
– Nie chodzi o to, co tam się wydarzyło. Chodzi o naszą reakcję. My nie rozumiemy, co się teraz dzieje. Mam wrażenie, że kierownictwo w ogóle nie rozumie, co się wydarzyło – nie bawi się w dyplomację jeden z polityków PiS. – Niedobrze. No niedobrze jest – reaguje kolejny. Inny z naszych rozmówców słyszy, jak w PiS mówią: "Po prostu dano ciała. To jest błąd w sztuce". Czy w PiS jest panika? Jedni twierdzą, że tak. Inni, wręcz przeciwnie, bo nic się nie stało. Jedno jest pewne. – Nikt tego nie przewidział. Kto mógł przewidzieć coś takiego? – słychać.
Jeden z polityków PiS twierdzi, że w partii Kaczyńskiego dominują dziś dwie tendencje.
– Jedna to: "Nic się nie stało", "Jest ok, jest super, ale o co chodzi". To osoby ze sztabu albo z samej góry, które bagatelizują sprawę. Uważają, że nie ma tematu, robią dobrą minę do złej gry i odsuwają od siebie odpowiedzialność, ale mam wrażenie, że jest ich coraz mniej. Natomiast szeregowi posłowie mają poczucie, że nie jest dobrze – tak mówi o nastrojach w PiS, gdy cała Polska żyje aferą wokół mieszkania Karola Nawrockiego.
To bagatelizowanie widzimy w mediach społecznościowych. Widzimy też akcję obrony. Na przykład z ust Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, m.in., odpowiadając na pytanie o przejęcie kawalerki przez Nawrockiego, że "nie ma w tym nic złego".
Ale nasz rozmówca z PiS jest wkurzony.
– Wkurza mnie to, że mamy do wszystkich pretensje, że nasz kandydat jest atakowany. To my koncertowo spierd******my ten temat. I nie chodzi o to, co tam się wydarzyło, bo tam nie ma żadnej afery. Chodzi o naszą reakcję. Sami do tego doprowadziliśmy, nieumiejętnie zarządzając tym kryzysem – uważa.
Brak spójnego przekazu ws. mieszkania Karola Nawrockiego zrobił najwyraźniej swoje, również tu.
– My nie rozumiemy, co się teraz dzieje. Mam wrażenie, że kierownictwo w ogóle nie rozumie, co się wydarzyło. Od początku kampanii bagatelizowaliśmy ataki na Karola Nawrockiego. Od początku obrzucano go błotem, żeby obrzydzić nikomu nieznanego kandydata. I my nic z tym nie zrobiliśmy – dodaje nasz rozmówca.
Dlatego, jak twierdzi, ludzie na dole oczekują od sztabu wyborczego ofensywy. Chcą też, żeby cała historia tego mieszkania została wreszcie w sposób prosty i racjonalny przez Karola Nawrockiego wytłumaczona.
– Powinien wyjść do ludzi i w prostych, normalnych słowach przedstawić spójną wersję. Nie uciekać, tylko ofensywnie się z tym zmierzyć. Moim zdaniem powinien zwołać konferencję pod tym mieszkaniem. Pokazać je. A on mówi, że zespół prawników przez całą noc zastanawiał się, czy może coś ujawnić? Przecież w oczach Kowalskiego jest to pogrążające go, bo on myśli: "po co mu prawnicy?" – reaguje polityk PiS.
"Oczywiście, że jest panika. Ale jest też wkurzenie"
Afera z mieszkaniem Karola Nawrockiego postawiła im wszystko na głowie. Wydarzeń wokół niego jest już tyle, że nie sposób wszystkich streścić w kilku zdaniach. Przypomnijmy tylko dwa ostatnie. Że na mieszkanie Nawrockiego zareagowały dzieci Jerzego Ż. – syn uznał, że to było wyłudzenie. A kandydat PiS na prezydenta nagle w środę oświadczył: "Oddam mieszkanie na cele charytatywne".
Jak pisaliśmy w naTemat, uciekł przed pytaniami dziennikarzy, udzielił jedynie publicznego oświadczenia. Ciągle więc niewiele więcej wiemy.
