NBA playoffs 2025: tragedia Jaysona Tatuma, koniec mistrzowskich Celtics | nadchodzi era Anthony’ego Edwardsa

Od czego mam zacząć, bo skrajnych emocji dostarczyła w nocy staruszka NBA. Sami widzicie ile się potrafi wydarzyć, zmienić w trakcie kilkunastu godzin. NBA playoffs nie przestają zaskakiwać, klękają najwięksi tytani, nie mniej dzieje się za kulisami. Jedni załamują ręce, drudzy szydzą, jeszcze inni wiwatują… moim zadaniem jest objąć to w łatwo przyswajalną treść i […]

Maj 13, 2025 - 16:42
 0
NBA playoffs 2025: tragedia Jaysona Tatuma, koniec mistrzowskich Celtics | nadchodzi era Anthony’ego Edwardsa

Od czego mam zacząć, bo skrajnych emocji dostarczyła w nocy staruszka NBA. Sami widzicie ile się potrafi wydarzyć, zmienić w trakcie kilkunastu godzin. NBA playoffs nie przestają zaskakiwać, klękają najwięksi tytani, nie mniej dzieje się za kulisami. Jedni załamują ręce, drudzy szydzą, jeszcze inni wiwatują… moim zadaniem jest objąć to w łatwo przyswajalną treść i ją niniejszym przedstawić. Zmierzmy się z tym, chwyćmy za bary, nawet jeśli po całym sezonie nieprzespanych nocy, te bary są słabe i niechętne do współpracy, jak u kontuzjowanego Michaela Portera Juniora. 

Patronami dzisiejszego odcinka są (i tutaj serdecznie podziękowania!) T. Serafinowicz, Szemryk oraz Piotr Janus, ja nazywam się Bartek Gajewski, ścięgno Achillesa najczęściej pęka nie zaraz przy pięcie, lecz 3-6 centymetrów powyżej, gdzie ukrwienie jest najsłabsze, a to są GWBA, czyli gwiazdy basketu. Fun fact dziś mało kreatywny czy wręcz odpychający, ale jest kontekst… niestety. 

Celtics 113 Knicks 121 [1-3]

Obrońcy tytułu znów prowadzili wysoko, tym razem bodaj piętnastoma punktami, aby ostatecznie polec w Madison Square Garden i spaść w niebyt, w przestrzeń kosmiczną mało zachęcającą. 

Nie dość, że deficyt 1-3 w serii jest prawie niemożliwy do odrobienia, to jeszcze, pod koniec meczu poważnej (jak się wydaje) kontuzji doznał Jayson Tatum. Kontuzji samoistnej, bez kontaktu fizycznego z rywalem. Prędko ruszyć chciał do piłki w nerwowej końcówce i posłuszeństwo odmówiło ścięgno Achillesa. Nie, nie mamy oficjalnego potwierdzenia, ale obrazek był wymowny: 

  • ból, łzy
  • niemożność przeniesienia ciężaru ciała na kontuzjowaną nogę
  • wózek inwalidzki, na którym siedział w drodze do szatni

Reakcje kibiców były instynktowne: złość, poczucie straty, zawiedzionych nadziei, końca pewnej ery w Bostonie. Przykłady: 

Tatum wypada z gry na rok, bo cholerny Jaylen Brown nie ma lewej ręki, ale oczywiście dajmy mu 300 milionów dolarów

jeśli JT ma stracić przyszły sezon, nie ma sensu trzymać w zespole Horforda, Porzingisa i Holidaya

Winę ponosi Mazzulla, facet kompletnie nie wie jak zarządzać ofensywą wewnątrz linii rzutów za trzy

Pora na przebudowę wokół Tatuma, White’a i Pritcharda, reszta do transferu, Joe do zwolnienia natychmiastowo 

Coś w ten deseń. Faktycznie nie wyglądało to najlepiej. W drugiej połowie Jalen Brunson, a następnie Jalen Brunson do pary z Mikalem Bridgesem, dosłownie rozbili wszelkie nadzieje na wyrównanie serii! Pojedyncze krycie, ulubione manewry, dobrze znane klepki i skuteczność bliska perfekcji. W czym mieli dominować Tatum i Brown, rzekomo najwięksi, najbardziej utalentowani na placu, padło udziałem kozaków nowojorskich. 

