NBA playoffs: Doc Rivers nie przygotował zespołu, Westbrook bohaterem Denver, Wolves poszli ogniem

Witam serdecznie w samym centrum Wielkanocy, czyli w niedzielę. Przychodzę do Was z pierwszymi rozstrzygnięciami tegorocznych NBA playoffs. Patronami odcinka są Tomek T 1989, J Niżewski, Anna Zając Artist oraz Parzych. Ja nazywam się Bartek Gajewski, Piraci z Karaibów: Na krańcu świata to najdroższy film w historii kinematografii, a to są GWBA, czyli gwiazdy basketu. […]

Kwi 20, 2025 - 05:32
 0
NBA playoffs: Doc Rivers nie przygotował zespołu, Westbrook bohaterem Denver, Wolves poszli ogniem

Witam serdecznie w samym centrum Wielkanocy, czyli w niedzielę. Przychodzę do Was z pierwszymi rozstrzygnięciami tegorocznych NBA playoffs. Patronami odcinka są Tomek T 1989, J Niżewski, Anna Zając Artist oraz Parzych. Ja nazywam się Bartek Gajewski, Piraci z Karaibów: Na krańcu świata to najdroższy film w historii kinematografii, a to są GWBA, czyli gwiazdy basketu.

Bucks 98 Pacers 117 [0-1]

Doc Rivers nie przygotował zespołu, nie ma o czym pisać. Brook Lopez przebrzmiał, boleśnie wolny był na tle prędkich i dynamicznych Pacers. Odnieść można było wrażenie, że wszelkie przewagi gospodarzy wynikały z wolnych nóg centra w obronie. Kyle Kuzma przez dwie kwarty zaliczył zero punktów, zero zbiórek i zero asyst. Niebywałe. Wyjściowe niskie skrzydło Taurean Prince przez cały mecz oddaje jeden rzut. Giannis pałujący, grający sam na siebie: 36 punktów 1 asysta Greek Freaka. 

Kiedy wraca Damian Lillard? Po dwóch miesiącach pauzy, zakazu wysiłku fizycznego, nie tak łatwo „zbudować organizm” i wejść na obroty playoffs. Najlepszym rozwiązaniem Milwaukee na piłce jest w tej chwili „nasz człowiek” Kevin Porter Junior, ale nawet przy jego dobrym dniu, ciężko będzie Bucks czymkolwiek zaskoczyć Ricka Carlisle’a. 

Mimo wszystko Dame zapewnia chłopaków, że to jeszcze nie koniec. Fajna bluza, taka niekrzykliwa, niepretensjonalna, LOL. 

Indiana? Świetne zawody w szczególności środkowego Mylesa Turnera: 19 punktów 4 trójki, 4 bloki, bardzo sprawne decyzje. 22 punkty zdobyte z kontrataku, przewaga sięgająca 28 punktów. Sygnał do ataku w pierwszej kwarcie dał zdecydowanie Andrew Nembhard (17 punktów 5 asyst) na jego dobrą grę liczę, Pacers są groźni. 

Clippers 110 Nuggets 112 [OT] [0-1]

Gdyby się zastanowić, bardzo podobne ekipy. Nieco przesunięte akcenty co najwyżej. Po jednym słabym ogniwie strzeleckim w zamykającym mecz lineupie (Westbrook i Dunn). Wiele zebranego doświadczenia, ograni ludzie, do tego duże umiejętności indywidualne liderów. 

Clippers cel mają jasny i niezmienny: atakować Jokera w pick and rollu oraz prędziutko wracać do obrony. Denver to numer jeden sezonu jeśli chodzi o zdobycze z kontrataku. Bez nich nie wydolą w serii, nie mają wystarczającej siły ognia i wiatru w płucach, tak się wydaje. Znikną tacy ludzie jak Christian Braun i całość się rozpadnie. 

W chodzonej koszykówce lepiej się odnajdą Clippers i to widać na początku spotkania. Thunder, Celtics oraz właśnie Clippers zakończyli sezon regularny z najlepszym w lidze bilansem (18-3) czyli LAC pikują we właściwym momencie.

22:10 w polu trzech sekund w pierwszej kwarcie! James Harden dwie ISO trójki na zakończenie pierwszych dwunastu minut. Wiele mówi spokój głównego trenera Tyronna Lue: „jeśli ogarniemy straty, będzie dobrze”. 

Joker nominalnie przypisany w obronie do najsłabszego strzelca Krisa Dunna, ale wiele z tego korzyści nie ma, bo Zubac sobie spokojnie ustawia lżejszego o trzydzieści kilogramów Gordona, w rogach siedzą strzelcy i picka and roll z góry kończy się wjazdem na pustą obręcz. Nie raz i nie dwa. Denver zdecydowanie nie zachwyca w pierwszej połowie. Kontrują wzmożonym wysiłkiem, grają przez Jokera, który ma oczy dookoła głowy. Tu i tam urwą punkty po szybkim przejściu z obrony do ataku, ale bez poprawy defensywy ta seria im się wymknie. 

