NBA: Jamal Murray wciąż to ma | Shai Gilgeous Alexander znów zwycięski!

Dzień dobry Państwu, spałem krótko i krótki też będzie ten odcinek. Emergency miałem z samego rana, wyrwany z łóżka jestem i zanim padnę to piszę do Was te słowa, mam nadzieję, że nie ostatnie. Patronami odcinka są Janek Malinowski oraz Klz0440, dziękuję uprzejmie.  Pelicans 130 Pistons 136 Fajny nam się mecz trafił o wczesnej, ludzkiej, […]

Mar 24, 2025 - 16:14
 0
NBA: Jamal Murray wciąż to ma | Shai Gilgeous Alexander znów zwycięski!

Dzień dobry Państwu, spałem krótko i krótki też będzie ten odcinek. Emergency miałem z samego rana, wyrwany z łóżka jestem i zanim padnę to piszę do Was te słowa, mam nadzieję, że nie ostatnie. Patronami odcinka są Janek Malinowski oraz Klz0440, dziękuję uprzejmie. 

Pelicans 130 Pistons 136

Fajny nam się mecz trafił o wczesnej, ludzkiej, europejskiej znaczy porze, mimo że gwiazdę basketu Cade’a Cuninghama gospodarze wycofali w ostatniej minucie (nie grał także Tim Hardaway Junior) a Pels kontynuują sezon bez połowy składu (Murphy, Dejounte, Zion, Jones, Missi OUT). Przede wszystkim Pistons byli w stanie pokazać, jaki talent skrywają za plecami swego lidera. 

Wnioski mam takie, że utwierdziłem się w przekonaniu. Skład został poskładany z głową. Chylę czoła przed generalnym menedżerem Trajanem Langdonem. Blend, czyli mieszanka stylów, kompetencji: fizyczności, atletyzmu, zręczności z piłką, prochu strzelniczego i ambicji. Co najważniejsze, jeden drugiemu nie przeszkadza, a wszystkich wydaje się spajać skrywana zadra, którą widać, gdy wstępują na boisko. 

Wynik wysoki i wyniki zbliżony, ale przecież nie grał lider! Ba, goście trafiali na zawołanie (CJ McCollum i Jordan Hawkins 11/23 zza łuku) jako zespół zapakowali 20/40 trójek! No widzicie, a mimo to Pistons górą. 

Podstawowe różnice to presja na piłkę, 17 do 6 w kwestii wymuszonych strat choć tutaj także Detroit nie mieli łatwo. Najbardziej zadziorny Ausar Thompson rozegrał w tym spotkaniu ledwie dziewięć minut. Po pierwsze, co wchodził to faul (pisałem niedawno o tym, jak NBA stara się spiłować pazury Pistons i to naprawdę widać) po drugie bajeczną, najlepszą dotąd koszykówkę grał zmiennik Thompsona, kolega Ronald Holland II. U niego także główną rolą jest obrona, zbiórki i oraz tak zwany rim running. Dziś natomiast warunki były inne i dostaliśmy od Hollanda wszystkiego po trochu: grę jeden na jeden, wymuszenia przewinień, branie momentów na siebie. Co powiecie na 26 punktów 5 zbiórek i 6 asyst? Przecież ten chłopak jest jeszcze nastolatkiem! 

Piłkę przeprowadzał i tempa pilnował Dennis Schroder, którego przybycie do Motor City, mam wrażenie wprowadziło zespół na nowy, wyższy poziom. Nie ma chyba lepszego point-guarda NBA z ławki, gościa który nie punktuje na chama, ale kontroluje przebieg akcji, generuje przewagi i szuka przede wszystkim podań. Znacie Dennisa, co Wam będę tłumaczył. W klubie nie musi punktować, ma pilnować egzekucji i wywiązuje się z tego świetnie. 

