Bez większych uniesień – trasa Giro d’Italia 2025

Pomimo licznych zawirowań rozpoczniemy w Albanii, gdzie monumentalny styl stolicy przesiąknięty jest nostalgią i cichą desperacją, ale po krótkiej przeprawie promem będzie już tylko coraz bardziej włosko. Na trasie 108. edycji Giro d’Italia nie zabraknie Neapolu, toskańskich białych dróg, malowniczych Prosecco Hills i kilku alpejskich ikon, jednak próżno szukać w niej zamiłowania do przesady, która […] The post Bez większych uniesień – trasa Giro d’Italia 2025 first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.

Maj 5, 2025 - 18:40
 0
Bez większych uniesień – trasa Giro d’Italia 2025

Pomimo licznych zawirowań rozpoczniemy w Albanii, gdzie monumentalny styl stolicy przesiąknięty jest nostalgią i cichą desperacją, ale po krótkiej przeprawie promem będzie już tylko coraz bardziej włosko. Na trasie 108. edycji Giro d’Italia nie zabraknie Neapolu, toskańskich białych dróg, malowniczych Prosecco Hills i kilku alpejskich ikon, jednak próżno szukać w niej zamiłowania do przesady, która jeszcze w poprzedniej dekadzie charakteryzowała ten wyścig. Ostatnia odsłona włoskiego wielkiego touru zaplanowana została jako teatr jednego aktora, a nazwisko współczesnego Kanibala równie dobrze mogło ozdobić Trofeo Senza Fine jeszcze przed rozegraniem pierwszego etapu. W tym roku amore infinito nie wyklucza, a po różową koszulkę może sięgnąć każdy, kto będzie miał odwagę zawalczyć o swoje marzenia.

To za nim tęsknimy podczas zimowej przerwy, to o nim skrycie marzymy ekscytując się klasykami, kiedy najlepsi specjaliści od wyścigów wieloetapowych po cichu szlifują formę na Teneryfie. Bo pierwszy wielki tour sezonu to zjawisko daleko wykraczające poza sportowe wydarzenie. To żarliwa, zaraźliwa i kompletnie pozbawiona organizacji pasja włoskich tifosi, która u zarania miała jednoczyć wbrew wszelkim podziałom i jednoczy po dziś dzień. To najnowocześniejszy z największych wyścigów etapowych, który jako pierwszy potrafił wyciągnąć rękę do przeciętnego kibica i stworzyć spójną medialną oprawę, idealnie wpisującą się w rytm naszego życia. Wreszcie to angażująca narracja rozpisana na wszystkie zmysły, która bezbłędnie przenika przez systemowe bariery i dociera to tego miejsca, które jest źródłem podejmowania większości nieracjonalnych decyzji.

I kiedy poczuliśmy się już całkiem komfortowo w przekonaniu, że wszystko o nim wiemy i że Giro d’Italia nie byłoby dłużej sobą bez tego zdumiewającego koktajlu brutalności, przesady i kiczu, organizatorzy imprezy udowadniają, że bardziej kameralne podejście do konstruowania ostatnich edycji wyścigu nie było chwilowym kaprysem. Włoski wielki tour dojrzewa na naszych oczach jak najdoskonalsze wino, zupełnie odstawiając ekstrema i kierując się przesłaniem, że kolarze sami są w stanie tworzyć niezapomniany spektakl.

Poprzednia odsłona wyścigu była listem miłosnym do Tadeja Pogačara, zakomunikowanym z subtelnością billboardu na Times Square. Miała służyć realizacji szerzej zakrojonych celów genialnego Słoweńca, i tak też ostatecznie się stało. Tegoroczna edycja Giro, trochę na zasadzie kontrastu, jest wariantem popularnym w pierwotnym znaczeniu tego określenia – jest przystępna, nie faworyzuje w jednoznaczny sposób kolarzy konkretnej specjalizacji i wielu zawodników, nawet z grona tych, którzy wygrywają rzadko, przystąpi do rywalizacji z poczuciem, że stają przed realną szansą wyszarpania czegoś dla siebie. Co jednak interesujące, w kontekście charakterystyki trasy jeden i drugi cel osiągnąć można tymi samymi środkami, a więc – ponownie – umiarem. Odrzuceniem wartości skrajnych i oparciem się pokusie dążenia do zbędnych uniesień.

Co dokładniej wyróżnia 108. edycję Giro d’Italia?

Konsekwencja

Czyli kontynuacja wdrażanych w poprzednich latach pomysłów. Do tych należą między innymi wyraźne skrócenie etapów, których średnia długość wynosi w tym roku tylko 179 kilometrów (nie wliczając w to czasówek i rzymskiej parady), sięganie po mniej ograne podjazdy i wykorzystanie łatwiejszych wariantów tych, które dorobiły się już miana ikon. Jako pewną konsekwencję można również potraktować kolejne wizyty w miejscach ostatnimi czasy notorycznie odwiedzanych przez wyścig, jak Neapol, słoweńska Nova Gorica i Rzym.