Russell Westbrook gra. Wprowadza element motoryki, szaleństwa, sportowej agresji i całkiem nieźle mu idzie, przynajmniej nie forsuje. 13:2 notują Nuggets na zakończenie drugiej kwarty. Koszykarskie szachy, partia trwa. Zostawiony na łuku Kris Dunn wkleja drugą w tym meczu trójkę, ale gospodarze to nie zniechęca. W najlepsze odchodzi wymiana ognia, goście utrzymują 2-3 posiadania prowadzenia. Zaskoczeń taktycznych już nie ma i nie będzie. Joker (29/12/9) masuje się z Zubacem jakby to były lata dziewięćdziesiąte, old-school basketball! 

Są też oczywiście krzywe sztuczki, tutaj sędziowie dali się nabrać Jokicowi na gwizdek i w konsekwencji dwa rzuty wolne, ech…

 

Clippers kończą trzecią kwartę ze szczupłym Nico Batumem jako centrem. Denver w moment wykorzystuje przewagę fizyczną, Joker punktuje, już tylko dwa oczka prowadzenia. Przypomina to wczorajszą pogoń Atlanta Hawks, pogoń udaną, tyle że Miami zachowało wówczas więcej sił. Zubac (21/13) i Harden (32/6/11) długo odpoczywają, będą świeżsi, Tyronn Lue nie panikuje. 

Kawhi Leonard (22 punkty 9/15 z gry) kolejnymi trafieniami stopuje szarżę Denver na starcie czwartej odsłony, ale to jest luksus mieć taką drugą opcję. Dalekie rzuty trafiają kolejni gracze, co podnosi jakość spotkania. Walka trwa na całego, dla przykładu tutaj. Trenerzy gości nie pozwalają Jokerowi wznowić gry, bo się zastanawiają czy brać „challenge” i oglądają szybko taśmę czy im się to opłaci. Komedia: 

Zanim się oglądamy jest już dogrywka, a w niej dominuje nie kto inny tylko Russell Westbrook i robi to w znanym sobie stylu. Russ rozegrał pełną czwartą kwartę i dogrywkę, zaliczając w tym czasie 10 punktów 4 ofensywne zbiórki oraz 1/4 zza łuku.  

Mecz mógł pójść w obie strony, ale gdy zeszło do finiszu, wydawało się, że każdą bezpańską piłkę zabrali Nuggets. W pięć minut dogrywki LAC zaliczyli cztery straty oraz pozwolili rywalom zebrać cztery piłki w ataku, to przeważyło.

Russ to Russ. W obronie był absolutnie genialny. Ofensywnie kilka razy mógł się powstrzymać przed atakiem, opanować emocje. Mogliśmy to lepiej ułożyć, ale on już taki ma styl. Nie sądzę by się zmienił po siedemnastu latach w lidze [head coach David Adelman]

Pistons 112 Knicks 123 [0-1]

Trema debiutujących w playoffs graczy Detroit. Spudłowany wsad sam na sam z koszem. Sędziowie ciągnący Nowojorczyków gwizdami za uszy. 13:0 seria gospodarzy w czwartej kwarcie. Cały czas gonili, teraz oni prowadzą. Szaleństwo w oczach ma Cameron Payne (14 punktów 5/7 z gry) który właśnie trafił trójkę. Kto go w ogóle wpuścił na boisko? Hehe, no właśnie.

Tom Thibodeau potrzebował impulsu ofensywnego i właśnie to dostał. Gdy zaczęło iść, Jalen Brunson już się nie zatrzyma, każda wywalczona w obronie piłka (a mogą naprawdę wiele kontaktu przyłożyć z tego co widzę) to możliwość zejścia biegiem na pole rywala. Dominuje w tym Josh Hart, który sam dziś ciula gra, rzucić do kosza prosto nie potrafi, z przewinieniami się zmaga. 