Malik Beasley wszedł w buty THJ, od miesiąca oprócz odpalanych wściekle trójek obserwuję zmiany, jak się na prośbę trenera wziął za krycie ball-handlerów i całkiem nieźle mu to idzie. Jalen Duren (22 punkty 12 zbiórek) wiadomo, wykorzystał braki parametrów fizycznych po stronie Pels, nie zliczę ile razy poprawiał z góry próby zdobycia punktów przez kolegów. 

Tak czy inaczej, Detroit musieli sporo się napracować, aby przemóc skuteczność oponenta, ale ostatecznie dopięli swego. Kolejna postać, która zwyczajowo nie otrzymuje wielu szans, czyli filigranowy Marcus Sasser, proszę bardzo: 20 punktów 6/9 z gry i +18 wskaźnika plus/minus. Jest komu kibicować! 

Cavs 120 Jazz 91

A zatem, Utah zostało rozgromione przez rywala, który w meczu zaliczył 22% zza łuku. To wybaczcie, ale nie zasługuje nawet na wzmiankę, raczej pogardę. Sala w Salt Lake City świeciła pustkami. Atmosfera sflaczała jak piłka po zimie. Najsmutniejszy obrazek to rookie Cody Williams. Zostawiany bezczelnie w rogach parkietu, mający problemy z trafieniem w obręcz. Wycofany, przestraszony, bez energii, żadnej werwy nawet na otwartej przestrzeni, gdy szła kontra.

W trakcie 22 minut na parkiecie Cody zaliczył 1 zbiórkę 1 blok i trzy punkty. Wszedł mu jeden farfocel z dziesięciu oddanych. Chcąc nie chcąc Jazz grali więc w czterech, Cleveland ekstra obrońcą zamknęło pas startowy pod obręcz i gdy cokolwiek im weszło w III kwarcie, odjechali 37:19! Nędza i rozpacz.

Hornets 105 Heat 122

Andrew Wiggins nieprzytomny, trafiał dosłownie wszystko (42 punkty 16/21 z gry). Nawet gdy krzywo mu piłka wyszła z rąk, to i tak siadała miękko na obręczy i wpadała do kosza. 

Dla kontrastu kolega Miles Bridges, kluczowy w tym spotkaniu, zaliczył 17 punktów przy 0/7 zza łuku. Kluczowy bowiem Heat klasycznie w kleszcze łapali LaMelo Balla, nie pozwalając mu się strzelecko rozwinąć. Trzeba było przejąć temat, ale nie szło, nie szło bardzo. No to kto miał ciągnąć?

Nick Smith Jr odważny jest, ale gra na siebie i choćby zdobył 20 punktów, są to puste kalorie zazwyczaj. Rozgrywający to nie jest na pewno. W pełnym składzie nie znalazłbym dla niego miejsca niestety. Do świetnego Wigginsa doszusował strzelecko Tyler Herro (29/6/3/3) i poszło. Pasma dziesięciu porażek z rzędu została przerwana!

Sixers 119 Hawks 132

No co tam, było wiadomo że ATL mieli ten mecz od wejścia. 76ers nie mają obecnie nikogo z podstawowego składu, wypadło do tego trzech centrów oraz kluczowi gracze obwodowi jak Gordon czy Lowry. Mniejsza z tym, Waszą uwagę zwracam na chłopaka nazwiskiem Justin Edwards (22 punkty 8/18 z gry). Leworęczny byczek imponująco operujący piłką.

Vibe taki między Jamesem Hardenem a Milesem Bridgesem. Ależ kozak w pierwszej połowie. Jaka fajna świeżość i energia! Zastanawiam się ile jeszcze takich talentów skrywają ławki NBA i jakie to smutne, że zazwyczaj przychodzi nam oglądać / wąchać stare bąki jak Embiid czy PG-13, którym albo się nie chce grać, albo ledwie się ruszają. 

