
Kiedy Karol Nawrocki pokazywał mediom list od Jerzego Ż., powiedział, że dostał go w roku 2011. Okazuje się, że to nieprawda, bo list został wysłany rok później. A wtedy... podpisana była już umowa notarialna. Ten fakt rodzi kolejne wątpliwości co do prawdomówności obywatelskiego kandydata PiS na prezydenta.
Kiedy Karol Nawrocki nagrał i zamieścił w mediach społecznościowych specjalny film, sprawa mieszkania miała się wyjaśnić. Jednak pojawiły się kolejne pytania.
– Pod koniec 2011 roku pan Jerzy trafił do aresztu. Obawiał się, że przez to, także przez długi, straci to mieszkanie i skończy jako bezdomny na ulicy, dlatego sprawa sprzedaży mieszkania przyspieszyła – mówi na filmie Nawrocki. Problem w tym, że na liście widnieje data z grudnia 2012 roku.
Jak donosi teraz TVN24, z nieoficjalnych informacji wynika, że Jerzy Ż. przebywał w areszcie śledczym w Gdańsku od 19 listopada 2011 roku do 17 maja 2012 roku.
Te daty pokazują coś ważnego. Po pierwsze: Jerzy Ż. wykupił mieszkanie w czasie, gdy był na wolności, wtedy też Nawrocki zapłacił za to gotówką w gdańskim urzędzie. Jednak akt notarialny, czyli umowę przedwstępną, Karol Nawrocki podpisał z Jerzym Ż., gdy mężczyzna był już w areszcie. To dziwne, sprawą zajmuje się już gdańska Izba Notarialna.
Jest jeszcze jedno. Na wspomnianym filmie Karol Nawrocki pokazał dwa listy wysłane rzekomo z aresztu przez Jerzego Ż. Ale tylko jeden z nich mógł być wysłany z aresztu, bo drugi jest datowany na czas, gdy mężczyzna był na wolności.
To kolejne nieścisłości, które wychwycono w wypowiedziach Nawrockiego. Kandydat PiS zapowiedział na czwartek 15 maja konferencję prasową. Czy wyjaśni sprawę?