Jeszcze dalej niż północ czyli o serialu „Na północ od północy”
Gdybym miała wskazać jeden ciekawy trend we współczesnej kulturze popularnej, który może polskiemu odbiorcy…

Gdybym miała wskazać jeden ciekawy trend we współczesnej kulturze popularnej, który może polskiemu odbiorcy nieco umknąć, to byłoby to pojawienie się zupełnie nowych narracji o rdzennej ludności. Otóż przez lata o rdzennych ludach, pisano i mówiono głównie przez pryzmat albo egzotyki, albo cierpienia. Poza tym zwykle były to postaci drugoplanowe, często tylko „pomocnicze” dla białych bohaterów. Tymczasem obecnie mamy coraz więcej narracji dowcipnych i komediowych, które nie tyle skupiają się na poczuciu niesprawiedliwości, ale raczej na codziennym życiu specyficznej grupy. W ten trend dobrze wpisuje się „Na północ od północy”, ciekawe i dowcipne spojrzenie na niewielką społeczność Inuitów mieszkającą w najdalej wysuniętej na północ części Kanady.
Główna bohaterka to Siaja, młoda dziewczyna, która wzięła ślub zaraz po szkole średniej. Jej mąż jest szanowanym w społeczności pilotem, człowiekiem powszechnie lubianym. Sama Siaja czuje się jednak sfrustrowana i niewidzialna. Jej córeczka poszła już do szkoły, nie ma więc powodów by siedzieć w domu, a mąż niekoniecznie jest w stanie dostrzec jej potrzeby i pogarszający się stan psychiczny. Jedyną nadzieją jest praca w lokalnym centrum społecznym i kulturalnym. Siaja jest tam wolontariuszką ale ma nadzieję, że może uda się jej przekonać szefostwo by zatrudnili ją na etat. Poza tym coraz bardziej staje się jasne, że nie będzie dla młodej kobiety szczęścia jeśli nie zadań sobie pytanie czy jej małżeństwo nadal ma sens.

North of North. (L to R) Anna Lambe as Siaja, Kelly William as Ting in episode 101 of North of North. Cr. Jasper Savage/Netflix © 2025
„Na północ od północy” sprawnie eksploruje wszystkie opowieści o niewielkich społecznościach. Główna bohaterka, choć bardzo chce wymyslić siebie na nowo, to nie może odciąć się ani od męża, ani od niewielkiej społeczności. Jej możliwości są ograniczone. Wszyscy tu ją znają, mają opinię zarówno o niej jak i o jej matce, która swego czaus też „sprawiała kłopoty”. Do tego jest to oczywiście społeczność tragicznie niedofinansowana, bo potrzeby są duże, ale kanadyjska administracja dość opieszała. A jakby tego było mało, pojawia się jeszcze wątek znacznie wszystko komplikujący gdy do miasta przybywają niezależni badacze sprawdzający czy będzie się dało tu założyć swój przyczółek. Nie byłby to wielki problem gdyby nie fakt, że przystojny naukowec okaże się powiązany z przeszłością Siaji w sposób, którego się nie spodziewa.
Oczywiście mamy tu elementy nieodzowne dla takich narracji. Są charakterystyczne dla takich narracji postaci lokalnych ekscentryków. Są animozje pomiędzy niewielkim miasteczkiem, w którym rozgrywa się akcja a miejscowością „tuż obok”, która przejmuje większość finansowania od centralnych władz. Do tego mamy oczywiście elementy lokalnej kultury, potraktowane tu zarówno z szacunkiem jak i jako element komediowy (zasady gry w lokalny baseball są trudne do ustalenia nawet dla rdzennych mieszkańców). Co bardzo mi się spodobało, twórcy nie ugrzecznili miejscowego życia i tradycji tak by pasowało do wrażliwości osób mieszkających bardziej na południe. Także tu stałym elementem są polowania, a gdy mała dziewczynka upoluje dużą zwierzynę jest to wielki powód do dumy i radości. Mam poczucie, że wiele osób poczuje się niekomfortowo z tymi wątkami, ale ich pominięcie byłoby nieuczciwe dla lokalnej społeczności (przy czym nic drastycznego się nam nie pokazuje).

