Największy maraton na świecie – TCS London Marathon 2025
Tegoroczny maraton londyński pobił rekord frekwencji. Ponad 56 tysięcy osób przekroczyło linię mety w centrum Londynu. Padł rekord świata w biegu wyłącznie kobiecym, rekord świata w biegu w Crocsach, świetny debiut zaliczył rekordzista świata w półmaratonie. A na mecie była także redakcja Bieganie.pl. Etiopka Tigst Assefa pobiła rekord świata kobiet, triumfując w elitarnym biegu kobiet […]

Tegoroczny maraton londyński pobił rekord frekwencji. Ponad 56 tysięcy osób przekroczyło linię mety w centrum Londynu. Padł rekord świata w biegu wyłącznie kobiecym, rekord świata w biegu w Crocsach, świetny debiut zaliczył rekordzista świata w półmaratonie. A na mecie była także redakcja Bieganie.pl.
Etiopka Tigst Assefa pobiła rekord świata kobiet, triumfując w elitarnym biegu kobiet z czasem 2:15:50. Sabastian Sawe z Kenii został drugim najszybszym biegaczem na londyńskiej trasie, pokonując pełną gwiazd stawkę w swoim drugim maratonie w życiu z czasem 2:02:27. O tym wszystkim pisaliśmy wczoraj, w krótkim newsie po zakończeniu zmagań najszybszych.
Niedzielne tłumy maratońskie uzupełniły cały biegowy weekend w stolicy Anglii, po tym jak ponad 15 000 młodych uczestników rywalizowało w TCS Mini London Marathon w sobotę, czyniąc jego 40. edycję największą od czasu pierwszej edycji w 1986 roku. W biegach z cyklu Mini London Marathon w przeszłości brali udział tacy biegacze, jak późniejszy zdobywca czwartego miejsca w maratonie na Igrzyskach w Paryżu Emille Caires czy rekordzistka Europy w biegu na 10 kilometrów Eilish McColgan.
Hugh Brasher, dyrektor generalny London Marathon Events, powiedział: „TSS London Marathon to najwspanialszy maraton na świecie, a teraz jest oficjalnie największym maratonem na świecie. Trudno jest opisać słowami emocje dzisiejszego dnia.”
W 2025 roku rekordowa liczba uczestników TCS London Marathon związana była także z rekordowo silną obsadą biegu elity. Dla Assefy bieg w 2025 roku oznaczał zwycięski powrót po tym, jak w 2024 roku niewiele zabrakło jej do zwycięstwa w TCS London Marathon, a także o włos przegrała olimpijskie złoto w Paryżu. Etiopka odniosła zwycięstwo w pojedynku z Joyciline Jepkosgei, po tym, jak z walki odpadała mistrzyni olimpijska Sifan Hassan.
Była rekordzistka świata w biegu mieszanym (2:11:53 – Berlin 2023) dobiegła do mety na The Mall przed ogromnymi tłumami, by pobić rekord Peres Jepchirchir wynoszący 2:16:16, ustanowiony w zeszłym roku, i nieznacznie pobić rekord trasy Pauli Radcliffe z 2003 roku.
Zwycięstwo Sawe było równie imponujące, ponieważ Kenijczyk odskoczył od męskiej stawki określanej jako najlepsza, jaką kiedykolwiek zgromadzono na starcie w parku Greenwich. W swoim drugim maratonie w życiu, mistrz świata w półmaratonie, uzyskał drugi najszybszy czas w historii maratonu londyńskiego.
Eilish McColgan, debiutująca w maratonie, była pierwszą Brytyjką na mecie, bijąc szkocki rekord maratonu 2:24:25, bijąc czas swojej mamy, Liz, która wygrała maraton londyński w 1996 roku.
Mahamed Mahamed był najlepszy z Brytyjczyków na dziewiątym miejscu, co uczyniło go mistrzem kraju. Drugim Brytyjczykiem był Alex Yee, debiutujący w maratonie mistrz świata i olimpijski w triathlonie. Dobiegł do mety na 14. miejscu w czsie 2:11:08.
