Polesie. Republika bagien

Każda przestrzeń nieskanalizowanych cieków, rozlewisk i bagien nawet dziś może stać się zalążkiem społecznej i ekonomicznej autonomii. Z jednej strony chroniąc przed spojrzeniem władzy wśród zarośli, lasów i wody, z drugiej – dzięki gęstym lasom oraz wysokiej wodzie dostarczając zasobów potrzebnych do życia.

Kwi 24, 2025 - 17:08
 0
Polesie. Republika bagien

W ostatnim czasie mokradłom w Europie Wschodniej poświęcono dużo uwagi. Słyszeliśmy o błotach, które wiosną 2022 roku zatrzymały rosyjską inwazję na Kijów, i o bagnach w Puszczy Białowieskiej, które jesienią 2021 roku tworzyły jeden z najbezpieczniejszychszlaków migracyjnych do Unii Europejskiej. Ale rola, jaką podmokłe tereny odgrywały w życiu zamieszkujących ten obszar ludzi, ma dużo dłuższą historię. Świadczą o tym liczne pamiętniki i wspomnienia. Na przykład z czasów drugiej wojny światowej. Autorem jednego z takich świadectw był Primo Levi, ocalały z Auschwitz i autor licznych prac o Zagładzie, który na skutek wielu zbiegów okoliczności, po wyzwoleniu obozu, zamiast wrócić do Włoch, krążył przez kilka miesięcy po Europie Wschodniej. Pisarz, z zawodu chemik i farmaceuta, służył na tyłach Armii Czerwonej: najpierw w Katowicach i Krakowie, następnie we Lwowie i Tarnopolu, w końcu – przez osiem tygodni – na białoruskim Polesiu. Levi poznał wówczas historię działającej na poleskich bagnach partyzantki, którą następnie spisał w wydanej w latach 80. książceSe non ora, quando?(Jeśli nie teraz, to kiedy?).

Powieść, choć fikcyjna, przetwarza prawdziwe wydarzenia. W połowie 1943 roku w regionie walczyły dziesiątki tysięcy partyzantów, w tym wielu żydowskich, tworzących jeden z najsilniejszych ruchów oporu w tej części Europy. Partyzanci wiązali swoimi działaniami nawet 600 tysięcy żołnierzy, zmuszając do ewakuacji z Białorusi 10 tysięcy etnicznych Niemców, którym SS nie było w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Nazistom udało się unicestwić większość lokalnych Żydów, ucieczka na bagna lub dołączenie do bagiennej partyzantki stały się więc jedynymi metodami dającymi szanse na przetrwanie. Nic dziwnego, że Polesie, a więc region rozciągający się od Bugu przez rozlewiska Prypeci, aż na wschód od Czarnobyla, jako miejsce oporu i schronienia w powieściowym świecie Leviego zyskuje nazwę „republiki bagien”.

Wschodnioeuropejskie mokradła chroniły nie tylko przed Zagładą. Kilka lat przed wojną, gdy Ukrainę dotknęła klęska wielkiego głodu, jedynymi miejscami, gdzie głód występował w mniejszej skali, były błota wschodniego Wołynia, a więc terytoria, nad którymi władza radziecka miała bardzo ograniczoną kontrolę. Gospodarze tych terenów przez cały okres międzywojenny świadomie wykorzystywali przyrodnicze granice (mokradła i rozlewiska) do ochrony przed interwencją Moskwy. „Rolnicy – napisze w książceKresyhistoryczka Kate Brown – którzy nie chcieli oddać swoich zwierząt i upraw poborcom podatkowym, mogli z łatwością ukrywać je w lasach bądź na bagnach”.

Mówiąc o Polesiu czasów drugiej wojny światowej czy o Wołyniu okresu międzywojennego, opowiadamy o świecie, w którym istniały nie tylko kolej czy silnik spalinowy, ale także radio, karabin maszynowy i samolot. Były więc narzędzia umożliwiające nadzór nad terenami trudno dostępnymi. Mimo licznych prób opanowania tych terytoriów władza Trzeciej Rzeszy nad Polesiem i Związku Radzieckiego nad Wołyniem była wciąż dość ograniczona. Łatwo się domyślić, że gdy tych narzędzi technologicznych jeszcze nie było, odpowiednio większa musiała być przestrzeń do rozwijania życia społecznego w niekontrolowanej przez państwo autonomii.

Ponieważ źródła historyczne były pisane przez przedstawicieli państw i na nich się skupiały (od starożytnego Uruk, przez Chiny dynastii Han, elżbietańską Anglię, fryderycjańskie Prusy, po Rosję Radziecką), to republiki bagien albo znikają całkiem z radaru archiwów, albo pojawiają się w negatywnym świetle, jako tereny prymitywne i dzikie. Tak działo się na przykład w odniesieniu do rozlewisk Eufratu dających schronienie od XVI do XIX wieku grupom arabskich nomadów (głównie Khazā’il), opisanych w artykule Faisala HusainaIn the Bellies of the Marshes(W brzuchach bagien) z 2014 roku. Zarządzający Irakiem w połowie XVIII wieku osmański gubernator nazywał Khazā’il „błotnymi dzikusami”, a piszący w tym samym czasie ‘Uthmān Al-Basṣrī porównał tamę zbudowaną wówczas na Eufracie do biblijnych murów mających oddzielać cywilizację od zagrażających jej barbarzyńców Goga i Magoga.