North of North. Mary Lynn Rajskub as Helen in episode 101 of North of North. Cr. Courtesy of Netflix © 2025
Bardzo ciekawe są elementy tożsamościowe. Siaja czuje się bardzo związana ze swoją społecznością, zarówno ona jak i jej matka noszą tradycyjne tatuaże, są obecne w tym świecie. A jednocześnie – Siaja nie umie mówić po inuicku (za to zna francuski, bo to jednak Kanada), zaś jej matka w poszukiwaniu jakiejś odpowiedzi na pytanie co zrobić ze swoim życiem wchodzi oczywiście do Kościoła. Te plany, lokalności, rdzenności, nowoczesności i tradycji przeplatają się w taki sposób, który czyni narrację naprawdę ciekawą, bo też nie prostą i nie egzotyzującą. Przy czym wciąż, jest to opowieść o społeczności, w której wciąż żywa jest pamięć o koszmarze szkół z internatem dla rdzennych mieszkańców. Nie jest to element nadużywany, ale przypominający, że mówimy tu o grupie, która ma za sobą wielką traumę, co oznacza, że jest wiele niedopowiedzianych rzeczy i tajemnic, które ciążą zwłaszcza nad starszymi członkami społeczności.
Tym co było dla mnie najciekawsze, to fakt, że w przypadku zarówno centrów kulturalnych i społecznych, jak i potencjalnych badań naukowych – mamy na czele tych organizacji, zawsze białych ludzi. Są oni lepiej lub gorzej wrośnięci w społeczność, ale np. w przypadku Siaji musi ona manewrować tak by była z niej zadowolona Helen, lokalna burmistrzyni (oficjalnie to jest Town Manager, ale nie wiem, jak to przełożyć), znana z tego, że niekoniecznie zawsze potrafi się zachować. I to jest jednak ciekawe, że ten element jest tu stały, to znaczy, że jednak wciąż tą rdzenną społecznością zarządza ktoś biały. Serial nie antagonizuje wokół tej kwestii, ale sprawia, że np. ja osoba, zupełnie nie znająca tych realiów zadaję sobie pytanie czy właśnie tak wygląda tam struktura władzy.

North of North. (L to R) Braeden Clarke as Kuuk, Anna Lambe as Siaja in episode 101 of North of North. Cr. Jasper Savage/Netflix © 2025
Przy czym nie można zapominać, że cała historia to po prostu całkiem udany sitcom o młodej kobiecie próbującej dość do ładu ze swoim życiem, popełniającej sporo błędów i niestety (nie przepadam za tym humorem) nie unikającej kompromitacji. Tym co naprawdę mi się spodobało w konstrukcji głównej bohaterki, to fakt, że mówimy o dziewczynie, która bardzo wcześnie (jak na dzisiejsze standardy) wzięła ślub i urodziła dziecko, więc ten kryzys życiowy przeżywa jeszcze przed trzydziestką. Mam wrażenie, że zupełnie zapomnieliśmy o takich bohaterkach, których wciąż w świecie jest niemało i nic dziwnego, że czują ciężar niespełnionych ambicji, kiedy w wieku dwudziestu paru lat mają szkolne dziecko, męża od prawie dekady, i poczucie, że coś więcej powinny zrobić.
Serial, jak wyczytałam przypadł do gustu kanadyjskiej widowni (bo to produkcja we współpracy Netflixa i nadawcy kanadyjskiego. I ma szansę na kontynuację. Bardzo mnie to cieszy, bo jednak te lokalne elementy sprawiają, że nawet oglądając doskonale znaną fabułę widzimy w niej coś nowego. A jednocześnie, podobnie jak „Reservation Dogs” (serial dostępny w Polsce na Disney+ i opowiada o nastolatkach z Oklahomy) pokazuje nam życie rdzennych mieszkańców w sposób dowcipny, ale też bardzo w opozycji do klasycznych narracji. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma, bo jednak to niesamowite jak mało się wie o tych społecznościach, co zwykle oznacza ograniczenie ich możliwości.

North of North. (L to R) Anna Lambe as Siaja, Mary Lynn Rajskub as Helen in episode 101 of North of North. Cr. Jasper Savage/Netflix © 2025
Jednocześnie dobrze jest zobaczyć też narrację pogodną i dowcipną, co nie jest oczywiste. W społeczności zamieszkujących Arktykę rdzennych mieszkańców odsetek samobójstw jest kilkanaście razy większy niż w całej społeczności Kanady. Do tego jest to trwającą już wiele lat epidemia, której władze starają się zapobiec, ale nie są w stanie wyeliminować głównych przyczyn – braku perspektyw, przemocy, traumy przenoszonej z pokolenia na pokolenie. Mam poczucie, że „Na północ od północy” stara się pokazać jakieś wyjście z tej sytuacji nie uciekając jednocześnie od prostej prawdy, że szanse i możliwości jednostki w tak niewielkiej społeczności zawsze będą ograniczone. I wychodzimy trochę poza ten konkretny krąg kulturowy i przechodzimy do wątków i tropów które łatwo zrozumieć wszędzie na świecie.