
Ryanair to największy przewoźnik w Europie. Dzięki zaledwie 25-minutowej przerwie od lądowania do startu może on wykonywać wiele tras w ciągu jednego dnia. Niestety czasami coś staje mu na przeszkodzie. W Rzymie był to futrzasty pasażer na gapę.
Podczas pierwszego weekendu w lutym z Rzymu, a dokładnie lotniska Fiumicino, wielu pasażerów planowało polecieć na Maltę. Turyści byli już na pokładzie kiedy załoga usłyszała miauczenie dobiegające spod podłogi samolotu. Właśnie w tym momencie zaczęły się duże problemy.
Ryanair uziemiony przez kota na dwa dni
Reakcja na dźwięk wydobywający się spod podłogi była natychmiastowa. O możliwym pasażerze na gapę powiadomiono odpowiednie służby i zaczęły się wielkie poszukiwania. Jak podaje włoska"la Repubblica", kot miał wślizgnąć się do komory silnika. Brytyjski "The Sun" donosi natomiast, że zwierzak wtargnął do części samolotu, w której znajdowała się instalacja elektryczna.
Pewne było jedno – z dodatkowym pasażerem Boeing 737 w barwach Ryanaira nigdzie nie poleci. Służby próbowały go wywabić spośród kabli. Zdemontowano część osłon, aby ułatwić kotu drogę ucieczki, albo siłą wyjąć go spomiędzy instalacji. Wszystkie próby zakończyły się jednak niepowodzeniem, a mruczek chował się coraz głębiej.
Ostatecznie Ryanair, zamiast czekać na wyjście kota, musiał podstawić pasażerom nowy samolot, którym ostatecznie polecieli na zaplanowany weekend na Malcie. Zwierzę natomiast pozostawiono w spokoju w uziemionym samolocie.
Kot sam opuścił samolot Ryanaira. Straty są jednak ogromne
Jak widać na nagraniu, którego posiadaczem jest "The Sun", kot postanowił samodzielnie opuścić pokład samolotu. Zrobił to grzecznie schodząc po schodach, które były podstawione pod jedne z drzwi wejściowych.
Choć całość wydaje się kuriozalna, to Ryanairowi na pewno nie jest do śmiechu. "Kot był pasażerem na gapę, ale mógł spowodować poważne problemy na wysokości 30 000 stóp. To błogosławieństwo, że miauczenie zostało usłyszane. To była kosztowna sprawa dla Ryanaira, kosztowała ich dziesiątki tysięcy funtów" – podał brytyjski tabloid. Maszyna na lotnisku w stolicy Włoch była uziemiona przez dwa dni, stąd tak duża strata dla przewoźnika.
Dodajmy, że to nie pierwszy raz, kiedy zwierzę blokuje samolot na kilka dni. W listopadzie na łamach naTemat informowaliśmy o maszynie w barwach TAP Portugal, która nie mogła wystartować z Azorów z powodu… ucieczki z transportu 130 chomików. Te były przewożone do miejscowego sklepu zoologicznego, ale rozbiegły się po samolocie, bo skrzynia, w której je przewożono, była źle zabezpieczona.
Ostatecznie konieczne było najpierw wyłapanie wszystkich gryzoni, a później dokładna kontrola samolotu. Chomiki mogły bowiem poprzegryzać kable, co na wysokości kilkudziesięciu kilometrów nad ziemią mogłoby być niezwykle niebezpieczne dla załogi i pasażerów.