Mieszko Musiał, Carlsberg Polska: Wolumen sprzedaży nadal spada, branża piwna nie potrzebuje inwestować w moce produkcyjne [WYWIAD]

- Ostatnie dane Nielsena za pierwszy kwartał pokazały, że wartość sprzedaży piwa już nie rośnie. Wolumen spada nieco zbyt głęboko, aby rosła wartość wynikająca z wyższej ceny, jak i miksu produktów. To jednak dopiero początek roku, relatywnie mało znaczący okres dla piwa. Znacznie istotniejsze będą drugi i trzeci kwartał, wchodzimy więc w ten kluczowy moment - mówi portalowi wiadomoscihandlowe.pl Mieszko Musiał, prezes zarządu Carlsberg Polska.

Kwi 30, 2025 - 10:09
 0
Mieszko Musiał, Carlsberg Polska: Wolumen sprzedaży nadal spada, branża piwna nie potrzebuje inwestować w moce produkcyjne [WYWIAD]

Z Mieszkiem Musiałem rozmawialiśmy podczas rocznicy 180-lecia Browaru Okocim.

Podczas swojego wystąpienia zwrócił Pan uwagę, że ostatnie lata były dla was najtrudniejsze w historii - najpierw COVID, potem wojna w Ukrainie. Mówił pan, że jest nadzieja, że teraz będzie lepiej. Jednak świat musi mierzyć się z nowym wymiarem amerykańskiej polityki zagranicznej, która wprowadza dużą niestabilność na rynku. Obawia się pan?

Nie boję się, ale to nie oznacza, że jestem arogancki. Nauczyłem się nie bać, bo patrząc na to, z kim współpracuję i to, co mamy już za sobą, dziś jestem przekonany, że damy radę. Ważne, aby działać wspólnie. Patrząc na to, co dzieje się globalnie, rzeczywiście jesteśmy świadkami tworzenia się jakiegoś nowego ładu, zobaczymy, co on nam przyniesie. Jako Grup Carlsberg nie jesteśmy specjalnie eksponowani na Stany Zjednoczone, są firmy, które obecną sytuację mogą traktować jako większe zagrożenie. Przez pewien czas mniejsza obecność na tamtejszym rynku była naszym słabszym punktem, ale teraz może okazać się benefitem.

Wspominał pan o tym, że w najtrudniejszych momentach ucięliście maksymalnie wszystkie koszty, ale nie zwolniliście ludzi. Gdzie szukaliście efektywności i rentowności wtedy, a gdzie szukacie jej teraz?

Kiedy dostaliśmy dane na temat tego, jakie koszty przyjdzie nam ponieść w latach 2022-2023 w pewnym momencie zaczęło to wyglądać jak mało realistyczna opowieść. Był taki moment, że zastanawialiśmy, co z tym fantem zrobić. Na stole leżały różne scenariusze. To nie było niewielkie wahnięcie na rynku - nałożyły się na siebie COVID oraz wojna, ustalone łańcuchy dostaw uległy zerwaniu. Z perspektywy Carlsberga było to szczególnie mocno odczuwalne, bo Rosja to był gigantyczny rynek, mieliśmy tam osiem browarów i 10 tys. pracowników, a także gigantyczny udział w rynku i szeroką współpracę z rolnictwem, od którego pozyskiwaliśmy surowiec. Rosja i Ukraina to jest 1/3 światowego rynku jęczmienia. I nagle z dnia na dzień on zniknął. Pojawił się we Francji, ale za dużo wyższą cenę. Trafienie kosztowe wynosiło w pewnym momencie 6-7 krotność naszych rocznych zysków.

Dyskutowaliśmy w ramach zarządu, co z tym robimy. Nie ukrywam, że byłem zwolennikiem rozmowy w szerokim gronie, bo co dwie głowy, to nie jedna. Wszyscy żyliśmy w niepewności. Zdecydowaliśmy się jednak powiedzieć naszym ludziom, że “wytniemy, co się da”, ale zwolnień nie będzie. Mimo że skończył się COVID, nadal ograniczaliśmy spotkania fizyczne. Poza tym zadziała się przedziwna i budująca rzecz - nasi menedżerowie zaczęli wracać ze swoimi budżetami i mówić, że są w stanie ograniczyć te czy inne wydatki oraz znaleźć tańsze rozwiązania, a niektóre wydatki odłożyć w czasie. Te oszczędności zaczęły nas utrzymywać na powierzchni. Dzisiaj inne spółki w ramach grupy postrzegają nas jako pozytywny przykład. Na początku marca mieliśmy gigantyczną konferencję dla wszystkich krajów Europy Zachodniej w Warszawie. Przyjechały zarządy ze wszystkich tych rynków. Usłyszeliśmy, że był to dla nas rodzaj nagrody za to, jak sobie poradziliśmy. Teraz następuje faza naładowania baterii, bo cała załoga uwierzyła, że razem możemy to przejść.

