
Asia wstała, spojrzała na termometr i od razu rozpoczęła proces rozkładu – moralnego i szafowego. Skoro ma być 21 stopni, to może czas na krótkie spodenki? Ale które? I czy świat jest gotowy?
Na dnie szafy leżą one. Szorty z liceum. Bardzo krótkie. Bardzo dżinsowe i bardzo sprzed epoki samoświadomości. Naciąga je i już wie – pośladki lekko się wychylają. Niby nieinwazyjnie jak ciekawskie sąsiadki zza firanki, ale jednak. Czy to nie za dużo?
Bo oto wraca duch pani pedagog z liceum, która powiedziała jej kiedyś: „Asiu, nie noś takich rzeczy, bo chłopcy nie mogą się skupić”. Asia wtedy nie bardzo rozumiała, czemu odpowiedzialność za cudze libido wylądowała w jej szafie, ale przezornie wolała dostosować się do prośby.
No dobrze. Zatem może druga para. Szorty numer dwa – już mniej liceum, bardziej weekend na działce. Są większe, dłuższe i zakrywają pośladki. Mają ten niefortunny poziom długości: ani seksownie, ani profesjonalnie. Czy to są spodenki do pracy? Jeśli kiedyś w szkole mali chłopcy mieli wgapiać się w jej spodenki, to czy teraz koledzy z biura (czyli teoretycznie wciąż chłopcy, ale po mutacji i z umową B2B) też będą patrzeć?
Asia próbowała przeprowadzić szybki eksperyment myślowy, ale czas ją gonił. No i ten cellulit. Czy fakt, że Asia widzi go tylko przy świetle z lewej strony i pod kątem 45 stopni, oznacza, że wszyscy inni też go zobaczą? A co jeśli zostawiła nieogolone pasmo z tyłu uda i nikt jej o tym nie powie przez cały dzień, a potem będzie to żyć własnym życiem w anegdotach z open space’a?
Asia siada na łóżku. Nie chce kusić, ale nie chce też odpychać. Czy ktoś kiedyś stworzy ubranie, które mówi: „Jest mi ciepło, mam nogi, ale nie musicie mieć na mój temat opinii?” Póki co – nie.
Wtedy – niczym w trzecim akcie filmu z zaskakująco wysokim budżetem na kostiumy – wyciąga z szafy… bermudy. Długość: przed kolano. Styl: biurowo-turystyczno-nowojorski. Zakłada je. I… wow. Hmmm. Jakby to ująć, żeby było self love, ale też… Być szczerą przed samą sobą… Może tak: to odważny wybór nawet dla kobiet z długimi nogami. Asia takich nóg nie posiada. Ma nogi jak nogi – użytkowe, czasem opalone, czasem zaczerwienione po goleniu. No takie o normalne nogi.
I nagle sobie przypomina – jakby przez mgłę – że ubrania mają służyć jej, nie odwrotnie. Jezu. No tak. Komfort! Jak mogła o tym zapomnieć!
W tym momencie zdejmuje bermudy i sięga po coś, co czekało cały czas. Luźne, sprane, lniane spodnie. W kolorze, który można opisać tylko jako beż. To właśnie w nich Asia wychodzi. Uśmiechnięta. Trochę spocona. Wolna.
Komfort w krótkich spodenkach kiedyś przyjdzie, ale to nie dziś. Dziś Asia musi iść do pracy.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.