ATL biorą mecz, kolejny pod batutą Trae’a Younga (28/12 asyst) który wraz z Risacherem i Niangiem ukłuli 12/21 zza łuku. Niang fatalny obrońca obwodowy, bezradny wobec szybkości rywala, ale odkąd przyszedł do Atlanty, help defense bardzo się poprawił no i grę post-up potrafi ustać nawet naprzeciw większego typa. Tutaj ciekawy moment, bo Georges Niang to także specyficznego rodzaju trash-talker: 

Gdyby Joel był tutaj stałbyś w rogu, gdyby Tyrese był tutaj, byłbyś w rogu, nie zapominaj o tym i nie kozacz [Niang w kierunku Quentina Grimesa]

Hawks wraz z przemożną przewagą warunków pod koszem i szerokością ławki nie pozostawili złudzeń kto był i jest lepszym zespołem. A propos Quentina Grimesa, najemnego strzelca, wkrótce multimilionera: 26 punktów i 6 asyst, super energia, super chłopak. Tak wygląda facet, który nie kalkuluje tylko daje z siebie blisko 100% w każdym kolejnym meczu. 

Spurs 123 Raptors 89

Nawet nie włączałem widząc dwadzieścia oczek przewagi w pierwszej kwarcie. Raptors tym razem wyłączyli rozgrywającego i centra, więc czego innego się spodziewali? Raczej mają, czego chcieli. Patrząc z perspektywy, tankowanie powinni byli wręcz zacząć wcześniej. Aktualny bilans to siódme miejsce od końca i ledwie 7% szans na top pick draftu.

Spurs są jeszcze parę oczek wyżej, wygrali trzecie spotkanie z rzędu. Devin Vassell poszedł widzę mocno od wejścia (25 punktów 11/14 z gry) a Toronto osiągnęło 6/24 z gry w pierwszej kwarcie. Oprócz nieskuteczności była też fura (21) strat. I tyle. Jeremy Sochan tym razem wyszedł z ławki, na jego koncie zapisujemy 9 punktów i 5 zbiórek. 

Celtics 129 Blazers 116

Porzingis, Brown i Holiday OUT. Boston dziękuje losowi za niezłomną postać Al’a Horforda (14 punktów 6 zbiórek 2 trójki 1 blok) który pokleił grę mistrzów i nadał jej jako taką strukturę. Ktoś musiał postawić zasłonę, zrolować na dół, zająć sobą uwagę obrony, zrobić miejsce, wybronić akcję, zebrać. 

Resztę pociągnęli Tatum ze strzelcami. Sam Hauser 8/10 trójek, Derrick White 4/10. Co tu wiele pisać, Celtics pewniejsi, mieli od kogo pomagać w obronie kiedy było trzeba i za sprawą wielkiego wolumenu ponad pięćdziesięciu oddanych trójek wezmą kolejne zwycięstwo. 

Nuggets 116 Rockets 111

Mecz bardzo ważny z punktu widzenia rozkładu tabeli, ale wciąż bez Jokera. Nic to! Największą niespodzianką w tym spotkaniu było 38 minut rozegranych przez DeAndre Jordana, który dziś pewnie nie może chodzić. Tylu minut DAJ nie rozegrał chyba od dekady!

Jamal Murray (39 punktów 7 asyst przy 28 oddanych próbach) pozostawiony cały wieczór w pojedynczym kryciu zrobił, co do niego należało. Rockets albo dali mu się upychać tyłem, co robi znakomicie, najlepiej ze wszystkich obwodowych NBA, albo byli ogrywani przez krótkie zasłony i rzuty półdystansowe gdy stali strefą. Trochę za późno Udoka posłał na rywali układ Twin Towers, bo Adams i Sengun na parkiecie odrobili straty w drugiej połowie. Dominowali na tablicach, ale mimo kolejnych prób, ponowień, rzutów wolnych, nie byli w stanie odpowiednio pokarać Denver.  

Złożyła się na to cholerna nieskuteczność, Sengun nie dociągał rzutów (6/15 z gry) Fred VanVleet się totalnie wystrzelał ostatnio (2/12 z gry) a Tari Eason i Jabari Smith nie wnieśli na plac charakterystycznej dla siebie energii. Zmęczenie fizyczne i mentalne! Z Florydy to Teksasu w jeden dzień, plus: po dziewięciu kolejnych triumfach przyszedł czas na porażkę. 