Trzecia kwarta (37:23)

  • Brunson 7/11 z gry przekładające się na 18 punktów i 3 asysty
  • Karl Anthony Towns 4/4 z gry 

Czwarta kwarta (33:28)

  • Mikal Bridges 10 punktów 5/6 z gry
  • Jalen Brunson 8 punktów 4 asysty
  • OG Anunoby 4/4 z gry

Wielki Boston tracący siedemdziesiąt punktów w drugiej połowie najważniejszego meczu sezonu? To już nie jest wielki Boston. Możliwości i odporność psychiczna zostały zrewidowane. Kolejny raz nie utrzymali prowadzenia, kolejny raz stopnieli i zakryli nogami pod presją. 

Stawiający na warunki fizyczne Knicks w polu trzech sekund zrobili miazgę 64:32. W punktach drugiej szansy wygrali 15:9. Na tablicach byli lepsi 43-31. 

W pierwszej połowie sygnał do ataku dał Derrick White, który mecz otworzył bodaj czterema trafieniami zza łuku. W drugiej połowie wynik długo trzymał Jayson Tatum, który grał niezwykle efektywnie (42 punkty 16/28 z gry 8 zbiórek 4 asysty 4 przechwyty 2 bloki) żeby nie powiedzieć wybitnie. Tylko mówiąc uczciwie, zespół za tym pokazem wirtuozerii nie poszedł. Wielce utalentowany skrzydłowy nawklejał punktów, ale były to indywidualne osiągnięcia. Boston jako zespół nie funkcjonował w tym spotkaniu. 

Przelęknieni, niepewni, z kulejącym planem taktycznym, który umożliwił marne 6/24 zza łuku w drugiej połowie, co stanowiło blisko dwie trzecie wszystkich prób rzutowych. Przygnieceni na tablicach, coraz dalej wypychani z dala od obręczy. W ujęciu klasycznym można powiedzieć: myśl taktyczna się wyczerpała. Pomysł na grę upadł. A więc „one and done”. Kończy się pewna era, mistrzowskie okienko Celtów, skład jest wiekowy, a przede wszystkim zbyt drogi w utrzymaniu, niestety. 

Na koniec, gdy już ostatecznie skapitulowali tracąc kolejną piłkę, Tatum upadł. Trzymajcie za chłopa kciuki, módlcie się jeśli to Wam podpowiada głowa. Ja widzę dwa alternatywne scenariusze. Pierwszy: zerwany Achilles i przebudowa. Drugi: symulacja, skurcz w łydce i bycie ostatecznym miękkiszonem. Kiedy stało się jasne, że porażka jest faktem, łatwiej jest czasem upaść i zakryć rękami niż przez całe lato znosić upokorzenia ze strony kibiców. Jak sądzicie, które wolicie? Sam jestem ciekaw rozwiązania tej zagadki. Zdaję sobie sprawę, że to może być źle odebrane, ja chyba naprawdę nie chcę aby Tatum był poważnie kontuzjowany, bo cała konferencja wschodnia, a zarazem cała liga, stracą na tym ogromnie! 

Oczywiście środowisko NBA spieszy ze słowami pokrzepienia. Achilles to dla sportowca wyrok, nie patrzcie na KD, bo to swoisty „freak of nature”, zresztą jego czasu już przebrzmiał, nie? Brunson wszelkie pytania na konferencji prasowej poprzedził wzmianką na temat Jaysona, za którego się „modli”. Klasa, tak trzeba, tak należy. Przyłączam się. 

Tymczasem kibice Nowego Jorku są w ekstazie. Szykuje nam się powtórka z zeszłego roku, pojedynek Indiana versus Nowy Jork w finale konferencji, ale tym razem Knicks są pełniejsi, szersi w barach, zdrowsi i zamierzają rzucić poważniejsze wyzwanie ekipie Ricka Carlisle’a.

Wolves 117 Warriors 110 [3-1]

Dużo lepsza energia i skuteczność po obu stronach. Parę razy nie potrafili przekroczyć setki, a tu proszę jak ładnie poszli. Draymond Green aktywny na starcie, pchał grę do przodu, walczył na deskach, biegał, rzucał odważnie mając pozycję. Do tego bardzo skuteczna (ponownie) zmiana Jonathana Kumingi (23 punkty) który świetnie panuje nad ciałem i potrafi grać na faul. A gdy udało się parę razy przejść z obrony do ataku, w drugiej kwarcie uruchomił się na chwilę Buddy Hield.