Dalsza część artykułu poniżej:
Ale w ocenie pełnej sytuacji nie są w PiS jednomyślni. Słyszymy, że jest panika, ale też, że jej nie ma. Że jedni boją się o wynik wyborów, inni kompletnie nie. Ale w jednym jest zgoda – do afery z mieszkaniem kampania szła ładnie. Niektórzy z nostalgią wspominają czas, gdy spadły notowania Rafała Trzaskowskiego.
– Byliśmy na fali wznoszącej. Bardzo mocnym uderzeniem było spotkanie z Donaldem Trumpem i mogła pójść za tym następna seria ciosów. A w tym momencie straciliśmy dynamikę kampanii. Uważam, że w tym momencie jest klincz. Mamy walkę remisową. Ale to Rafał Trzaskowski zaczyna dziś z wyższej pozycji i z tego powodu zaczyna być premiowany – uważa jeden z polityków PiS.
– A jeżeli następna runda będzie wyglądała tak, jak ta, którą teraz kończymy, to Rafał Trzaskowski będzie uzyskiwał przewagę. Wybory są za tydzień. My naprawdę nie mamy teraz czasu. W ciągu tygodnia nie odwrócimy tego trendu, jeśli temat mieszkania będzie obecny do I tury – dodaje.
Czy w PiS jest panika z jego powodu?
– Oczywiście, że jest panika – odpowiada inny z naszych rozmówców.
Po czym dodaje: – Ale jest też wkurzenie. Bo ta kampania szła nieźle. Po debacie w Końskich, Trzaskowski był w defensywie. Po debacie w Super Expressie był remis. Potem Nawrocki pokazał się z Trumpem. Szło dobrze. Ale już dorobienie się na ludzkiej krzywdzie, bo tak ta afera z mieszkaniem, będzie traktowana, nie jest dobre.
Co mówi się teraz w PiS?
– Że jest pograne. Czyli, że jest już po grze. Że kampania szła nieźle, a teraz się okazuje, że mamy po kampanii, jeśli nic dużego się nie stanie. Zobaczymy, jak w czwartek Trzaskowski wyjdzie w Kanale Zero. To jeszcze może być wydarzeniem internetowym, które może coś zmienić, ale nie sądzę, żeby coś się zmieniło – tak uważa.
"Nie boję się o wyborców PiS. Boję się o niezdecydowanych przez II turą"
Jak słyszymy, w PiS sami też zaczynają się już gubić w wątkach, przekazach, oświadczeniach, różnych wersjach i szczegółach. A co dopiero zwykły Kowalski?
– Sytuacja jest zła. Karol nie jest w stanie się obronić przed wizerunkiem, który jest mu przypisywany. A wchodzimy już w takie niuanse, że 90 proc. społeczeństwa pewnie nie rozumie, o co chodzi. Ja też nie do końca to pojmuję. Nasz wyborca i tak na niego zagłosuje, o niego się nie boję. Ale boję się o tych niezdecydowanych, przed II turą. To elektorat, który ma nam dać zwycięstwo. I oni będą mieć do wyboru kandydata, który jest miły i uśmiechnięty, i takiego, który zna bandytów i przejął mieszkanie od emeryta – mówi jeden z polityków PiS.
Obecną sytuację ocenia tak: – Wracamy do pozycji marcowej. Jeśli w naszym wyborcy pojawią się pewne wątpliwości, to tym bardziej będą one wśród niezdecydowanych. I oni mogą albo zagłosować na Rafała Trzaskowskiego, albo zostać w domach. My dziś na pewno im nie pomagamy. Nie wyprowadzimy ich z domów. Nie będzie Jagodna w Radomsku, czy innym mieście. Wyborcy PiS nie będą tam stali do 3 w nocy. Ale uważam, że Nawrocki cały czas jest w grze i pozycja wyjściowa cały czas jest dobra.
Dalsza część artykułu poniżej:
"To nieprawda. Paniki nie ma", "Mamy przekaz, żeby pokazywać, że to manipulacja"
Nie jest to ocena całego PiS, to trzeba podkreślić. Od innych polityków naprawdę słyszymy, że nic takiego się nie stało.
– To nieprawda. Nie ma paniki. Ja uważam, że to nie jest problem i i ta sprawa nie będzie miała większego wpływu na wynik. Nawrocki pewnie będzie jeszcze parę razy grillowany do II tury wyborów – uważa inny z parlamentarzystów.
