Finlandia niczym Wietnam? Prof. Kornat o wojnie zimowej
W listopadzie 1939 roku wojska Stalina zaatakowały Finlandię. W konflikcie, który stał się znany jako wojna zimowa, cała potęga Armii Czerwonej runęła na małą północną republikę. W jaki sposób Finlandia ocalała i przetrwała w skrajnie niekorzystnych warunkach, mierząc się z zakusami politycznymi i terytorialnymi Stalina? O książce „Finlandia kontra Stalin. Od wojny zimowej do zimnej […] Artykuł Finlandia niczym Wietnam? Prof. Kornat o wojnie zimowej pochodzi z serwisu PCH24.pl.

W listopadzie 1939 roku wojska Stalina zaatakowały Finlandię. W konflikcie, który stał się znany jako wojna zimowa, cała potęga Armii Czerwonej runęła na małą północną republikę. W jaki sposób Finlandia ocalała i przetrwała w skrajnie niekorzystnych warunkach, mierząc się z zakusami politycznymi i terytorialnymi Stalina? O książce „Finlandia kontra Stalin. Od wojny zimowej do zimnej wojny, 1939‒1950” autorstwa fińskiego historyka Kimmo Rentoli z portalem PCh24.pl rozmawia prof. Marek Kornat.
Szanowny Panie profesorze, do XIX wieku nie było na świecie takiego państwa jak Finlandia. Terytorium to należało albo do Szwecji, albo do Rosji. Autonomię Finlandia uzyskała dopiero po rewolucji bolszewickiej w 1917 roku. Czego w 1939 roku bronili Finowie, skoro ich państwo istniało raptem 20 lat?
Istotnie jest to naród, który w XIX wieku dopiero się tworzył i tak naprawdę tworzył i później. Tworzenie narodu nie jest rzeczą prostą. Odwołując się do starej formuły niemieckiej, mamy „narody historyczne”, czyli takie, które kiedyś miały państwo własne, ale je utraciły i chciały odzyskać (jak Polacy), albo „niehistoryczne” – dążące do realizacji projektu własnego państwa. W przypadku Finlandii jest to proces, który się rozgrywa od momentu, kiedy kraj ten przeszedł pod panowanie Imperium Rosyjskiego po oderwaniu od Królestwa Szwecji na początku XIX wieku, dokładnie w latach 1809-1812. Wówczas nabrał siły w Finlandii proces narodotwórczy. Finowie to naród, który w XIX wieku wybierał autonomię pod Rosją, a nie robił powstań tak jak Polacy, co jest bardzo istotną różnicą w położeniu tych nacji.
Finlandia korzystała w XIX wieku z „odwilży” po-sewastopolskiej, czyli polityki liberalizacji rządzenia imperium po dotkliwej przegranej przez Rosję wojnie krymskiej. My, Polacy nie korzystamy z tego, bo naród polski obalił reformę Wielopolskiego i poszedł na powstanie styczniowe, które przegraliśmy. Nie chcę w tej chwili oceniać, czy postąpiliśmy wówczas słusznie, czy nie, bo jest to temat na osobną rozmowę, natomiast Finowie korzystając z autonomii budują swoją siedzibę narodową, próbując rozwijać tożsamość narodową, kulturową, społeczną itd. Car Aleksander II, który tę autonomię im dał ma do dzisiaj dobrą pamięć w Helsinkach (co poświadczają pomniki, a nawet instytut jego imienia).
W roku 1905 w Imperium Rosyjskim wybuchła rewolucja, o czym wiadomo. Finowie uzyskują dalsze ustępstwa od Rosji, bo ta jest coraz słabsza i zmuszony jest car Mikołaj II jak i jego rząd iść na ustępstwa społeczeństwu. Na marginesie dodam, że na tych ustępstwach skorzystała wówczas również Polska, w której od powstania styczniowego do rewolucji 1905 roku nie wolno było np. wznieść kościoła, a po 1905 roku już było wolno. Polacy po 1905 roku mogli założyć nawet prywatną szkołę średnią z językiem polskim, a wcześniej się nikomu o tym nie śniło. I tak dalej.