Sojusz z bagnami

Mokradła były nie tylko miejscem ucieczki, ale także bogatą niszą ekologiczną. Ich mieszkańcy mieli dużo bardziej zróżnicowaną dietę (ryby, raki, orzechy, ptaki, jeżyny, grzyby) niż zamieszkujący tereny osuszone i przeznaczone pod zasadniczo monokulturowe plantacje rolnicy, dla których podstawową formą pożywienia było zboże. Taką właśnie funkcję pełniły rozlewiska Eufratu, błota Rzeczpospolitej, Fenlands we wschodniej Anglii, Dismal Swamp Karoliny Północnej i Wirginii oraz rozlewiska Missisipi (gdzie na przełomie XVIII i XIX wieku osiedlali się zbiegli niewolnicy). Nie jest przypadkiem, że upaństwowieniu wszystkich tych terenów towarzyszył ich drenaż. Suche obszary są dla administracji dużo czytelniejsze: dają się prosto dzielić i klasyfikować, w tym sensie łatwiej na nich ustalić wysokość podatku, a później go ściągać. Czynią też ludność takich terenów zależną: na przykład od pana feudalnego trzymającego w magazynach zapasy zboża na wypadek klęski żywiołowej (skłonnego się nimi podzielić lub nie), od rynków i wahających się na nich cen, od nowoczesnego państwa, które stawia chłopa zawsze w roli petenta. W tym sensie obiecywana podczas projektów melioracyjnych emancypacja, zamiast wyzwalać, czyniła ludność osuszanych terenów jeszcze bardziej podległą, zamieniając obywateli bagiennych republik w poddanych: rynku, państwa lub folwarku.

Przez ostatnie 250 lat zostało osuszonych 85 procent mokradeł w Polsce, a ponad 90 procent polskich rzek jest dziś mniej lub bardziej uregulowanych. Trudno więc sobie wyobrazić, że jeszcze w XIX wieku tereny dawnej Rzeczpospolitej były pokryte gęstą siecią nieskanalizowanych cieków, rozlewisk i bagien. Każda taka przestrzeń mogła być zalążkiem społecznej i ekonomicznej autonomii. Z jednej strony chroniąc przed spojrzeniem władzy wśród zarośli, lasów i wody, z drugiej – dzięki gęstym lasom oraz wysokiej wodzie dostarczając zasobów potrzebnych do życia.

Zanim więc tutejsze błota mogły chronić Żydów przed Zagładą, a ukraińskich chłopów przed wielkim głodem, przez całe stulecia stwarzały warunki dla wieloetnicznej republiki zbierającej Romów, Tatarów, Olędrów, Poleszuków, Niemców, żydowskich dezerterów, chłopów uciekających przed pańszczyzną, unikających kary przestępców. O wielkiej skali zjawiska możemy wnosić z liczby uchwał lokalnych sejmików (na przykład z północnego Mazowsza), w których polska szlachta opisuje bagna i puszcze jako „jaskinie łotrów” (cytat zainstructio terrae Łomzensisz 1659 roku), przechowalnię dla zbiegów i rozbójników. Jedno z takich miejsc, na Polesiu, przedstawił Józef Ignacy Kraszewski w wydanych w latach 40. XIX wieku wspomnieniach z podróży po tym regionie. Prozaik opisywał „ukrytą wśród lasów i błot” osadę, zamieszkałą przez uciekających przed poborem Żydów, o nazwie – Nowe Jeruzalem – dobrze wyrażającej utopijny charakter rozwijanego w niej projektu. Nowe Jeruzalem Kraszewskiego niepokoi jako miejsce brudne, zamieszkałe przez lud bierny, leniwy i gnuśny. Ale miejscowy Żyd, choć „błoci się i smoli w najlepsze”, z pewnością nie jest biedny. Pracuje mało, bo okoliczna przyroda dostarcza mu wszystkiego w nadmiarze, a zdobycie środków do życia nie wymaga większego wysiłku.

Przez ostatnie 250 lat zostało osuszonych 85 procent mokradeł w Polsce, a ponad 90 procent polskich rzek jest dziś mniej lub bardziej uregulowanych. Trudno więc sobie wyobrazić, że jeszcze w XIX wieku tereny dawnej Rzeczpospolitej były pokryte gęstą siecią nieskanalizowanych cieków, rozlewisk i bagien.

Obserwacja sojuszu, który połączył klasy podporządkowane z bagnami czy szerzej: z naturą, której nie udało się jeszcze uregulować – na przykład …