Denver nie zachwycało wcale w czwartej kwarcie, zostawili furtkę rywalom, ale Houston uparcie nie potrafili zmieścić piłki w koszu. 22/34 z linii rzutów wolnych?! Bez jaj! 

Thunder 103 Clippers 101

Najciekawszy mecz kolejki choć bardzo późno. LAC w teoretycznie najsilniejszym składzie. Thunder bez Holmgrena i Jalena Williamsa, czyli spore osłabienie. Gospodarze osiągnęli połowiczny sukces, przytemperowali nieco SGA, który zaliczył był znacznie poniżej standardu: 26 punktów i 8 asyst, ale przy 7/29 z gry! Trybuny hali Intuit Dome skandowały, cytuję: „Flopper”. Shai zaliczył 11/11 z linii rzutów wolnych. 

Różnicę koniec końców zrobiła napastliwość, nieprzerwana, konsekwentna presja na piłce po stronie Thunder. Dopóki na placu tkwił James Harden było dobrze, bez niego tworzył się chaos. Ponadto za mała aktywność na tablicach Clippers! Rozumiem, że płuca palą, gdy młodzi przeciwnicy cisną bez przerwy, ale przewaga warunków nie została wykorzystana należycie. Ivica Zubac miał problemy z Isaiah Hartensteinem. Musiał odpierać ataki na desce, w ataku kilkukrotnie zrezygnował z próby rzutowej. Thunder mieli rywala tam, gdzie chcieli. Po raz kolejny stanowili warunki i mimo nieskuteczności lidera, biorą jeszcze jedno 59. zwycięstwo do kolekcji. 

Najważniejsza moim zdaniem statystyka to 18:7 w punktach drugiej szansy dla Thunder. Kolejne trójki w mordę z ponowienia, nie macie pojęcia jak to podcina skrzydła i to było/ jest niewybaczalne. Kawhi Leonard, liczę na ciebie! Można też winić trenera Tyronna Lue, który po raz wtóry nie ma przerw na żądanie w końcówce gdy trzeba siły zewrzeć, ochłonąć chwilę. 

Powell i Bogdanovic 5/18 z gry! Wjazdy w tłum ludzi bez ładu i składu albo niemoc w dojściu do pozycji. Rozumiem, że są po kontuzjach i w formie, która podlega wielkich wahaniom, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, aby w najważniejszych meczach grali dużo lepiej. Problemem jest to, że ani jeden ani drugi nie jest pewny na koźle. Poddany presji panikuje, piłkę czym prędzej oddaje.

Harden dostał kolanem w udo od brutala Luguentza Dorta i od tamtego czasu jakby przygasł, ruszał się ostrożniej. Można więc powiedzieć, że kolejny raz Dort jest x-factorem, szarą eminencją OKC. Tak czy siak, były świetne widoki na zwycięstwo, ale dwie ostatnie próby, no sami zobaczcie…

I tak, oczywiście że Clippers mają prawo czuć się pokrzywdzeni / źle potraktowani, bo Shai trzymał Zubaca przy próbie rzutu, a Powell dostał w twarz, ale prawda jest taka, że gdy jesteś stroną przeważającą energetycznie, to gwizdki z reguły idą w twoją stronę. Nie ma ekipy bardziej zdyscyplinowanej i bardziej intensywnej niż Thunder w tym sezonie i to widać. Pozostaje pytanie czy ów poziom utrzymają w playoffs, a może będą jeszcze bardziej zadziorni? 

Na temat atmosfery panującej wokół zespołu z Oklahomy nawet nie mówmy, bo nigdzie takiej nie ma. Who let the dogs out?!

Dobrego dnia wszystkim, dzięki że wpadliście, zapraszam jeszcze by rzucić okien na tabelę. Kogo macie na dystansie ostatnich jedenastu meczów: Dallas czy Phoenix? B