Finlandia dostała jednak większe koncesje od Polaków po rewolucji 1905 roku, a kiedy zburzone zostało panowanie caratu, a potem Rząd Tymczasowy okazał się efemerydą, bo już po sześciu miesiącach obalili go komuniści, Finowie jako pierwsi pokazali drogę wychodzenia z Imperium Rosyjskiego i 6 grudnia 1917 roku proklamowano w Helsinkach niepodległość. Uzyskano w sposób godny szacunku poparcie mocarstw zachodnich dla tego kroku, w tym prezydenta amerykańskiego Woodrowa Wilsona.
Oczywiście ogłoszenie niepodległości to rzecz dość prosta, ale zdobycie jej realnie to już niełatwe zadanie. Trzeba było stoczyć jeszcze długotrwałą stosunkowo wojnę domową z bandami bolszewickimi, bijąc się przy pomocy m.in. sił prawicowych Niemców bałtyckich i innych oddziałów tak zwanych „Białych”. I tak doszło do emancypacji tego kraju, do jego oderwania się od Rosji, ale rząd bolszewicki nie pogodził się w żaden sposób z tym, udając tylko, że akceptuje niepodległość Finlandii. Nie ulega wątpliwości, że w logice Lenina i Stalina tkwiła idea odebrania tych terytoriów, które się od Rosji oderwały w wyniku dwóch rewolucji: lutowej i październikowej.
Sowieci zawarli z Finlandią najpierw pokój (1920), a w 1932 roku nawet traktat o nieagresji, ale oczywiście wszystko to były dokumenty o wartości papieru, na którym były spisane. Finlandia, co należy również dodać, była pierwszym krajem testowanym żądaniami terytorialnymi pod koniec bardzo ciężkich lat trzydziestych. Już w roku 1938 Sowieci w tajemnicy wyjawili chęć, aby Finlandia zrzekła się dobrowolnie określonych terytoriów (w Karelii), po to, żeby osłonić Leningrad przed zagrożeniem. Taka była motywacja i argumentacja sowiecka. Finowie to odrzucili. Zachowali się więc podobnie jak Polacy, którzy z decyzją naszego rządu odrzucili żądania niemieckie w 1939 roku. Żądania sowieckie z Finlandią oczywiście szły dużo dalej niż te niemieckie przedłożone Polakom. Zostały one ponowione jesienią 1939 r. Rząd Finlandii nie dał się uwikłać w grę Stalina, co jest bardzo istotne. Można się oczywiście zastanawiać, czy to postępowanie było słuszne, czy można było sprawę załatwić inaczej, ale to również temat na inną dyskusję. Moim zdaniem, Finowie postąpili doskonale. Kierowali się logiką, że jeżeli ustąpią, to czeka ich równia pochyła, czyli dalsze żądania. Podobnie więc jak Polacy, odrzucili to rozwiązanie, jakim byłoby „kupowanie” pokoju za cenę ustępstw terytorialnych.
W sierpniu 1939 – przypomnijmy – Sowieci nabyli „prawo” do zagarnięcia Finlandii z mocy paktu Ribbentrop-Mołotow, bo Hitler, jak wiemy, decydując się na ten układ, gotów był oddać Rosji wszystko, co zechce, dlatego że i tak planował z Rosją kiedyś rozprawę zbrojną, żeby zdobyć upragnioną przestrzeń do życia. Hitlerowi więc nie zależało na tym, co podpisze, więc jak wiemy, upoważnił Ribbentropa do podpisania zgody na wejście Finlandii do rosyjskiej strefy interesów, co oznaczało prawo Związku Sowieckiego do agresji na ten kraj, do zajęcia tego kraju przy użyciu siły, czy też pod groźbą użycia siły.
