"Ser od rządu" to nietypowy komediodramat, który zaskoczy was już na starcie – recenzja serialu Apple’a
Od dziś na platformie Apple TV+ możecie oglądać serial „Ser... The post "Ser od rządu" to nietypowy komediodramat, który zaskoczy was już na starcie – recenzja serialu Apple’a appeared first on Serialowa.

Od dziś na platformie Apple TV+ możecie oglądać serial „Ser od rządu”, komediodramat, który mógłby nakręcić Wes Anderson. Czy warto oglądać ten tytuł? Dowiecie się tego z naszej recenzji.
Intrygująca ramówka wiosenna na Apple TV+ tylko się rozkręca. Do udanego „Złodzieja dragów” dołączyło ostatnio hollywoodzkie „Studio„, tymczasem dziś ofertę platformy z nadgryzionym jabłuszkiem zasilił kolejny nietuzinkowy projekt. To komediowy „Ser od rządu” – serial o rodzinie, jakich wiele, ale za to utrzymany w stylu, z którym mamy do czynienia rzadko. Surrealizm miesza się tu z dramatem, a abstrakcyjny humor idzie w parze z baśnią o amerykańskim śnie.
Ser od rządu – o czym jest serial Apple TV+?
Na przestrzeni 10 odcinków (widziałem przedpremierowo wszystkie z nich) śledzimy losy rodziny Chambersów z kalifornijskich przedmieść. Mamy 1969 rok. Gdzieś tam w tle toczy się wyścig kosmiczny między USA i ZSRR, czarnoskóra mniejszość opłakuje zastrzelonego miesiące temu Martina Luthera Kinga, a przez cały kraj przewija się kontrkulturowa fala. Nas nic to jednak nie interesuje. Z pełną świadomością twórcy ograniczają społeczno-polityczne tło do minimum. Ważna jest ta rodzina. I nastroje panujące wewnątrz niej.
Otóż Hampton Chambers (David Oyelowo, „Silos”) właśnie – któryś raz z kolei – wyszedł z więzienia. Przyzwyczajona do regularnych odsiadek rodzina już nie czeka na niego z wytęsknieniem. Żona, Astoria (Simone Missick, „Luke Cage”) zdążyła związać się z kimś nieco bardziej… dostępnym, tymczasem nastoletni synowie – Winston (Jahi Di’Allo Winston, „Mamy tu ducha”) i Einstein (Evan Alexander Ellison, „Diabeł w Ohio”) – mają lepsze rzeczy do roboty niż piłka w ogródku.
Być może Hamptonowi byłoby łatwiej wkupić się w łaski bliskich, gdyby nie był on tak skupiony na swoim przełomowym (przynajmniej we własnym mniemaniu) wynalazku. Bo widzicie, nasz główny bohater przeszedł w mamrze oświecenie – w trakcie majsterkowania stwierdził, że czas najwyższy wziąć własny los w swoje ręce i wynalazł… samoostrzące się wiertło. Po wyjściu na wolność ten niepoprawny optymista robi wszystko, by opchnąć patent lokalnemu gigantowi inżynierii, nawet kosztem czasu spędzonego z rodziną.
Ser od rządu to komediodramat, jakiego nie widzieliście
W międzyczasie dowiadujemy się, że nad głową Hamptona wisi dług, o który boleśnie upomina się gang braci Prevostów – Kanadyjczyków trzęsących całą okolicą. Choć głowa rodziny Chambersów chce zrobić to, co Michael Corleone w drugim „Ojcu chrzestnym”, kryminalna przeszłość nie daje mu spokoju. Tym bardziej że jego najbliższy kumpel, Booksy (Bokeem Woodbine, „Fargo”) ma na oku nowy złodziejski łup – okoliczną synagogę.
„Ser od rządu” to jeden z tych seriali, w których walczą ze sobą dwa fabularne wilki. Pierwszy chce dla swych bohaterów pozytywnej zmiany, podczas gdy drugi ciągnie ich do tyłu, powodując, że co rusz wpadają w stare pułapki. Motyw znajduje ujście w ścisłym powiązaniu komedii i dramatu, które w tym przypadku doprawione są absurdalnym humorem i sporą porcją przedziwnych, surrealistycznych wręcz sytuacji.
