NBA Playoffs: Stephen Curry i Jimmy Butler szefowie | OKC gromi srogo

Witam serdecznie Państwa zebranych przed komputerami. Zapraszam na przegląd pierwszej rundy NBA playoffs. Jesteśmy po pierwszym uderzeniu, meczu w każdej serii i zapewne wielu z Was ma już swoje przemyślenia, wnioski. Porównajmy więc notatki, hehe. Nazywam się Bartek Gajewski, dorosły człowiek może obyć się bez jedzenia przez blisko miesiąc, a to są GWBA, czyli gwiazdy […]

Kwi 21, 2025 - 18:58
 0
NBA Playoffs: Stephen Curry i Jimmy Butler szefowie | OKC gromi srogo

Witam serdecznie Państwa zebranych przed komputerami. Zapraszam na przegląd pierwszej rundy NBA playoffs. Jesteśmy po pierwszym uderzeniu, meczu w każdej serii i zapewne wielu z Was ma już swoje przemyślenia, wnioski. Porównajmy więc notatki, hehe. Nazywam się Bartek Gajewski, dorosły człowiek może obyć się bez jedzenia przez blisko miesiąc, a to są GWBA, czyli gwiazdy basketu. 

Grizzlies 80 Thunder 131

Czy możemy uznać, że OKC zrobili postęp względem minionego roku? Wątpiliśmy co niektórzy w partnerów Shai Gilgeousa Alexandra, a tu się okazuje, że jest on zaledwie ważnym trybem w świetnie zaprojektowanej maszynie! Grizzlies zostali napadnięci, ograbieni i puszczeni do domu w samych gaciach, z czego Shai zaliczył 4/13 z gry. 

Grizzlies mają zbyt wiele dziur w palisadzie by ich nie napaść. Pippen i Morant są malutcy, Aldamie brakuje fizyczności, Edey i Jackson to słonie, dwie wieże. Gdy trzeba biegiem wrócić do obrony albo doskoczyć z ręką do rzucającego, pierwszym ich odruchem jest… wziąć głęboki oddech. Jak dziadek, któremu siadają kolana, patrzący na rząd schodów prowadzący do mieszkania. 

Jalen Williams (20/5/6) Aaron Wiggins (21/4/3) Isaiah Hartenstein (14/8/5) … kiedy Shai po pierwszej kwarcie zasiadł na ławce, ci trzej panowie zamknęli mecz. Czy niepowodzenia Memphis można zrzucić na karb zmęczenia, wypalenia dwoma meczami play-in? Zrzucajcie na co chcecie, Thunder im więcej niż jednego meczu nie dadzą. Nie wiem co by się musiało zdarzyć, aby nie wygrali 4-0. Oni intensywnością i szybkością uczynili połowę składu Memphis „niegrywalną”. 

Pisać dalej? Chyba nie ma potrzeby. Na pełniejsze minuty zasługują gracze zadaniowi jak wszechstronny i odpowiednio fizyczny John Konchar czy zdolniejszy ofensywnie Marvin Bagley u boku Jacksona, ale czy to cokolwiek zmieni? Śmiem wątpić. JJJ (4 punkty 2/13 z gry) grający ramię w ramię z Edeyem  nie potrafi się odnaleźć w ataku, widać to od lutego, a wczoraj zostało jedynie wyeskponowane. 

Magic 86 Celtics 103

Jayson Tatum zaliczył 1/8 zza łuku oraz 0/4 z linii rzutów wolnych (!) Kristaps Porzingis osiągnął 1/8 z gry, ale obrońcy tytułu wciąż rozgromili rywala. Ofensywnie w ekipie Orlando zdolni zaznaczyć się byli jedynie Franz Wagner i Paolo Banchero. Reszta gości nie zaistniała, oddelegowana do stawiania zasłon, podawania piłki i zbiórek, nawet nie zbliżyli się do dwucyfrowej zdobyczy punktowej. 

37 punktów Magików po przerwie. Z całym szacunkiem, ale nie ma miejsca w playoffs 2025 dla drużyny o tak ograniczonej sile rażenia i słabym zbilansowaniu ofensywnym. Mój główny zarzut dotyczy tego, że wnioski względem zeszłorocznych playoffs nie zostały wyciągnięte. Dwaj gwiazdorzy na skrzydłach mają zerowe wsparcie w meczu o stawkę. 

Cory Joseph, z całym szacunkiem to nie jest starter, a już na pewnie nie starter ekipy grającej w playoffs. Powinni od razu dać Anthony’ego Blacka do piątki, nawet jeśli ten jest niegotowy. Niech się ogrywa. Cole Anthony potrafi rzucać przy dobrym dniu, ale on kompletnie nie broni, a Boston to dla niego fatalny matchup. 

GET UP: widzieliście może fragment, gdzie faulowany przy próbie wejścia pod kosz Tatum spada na ziemię i obija o konstrukcję kosza? Długo się turlał po ziemi i miny zbolałe stroił. Trener Joe Mazzulla nie pozwolił klubowemu fizjoterapeucie pójść do niego. Upił tylko łyk wody z butelki i wrzasnął: „wstawaj!”. 

Oto Boston napotkał na swej drodze najlepszą obronę łuku w NBA, ale czy to ich odwiodło od realizacji swych założeń. Przy takiej skali talentu zaklętego w ramy jednej organizacji, może nieco dłużej niż zazwyczaj trwały poszukiwania „gorącej ręki”. Wkrótce jednak było wiadomo kto. Źródło punktowe zostało odnalezione. Derrick White wkurzył dziś kibiców Magic, nie lubią go na pewno: 30 punktów 7/12 zza łuku. 