W biegu rywalizowali także biegacze chcący pobić ponad 100 rekordów Guinnessa. Jednym z nich był Mike Trees, który pobił rekord w biegu w Crocsach. Uzyskał czas 2:48:48. Jego rekord życiowy w maratonie w tradycyjnym obuwiu to 2:29.
KieRUNek Londyn
Kolejny raz w londyńskim maratonie biegła redakcja Bieganie.pl. W ramach KieRUNku Londyn, którego partnerem był sponsor TCS London Marathon – marka New Balance, pokazywaliśmy wam maraton od kulis, a także startowaliśmy w nim, a na publikacje czekają kolejne materiały.
Redaktorka Ola Guzik w swoim drugim biegu w Londynie uzyskała rekord życiowy 2:56:50. Jak doświadczenie z zeszłego roku pomogło jej wywalczyć rekord w tej edycji?
„Bieganie maratonu na trasie, którą już się zna, jest zdecydowanie łatwiejsze, chociaż muszę przyznać, że cały wczorajszy wyścig był dla mnie trudniejszym doświadczeniem niż rok temu. Wiedziałam już, że pierwsza połowa trasy jest dużo łagodniejsza, więc mogłam pozwolić sobie na pewniejszy i odważniejszy początek. Tym razem jednak pogoda nie była moim sprzymierzeńcem. Miałam za sobą kilka treningów, na których brak odpowiedniego nawodnienia przekreślił walkę o prędkość. Dlatego wiedziałam, że muszę być mądrzejsza, biec cały maraton z butelką wody w ręce i korzystać z każdej okazji do chłodzenia.
Na trasie ustawiono aż 18 zraszaczy, które moczyły mnie do suchej nitki… a mimo to, już po dwóch kilometrach czułam, jakby całe to orzeźwienie zniknęło. Powietrze stało w miejscu, asfalt był mocno rozgrzany, a promienie słoneczne dawały się we znaki.
Mimo wszystko wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana. I choć początkowe założenia musiałam zmodyfikować, cały czas walczyłam o nowy rekord życiowy. Jestem niesamowicie dumna, że się udało. Patrząc na ilość osób, które musiały zwolnić, przejść do marszu albo zrezygnować z walki, tym bardziej czuję ogromną satysfakcję.
Pierwszy raz w życiu doświadczyłam też skurczy łydek, i choć to nie było przyjemne, nie pozwoliłam, by mnie zatrzymało. W porównaniu do ubiegłego roku czułam się o wiele pewniej, a moje ciało ostatecznie lepiej zniosło trudy biegu. Dzisiaj, dzień po maratonie, poruszam się bez bólu i czuję, że jestem gotowa na więcej.„
Olimpijka w biegu na 800 metrów, podcasterka Bieganie.pl – Joanna Jóźwik, po swoim zeszłorocznym, szybkim biegu z czasem 2:55:04 tym razem postawiła na spokojniejszy start z wynikiem 4:19:27.
„W zeszłym roku miałam zupełnie inny cel. Poprawić znacznie swoją życiówkę. Miało to być 3:15, ostatecznie na metę wpadłam z wynikiem 2:55. Mając słuchawki na uszach biegłam przed siebie uważałam tylko, żeby się nie wywrócić przez leżące wszędzie butelki wody. Patrzyłam głównie pod nogi. Na mecie czułam ogromną satysfakcję z osiągniętego wyniku, jednak zupełnie nie pamiętałam tego, co działo się w trakcie biegu!
Tym razem było zupełnie inaczej. Przez to, że nie chciałam bić życiówki, postanowiłam pobiec ramię w ramię z Kasią Zawistowską i wspólnie przeżywać to, co działo się na trasie. A działo się wszystko! Tysiące ludzi tańczących, śpiewających i krzyczących z mnogością transparentów!!! To jest coś, czego nie da się opisać, to trzeba przeżyć. Kilka razy wzruszałyśmy się tak mocno, że leciały nam łzy z oczu. Cudownie jest tego doświadczyć na własnej skórze. Wbiegłyśmy na metę trzymając się za rękę płacząc również na mecie:)
Ciężko jest powiedzieć, który bieg daje więcej satysfakcji. Pierwszy karmi moją chęć bycia szybką biegaczką, drugi moją pasję do biegania!”
