Nowa definicja udomowienia podzieliła biologów. Nie pies, nie kot, a bakteria do sera

Mogłoby się wydawać, że doskonale wiemy które zwierzęta i rośliny są udomowione, a które nie. Do czasu. Wśród naukowców wybuchł właśnie gorący spór o definicję udomowienia.

Maj 16, 2025 - 16:44
 0
Nowa definicja udomowienia podzieliła biologów. Nie pies, nie kot, a bakteria do sera

Spis treści

  1. Czym jest udomowienie? Nowa definicja, nowy problem
  2. Za i przeciw redefinicji udomowienia

Żyjący w mieszkaniu pies to bez wątpienia zwierzę udomowione. Krowa na polu także. Ale wychodzący podmiejski kot, który uwielbia życie na wolności, ale nie pogardzi ciepłym kątem na noc? Tu już odpowiedź nie jest taka oczywista. A zwierzęta, które i tak mieszkają w naszych domach, choć wcale tego nie chcemy – są udomowione, czy nie? Nawet wśród biologów nie ma jednej uniwersalnej definicji udomowienia. Niektórzy próbują taką definicję wreszcie stworzyć. Nie bez problemów.

Czym jest udomowienie? Nowa definicja, nowy problem

Dwie biolożki, Erin Karlsson i Kathryn Lord zderzyły się z tym problemem, badając dawne radzieckie eksperymenty nad udomowieniem lisów. Wraz ze współpracownikami postanowiły wreszcie stworzyć jedną uniwersalną definicję udomowienia. Według niej, udomowione zwierzęta i rośliny to „populacje gatunków, które ewoluowały w odpowiedzi na niszę lub rolę związaną z ludźmi i które nie są w stanie dobrze funkcjonować poza kontekstem ludzkim”.

I tu zaczęły się schody. Według tej logiki nie tylko psy, ale i pluskwy czy szczury są udomowione. Ale konie i pszczoły – nie, bo poradziłyby sobie bez ludzi i środowisk przez nich wytworzonych. Inni naukowcy nie zgadzają się więc z definicją Karlsson i Lord. Niektórzy w ogóle kwestionują potrzebę jej stworzenia.

Za i przeciw redefinicji udomowienia

Nowa definicja wywołała debatę wśród naukowców. Niektórzy, jak biolog Carlos Driscoll, podkreślają znaczenie zmian genetycznych w procesie udomowienia. Według Driscolla jeśli zmiany genetyczne nie nastąpiły, nie można mówić o udomowieniu.

Inni, jak archeobotaniczka Amy Bogaard, zwracają uwagę na wzajemne przystosowanie się ludzi i organizmów. Jak sugeruje, udomowienie to relacja międzygatunkowa, a nie jednostronny proces kontrolowany przez człowieka.

Karlsson i Lord mają na to odpowiedź. Proponują osobne definicje dla zwierząt i roślin zdolnych do przetrwania bez człowieka oraz niezdolnych. Te pierwsze nazywają „human exploiters” – gatunkami wykorzystującymi ludzi, lecz zdolnymi do życia w naturze. Do nich zaliczają np. konie, pszczoły, drożdże, karpie czy jeżyny.

Tylko gatunki (lub populacje) niezdolne do samodzielnego życia w naturze uznają za prawdziwie udomowione, jak np. używane do produkcji serów bakterie Lactococcus lactis. Badaczki rozróżniają także gatunki i populacje. Np. szczury w ogólności są zdolne do samodzielnego przetrwania, ale ich populacja w Norwegii żyje już tylko w pobliżu człowieka.

To rozróżnienie także nie podoba się innym naukowcom. Biolog ewolucyjny Eben Gering wskazuje, że nowa definicja praktycznie pokrywa się z pojęciem gatunku obligatoryjnie synantropijnego, doskonale już znanym w świecie biologii. Według niego stworzy ona tylko niepotrzebne zamieszanie w literaturze naukowej. Z kolei Amy Bogaard wytyka, że tzw. nisza związana z ludźmi to pojęcie niekonkretne. Coraz więcej środowisk jest zmienionych przez człowieka – czy żyjące w nich zwierzęta stają się więc coraz bardziej udomowione?

Jedno jest pewne: zanim biolodzy dojdą do porozumienia w tej kwestii, minie jeszcze dużo czasu.

Źródło: National Geographic

Nasza autorka

Magdalena Rudzka

Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. W National-Geographic.pl pisze przede wszystkim o przyrodzie. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino. zrzut-ekranu-2023-06-5-o-13-46c6041