Sloganom dziÄkujemy / DzieĹ zero
"DzieĹ zero" nie oglÄ
da siÄ na spóźnialskich. Oto cyberatak na minutÄ paraliĹźuje wiÄkszoĹÄ infrastruktury krytycznej StanĂłw Zjednoczonych. ZawodzÄ
zapasy energii, urywa siÄ kontakt satelitĂłw z ZiemiÄ
, zawieszajÄ
siÄ serwery. PrÄ
d nie dociera do urzÄ
dzeĹ podtrzymujÄ
cych Ĺźycie w szpitalach, loty tracÄ
kontakt z bazÄ
, szlabany kolejowe przestajÄ
peĹniÄ swojÄ
funkcjÄ, a wagony metra nie chcÄ
siÄ
"DzieĹ zero" nie oglÄ
da siÄ na spóźnialskich. Oto cyberatak na minutÄ paraliĹźuje wiÄkszoĹÄ infrastruktury krytycznej StanĂłw Zjednoczonych. ZawodzÄ
zapasy energii, urywa siÄ kontakt satelitĂłw z ZiemiÄ
, zawieszajÄ
siÄ serwery. PrÄ
d nie dociera do urzÄ
dzeĹ podtrzymujÄ
cych Ĺźycie w szpitalach, loty tracÄ
kontakt z bazÄ
, szlabany kolejowe przestajÄ
peĹniÄ swojÄ
funkcjÄ, a wagony metra nie chcÄ
siÄ zatrzymaÄ. Kraj pogrÄ
Ĺźa siÄ w chaosie zaledwie na chwilÄ, lecz ofiary liczy siÄ w tysiÄ
cach. To nie wszystko: agresorzy groĹźÄ
wszystkim powtĂłrkÄ
. Ki diabeĹ!? Starzy Ĺşli Rosjanie? GieĹdowi spekulanci? Giganci technologiczni? Prawicowi trolle? Nerdowaci miĹoĹnicy anarchii? SĹuĹźby specjalne, niezdolne zapanowaÄ nad efektami wĹasnych dziaĹaĹ? A moĹźe â celem uĹwiÄcajÄ
cy Ĺrodki â politycy? MoĹźliwoĹci jest wiele, ufaÄ nie moĹźna nikomu. Ratunek ma zapewniÄ mÄ
Ĺź stanu. PoniewaĹź to gatunek zagroĹźony wymarciem, z emerytury powraca byĹy prezydent George Mullen (Robert De Niro). Niby ostroĹÄ umysĹu juĹź nie ta, na karku siedzÄ
demony przeszĹoĹci, pojawia siÄ teĹź podejrzenie demencji, lecz to wĹaĹnie Mullen, budowniczy ponadpartyjnych mostĂłw i przekĹuwacz spoĹecznych baniek, staje na czele komisji Ĺledczej o nieograniczonych konstytucjÄ
moĹźliwoĹciach. MÄ
Ĺź stanu⌠wyjÄ
tkowego, to i pokusy wyjÄ
tkowe! Gdy jednak stawkÄ
jest bezpieczeĹstwo narodu, posiniaczone sumienie nie powinno byÄ dla niego problemem. Czy aby na pewno? Ludzi w marynarkach jest w "Dniu zero" legion, lecz â jak nietrudno siÄ domyĹliÄ â niemal wszyscy skĹadajÄ
pokĹon postaci De Niro. Dla twĂłrcĂłw najpotÄĹźniejsi ludzie w paĹstwie bÄdÄ
interesujÄ
cy tylko o tyle, o ile znajdÄ
siÄ w blasku jego odwagi i prawoĹci. Poprzez Mullena twĂłrcy (z reĹźyserkÄ
Lesli LinkÄ
Glatter na czele) wyraĹźajÄ
dziwacznÄ
tÄsknotÄ za ideÄ
politycznej ĹwiÄtoĹci. WoĹajÄ
za liderem â to prawda, popeĹniajÄ
cym rĂłwnieĹź bĹÄdy â ktĂłry zaĹatwi sprawy niemal wyĹÄ
cznie siĹÄ
dojrzaĹoĹci i autorytetu. Jak to z ideami bywa, bohatera w aureoli wyabstrahowano niestety z realiĂłw. W przeciÄ