Po załamaniu się rozmów o ustępstwach terytorialnych, Finowie stali się ofiarą prowokacji granicznej. Tu mamy znowu uderzające podobieństwo do Polski. U nas niemieckie wystąpienie zbrojne 1 września 1939 roku zostało poprzedzone prowokacją gliwicką, gdzie rzekomo Polacy przy użyciu wojska zaatakowali niemiecką radiostację. A jeśli chodzi o Finlandię, to pograniczna wieś Mainila została ostrzelana przez armaty fińskie. W odpowiedzi na to Związek Sowiecki zaatakował na całej granicy ten kraj. Stworzono rząd komunistyczny z Otto Kuusinenem na czele, czyli takim fińskim Bierutem, tylko jeszcze gorszym. Tak zaczęła się wojna, która przeszła do historii jako zimowa.
Niedawno nakładem wydawnictwa REBIS ukazała się książka pt. „Finlandia kontra Stalin. Od wojny zimowej do zimnej wojny, 1939‒1950”, której autorem jest fiński historyk Kimmo Rentola. Autor zwraca uwagę, że Stalin celowo czekał z atakiem na Finlandię do listopada 1939 roku, ponieważ cały czas zastanawiał się czy Hitler przypadkiem go nie wyroluje i czy przypadkiem nie ruszy Finom z odsieczą. Czy tak rzeczywiście było?
Wszystko jest możliwe z tym, że jeśli tak było, to nie były to prawidłowe przypuszczenia. W tamtym czasie Hitler chciał ściśle dochować układu o nieagresji ze Związkiem Sowieckim i postanowień paktu Ribbentrop-Mołotow, głównie tych zawartych w tajnym protokole. Dyktator niemiecki potrzebował bowiem „zabezpieczenia tyłów”, czyli co najmniej neutralności sowieckiej. Cenił sobie pomoc gospodarczą ZSRR, a wyrażała się ona w dostawach surowców. Wódz III Rzeszy nie oczekiwał od Związku Sowieckiego czynnej pomocy w walce z mocarstwami zachodnimi, tylko chciał neutralności tego kraju, czyli bierności oraz dostaw surowców. III Rzesza przygotowywała się do rozprawy z Francją i moim zdaniem tu tkwił klucz do oceny sytuacji. W takich okolicznościach Hitler nie mógł pomóc Finom. Są wypowiedzi Hitlera z późniejszego okresu, że było mu bardzo nieswojo, że Finowie tak bohatersko się biją przeciw znienawidzonej Rosji, a Niemcy nie mogą im pomagać. Czy one jednak są prawdziwe i szczere? Nie wiem.
Biorąc pod uwagę, że Hitler potrzebował Finlandii do operacji „Barbarossa” mógł mówić szczerze, albo przynajmniej udawać szczerość…
Nie ma sensu tego rozstrzygać, Panie redaktorze. Faktem jest bowiem, że Niemcy nawet jeśli chciały, to nie miały możliwości udzielenia Finlandii czynnej pomocy, bo to by oznaczało już wówczas zerwanie układu Ribbentrop-Mołotow. A więc Finlandia nie mogła uzyskać tu pomocy w Berlinie. Notabene fińskie koła polityczne w okresie międzywojennym orientowały się na Niemcy, były proniemieckie i kierowały się przekonaniem, że w chwili próby, w obliczu zagrożenia ze strony Rosji będzie można zyskać pomoc Niemiec i dlatego też te koła Finlandii, mimo całej sympatii do Polski, jako narodu antysowieckiego, nie chciały z Polską sojuszu, żeby się nie narazić Niemcom. Wiadomo było bowiem dla każdego na świecie i w Europie, że stosunki polsko-niemieckie, stosunki Warszawa-Berlin są złe, ale to kolejny temat na inną dyskusję.
