RzeĹş NPC-Ăłw / Until Dawn
Spontaniczny wyjazd piÄ
tki przyjacióŠw poszukiwaniu zaginionej w tajemniczych okolicznoĹciach Melanie (Maia Mitchell). Jej siostra, Clover (Ella Rubin), to z oczywistych wzglÄdĂłw kĹÄbek nerwĂłw, ale przyjmuje zdroworozsÄ
dkowÄ
postawÄ. Przemierzamy okryte mgĹÄ
ponure lasy, nabierajÄ
cy na sile deszcz z coraz wiÄkszÄ
czÄstotliwoĹciÄ
przypomina: "stop, w tyĹ zwrot, nie jedĹşcie dalej, bo poĹźaĹujecie".
Spontaniczny wyjazd piÄ
tki przyjacióŠw poszukiwaniu zaginionej w tajemniczych okolicznoĹciach Melanie (Maia Mitchell). Jej siostra, Clover (Ella Rubin), to z oczywistych wzglÄdĂłw kĹÄbek nerwĂłw, ale przyjmuje zdroworozsÄ
dkowÄ
postawÄ. Przemierzamy okryte mgĹÄ
ponure lasy, nabierajÄ
cy na sile deszcz z coraz wiÄkszÄ
czÄstotliwoĹciÄ
przypomina: "stop, w tyĹ zwrot, nie jedĹşcie dalej, bo poĹźaĹujecie". Po drodze jedna rozpadajÄ
ca siÄ na naszych oczach stacjach benzynowa z opryskliwym i wĹcibskim kasjerem. Dalej upiorna posiadĹoĹÄ wyciÄ
gniÄta niczym z⌠krwawej surwiwalowej gry wideo. To od samego poczÄ
tku byĹ zĹy pomysĹ. MoĹźe byÄ przecieĹź tylko gorzej.  WyjĹciowy koncept na adaptacjÄ "Until Dawn" jest caĹkiem interesujÄ
cy. Gdy zapada zmrok klepsydra przymocowana do ozdobionego w czaszki mechanizmu obraca siÄ i nasi bohaterowie muszÄ przetrwaÄ, aĹź piasek przesypie siÄ do ostatniego ziarenka. Z narracyjnej perspektywy pierwsza prĂłba jest na pewno najbardziej zaskakujÄ
ca, ale wtedy zasady gry nie sÄ
jeszcze caĹkowicie jasne. Ani dla widzĂłw rozkoszujÄ
cych siÄ kolejnymi egzekucjami, ani dla uczestnikĂłw tej przeraĹźajÄ
cej zabawy. Zabawy opartej na rozgrywce rogueâowej, czyli: jak umierasz, to zaczynasz od poczÄ
tku. Filmowe "Until Dawn" prowokuje jednak dwa pytania. Po pierwsze: na ile ta metoda pasuje do kina, nawet jeĹli byĹa juĹź z wiÄkszym i mniejszym sukcesem wykorzystana w "Dniu Ĺwistaka" czy "Na skraju jutra"? I po drugie: czy ta konwencja nie zostaĹa w "Until Dawn" zarĹźniÄta? Bo sprawdza siÄ przy przestrzeganiu kilku warunkĂłw brzegowych. Ta struktura dziaĹa bowiem wtedy, gdy z kaĹźdym podejĹciem moĹźesz byÄ coraz lepszym w powracajÄ
ce wyzwania i w konfrontacji z przeciwnikami. W filmie Davida F. Sandberga przy kaĹźdym restarcie przeszkody sÄ
ciÄ
gle tej samej natury, ale innej skali. ZaleĹźy, jak duĹźÄ
ĹopatÄ
dysponuje reĹźyser, bo albo rzuci jednego przypakowanego mutanta albo stado zwyczajnych umarlakĂłw. Finalnie oglÄ
damy takich rundek piÄÄ, ale poza tÄ
samÄ
lokalizacjÄ
, sprawiajÄ
one wraĹźenie doĹÄ przypadkowych. DoĹwiadczenia poprzedniej nieudanej prĂłby majÄ
umiarkowany wpĹyw na sukces w prĂłbie bieĹźÄ
cej. Nie pomaga to w budowaniu bliĹźszej relacji z postaciami i docenieniu, jak odnajdujÄ
siÄ w ekstremalnych okolicznoĹciach â bo ciÄ
gle sÄ
jedynie miÄsem na poĹźarcie. Nie pomaga teĹź zorientowaÄ siÄ nam w Ĺwiecie przedstawionym, bo jest on w gĹĂłwnej mierze arenÄ
Ĺmierci. ChoÄ i tak ontologiczny status tego miejsca â nawet jeĹli zarysowany delikatnie â jest najciekawszym aspektem "Until Dawn". GdzieĹ miÄdzy pierwszym a piÄtnastym zabĂłjstwem twĂłrcy wplÄ
tajÄ
wÄ
tki sugerujÄ
ce, Ĺźe moĹźe to byÄ jakaĹ perfidna symulacja czy anomalia w rzeczywistoĹci. Na aurÄ zagadki pracuje opowieĹÄ o miasteczku, ktĂłre zapadĹo siÄ pod ziemiÄ z powodu gĂłrniczej katastrofy. Niestety, naszÄ
gĹĂłwnÄ
uwagÄ przykuwaÄ ma piÄ
tka straceĹcĂłw a od przewodzÄ
cej grupie Clover, przez spirytualistkÄ Megan (Ji-young Yoo) czy dwĂłch chĹopakĂłw-przystojniakĂłw to skazane na rzeĹş anonimowe NPC-e. Szkoda, na ich ĹmierÄ szybko zaczyna reagowaÄ siÄ obojÄtnoĹciÄ
a później jest niczym wiÄcej jak goreâowÄ
rutynÄ
. "Until Dawn" jest teĹź oczywiĹcie horrorem, ale koĹyszÄ
cy siÄ samopas fotel bujany, migoczÄ
ce na horyzoncie czarne sylwetki, rozdarta dwuznacznym uĹmiechem maskotka klauna, gwaĹtowne zbliĹźenia na rozszarpane twarze zombiakĂłw, dobiegajÄ
ce gdzieĹ z oddali piski czy oĹwietlone na czerwono korytarze nie bÄdÄ
Ĺźadnym nowoĹciÄ
dla fana gatunku. Nawet takiego, ktĂłry rozpoczÄ
Ĺ z nim swojÄ
przygodÄ w zeszĹoroczne wakacje.