Dokładnie tak, Warriors bardzo chcieli latać do przodu, bo przy deficytach ofensywy (2-3 non-shooterów na placu i wciąż nieobecny Stephen Curry) to było najlepsze, co mogli zrobić przeciwko dominującym fizycznie Wilkom. Z dostępnym Stephem wyglądałoby to zakładam zupełnie inaczej, ale gra się tak, jak przeciwnik pozwala…

Julius Randle (31/5/3) świetny, żeby nie powiedzieć dominujący na początku. Tym razem pozostawiony został w większości w pojedynczym kryciu, celem Steve’a Kerra było zniwelować jego wpływ jako playmakera, wyłączyć jego podania, asysty i tak się właśnie stało. Julius odpowiedział skutecznymi rzutami, naprzemiennie słał do kosza trójki i pchał się barkiem, jedno i drugie otwierało mu przestrzeń. Dopiero w drugiej połowie nieco opadł z sił. 

Największy zawód sprawił Jimmy Butler, niestety. Kerr widział, że jest sztywny, że mu nie idzie, wiele minut drugiej kwarty przesiedział na ławce, bo koledzy nieźle sobie radzili, a nawet delikatnie dyktowali tempo gry. Jak mówię, obrona strefowa pomieszana z okazjonalnymi podwojeniami Edwardsa i próby gry z kontry. Do przerwy było super, w narodzie obudziły się nadzieje na wyrównanie serii. Trybuny pomrukiwały, momentami było głośno. 

No. A potem była trzecia kwarta (39:17) w której sam ANT  (30/4/5) zdobył szesnaście oczek, o jedno mniej niż rywale. 6/12 zza łuku versus 0/6 po stronie Wojowników. Buddy Hield 0trzymał wodoodporny plaster od Jadena McDanielsa (10 punktów 13 zbiórek, wybitna robota) nic nie dawały próby wyswobodzenia się, ani instrukcje odbierane przez artystę obwodu Curry’ego. Hield w drugiej połowie zrobił marne dwa punkty, po wejściu podkoszowym, częściowo powiedziałbym odpuszczonym, bo przewaga już wynosiła dwadzieścia, a Wolves nie chcieli faulować, gry przerywać. 

17:0 zaszarżowali goście i obejmują pewne prowadzenie w serii, której już nie oddadzą. Butler (14/6/3) chciał się pokazać z dobrej strony, ale prawdą jest, że wyłącznie grę spowolnił, kozłował w miejscu, przestał ufać kolegom, co zauważyłem kilkukrotnie. Cała banda siadła, opadła z energii. Ostatnie pięć minut po placu biegali zmiennicy, goście pokroju wąsatego Pata Spencera, znacie? No właśnie. 

No niestety, Draymond i Jimmy to nie jest duet zdolny pociągnąć zespół do finału konferencji. Hield wycięty, reszta bała się rzucać, brać ciężar na siebie. Wszyscy, poza Kumingą ma się rozumieć. Ten punktował skutecznie jako jedyny w składzie, ale jak to jest, że ultra atletyczny facet o 213 centymetrowej rozpiętości ramion, przez 30 minut na placu zalicza zero zbiórek i 1 asystę? 

Mavericks wygrali loterię draftu!

-> Dallas Mavericks wygrali loterię draftu! Ich szanse wynosiły 1.8% a jednak wylosowali szczęśliwą kombinację numerów i to oni zatrudnią w czerwcu generacyjny talent, czyli Coopera Flagga. Dla mnie to jest gość, który łączy w sobie talenty Franza Wagnera, Andreia Kirilenko i Gordona Haywarda. CO najważniejsze, wybitny, obustronny potencjał chłopaka nie trafi do tankowca pokroju Utah czy Charlotte, ale pod skrzydła Jasona Kidda, w otoczenie kompetentne, obfitujące w talent i warunki rozwojowe.

Wiem co myślicie, franchise-player Luka Doncic „podarowany” Lakers by ratować ratingi NBA oraz Flagg „przyobiecany” Mavs przez komisarza. Wydaje się to wszystko grubymi nićmi szyte, a komentarze jak ten poniżej nie dziwią: 

Draft ustawiony, NBA nie chciała aby Cooper Flagg trafił do mało marketingowej ekipy jak: Jazz, Pels czy Wizards. Jakim cudem pierwszy numer wygrywa drużyna z 2% szansą na ten pick ??? Ustawka jak nic!

Fani teorii spiskowych na start. Dodajmy, że z drugim numerem wybierać będą… San Antonio Spurs, którzy szans mieli… 6% hehe. A oto jak prezentuje się kolejność tegorocznego draftu. Tak sobie patrzę, idealna okazja dla Sixers na start przebudowy, jak sądzicie…

Dobrego dnia GWBA Familia! Jedziemy z tym, cokolwiek robicie! B

[doante]