Polskie gry z lat 90. Kolejna porcja klasyków, które musisz poznać
Poznać, lub przypomnieć – oto wracamy do naszego retro cyklu gier z końca poprzedniego wieku. Jakie polskie gry z lat 90. powinno się znać? Lista tytułów liczby sporo pozycji, a dzisiaj mamy dla was kolejną porcję gier. Uwaga, nostalgia uderza mocno! Spis treści: Wracamy do klasyki – polskie gry z lat 90. Niedawno przygotowaliśmy krótkie […] Artykuł Polskie gry z lat 90. Kolejna porcja klasyków, które musisz poznać pochodzi z serwisu PlanetaGracza.pl.

Poznać, lub przypomnieć – oto wracamy do naszego retro cyklu gier z końca poprzedniego wieku. Jakie polskie gry z lat 90. powinno się znać? Lista tytułów liczby sporo pozycji, a dzisiaj mamy dla was kolejną porcję gier. Uwaga, nostalgia uderza mocno!
Spis treści:
Wracamy do klasyki – polskie gry z lat 90.
Niedawno przygotowaliśmy krótkie zestawienie kultowych polskich gier z lat 90. Wówczas w tekście znalazło się kilka absolutnie legendarnych produkcji. A dziś? Wracamy do tematu! Nie wyczerpaliśmy jeszcze tematu rodzimych produkcji z końcówki poprzedniego wieku. Chociaż w tamtych czasach rodzime studia dopiero zaczynały tworzyć gry, to i tak udało się wykreować kilka kultowych gier.
Nie ma sensu przedłużać, rzućmy okiem na kolejne legendarne produkcje z Polski.
Mortyr – nasz kultowy FPS
Mortyr z 1999 roku to tytuł, który nie tyle zdobył świat, co odważnie się mu przedstawił. W czasach, gdy polski gamedev raczkował, a na Zachodzie rządziły Half-Life i Quake II, małe studio Mirage Media rzuciło wyzwanie gigantycznej konkurencji. I zrobiło to z rozmachem: opowieścią o podróży w czasie, nazistach z przyszłości i walce o losy świata. Gracz wcielał się w Sebastiana „Mortyra” Mortyriewicza — żołnierza z 2093 roku, który trafia do alternatywnej wersji II wojny światowej, gdzie III Rzesza triumfuje, a nauka miesza się z mistycyzmem. To był miks, który pachniał pulpą science fiction, ale wciągał jak porządne kino klasy B.
Zobacz też: Papież Leon XIV to gracz! W co lubi grać głowa kościoła?
Jasne, Mortyr nie był doskonały. Miał toporne sterowanie, nierówny design poziomów i grafikę, która już w dniu premiery trąciła myszką. Ale miał też serce. Ambicję, by z Polski wypłynąć na światowe wody, i klimat, który zapadał w pamięć. Mroczna stylistyka, futurystyczne technologie w rękach nazistów i ciężka, elektroniczna ścieżka dźwiękowa tworzyły atmosferę, jakiej wcześniej w grach z Polski po prostu nie było. Dla wielu to był pierwszy kontakt z polską grą, która próbowała być czymś więcej niż lokalną ciekawostką. I choć dziś Mortyr to raczej relikt niż legenda, pozostaje ważnym rozdziałem w historii — nie tylko gier, ale odwagi tworzenia bez gwarancji sukcesu.
Gorky 17 – polskie gry i kolejny klasyk
Gorky 17 (znane też jako Odium) to gra, która nie próbowała przypodobać się każdemu — i może właśnie dlatego zapadła w pamięć. Wydana w 1999 roku przez warszawskie Metropolis Software, była jak na swoje czasy odważna, mroczna i zaskakująco dojrzała. Wcielaliśmy się w członka elitarnej jednostki NATO, która zostaje wysłana do tajemniczego, opustoszałego miasta Gorky 17, by zbadać, co poszło nie tak z rosyjskim eksperymentem wojskowym. Brzmi jak klasyka zimnowojennego thrillera? Tak, ale z domieszką horroru i genetycznych koszmarów, które mogłyby śmiało stanąć obok potworów z Resident Evil.
Zobacz też: Remaster GTA IV nadchodzi? Premiera nawet w tym roku!
Gra była unikalnym miksem turowej strategii, przygodówki i RPG-a — z intensywną narracją, ograniczonymi zasobami i systemem walki, który nagradzał spryt, a karał za każdy błąd. Nie było tu miejsca na bezmyślne bieganie po mapie — każdy pocisk miał znaczenie, a każda decyzja mogła skończyć się katastrofą. Oprawa graficzna, choć dziś archaiczna, miała swój urok: ciężka paleta barw, ciasne, klaustrofobiczne lokacje i potwory, które wyglądały, jakby uciekły z tajnych laboratoriów. Ale to, co naprawdę ciągnęło gracza dalej, to atmosfera paranoi, tajemnicy i narastającego zagrożenia.