Jest w tym wszystkim osobliwa estetyka rodem z filmów Wesa Andersona, coenowskie poczucie humoru no i trawestacja familijnego sitcomu, który w „Serze od rządu” jest w gruncie rzeczy fabularnym pretekstem do czułej opowieści o rodzinie w tej samej mierze zgranej, co rozdzielonej. Nic zresztą dziwnego, twórca serialu, Paul Hunter (wzięty reżyser teledysków, który w 2003 roku debiutował filmem „Kuloodporny”), inspirował się wizją swoich najbliższych.
Wraz z Aeyshą Carr („Brooklyn 9-9”) stworzył on scenariusz pełen niecodziennych wydarzeń (na przestrzeni sezonu ożywają postaci z reklam telewizyjnych, bohaterów pożerają wieloryby, a największymi złoczyńcami są… Kanadyjczycy), ale przy tym życiowy, czuły i nie oceniający bohaterów w jednoznaczny sposób. Twórcy pochylają się nad egoizmem Chambersa, aspiracjami gospodyni domowej czy burzliwym okresem dojrzewania, który w „Serze od rządu” z pewnością nie dotyczy syna o imieniu Einstein.
Ser od rządu – czy warto oglądać serial Apple TV+?
W serialu pobrzmiewają echa takich tytułów, jak „On, ona i dzieciaki” czy „Wszyscy nienawidzą Chrisa” (pamiętacie złote lata Comedy Central w Polsce?), nad którymi wcześniej pracowała główna scenarzystka. Choć tytuł skupiony jest na perypetiach czarnoskórej rodziny z lat 60., rasa nie odgrywa tu znaczącej roli. Filmowcy zestrajają historię Chambersów z rozterkami nie tyle typowej rodziny, ile typowej rodziny współczesnej, dzięki czemu „Ser od rządu” staje się aktualny i bliski choćby polskiemu widzowi.
Przy tym wszystkim Hunter i Carr stawiają na bardzo luźną strukturę odcinków, z których każdy – szczególnie w pierwszej części sezonu – opowiada dość samodzielną i niezależną historię. Sprawia to, że wszyscy członkowie familii Chambersów otrzymują wystarczająco dużo przestrzeni na godny wątek, a jednocześnie odbiera nieco spójności fabularnej i, co ważniejsze, przystępności. Bez wątpienia będzie to serial niszowy, którego przyszłość stanie najpewniej pod sporym znakiem zapytania.
Jeśli tak będzie, to niezasłużenie, bo rynek potrzebuje nieoczywistych komediodramatów niebędących kolejnym sitcomem, w którym wszyscy nienawidzą lub kochają Chrisa/Raya/Jima czy innego króla Queens. Ten, nie dość że nie udziela widzom prostych odpowiedzi, to jeszcze wygląda niczym wystawa fotografii z lat 60. „Ser od rządu” ma w sobie nieco niespełnionego potencjału, ale od czego są właśnie kontynuacje. Ja z chęcią wróciłbym do tej kolorowej Kalifornii.
Serial najlepszy jest wtedy, gdy twórcy pozwalają sobie odpiąć wrotki i kilka razy przekroczyć granicę naszych oczekiwań. Lawirowanie między mnogością tematów nie zawsze wychodzi im na tyle, ile by chcieli, niemniej momenty, w których filmowcy trafiają w sedno, są godne waszego czasu. To opowieść o marzycielach, a bez takich nie byłoby niezwyczajnych seriali. Może i jest poplątana, chaotyczna i nierówna, ale jeśli któryś tytuł miał taki być, to właśnie ten.
Ser od rządu – kolejne odcinki w środy na Apple TV+
The post "Ser od rządu" to nietypowy komediodramat, który zaskoczy was już na starcie – recenzja serialu Apple’a appeared first on Serialowa.