Szkolna agresja trwa. Nie, nie spektakularna, nie bijatyki na przerwach. Ta codzienna, zakamuflowana, cicha przemoc: kpiny, docinki, izolacja. Dzieci klasie mówią do siebie "ty gnoju", "idioto", ciapo". Obrażają się nawzajem przy nauczycielach. Ktoś szturchnie, ktoś popchnie, ktoś rzuci "żartem", że "wyglądasz jak debil". I nikt nie reaguje. Naprawdę, nikt.

Są dzieci, które nie chcą chodzić do szkoły. Które mają tiki, bóle brzucha, stany lękowe. A my — dorośli — patrzymy na to, jakby to był deszcz, na który nic nie poradzimy. Nie, to nie jest normalne. Nie, nie jesteście bezradni. I tak — to jest wasza odpowiedzialność. Szkoła nie uczy empatii, kultury rozmowy i chroni dzieci przed codziennym upokorzeniem. A przecież to nie wymaga pieniędzy. Tylko odwagi. Żeby powiedzieć głośno: hej, tu nikt nie ma prawa nazywać drugiego człowieka szmatą. Że słowa ranią. Że się nie śmieje z innych, że się nie popycha, że nie ma zabawy, gdy ktoś wychodzi z płaczem. Drodzy nauczyciele, dyrektorzy, pedagodzy — naprawdę nie musicie rozwiązać problemów całego świata. Ale możecie zacząć od jednej klasy. Od jednego chłopca, który dziś wrócił do domu i powiedział: "Wolałbym mieć zdalne. Tam nikt się ze mnie nie śmiał".

Kwi 12, 2025 - 07:08
 0
Szkolna agresja trwa. Nie, nie spektakularna, nie bijatyki na przerwach. Ta codzienna, zakamuflowana, cicha przemoc: kpiny, docinki, izolacja. Dzieci klasie mówią do siebie "ty gnoju", "idioto", ciapo". Obrażają się nawzajem przy nauczycielach. Ktoś szturchnie, ktoś popchnie, ktoś rzuci "żartem", że "wyglądasz jak debil". I nikt nie reaguje. Naprawdę, nikt.
Są dzieci, które nie chcą chodzić do szkoły. Które mają tiki, bóle brzucha, stany lękowe. A my — dorośli — patrzymy na to, jakby to był deszcz, na który nic nie poradzimy. Nie, to nie jest normalne. Nie, nie jesteście bezradni. I tak — to jest wasza odpowiedzialność. Szkoła nie uczy empatii, kultury rozmowy i chroni dzieci przed codziennym upokorzeniem. A przecież to nie wymaga pieniędzy. Tylko odwagi. Żeby powiedzieć głośno: hej, tu nikt nie ma prawa nazywać drugiego człowieka szmatą. Że słowa ranią. Że się nie śmieje z innych, że się nie popycha, że nie ma zabawy, gdy ktoś wychodzi z płaczem. Drodzy nauczyciele, dyrektorzy, pedagodzy — naprawdę nie musicie rozwiązać problemów całego świata. Ale możecie zacząć od jednej klasy. Od jednego chłopca, który dziś wrócił do domu i powiedział: "Wolałbym mieć zdalne. Tam nikt się ze mnie nie śmiał".