Jego zdaniem, sprawa będzie miała odwrotny skutek, bo zadziała "syndrom skrzywdzonego człowieka" i wyborcy postawią na Nawrockiego. – Jak wieść miejska niesie, sprawa mieszkania miała być uruchomiona przed drugą turą, więc coś musiało się zadziać w wewnętrznych sondażach PO, że konkurenci nie wytrzymali presji i wyciągnęli ją już przed pierwszą turą – mówi jeszcze.
Inny z naszych rozmówców uważa zaś, że afera miała przykryć wizytę Nawrockiego w Białym Domu. Jak twierdzi, najważniejsze, że mieszkanie Nawrockiego zostało uwzględnione w oświadczeniu majątkowym.
– Co innego, gdyby to był jakiś apartament 300 metrów. Ale 28 metrów, gdzieś na poddaszu? Karol Nawrocki powiedział podczas debaty, że ma jedno mieszkanie, ale to są wpadki słowne. Każdemu może się zdarzyć. Nikt tego nie przewidział. Kto mógł coś takiego przewidzieć? – bagatelizuje.
Ten błąd w skali od 1 do 10 ocenia na 4, "bo Nawrocki nic w oświadczeniu nie ukrył".
Ale przyznaje – sprawa mota wyborcom w głowach i to budzi niepokój. – Ktoś nie jest zorientowany, ale czyta: "afera mieszkaniowa, nie ujawnił mieszkania". Słyszy, że każdy żyje tym mieszkaniem i myśli: "To jakiś hochsztapler". Wszyscy przejmujemy się tym, że taka narracja może zaniepokoić opinię publiczną i naszych wyborców też. Jest taka obawa – mówi.
– Niedobrze. No niedobrze, że takie coś wyciągają na koniec – dodaje po chwili.
Jak mówi, z góry dostali taki przekaz: – Żeby wyjaśniać, że mieszkanie jest w oświadczeniu. Jeśli tam jest, to nie ma zagrożenia, bo nikt niczego nie ukrył. W akcie notarialnym z kolein nie ma żadnego zobowiązania. Mamy przekaz, żeby pokazywać, że to jest manipulacja. Że on niczego nie zataił.
"Ludzie mówią wprost, że po prostu dano ciała"
Kto popełnił błąd? To pytanie rozbrzemiewa również na X. I tu pojawiają się głosy, które wskazują na rzeczniczkę Karola Nawrockiego. Gdy o to pytamy, również trafiamy na skrajne opinie.
Jeden z naszych rozmówców, kiedyś bliski otoczeniu PiS, ocenia, że sztab wyborczy Karola Nawrockiego po prostu nie przepracował kwestii tego mieszkania.
– Popełnili błąd w zakresie przygotowania kandydata. Ja nazwałbym to wysokim brakiem profesjonalizmu. Okazuje się, że ludzie, którzy robili kampanię Dudy byli wybitni, a teraz do głosu doszedł średniej jakości PiS, który dał ciała – uważa.
To właśnie słyszy dziś w PiS: – Ludzie mówią wprost, że dano ciała. Że to jest błąd w sztuce.
A rola rzeczniczki?
– Cały problem tak naprawdę zaczął się od chwili jej oświadczenia. Nie wiem, jakie były kulisy jego tworzenia. Ale jeżeli była to w dużej mierze praca pani rzecznik, to absolutnie ją spier****ła. Po pierwsze, zainteresowanie tematem Nawrockiego zrównało się wtedy z zainteresowaniem wokół debaty w Końskich, czyli stało się wydarzeniem istotnym politycznie w kontekście tej kampanii. A dwa, od tamtej pory sztab nie jest w stanie przedstawić wspólnej historii – komentuje.
Inny z rozmówców dodaje, że skoro rzeczniczka Nawrockiego sama nie wiedziała, jak jest, najpierw powinna to skonsultować zanim udzieli odpowiedzi. A tak wzbudziła tylko podejrzenia.
– To jest świństwo, że to ona oskarżana jest o cała sytuację. Ona w ogóle nie ma na to wpływu – reaguje na to żywiołowo inny z polityków.