natężenie ruchu. Przez matury i skrócone zajęcia szkolne liczba pasażerów i kierowców jest niższa. Wiele osób – przewidując zamieszanie – zdecydowało się zostać w domu, zmienić trasę albo przesunąć godzinę wyjazdu. Ale ten efekt zaraz się skończy. I wtedy zacznie się prawdziwy sprawdzian.

Od środy prognozowane są intensywne opady deszczu – i mają potrwać do końca tygodnia. W Krakowie deszcz to zawsze kłopot – korki się wydłużają, piesi przemieszczają się mniej przewidywalnie, wzrasta liczba stłuczek, a cała komunikacja działa o kilkanaście procent wolniej. Jeśli do tego dodać obecne problemy i brak alternatyw, bardzo szybko można sobie wyobrazić sytuację, w której miasto przestaje być przejezdne.

W czerwcu ma rozpocząć się zapowiadany od miesięcy remont mostu Piłsudskiego. Czyli dokładnie tej przeprawy, która dziś ratuje komunikację tramwajową w centrum. Jeśli prace ruszą zgodnie z planem, a Grunwaldzki wciąż będzie zamknięty, Kraków zostanie bez żadnej funkcjonującej linii tramwajowej przez Wisłę między Podgórzem a centrum. To już nie będzie kwestia utrudnień. To będzie moment, w którym system przestaje działać. I wtedy – naprawdę – nie wystarczy już obserwować. Trzeba będzie reagować.

Tymczasem w czerwcu rozpocznie się kolejna inwestycja – tym razem na ulicy Piłsudskiego. Chodzi o generalny remont jednej z głównych śródmiejskich arterii, przebiegającej przez Stare Miasto i prowadzącej od Błoń w kierunku Teatru Bagatela. Prace mają objąć wymianę nawierzchni, torowiska oraz chodników.

Miasto zapewnia, że remont będzie prowadzony etapami i z minimalizowaniem utrudnień. Ale nawet przy najlepszej organizacji ruchu skutki tej przebudowy rozleją się szeroko – szczególnie w sytuacji, gdy śródmieście już teraz działa pod presją wyłączonego mostu Grunwaldzkiego. Każdy dodatkowy objazd, każde skrócenie relacji tramwajowej czy kolejne miejsce z ograniczonym ruchem – to nie kolejna drobna przeszkoda. To część większej układanki, w której coraz trudniej o rezerwy.

Most Grunwaldzki jest zamknięty. Tramwaje jadą objazdami. Kierowcy szukają szczelin w systemie. A miasto powoli wchodzi w etap, w którym nie da się już niczego przełożyć. Byleby w takim razie nie padało.

Jarek Strzeboński  

Wiceprezydent Krakowa Stanisław Kracik: „Nie będzie paraliżu miasta” (ROZMOWA)

 

Artykuł Suchą nogą przez pierwszy dzień bez mostu Grunwaldzkiego. Ale prawdziwy test przyjdzie z deszczem pochodzi z serwisu KRKnews.