Rentola w książce „Finlandia kontra Stalin” opisuje również mamienie Finlandii obietnicami rychłej i bezkompromisowej pomocy w przypadku ataku ZSRR. Prym miała wieść tutaj Wielka Brytania, ale swoje obiecali również Amerykanie. Stany Zjednoczone z jednej strony prowadziły rozmowy z Finlandią, ale z drugiej autor cytuje Stalina, który miał powiedzieć „Ameryka się nie liczy”. Gruzin wiedział bowiem, dzięki potężnej sieci szpiegów w USA, że jedyne na co będzie stać Amerykanów to walka do ostatniego Fina…
Zacznę od stwierdzenia, że Finlandia istotnie prosiła o pomoc kogo tylko się dało, natomiast kluczem do jej sukcesu było niezwykłe bohaterstwo i poświęcenie żołnierzy. Finlandia liczyła wówczas około 4 milionów ludzi, a ZSRR około 190 milionów ludzi. Mamy więc przewagę kolosalną po stronie Sowietów. Co ciekawe ZSRR bił się tylko siłami Leningradzkiego Okręgu Wojskowego.
Nie może ulegać jednak żadnej możliwości, że gdy skończyła się straszliwa zima 1939/1940, która nie pozwoliła nieprzyjacielowi wykorzystać przewagi liczebnej, wojna dla Finów musiała być przegrana i dlatego Finowie zgodzili się na pokój moskiewski 13 marca 1939 roku. Ja widzę trzy przyczyny takiego, a nie innego obrotu wydarzeń. Po pierwsze – co jeszcze raz trzeba podkreślić – niezwykłe poświęcenie i bohaterstwo fińskiej armii, przekonanie o tym, że likwidacja świeżo zdobytej niepodległości i powrót w roli kolonii do imperium Stalina, a więc już nie rosyjskiego, tylko sowieckiego – to po prostu niewyobrażalna katastrofa. Gotowała by ona może i wykończenie narodu, przez eksterminacyjną politykę okupanta, która byłaby nieunikniona. Druga sprawa to wspomniana już ciężka zima 1939/1940. Trzecia kwestia to przygotowana wcześniej „linia Mannerheima”, czyli system umocnień obronnych. Tak ja bym widział w największym skrócie przyczyny powodzenia na froncie Finów.
Odnosząc się natomiast do tego, co Pan redaktor powiedział, przede wszystkim musimy wziąć pod uwagę, że skoro Wielka Brytania Polsce nie pomogła, mimo że miała sojusz, to i Finom za bardzo nie mogła pomóc. Trzeba było opanować Norwegię, co planowano w Londynie. Tu jednak Niemcy nie mogły być bierne
Nie mogła czy nie chciała?
Jedno i drugie. Nie mogła dlatego, że jest problem z dostępem do tego kraju przez Bałtyk. Dlatego się pojawił pomysł zajęcia Norwegii wiosną 1940 roku. Trzeba było to jeszcze uzgodnić Francją, która miała wtedy przez pewien moment silnie antysowieckie nastawienie i chciała wojnę przerzucić poprzez przeprowadzenie wielkich bombardowań Kaukazu, aby zniszczyć sowiecką bazę surowcową. Ostatecznie plan ten nie doszedł do skutku, ponieważ sprzeciwili się temu Brytyjczycy. Wielka Brytania mogła coś zrobić, ale nie jestem przekonany jak wiele. Na pewno mogła pójść na koncepcję uderzenia na Kaukaza. Pamiętajmy jednak, że głównym wrogiem byli Niemcy.
Decyzja o utworzeniu na początku 1940 roku Brygady Podhalańskiej miała duże znaczenie. To miał być polski wkład w Korpus Ekspedycyjny, który wysłano by do Finlandii. Po to właśnie Brygada Podhalańska została montowana: żeby wziąć udział w wyprawie do Finlandii, a więc przeciw Sowietom, a nie Niemcom.. Polacy mieli się tam bić z Sowietami. Ostatecznie Polacy tam nie dotarli, ponieważ zostali skierowani pod Narvik, bo Niemcy działając prewencyjnie, zajęli Norwegię (kwiecień 1940). Sprawa jest więc bardzo złożona.
Oczywiście na scenie światowej była jeszcze Ameryka Roosevelta. Prezydent USA wyjątkowo potępił inwazję na Finlandię i miał nawet wypowiedzi antysowieckie, o których potem szybko zapomniał. Stany Zjednoczone jednak podobnie jak Brytyjczycy nie mogły i nie chciały czegokolwiek konkretnego robić, choć opinia publiczna była wzburzona najazdem imperium na mało ludne państwo narodowe, które się bohatersko broni. Skończyło się na werbalnym potępieniu ZSRR w Waszyngtonie.