Ramię w ramię z Asią biegła Kasia Zawistowska (4:19:27). Podcastowy duet trzymając się za ręce przekroczył linię mety z oczami pełnymi łez wzruszenia. Kasia to też ambasadorka biegów przeszkodowych. Który rodzaj zawodów wywołuje u niej większe emocje?
„Końcówka tego biegu była jedną wielką emocją! Z jednej strony radość i nieopisane szczęście, że pokonałam po raz kolejny (ósmy) ten dystans, a z drugiej- że bieg, w którym chce wziąć udział zapewne większość biegaczy na ziemi… właśnie się kończy.
Starałam się zapamiętać jak najwięcej z każdego jednego pokonanego kilometra, patrzeć na bannery, na kibiców, którzy w przeróżnym wieku stali przy trasie (od bobasów na rękach swoich rodziców, do starszych osób na wózkach inwalidzkich!), na flagowe miejsca Londynu (Buckingham Palace, Big Ben, London Eye, Tower Bridge), na wystawione ręce ludzi oferujące żelki, pokrojone kawałki pomarańczy albo po prostu chcące „zbić piątkę”.
Podsumowując wszystko powyżej – meta takiego maratonu nie mogła skończyć się inaczej. Wspólnie z Asią Jóźwik, z którą przebiegłam całą trasę, zostawiłyśmy kilka (albo kilkanaście) łez szczęścia na mecie.
Czy każda moja meta maratońska kończy się płaczem? W większości tak. Zawsze powtarzam, że mam do królewskiego dystansu ogromny respekt i szacunek. Dlatego ukończenie go, niezależnie od czasu, rozbudza we mnie całe spectrum emocji, zamknięte właśnie we łzach szczęścia.
Co jest bardziej emocjonujące – maraton czy Runmageddon?
Myślę, że mimo iż jedno i drugie jest dyscypliną biegową, to nie jestem w stanie wybrać.
Myślę, że trzeba spróbować jednego i drugiego, żeby móc w ogóle podjąć się próby wyboru jednego z dwóch:). Ja lubię być i na asfalcie i w błocie.
W ogóle jestem zwolenniczką nie zamykania się na jedno, tylko próbowania nowych rzeczy. I z tym Was tutaj zostawię.”
Bartek Falkowski przyżył zarówno chwile pięknego biegu w szybkim tempie, jak i trudniejsze momenty, które, jak sam twierdzi też były piękne.
„Początek biegu szedł zgodnie z planem. Po zejściu się naszego startu z główną falą po pięciu kilometrach dołączyłem się do silnej grupy, z którą razem przebiegliśmy jeszcze około 18 kilometrów. Kilka kilkometrów po półmetku, który mijałem zgodnie z założeniami w 1:10:18 grupa się rozpadła. Niestety tuż przed trzydziestym kilometrem musiałem zaliczyć nieplanowany postój. Pomimo próby powrotu do poprzedniego tempa, po wyjściu z toalety, po kilkunastu minutach zacząłem odczuwać skurcze w brzuchu, które sprawiły, że ostatnie 12 kilometrów biegu były już tylko i aż okazją do przeżycia przygody w najpiękniejszym biegu w jakim brałem udział.
Tłumy kibiców niosły, mimo słabego czasu 2:30:24 na pewno pobiłem rekord życiowy w przybijaniu piątek z kibicami. To było niesamowite przeżycie móc uczestniczyć w tym biegu i chyba pierwszy raz byłem tak wzruszony podczas wyścigu.”
Maraton londyński 2026 odbędzie się w niedzielę 26 kwietnia 2026 r. Losowanie do udziału w biegu rozpoczęło się 25 kwietnia i zakończy się w piątek 2 maja. Jest to zdecydowanie bieg, który warto przeżyć.