gu kolejnych odcinkĂłw kamera woli celebrowaÄ napiÄte, lecz niewiele mĂłwiÄ
ce, spojrzenie De Niro niĹź reakcjÄ szarego obywatela na zbiorowÄ
tragediÄ. ZapoĹredniczona przez ekrany, anonimowa masa pozbawionych sprawczoĹci obywateli jest tu zaledwie tapetÄ
w tle dla wiecznie zmarszczonych brwi "TaksĂłwkarza". Podobnie konkurenci polityczni; przypominajÄ
tekturowe figury, wobec ktĂłrych scenarzyĹci (Eric Newman, Noah Oppenheim) muszÄ
odhaczyÄ kolejne podejrzenia, by na scenie pozostaĹ "ten jeden". Za politykÄ robiÄ
tu puste dialogi o wahaniach opinii publicznej, nie zaĹ skomplikowana gra interesĂłw na intelektualnym ringu, za ktĂłrÄ
tak polubiliĹmy pierwsze sezony "House of Cards". Skojarzenie z tamtym serialem nie jest przypadkowe: patetyczne trÄ
bki w gĹoĹnikach, eleganckie scenografie w zimnym Ĺwietle i ogĂłlnie monumentalny ton opowiadania sugerujÄ
wagÄ i powagÄ podejmowanych tematĂłw. To jednak tylko naskĂłrek. Pod spodem kryje siÄ niewiele. MoĹźe chociaĹź dziejÄ
cy siÄ na szczytach wĹadzy procedural Ĺledczy da kinomanom satysfakcjÄ? Tu takĹźe pudĹo. WyĹcig z czasem wyraĹźa siÄ gĹĂłwnie w gĹoĹnikach i nadpobudliwym montaĹźu, a stawki w tym wyĹcigu brak. StojÄ
ce w zamkniÄtych pomieszczeniach postacie lubiÄ
trzy razy podsumowywaÄ wydarzenia sprzed chwili, a to przecieĹź efektywnoĹÄ w podawaniu informacji stanowi esencjÄ tego rodzaju kina. DoĹÄ powiedzieÄ, Ĺźe wiÄkszy efekt przynosi tu przekazywana pod stoĹem koperta ze zdjÄciem niewiadomego pochodzenia niĹź dziaĹania paĹstwowej komisji Ĺledczej zĹoĹźonej z "najlepszych z najlepszych". "DzieĹ zero" stanowi kuriozalny przykĹad tekstu z jednej strony chcÄ
cego odzwierciedlaÄ kondycjÄ politycznÄ
wspĂłĹczesnej Ameryki, z drugiej â omijajÄ
cego ryzyko jakiejkolwiek konkretyzacji. PodjÄte tematy wprost parzÄ
aktualnoĹciÄ
. PostprawdÄ, polaryzacjÄ i populizm, kondycjÄ mediĂłw, myĹlenie spiskowe, bezpieczeĹstwo cyfrowe, kult amerykaĹskich wartoĹci, wÄ
tek Ameryki jako "policjanta Ĺwiata" czy dominacjÄ techno-gigantĂłw ograniczono jednak do poziomu sĹusznych, bo sĹusznych, ale jednak nagĹĂłwkĂłw. Jak gdyby ktoĹ tu kusiĹ listÄ
arcyciekawych pytaĹ, lecz nie chciaĹ nas draĹźniÄ odpowiedziÄ
na jakiekolwiek z nich. OglÄ
damy wiÄc thriller polityczny, ktĂłremu nie przyĹwieca polityczna myĹl. Trudno uznaÄ za takÄ
slogany o sprawiedliwoĹci, odpowiedzialnoĹci i dialogu, nieprawdaĹź? SloganĂłw mamy juĹź powyĹźej uszu.