Mówił Pan profesor o wielkim bohaterstwie fińskich żołnierzy. Czym oprócz bohaterstwa udało im się zatrzymać Armię Czerwoną? Koktajlami Mołotowa własnej produkcji?
Sowiecką przewagę zniwelowała zima, o czym już mówiłem. Potworne śniegi, temperatura spadająca do minus 40 stopni Celsjusza… W połączeniu z warunkami geograficznymi dawało to Finom ogromne możliwości ukrycia się snajperów w śniegu. Dopóki trwała zima, dopóty Finowie to wykorzystywali. Gdyby wojna była kontynuowana po zakończeniu zimy, gdyby Sowieci walczyli dalej, to Finowie w oczywisty sposób ponieśliby druzgocącą klęskę. Tu nie ma porównania z Polską w 1939 roku. Nasza ojczyzna nie miała porównywalnego położenia geograficznego z Finlandią. Finowie mieli zabezpieczone tyły, to znaczy spokojną granicę ze Szwecją. My z wyjątkiem granic z Rumunią i Węgrami mieliśmy wrogie okrążenie.
A „koktajle Mołotowa” to istotnie symbol tej kampanii wojennej. Sformułowanie weszło do języka potocznego, którym się posługujemy. Łatwopalny płyn w butelce, którą można uderzać w samochód bojowy albo i czołg nieprzyjacielski. To prosty pomysł.
Dlaczego Stalin nie kontynuował wojny z Finami?
Żeby zawrzeć rozejm, a potem pokój potrzebna jest zgoda dwóch stron. Jeśli chodzi o Finów, to oni wiedzieli, że osiągnęli już swój cel, nie dopuszczając do sowietyzacji kraju. Stawiając wszystko na jedną kartę i kontynuując walkę do upadłego, byle nie utracić niczego z przedwojennego terytorium, przegraliby wojnę, bo nikt z pomocą by im nie przyszedł. Jedynym państwem tak naprawdę mogącym przyjść z realną pomocą były Niemcy, ale z motywacji o której była mowa, nie przyszły. Natomiast mocarstwa musiałyby opanować Norwegię, na co Niemcy nie planowały pozwolić. Rząd w Helsinkach dochodził do wniosku, że trzeba zdecydować się na rokowania rozejmowe ze względu na bliskie odpadnięcie atutu zimy. Śniegi się roztapiają, nadchodzi wiosna – przewaga nieprzyjaciela rośnie.
Dlaczego Stalin postanowił nie kontynuować wojny do upadłego, do finału, czyli do zdobycia całego kraju? Odpowiedź jest dość prosta. Stalin nie był pewny dalszych stosunków z Niemcami i groziło mu uwikłanie się jeszcze w konflikt z mocarstwami zachodnimi. Mocarstwa zachodnie obiecały Finlandii wysłanie pomocy i Stalin obawiał się, że prędzej czy później może to nastąpić. Konflikt z W. Brytanią i Francją oznaczałby dla ZSRR niemal całkowitą izolację, czego Stalin bardzo się obawiał, więc postanowił taktycznie odstąpić i pójść na swoisty rozejm. Pokój moskiewski ostatecznie zawarto 13 marca 1940 roku.
Jakie były główne postanowienia tego pokoju?
Finlandia oddała te terytoria, których Związek Sowiecki żądał. W sumie było to 10 proc. terytorium kraju zamieszkałe przez 450 tysięcy ludzi. Przede wszystko oddano terytorium na Przesmyku Karelskim z miastem Wyborgiem. Ludność odstępowanych obszarów trzeba było przesiedlić do Finlandii, bo oni nie chcieli za żadne skarby na świecie wejść w skład ZSRR, czyli stać się obywatelami tego „raju na ziemi”. Był to ogromny koszt i wysiłek dla Finlandii. Państwo to nie dostało od nikogo na to ogromne przedsięwzięcie jakiejkolwiek pomocy. Udało jej się jednak ocalić niepodległość i uniknąć zapewne najgorszego ustroju jaki jest możliwy, tj. komunizmu w wydaniu stalinowskim, a to dla Finów było najważniejsze.