Czy warto wrócić do gry po latach? Zdecydowanie tak — pod warunkiem że wiesz, po co wracasz. Gorky 17 to nie gra dla fanów wygładzonej rozgrywki i samouczków na każdym kroku. To szorstki, wymagający klasyk, który mimo upływu czasu nadal potrafi wciągnąć swoim klimatem i taktyczną głębią. Jeśli tęsknisz za grami, które traktują gracza serio i pozwalają mu samemu odkrywać, co się dzieje. Warto dać tej grze drugie życie. Nie będzie łatwo. Ale będzie satysfakcjonująco.
Prawo Krwi – debiut studia Techland
Prawo Krwi to jedna z tych polskich gier, które dziś znane są głównie pasjonatom retro, ale w swoim czasie były odważnym krokiem naprzód. Wydana w 1999 roku przez Mirage Media – studio odpowiedzialne m.in. za Mortyra – gra próbowała połączyć elementy RPG, akcji i przygodówki, osadzając je w mrocznym, alternatywnym średniowieczu. Gracz wcielał się w bezimiennego bohatera, który po powrocie z wojny zastaje swoją wioskę doszczętnie zniszczoną, a rodzinę wymordowaną. Od tej chwili motywem przewodnim jest jedno: zemsta. Nie dla chwały, nie dla złota – ale z krwi i żelaza.
Na tle innych ówczesnych tytułów Prawo Krwi wyróżniało się lokalnym kolorytem i poważnym tonem. Zamiast fantasy z elfami i smokami, dostaliśmy polską, słowiańską surowość – brudne chaty, ciemne bory, zniszczone trakty i ludzi, którzy są bardziej niebezpieczni niż potwory. Gra oferowała widok izometryczny, prosty system ekwipunku i walki w czasie rzeczywistym, a także fabułę, która – choć linearna – wciągała klimatem. Technicznie było topornie: animacje sztywne, sterowanie nieintuicyjne, ale to był czas, kiedy polskie gry powstawały z pasji, a nie budżetów.
Zobacz też: Gry za 80 dolarów? Borderlands 4 może być początkiem nowej ery cenowej
Czy warto zagrać w to w 2025 roku? Jeśli interesują Cię korzenie polskich gier i chcesz zobaczyć, jak wyglądały pierwsze próby stworzenia rodzimego RPG z prawdziwego zdarzenia – tak, Prawo Krwi to pozycja obowiązkowa. Nie znajdziesz tu wygładzonych systemów ani filmowej narracji, ale poczujesz ducha lat 90. i odwagę twórców, którzy nie bali się stworzyć gry po swojemu. To surowy, ale szczery kawałek historii, który pokazuje, że polski gamedev od początku miał coś do powiedzenia – nawet jeśli nie zawsze mówił płynnie. Dzisiaj znajdziecie to w sieci jako abandonware. No chyba, że ktoś trzyma kopię gry na Amigę.
Earth 2140 – kultowa polska strategia
Earth 2140 to gra, od której dla wielu graczy zaczęła się przygoda z polskimi strategiami czasu rzeczywistego. Wydana w 1997 roku przez krakowskie studio Reality Pump i niemieckiego wydawcę TopWare Interactive, była nie tylko ambitna, ale wręcz przełomowa. W czasach, gdy świat gier RTS należał do tytanów pokroju Command & Conquer czy Warcraft II, Earth 2140 udowadniała, że polskie gry też potrafią grać w tej lidze. Osadzona w mrocznej przyszłości, gdzie resztki ludzkości walczą o przetrwanie, oferowała klimatyczny konflikt dwóch frakcji – zmechanizowanego Zachodu (UCS) i industrialnego Wschodu (ED) – w scenerii zrujnowanej planety.
Zobacz też: Death Stranding 2 zaoferuje dwa tryby graficzne. Albo płynnie, albo ładnie?
Gracze pokochali Earth 2140 za jej atmosferę, świetnie zaprojektowane jednostki i przyjemnie wyważony balans między prostotą a taktyczną głębią. Każda ze stron miała własny styl gry, technologie i taktyki, co nadawało kampaniom regrywalności. Choć gra może dziś trącić myszką, jej wpływ na rozwój rodzimego gamedevu jest nie do przecenienia — to tytuł, który otworzył drzwi do serii Earth 2150 i Earth 2160 i pomógł ugruntować pozycję Reality Pump na międzynarodowej scenie. Dla fanów gatunku to nie tylko sentymentalna podróż, ale też lekcja historii polskich gier, która pokazuje, jak rodziły się lokalne legendy.
Źródło: Opracowanie własne
Artykuł Polskie gry z lat 90. Kolejna porcja klasyków, które musisz poznać pochodzi z serwisu PlanetaGracza.pl.