To pytanie zadaje wiele osób. Ukraińcy wyjaśniają, dlaczego Tusk jechał w innym wagonie

W miniony weekend premier Donald Tusk, wraz z innymi europejskimi przywódcami, udał się pociągiem do Kijowa na spotkanie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Uwagę opinii publicznej przykuł fakt, że Tusk podróżował w oddzielnym wagonie niż pozostali liderzy. Strona ukraińska wyjaśniła powód tego obrotu wydarzeń. W sobotę 10 maja do Kijowa przyjechali prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, kanclerz Niemiec Friedrich Merz oraz premier Polski Donald Tusk. Spotkanie z Zełenskim odbyło się w ramach tzw. koalicji chętnych. Europejscy liderzy wspólnie wykonali telefon do prezydenta USA, Donalda Trumpa. Jednym z głównych tematów była możliwość ogłoszenia 30-dniowego rozejmu między Ukrainą a Rosją. Wizyta nie obyła się jednak bez kontrowersji. Premier Tusk podróżował w innym wagonie niż pozostali przywódcy, co stało się przedmiotem spekulacji i komentarzy, zwłaszcza ze strony jego politycznych oponentów w Polsce. Dziennik "Rzeczpospolita" zwrócił się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z pytaniem o powody takiego rozwiązania. Rzecznik resortu, Paweł Wroński, odpowiedział, że organizacją wizyty zajmowała się strona ukraińska i to do niej należy kierować pytania. – Przywódcy wsiadają do pociągu w Polsce, nie na Ukrainie. Nie możemy komuś wskazywać miejsca czy numeru wagonu. Zajmuje się tym protokół dyplomatyczny i odpowiednie służby bezpieczeństwa. Nie możemy komentować tego typu spraw – powiedział gazecie jeden z rozmówców w Kijowie. Dlaczego Donald Tusk jechał w innym wagonie do Kijowa? U innego źródła dziennikarze dowiedzieli się, że rozmieszczenie liderów w pociągu było podyktowane względami bezpieczeństwa. – Trwa wojna i chodzi wyłącznie o to, by europejscy przywódcy bezpiecznie dotarli do Kijowa – podał dziennik. Jeszcze inna osoba przekazała, że początkowo plan wyglądał inaczej. Do zmian doszło w ostatniej chwili, gdyż do Macrona i Starmera dołączył także Friedrich Merz. Z kolei Donald Tusk miał podjąć decyzję o wizycie niemal w ostatnim momencie. Źródło dziennika zaznaczyło także, że "problemy logistyczne' mogły wynikać z ograniczonej liczby specjalnych wagonów – dzień wcześniej we Lwowie odbywało się nieformalne spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych, co dodatkowo obciążyło ukraińską infrastrukturę kolejową. Ambasador Ukrainy w Polsce, Wasyl Bodnar, wyraził wdzięczność za obecność premiera Tuska, podkreślając, że Polska odgrywa kluczową rolę w budowaniu trwałego pokoju. – Polski głos jest jednym z decydujących głosów w Europie i jesteśmy bardzo wdzięczni za solidarność – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą". – Nie ma mowy o jakimś poniżaniu czy ograniczaniu. Wszystko zostało uzgodnione w taki sposób, by zapewnić bezpieczny przyjazd, ale też odjazd wysokiej rangi delegacji. Chodziło wyłącznie o bezpieczeństwo – dodał Bodnar.

Maj 13, 2025 - 16:26
 0
To pytanie zadaje wiele osób. Ukraińcy wyjaśniają, dlaczego Tusk jechał w innym wagonie
W miniony weekend premier Donald Tusk, wraz z innymi europejskimi przywódcami, udał się pociągiem do Kijowa na spotkanie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Uwagę opinii publicznej przykuł fakt, że Tusk podróżował w oddzielnym wagonie niż pozostali liderzy. Strona ukraińska wyjaśniła powód tego obrotu wydarzeń. W sobotę 10 maja do Kijowa przyjechali prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, kanclerz Niemiec Friedrich Merz oraz premier Polski Donald Tusk. Spotkanie z Zełenskim odbyło się w ramach tzw. koalicji chętnych. Europejscy liderzy wspólnie wykonali telefon do prezydenta USA, Donalda Trumpa. Jednym z głównych tematów była możliwość ogłoszenia 30-dniowego rozejmu między Ukrainą a Rosją. Wizyta nie obyła się jednak bez kontrowersji. Premier Tusk podróżował w innym wagonie niż pozostali przywódcy, co stało się przedmiotem spekulacji i komentarzy, zwłaszcza ze strony jego politycznych oponentów w Polsce. Dziennik "Rzeczpospolita" zwrócił się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z pytaniem o powody takiego rozwiązania. Rzecznik resortu, Paweł Wroński, odpowiedział, że organizacją wizyty zajmowała się strona ukraińska i to do niej należy kierować pytania. – Przywódcy wsiadają do pociągu w Polsce, nie na Ukrainie. Nie możemy komuś wskazywać miejsca czy numeru wagonu. Zajmuje się tym protokół dyplomatyczny i odpowiednie służby bezpieczeństwa. Nie możemy komentować tego typu spraw – powiedział gazecie jeden z rozmówców w Kijowie. Dlaczego Donald Tusk jechał w innym wagonie do Kijowa? U innego źródła dziennikarze dowiedzieli się, że rozmieszczenie liderów w pociągu było podyktowane względami bezpieczeństwa. – Trwa wojna i chodzi wyłącznie o to, by europejscy przywódcy bezpiecznie dotarli do Kijowa – podał dziennik. Jeszcze inna osoba przekazała, że początkowo plan wyglądał inaczej. Do zmian doszło w ostatniej chwili, gdyż do Macrona i Starmera dołączył także Friedrich Merz. Z kolei Donald Tusk miał podjąć decyzję o wizycie niemal w ostatnim momencie. Źródło dziennika zaznaczyło także, że "problemy logistyczne' mogły wynikać z ograniczonej liczby specjalnych wagonów – dzień wcześniej we Lwowie odbywało się nieformalne spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych, co dodatkowo obciążyło ukraińską infrastrukturę kolejową. Ambasador Ukrainy w Polsce, Wasyl Bodnar, wyraził wdzięczność za obecność premiera Tuska, podkreślając, że Polska odgrywa kluczową rolę w budowaniu trwałego pokoju. – Polski głos jest jednym z decydujących głosów w Europie i jesteśmy bardzo wdzięczni za solidarność – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą". – Nie ma mowy o jakimś poniżaniu czy ograniczaniu. Wszystko zostało uzgodnione w taki sposób, by zapewnić bezpieczny przyjazd, ale też odjazd wysokiej rangi delegacji. Chodziło wyłącznie o bezpieczeństwo – dodał Bodnar.