Na koniec pozwolę sobie zapytać o kontrowersyjną teorię autora książki „Finlandia kontra Stalin”. Kimmo Rentola pisze, że Stalin był tak mocno przekonany o zwycięstwie nad Finlandią, iż to przyspieszyło decyzję o Katyniu. Krótko mówiąc: Stalin nie miał miejsca w więzieniach na fińskich oficerów, żołnierzy, inteligentów etc., a przewidywał, że weźmie do niewoli co najmniej 20 tysięcy. W związku z tym postanowił – jakkolwiek to nie zabrzmi – zrobić dla nich miejsce w Katyniu. Jak Pan profesor podchodzi do takiej hipotezy?
Przyznam się, że nic o tym nie wiem i jednak nie sądzę, żeby to było prawdziwe. Jeżeli już, to decyzja o przyspieszeniu wymordowania oficerów polskich mogła być powiązana – i o tym mówiła rosyjska badaczka Natalia Lebiediewa – z obawami, że Związek Sowiecki wejdzie w konflikt z mocarstwami zachodnimi z Francją i z Wielką Brytanią. (Na skutek realizacji planowanej sztabowo operacji bombardowania Kaukazu, o której wspominałem). Hipoteza ta prowadzi do wniosku, że prewencyjnie chciano wymordować Polaków, aby zlikwidować elity polskiej armii, co będzie korzystne na okoliczność wznowienia sprawy polskiej na arenie międzynarodowej. Było wiadomo, zez uderzenie na Kaukaz oznaczałoby wojnę ZSRR z Zachodem, a Polacy zmierzają do odbudowy własnego państwa u boku Zachodu.
A czy dokumenty na ten temat mogą istnieć?
Mogą. Wiadomo ze znanych i opublikowanych dokumentów sowieckich, że najpierw Beria był u Stalina, gdzie przedstawił sprawę likwidacji obozów z polskimi oficerami. Taka rozmowa nie mogła trwać 5 minut… Treść tej rozmowy jest absolutnie nieznana. Wiemy tylko, że zgodzono się na likwidację obozów. Likwidacja obozów to jest eufemizm, bo ona w tym wypadku oznaczała likwidację ludzi. Następnie Biuro Polityczne przegłosowało decyzję o egzekucji Polaków. W obecnych realiach na jakiekolwiek nowe źródła post-sowieckie liczyć nie możemy.
Na koniec podkreśliłbym jeszcze, że traktowanie jeńców fińskich i polskich (z kampanii Września 1939) było odmienne. Pamiętam, że nieżyjący już Jerzy Pomianowski, tłumacz i pisarz, który m.in. przełożył na język polski „Archipelag Gułag” Sołżenicyna dla Giedroycia, mówił mi, że kiedy zimą 1939/40 pracował jako jeniec w kopalniach sowieckich w Donbasie – bo gdyby był oficerem to zostałby wywieziony do Kozielska czy Starobielska, a potem zamordowany – to do kopalni przywiozło NKWD jeńców fińskich. I jeńcy fińscy byli z gruntu lepiej traktowani od polskich. Dostawali choćby lepsze racje żywnościowe, co b. ważne. Sowieci traktowali ich jak kombatantów, a polskich jako niekombatantów, tylko takich ludzi, którzy po prostu pochodzą z rozbitej przez Niemców Armii Polskiej, a których udało się Armii Czerwonej pojmać, przy zajmowaniu „ziem niczyich”, w myśl tezy Mołotowa o „zaniku” państwa polskiego.
Dziękuję za rozmowę
Tomasz D. Kolanek
Artykuł Finlandia niczym Wietnam? Prof. Kornat o wojnie zimowej pochodzi z serwisu PCH24.pl.