Cała reszta to solidność, doświadczenie, presja na piłkę po stronie White’a czy Jrue Holidaya (9 punktów 5 asyst 3 przechwyty). Porzingis odbijający podania nad kosz, Payton Pritchard ładujący 4/6 zza łuku. Celtics za mocni są po prostu dla Orlando w ich obecnym składzie. Szkoda oczywiście kontuzji Jalena Suggsa, ale tutaj potrzebni są gracze zdolniejsi ofensywnie, może jak… free-agent Quentin Grimes.?

Heat 100 Cavaliers 121

W życiu nie widziałem, aby ktoś tak bezczelnie łowił, skupiał się w ataku na postaci Tylera Herro! Naliczyłem około 35 posiadań, w których Herro był angażowany przez Cavs jako indywidualny obrońca albo gracz przejmujący krycie po zasłonie. Co gorsza dla niego, wyszło to rywalom znakomicie. Trzej gracze na piłce zrobili blisko dziewięćdziesiąt punktów na skuteczności przekraczającej 60% z gry (31/51 FG)!!! 

  • Darius Garland 27 punktów 5 asyst
  • Donovan Mitchell 30 punktów 4 asysty
  • Ty Jerome 28 punktów 3 asysty 

Leciał floater za floaterem. Smutne to trochę, bo Herro to w końcu All-Star. Erik Spoelstra próbował oczywiście podwajać na zasłonach, ale to się kończyło odegraniem i wjazdem w wolną przestrzeń. Cavs odrobili lekcje, są przygotowani na pułapki. Być może niektóre z przejęć, przekazań zasłony były zbyt luźne, łatwe, oczywiste, do uniknięcia. No cóż, jest przynajmniej materiał do analizy.

Cavs zrobili co do nich należało, obronili swój własny parkiet. Są pewni siebie, zaliczają drobne przestoje wynikające głównie z utraty koncentracji, ale wątpię aby Heat byli ich w stanie za to ukarać. 

Warriors 95 Rockets 85

Najciekawszy z meczów choć także mało wyrównany, bo przewaga gości w pewnym momencie sięgała 23 punktów! Mecz można powiedzieć: mecz w starym stylu. Pełen fizyczności, twardej walki, pozbawiony biegania na pałę i radosnych rzutów. No chyba, że mówimy o postaci Stepha (31 punktów 12/19 z gry) zobaczcie na TO niemożliwe z pozoru trafienie. Nie ma trudniejszych rzutów, shot quality 1%, a jednak celnie: 

Czy przygotowałem swój zespół na fizyczność Houston? Czy przypomniałem im jak fizyczną koszykówkę grają Rockets i jak świetni są na tablicach? Nie widzisz, zapomniałem im powiedzieć, ale dzięki za radę, przed drugim meczem na pewno im wspomnę [Steve Kerr]

Mimo wyraźnej „sympatii” Rockets w stronę Stepha – każdy przejmujący jego krycie zawodnik rozpoczynał od objęcia Curry’ego ramieniem albo sklejenia bioder – ten pogrywał sobie w najlepsze. Trzeba być bezczelnym, żeby w takich sytuacjach oddawać rzut, nie sądzicie? 

Albo to tutaj, z ultra atletą Amenem Thompsonem, przytroczonym do boku:

No i właśnie, swoisty luz, skąd się to wzięło? Jimmy Butler jako „alternatywna opcja” zdejmujący z Curry’ego obciążenie, obowiązek kreowania gry kozłem, to jest naprawdę wielka rzecz w obozie Golden State. South Beach wzdycha z rozrzewnieniem patrząc jak ich niegdysiejszy heros ładuje rywalom 25 punktów 7 zbiórek 6 asyst i 5 przechwytów ustawiając serię pod siebie i swój nowy zespół. Powiem tyle: Pat Riley minę ma conajmniej jak Nico Harrison gdy mu zbliżenie zrobić. 

Butler to przede wszystkim pewność siebie i niesamowita odporność psychiczna. Żadnego czarowania, proste akcje jeden na jeden zakończone rzutem z wyskoku na półdystansie, parę dynamicznych wyjść do podania, ofensywna zbiórka, dobitka. Facet bierze na siebie „dziury” w ataku, akcje które nie wyszły zgodnie z planem, on wcale nie szuka zdobyczy, na pewno nie na siłę i to jest właśnie u niego najlepsze. Dubs grają na dwóch „closerów” i choć nie powinni, zerkają pewnie wprzód, na mistrzowski tytuł. Ten (ponownie) leży w ich zasięgu, niebywałe. 

Co po drugiej stronie? 7/34 z gry pary obwodowej Fred VanVleet oraz Jalen Green. W szczególności FVV (4/19) który w zamierzeniu miał być kapitanem statku, pewnym punktem łajby pełnej młodej załogi, zawodzi oczekiwania. Rzuty forsowane, brak powtarzalności, holowanie piłki, fani nie są zadowoleni, bo rzecz trwa już dłuższy czas. Cały sezon gra chimerycznie, momentami odnosi się wrażenie, że nie pasuje do układanki Rockets. Green miał pozycje, ale się spalił. Ci dwaj muszą grać lepiej!

Naturalną przewagę w środku posiada i posiadał będzie Alperen Sengun, autor 26 punktów i 9 zbiórek. Czy można oczekiwać więcej od Turka? Moim zdaniem na jego głowę Rockets wsadzą jeszcze więcej ofensywy. Poddani presji obwodowi będą więcej korzystać z akcji dribble-handoffs i wysokich zasłon. Tylko, że Ime Udoka zrozumie to chyba za późno. Sengun to z pewnością nie jest pupil trenera. 

Mimo niepowodzeń i tremy imponująco grali na deskach, walczyli o bezpańskie piłki i nie poddawali się. Komuś się zapali ręka, będzie seria, miejmy nadzieję! 

Dobrego dnia życzę wszystkim! Bartek