Mads Pedersen: „Co pomyślałem na 56 km przed metą? O cholera, teraz to spieprzyłem”
Niedzielne Gandawa-Wevelgem okazało się być w tym roku teatrem jednego aktora. Spektakl, jaki urządził Mads Pedersen był naprawdę wyjątkowy, a 56-kilometrowa solowa akcja dała mu jedno z najpiękniejszych i najbardziej niezapomnianych zwycięstw w zawodowej karierze. Kto nie oglądał relacji z 87. edycji Gandawa-Wevelgem ten może żałować – wyścig rozkręcił się w tym roku wcześnie i […] The post Mads Pedersen: „Co pomyślałem na 56 km przed metą? O cholera, teraz to spieprzyłem” first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.

Niedzielne Gandawa-Wevelgem okazało się być w tym roku teatrem jednego aktora. Spektakl, jaki urządził Mads Pedersen był naprawdę wyjątkowy, a 56-kilometrowa solowa akcja dała mu jedno z najpiękniejszych i najbardziej niezapomnianych zwycięstw w zawodowej karierze.
Kto nie oglądał relacji z 87. edycji Gandawa-Wevelgem ten może żałować – wyścig rozkręcił się w tym roku wcześnie i trzymał w napięciu aż do samego końca. Choć przed startem wydawało się, że przewagę liczebną nad klasykowcami mają ekipy sprinterów i ich pomocnicy oraz pociągi to w trakcie wyścigu wszystko zaczęło się bardzo diametralnie przechylać na korzyść kolarzy pragnących powalczyć o triumf na długo przed metą. Peleton błyskawicznie się porwał na kilka części, do przodu ze 100 kilometrów ruszył Victor Campenaerts (Team Visma | Lease a Bike), na akcje ofensywne niedługo później zaczął reagować osobiście broniący tytułu Mads Pedersen (Lidl-Trek). Duńczyk na około 70 kilometrów przed końcem dopadł do uciekinierów, a następnie na 56 kilometrów przed metą rozpoczął samotny rajd w stronę mety.
Co pomyślałem, gdy zobaczyłem, że nie ma nikogo na moim kole, a zostało mi 56 kilometrów? O cholera, teraz to spieprzyłem. To była zupełnie inna sytuacja niż w zeszłym roku, kiedy Jonny [Jonathan Milan – przy. red.] ruszył wcześniej i zmusił innych do pracy dając mi komfort siedzenia w kołach. Tym razem to ja byłem nastawiony od początku ofensywnie i kiedy zobaczyłem Victora Campenaertsa zbliżającego się do przedostatniego Kemmelbergu, pomyślałem, że mając szczyt w zasięgu wzroku, przejadę go na pełnym gazie i stamtąd będę jechał tak szybko, jak tylko potrafię. Jeśli się nie uda, przynajmniej zostawię kolegów z drużyny bez konieczności pogoni i będą mogli czekać na sprint. Z perspektywy czasu, to mógł być głupi ruch, ale udało się. Dużo w tej akcji dawało mi to, że mieliśmy Jonny’ego w rezerwie. Mogłem dawać z siebie absolutne 100%
— opowiadał na gorąco Mads Pedersen.
Duńczyk po tym jak samotnie ruszył w stronę mety początkowo utrzymywał się w zasięgu wzroku kolarzy, których zostawił za plecami – bardzo blisko złapania go byli Victor Campenaerts (Team Visma | Lease a Bike), Marco Haller (Tudor Pro Cycling Team) oraz Arjen Livyns (Lotto). Trójka nie potrafiła jednak wygenerować tak wielkiej mocy jak samotnie jadący kolarz Lidl-Trek, a z czasem ich strata tylko rosła i finalnie dopadł ich peleton. Ten być może dogoniłby także i byłego mistrza świata, ale zabrakło w nim kolarzy do pogoni co było następstwem bardzo aktywnej jazdy głównej grupy na długo przed metą. W takich okolicznościach Mads Pedersen był po prostu nie do dogonienia.
To szaleństwo. Nigdy nie spodziewałem się, że będę w stanie zrobić coś takiego. Wygrać tutaj po raz 3. w karierze to coś niesamowitego. Szczególnie, że stres był ogromny. Wiedziałem z poprzednich edycji, że peleton może dużo odrobić na ostatnich 5 kilometrach. Nawet na ostatnim kilometrze nie byłem pewien swojego zwycięstwa i naprawdę musiałem walczyć sam ze sobą. Dopiero na ostatnich kilkuset metrach mogłem się tym cieszyć i wiedziałem, że to już koniec
— kontynuował Mads Pedersen.
Niedzielna wygrana była przepiękna, ale co oznacza dla kolarza Lidl-Trek w kontekście kolejnych wyścigów? Dziennikarze obecni na mecie od razu wypytywali Duńczyka o to czy łatwiej mu się ścigało ze świadomością, że na starcie zabrakło Mathieu van der Poela czy Tadeja Pogačara oraz czy nie obawia się, że podczas niedzielnego Ronde van Vlaanderen ta dwójka ponownie będzie poza zasięgiem dla 29-latka.
Nie myślę wyłącznie o Mathieu gdy się ścigam. Niełatwo jest wygrywać wyścigi, nawet gdy go nie ma. Jak widzieliście wyścig nadal toczył się na całego. Pokazałem dziś coś niesamowitego i to jest ważne. Ponad 50 kilometrów solo, szaleństwo. Wiem też, że po 200 kilometrach moje nogi nadal dobrze kręcą, to cenna wiadomość. Oczywiście chętnie dojechałbym do mety w np. piątkę i powalczył w sprincie, ale tym razem takie były okoliczności. Ja nie potrzebuję odjeżdżać sam, ale np. Tadej ma łatwiej gdy idzie na solo. Robi to z jakiegoś powodu wszędzie, gdzie ściga się. Nie musi myśleć o taktyce i odpowiadaniu na próby rywali, ponieważ i tak musiałby osobiście reagować na kontry. Niemniej jeśli chcecie efektownych akcji to nadal na przyszłość patrzcie na niego i nie oczekujcie, że będę tak robił za każdym razem. To się sprawdza raz na milion i ja ten swój raz wykorzystałem perfekcyjnie
— zakończył Mads Pedersen.
Duńczyk po drodze do Ronde van Vlaanderen weźmie jeszcze udział w środowym Dwars door Vlaanderen. Jak jednak sam podkreślał w przypadku tego worldtourowego klasyku najważniejszym celem jest uniknięcie pecha, jakiego rok temu miało na trasie wielu kolarzy upadając i doznając poważnych obrażeń, a zatem możemy spodziewać się dużo większej ostrożności w wykonaniu zwycięzcy tegorocznego Gandawa-Wevelgem i kumulowania sił na kolejny z tegorocznych monumentów, czyli niedzielne Ronde van Vlaanderen.The post Mads Pedersen: „Co pomyślałem na 56 km przed metą? O cholera, teraz to spieprzyłem” first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.