Aż ciężko uwierzyć, co się stało z tą polską atrakcją. To bardziej przypomina... kałużę

Jezioro Klimkowskie w województwie małopolskim przez lata zachwycało swoim urokiem. Dziś jednak coraz bardziej przypomina kałużę. Z każdym dniem jego powierzchnia się kurczy, odsłaniając kamieniste dno. Jak informuje Gazeta Krakowska, jeszcze rok temu o tej porze woda sięgała granicy lasu porastającego wzgórza opadające do jeziora. Dziś, by zanurzyć w niej rękę, trzeba przejść kilkadziesiąt metrów po wyschniętym dnie. Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że w okolicznych lasach nie ma pokrywy śnieżnej, która mogłaby zasilić zbiornik. Przypomnijmy, że mamy po wyjątkowo suchej zimie najgorszą sytuację pod względem panującej suszy od 10 lat. Piotr Szczerba, motoparalotniarz z Woli Łużańskiej, od lat fotografuje Klimkówkę (to inna nazwa jeziora – przyp. red.) z lotu ptaka. Zdjęcia wykonane w tym roku znacząco różnią się od tych z lat ubiegłych. – Dzisiaj Klimkówka z lotu ptaka wywołuje dreszcze na plecach. Jezioro umiera. Cofki od strony Uścia Gorlickiego właściwie nie ma. Woda jest tylko w najgłębszej części doliny Ropy – tuż przy zaporze, która i tak niemal w całości jest odsłonięta – powiedział Szczerba, cytowany przez gazetę. Jezioro Klimkowskie wysycha Rzekę Ropę porównał do cienkiej wstążki. – To strużka, która snuje się tylko wąsko przez dolinę, której dno wypełnione jest tylko mułem – dodał paralotniarz. Przyznał, że przykro patrzeć na to, co dzieje się z jeziorem. Jeszcze w październiku woda wypełniała większą część zbiornika. Dziś w wielu miejscach nie da się już nawet zanurzyć w niej ręki. Sytuacja stwarza zagrożenie. Coraz więcej śmiałków decyduje się na spacer po wysuszonym dnie. A w mule łatwo ugrzęznąć po kolana. Jak opisuje "Gazeta Krakowska", na początku listopada zrzut wody zmniejszono o połowę – do 1 metra sześciennego na sekundę. W grudniu dopływ spadł do 0,53 metra na sekundę, a w styczniu wzrósł do 1,98, co wciąż nie dawało powodów do optymizmu. 13 grudnia w zbiorniku było jedynie 4,33 mln m3 wody – zaledwie 10,16 proc. jego pojemności. To najniższy poziom od 30 lat, choć podobne spadki zdarzały się już wcześniej. Poniższe nagranie zostało udostępnione w październiku zeszłego roku. Latem Klimkówka przyciągała wielu turystów. Nad brzegami powstały domki letniskowe, pola namiotowe oraz wypożyczalnie kajaków i łódek. Dziś jednak nie ma to zastosowania, gdyż po wyschniętym dnie można już tylko spacerować.

Mar 12, 2025 - 17:13
 0
Aż ciężko uwierzyć, co się stało z tą polską atrakcją. To bardziej przypomina... kałużę
Jezioro Klimkowskie w województwie małopolskim przez lata zachwycało swoim urokiem. Dziś jednak coraz bardziej przypomina kałużę. Z każdym dniem jego powierzchnia się kurczy, odsłaniając kamieniste dno. Jak informuje Gazeta Krakowska, jeszcze rok temu o tej porze woda sięgała granicy lasu porastającego wzgórza opadające do jeziora. Dziś, by zanurzyć w niej rękę, trzeba przejść kilkadziesiąt metrów po wyschniętym dnie. Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że w okolicznych lasach nie ma pokrywy śnieżnej, która mogłaby zasilić zbiornik. Przypomnijmy, że mamy po wyjątkowo suchej zimie najgorszą sytuację pod względem panującej suszy od 10 lat. Piotr Szczerba, motoparalotniarz z Woli Łużańskiej, od lat fotografuje Klimkówkę (to inna nazwa jeziora – przyp. red.) z lotu ptaka. Zdjęcia wykonane w tym roku znacząco różnią się od tych z lat ubiegłych. – Dzisiaj Klimkówka z lotu ptaka wywołuje dreszcze na plecach. Jezioro umiera. Cofki od strony Uścia Gorlickiego właściwie nie ma. Woda jest tylko w najgłębszej części doliny Ropy – tuż przy zaporze, która i tak niemal w całości jest odsłonięta – powiedział Szczerba, cytowany przez gazetę. Jezioro Klimkowskie wysycha Rzekę Ropę porównał do cienkiej wstążki. – To strużka, która snuje się tylko wąsko przez dolinę, której dno wypełnione jest tylko mułem – dodał paralotniarz. Przyznał, że przykro patrzeć na to, co dzieje się z jeziorem. Jeszcze w październiku woda wypełniała większą część zbiornika. Dziś w wielu miejscach nie da się już nawet zanurzyć w niej ręki. Sytuacja stwarza zagrożenie. Coraz więcej śmiałków decyduje się na spacer po wysuszonym dnie. A w mule łatwo ugrzęznąć po kolana. Jak opisuje "Gazeta Krakowska", na początku listopada zrzut wody zmniejszono o połowę – do 1 metra sześciennego na sekundę. W grudniu dopływ spadł do 0,53 metra na sekundę, a w styczniu wzrósł do 1,98, co wciąż nie dawało powodów do optymizmu. 13 grudnia w zbiorniku było jedynie 4,33 mln m3 wody – zaledwie 10,16 proc. jego pojemności. To najniższy poziom od 30 lat, choć podobne spadki zdarzały się już wcześniej. Poniższe nagranie zostało udostępnione w październiku zeszłego roku. Latem Klimkówka przyciągała wielu turystów. Nad brzegami powstały domki letniskowe, pola namiotowe oraz wypożyczalnie kajaków i łódek. Dziś jednak nie ma to zastosowania, gdyż po wyschniętym dnie można już tylko spacerować.