Przegrywali już ośmioma, ale teraz są na górze. JB Bickerstaff musi przywrócić na plac kolejnego naszego człowieka Dennisa Schrodera. Gra na jendego ball-handlera (Cade) w playoffs to poroniony pomysł, każdy trener to wie. Przykłady: 

  • Grizzlies grają na Moranta, Pippena, Bane’a 
  • Heat awansowali dzięki szybkości Daviona Mitchella, który wsparł Herro
  • Pistons grają na Cunnighama i Schrodera najważniejsze minuty
  • Knicks Brunsona wspierają Hartem, dodają McBride’a, dziś Payne’a
  • Cavs to Mitchell i Garland, plus Jerome jak tego rzecz wymaga
  • Boston kozłujących mają cały zastęp plus Pritcharda
  • Pacers to głównie Nembhard i Haliburton + McConnell jak trzeba
  • OKC to Shai i J-Dub, ale też Wallace i Caruso
  • Rockets: Fred VaVleet i Jalen Green
  • Lakers to Luka, Reaves i LeBron
  • Denver to Murray i dlatego jest taki problem, potrzebny był dziś Westbrook
  • Clippers to Harden i Kawhi
  • Wolves to Edwards, Conley, a raczej DiVincenzo
  • Warriors to Curry, Podziemski, teraz Butler

W gorących momentach potrzebni są ludzie umiejący się posługiwać sprawnie piłką, kreować akcje dla siebie lub kolegów. Bez tego pociąg staje. Pojawiają się straty i tego właśnie przed momentem doświadczyli Pistons sadzając na ławce Niemca o gambijskich korzeniach. 

21:0!!!

Siedemnaście punktów z rzędu Nowojorczyków i dalej leci. Jak nie strata to rzut przez ręce, pójdziesz szkoleniowiec po głowie i wrócisz Schrodera czy poddacie ot tak pierwszy mecz? Karl Towns tymczasem łapie kolejną zbiórkę, Madison Square Garden wstaje z krzeseł. Brunson zablokowany, ale zbierają po sobie, piłka idzie po obwodzie aż się z nią zerwie Hart (13/7/6) i layup na szybkości wkłada. Dziewiętnaście zero! 

Bickerstaff nie bierze przerwy, bo została mu już tylko jedna. Znów szaleńcza, izolacyjna akcja, nic z tego. Hart biegnie po pasie bocznym, ścina, będzie kolejny layup. To już dwadzieścia jeden bez odpowiedzi ze strony Pistons!

Serię przerywa trafienie Malika Beasleya, ale to o wiele za mało i za późno. Zostały cztery minuty, na zmianę czeka Schroder. Brunson (34 punkty 8 asyst) do Townsa (23/11/5/4) ścinającego w środek, ten do Harta i znów wpada layup. Pistons biegają jak oskubane kurczaki, jedno podanie i rzut albo i to nie. Bez podania albo bez rzutu, bo podanie złe. Obsiusiali zbroje, Towns ogrywa jeden na jeden młodego Thompsona i jest po meczu. 

Trzecie z rzędu zwycięstwo gospodarzy, przypadek? 

Wolves Lakers [1-0]

Luka dominujący strzelecko (16 punktów zero asyst) w pierwszej kwarcie, gra swoje po przejęciu krycia. Lakers sprawni, aktywni, rozciągają obronę, ponawiają akcje. Druga kwarta, Luka na krześle, Wolves w moment zaliczają serię 7:0 i odrabiają straty. LeBron wciąż bez zdobyczy punktowych w czterech próbach. Wygląda ciężko, sztywno, jakby się nie dogrzał. Goście mający przestrzeń na rozpęd groźni bardzo. 

Penetracje kładą naszych dzielnych żółto-fioletowych rycerzy Jezioraków. Zobaczcie co zrobił Edwards (!) Jak się Wolves nie uda piłki na obręczy położyć to odgrywają na czyste pozycje. Poszła z tego lawina na początku drugiej, teraz trzeciej kwarty. Przewaga jak balon, napęczniała do dwudziestu oczek i już się chyba Lakers z tego nie wygrzebią. 

Próbują jakichś kreatywnych rozwiązań, ale ani Austin Reaves, ani Luka nie mają teraz przestrzeni. LeBron owszem, ale po dziesięciu punktach zdobytych przed przerwą, znów jest zimny. Spudłowana piłka to jak mówię, piszę: jazda po łatwą zdobycz. 

Mało tego, zasypali ich trójkami, w tym momencie Wolves zaliczają 16/28 zza łuku, tego się zasypać nie da. Nie ma też sensu wystawać przez ekranem, idę spać! Jutro dopiszę wynik, ale zwycięstwo Wolves jest już formalnością! A więc mamy pierwszą „niespodziankę” tych playoffs. Kto by się spodziewał, hehe. 

DeRozan się bije

DeMar DeRozan rozgrywki zakończył przedwcześnie. Chciał się zrelaksować w restauracji podającej sushi, gdzieś w Kalifornii, zjeść przyszedł. No tyle, że jakiś facet świecić mu zaczął telefonem przed twarzą i się zaczęło. Nagranie jest niepełne, najważniejsze że to koszykarz jest na górze, a kibic na dole. Dopiero potem wstaje i wrzeszczy. 

Sportowcy też ludzie, wcale się nie dziwię. Pewnie wiele cierpkich słów słyszy na swój temat, po kompletnie nieudanym sezonie w wykonaniu Kings. Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt i smacznego! B