
- Transformacja lat 90. niejako zaszczepiła się w kulturze i języku pod tezą, że człowiek zapracowany to człowiek sukcesu. Zgodnie z hasłem, że "bez pracy nie ma kołaczy". Przypomina to trochę protestancką kulturę pracy: że na wszelkie dobrodziejstwa, większy metraż mieszkania, samochód, czy wakacje, człowiek musi ciężko zapracować - ocenia genezę polskiego kultu pracy Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora w Polskim Instytucie Ekonomicznym.