
Miało być dramatycznie, a będzie co najwyżej uciążliwie. Ostatnie Pokolenie rusza z blokadami w pierwszy dzień matur, ale deklaruje, że nie zacznie protestów rano, aby maturzyści mogli dotrzeć do szkół, jednak "nie ręczy już za popołudniowe egzaminy". Problem w tym, że tego dnia... żaden egzamin nie odbywa się po południu.
Aktywiści Ostatniego Pokolenia parę dni temu poinformowali o rozpoczęciu dużej akcji protestacyjnej zaplanowanej na 5 maja – w poniedziałek, dokładnie wtedy, gdy startują matury 2025. Na ulice Warszawy ma wyjść 154 osoby, które będą blokować ruch drogowy, by wymusić reakcję prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego. Domagają się, by poparł ich postulaty dotyczące taniego transportu publicznego dla mieszkańców wsi i małych miejscowości oraz zorganizował spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem.
Choć wcześniej pojawiły się pogłoski, że protesty mają utrudnić młodzieży dojazd na egzaminy, aktywiści stanowczo temu zaprzeczyli. Zgodnie z ich zapowiedzią blokady nie rozpoczęły się przed godz. 9:00 – a to właśnie wtedy rozpoczął się obowiązkowy egzamin z języka polskiego.
"Nie mamy zamiaru utrudniać maturzystom dotarcia na egzaminy. Nigdy nie planowaliśmy takiego działania. Jeżeli chodzi o matury popołudniowe, to mamy nad tym mniejszą kontrolę, ponieważ to, jak długo będą trwać zakłócenia, zależy od wielu czynników, także od procedur policji." – zapewniło Ostatnie Pokolenie w oficjalnym komunikacie.
Kto będzie miał pod górkę 5 maja? Raczej nie uczniowie...
Choć aktywiści zastrzegają, że "nie ręczą" za późniejsze utrudnienia w dotarciu na popołudniowe egzaminy, to – cóż – wydaje się, że Ostatnie Pokolenie źle sprawdziło harmonogram matur na pierwszy dzień protestu. 5 maja nie przewidziano bowiem żadnych egzaminów w godzinach popołudniowych. Oznacza to, że nawet jeśli protesty się przeciągną, dotkną raczej kierowców niż zdających.
Z większym spokojem można więc powiedzieć: poniedziałek nie powinien być dramatyczny dla uczniów. Gorzej mogą mieć ci, którzy tego dnia będą próbowali przejechać przez mosty lub główne arterie stolicy. Aktywiści zapowiadają, że będą informować na bieżąco o lokalizacjach blokad, m.in. przez media społecznościowe.
Ostatnie Pokolenie podkreśla, że wspiera maturzystów i rozumie ich niepokój o przyszłość. "Wśród nas są osoby w wieku maturalnym albo zaledwie kilka lat starsze. Sami przechodziliśmy przez ten stres i wiemy, że to nie jest dobry moment na dodatkowe zmartwienia" – piszą aktywiści.
Ratusz: "Nie ulegniemy szantażowi"
Władze Warszawy nie zamierzają wchodzić z protestującymi w żaden dialog. Rzeczniczka stołecznego ratusza, Monika Beuth, w rozmowie z "Super Expressem" wyraziła stanowczy sprzeciw wobec formy protestu.
– To forma szantażu, której nie mamy zamiaru ulegać – powiedziała. – Nie planujemy podejmowania z nimi dialogu w innej formie, ponieważ zostaliśmy postawieni pod ścianą.
Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa zapowiadany protest. Pewne jest jednak jedno: pierwszego dnia matur maturzyści raczej nie padną jego ofiarą. Jeśli ktoś ucierpi, to głównie... cierpliwość warszawskich kierowców.