Teraz kosztów nie trzeba trzymać w ryzach już tak mocno, jak jeszcze dwa lata temu?

Zmieniło się bardzo wiele rzeczy. Dawniej negocjowało się kontrakty na początku roku, szczególnie z dużymi klientami. Potem te kontrakty się realizowało. W tej chwili negocjacje się nie kończą i cały czas trwa rozmowa o warunkach handlowych i sprzedaży piwa. Wszystko dzieje się dużo bardziej dynamicznie, chociaż sytuacja kosztowa stała się bardziej przewidywalna. 

Dane pokazują, że od dawna sprzedaż wolumenowa piwa spada, chociaż wartościowo kategoria była na plusie poprzez wzrost cen oraz wzrost sprzedaży piw bezalkoholowych. Czy jest szansa na odzyskanie wolumenu? Jak sytuacja może się zmienić w perspektywie kilku lat?

Ostatnie dane Nielsena za pierwszy kwartał pokazały, że wartość też już nie rośnie. Wolumen spada nieco zbyt głęboko, aby rosła wartość wynikająca z wyższej ceny, jak i miksu produktów. To jednak dopiero początek roku, relatywnie mało znaczący okres dla piwa. Znacznie istotniejsze będą drugi i trzeci kwartał, wchodzimy więc w ten kluczowy moment. Trzeba pamiętać, że zeszły rok był bardzo dobry pogodowo, więc dobrze by było, żeby i w tym roku aura była dla nas łaskawa. 

Rozumiem, że z utęsknieniem czekacie na lato, patrząc na aktualne wyniki sprzedaży całej branży. 

To nie są łatwe tematy. Poza tym już w październiku będziemy mierzyli się z kolejnym wyzwaniem, jakim będzie system kaucyjny, a później zapewne rozszerzona odpowiedzialność producentów. Dla nas to przykład olbrzymiej deregulacji, nie do końca wiemy, co to dla nas oznacza. 

Będziecie musieli zbierać opakowania w nowym systemie.

Problem w tym, że branża piwna taki system już wymyśliła, wprowadziła i funkcjonuje w nim od lat. On naprawdę działa, bo wskaźnik zwrotu wynosi ponad 90 proc. i jest powyżej unijnych targetów na daleką przyszłość. Teraz będziemy mierzyć się z innymi podmiotami, które zajmują się zwłaszcza gospodarką śmieciową, ale też z samorządami, dla których niektóre frakcje opakowań stanowią solidne źródło przychodu. 

Pewne jest natomiast to, że będzie trzeba za to solidnie zapłacić. Te rachunki wyglądają dość przerażająco, bo idą w dziesiątki milionów złotych dodatkowych kosztów. Będziemy musieli zapłacić, aby mieć podobny efekt. To samo, tylko drożej. W tym czasie branża spirytusowa jest wolna od tych problemów, bo opakowania po tzw. małpkach nie zostały objęte systemem kaucyjnym, a wciąż zalegają na naszych trawnikach. Nie chciałbym, żeby komuś było gorzej, ale mam wrażenie, że dotykamy tutaj nierównego traktowania.

Za rogiem widać już kolejne regulacje europejskie. I chcę jasno powiedzieć, że zarówno rozszerzona odpowiedzialność producenta, jak i system kaucyjny są nam potrzebne. Mam jednak zastrzeżenie do tego, że przyjmujemy dziwne modele. W przypadku ROP wzorujemy się na Węgrzech, gdzie działa to najgorzej w Europie. Z kolei w przypadku systemu kaucyjnego jest wiele sprawdzonych rozwiązań, które można bezpośrednio zastosować. 

Które obszary inwestycyjne będą dla was kluczowe w najbliższym czasie?

Na pewno będziemy musieli dostosować się do tego, żeby mieć możliwości warzenia i produkowania oraz pakowania w taki sposób, który będzie zgodny z nowymi przepisami, uwarunkowaniami środowiskowymi oraz konsumentem. To będzie clou naszych inwestycji. Do tego dochodzą wszystkie rzeczy, które wiążą się z ograniczaniem negatywnych skutków środowiskowych, czyli z redukcją CO2. Bardzo mocno chcemy wspierać też rolnictwo regeneratywne i warzyć piwo ze słodu, który pochodzi z upraw szanujących glebę. Nasze inwestycje nie będą się raczej wiązały ze zwiększeniem mocy produkcyjnych i wolumenów. Mogę powiedzieć z perspektywy całej branży, że Polska ma moce produkcyjne i w tym sensie nie musi się rozwijać.