Brak gotowych rozwiązań

Co przejawia się w okrojonej liczbie kilometrów pokonywanych przeciwko tykającemu zegarowi, jak również szokująco ograniczonych finiszach na podjazdach, których naliczyć można zaledwie 3 (!!!). Taki układ na papierze sprawia, że kolarze aspirujący do zbudowania bezpiecznej przewagi zmuszeni będą działać odważnie i kreatywnie, a pozostali pogodzić się z faktem, że walka o zwycięstwo w pierwszym wielkim tourze sezonu rozegra się na sekundy. Istnieje jeszcze trzeci wariant, a więc czekanie na ostatni tydzień i Colle delle Finestre, jednak on również nie jest bezpieczny zważywszy, że los wykorzystania tego podjazdu w tegorocznym Giro wisi na włosku.

Jeden dziwny fetysz

Jeśli jest coś, co wyróżnia 108. edycję Giro d’Italia na tle generalnej tendencji do podążania w raz obranym kierunku, jest nim umieszczanie potencjalnie rozstrzygających podjazdów daleko od mety. Dzieje się tak między innymi w przypadku Sassotetto, San Pellegrino in Alpe, Monte Grappa i Passo del Mortirolo. Może to tylko czyjś dziwny fetysz, a może genialny zamysł, którego nie jestem w tej chwili w stanie objąć umysłem, ale w tej chwili ciśnie się na usta pytanie: che cazzo?

Będzie też sporo rywalizacji na rundach, a wiem, że w kraju nad Wisłą mają one swoich gorących zwolenników.

108. edycja Giro d’Italia w liczbach to:

6 klasycznych etapów sprinterskich
2 etapy jazdy indywidualnej na czas (łącznie 42,3 kilometra)
9 górskich etapów (włączywszy średnie góry)
3 finisze na podjazdach (Tagliacozzo, San Valentino, Sestriere)
pozostałe zapraszają do zabawy każdego, kto wstanie rano dobrą nogą

Giro d’Italia 2025: Trasa
fot. Giro d’Italia
Etap 1, 9 maja: Durrës > Tirana (160 km | 2015 m)

Pomimo licznych turbulencji związanych z taką właśnie decyzją, 108. edycja włoskiego wielkiego touru ostatecznie rozpocznie się w Albanii, a wyścig otworzy etap prowadzący z nadmorskiego Durrës do stolicy kraju, Tirany. Na dystansie 160 kilometrów kolarzom przyjdzie pokonać 2015 metrów przewyższenia, na które składają się zlokalizowany w środkowej części trasy podjazd pod Gracen (13 km, śr. 5,1%, max. 10%) oraz potencjalnie decydujący o losach tego odcinka Surrel (6,9 km, śr. 4,6%, max. 13%).

Piątkową rywalizację zwieńczy 22-kilometrowa runda w odznaczającej się raczej nieoczywistą urodą Tiranie. Traktując rzecz po aptekarsku, uczestnicy wyścigu pokonają tylko jedno pełne okrążenie, jednak do zaliczenia dwóch zabraknie im zaledwie 200 metrów. Na końcowe kilometry składa się łagodny zjazd szerokim bulwarem i nieznacznie wznoszące się, finałowe 500 metrów.

Etap 2, 10 maja: Tirana > Tirana (13,7 km | 115 m | ITT)

Drugiego dnia rywalizacji kolarze pozostaną w stolicy Albanii, gdzie samotnie zmierzą się z tykającym zegarem na skromnym dystansie 13,7 kilometra. Trasa wyraźnie wskazuje na “watowców”, prowadząc głównie charakterystycznymi dla Tirany bulwarami, przy czym w okolicach półmetka zawiera bardziej techniczny odcinek i krótki podjazd, z którym zawodnicy zapoznają się dzień wcześniej podczas wjazdu do miasta.

Etap 3, 11 maja: Wlora > Wlora (160 km | 2989 m)

Jeśli sobota pozwoliła wstępnie uszeregować zawodników aspirujących do walki o czołowe lokaty w klasyfikacji generalnej pierwszego wielkiego touru sezonu, niedzielny etap potwierdzi te obserwacje lub umożliwi dokonanie szybkiej korekty – w zależności od tego, z czyjej perspektywy na to spojrzymy.

Tego dnia uczestnicy Giro d’Italia zmierzą się na pierwszym górskim etapie wyścigu ze startem i metą w nadmorskiej Wlorze, który liczy 160 kilometrów i 2989 metrów przewyższenia. Na trasie znajdują się tylko dwa klasyfikowane podjazdy w postaci Qafa Shakellës i Qafa e Llogarasë (10,5 km, śr. 7,4%. max. 12%), a fakt, że drugą z wymienionych premii dzieli od mety blisko 40 kilometrów, po połowie przypadające na zjazd i płaski odcinek, każe wskazywać na walkę uciekinierów i potencjalny remis w szerokiej grupie liderów. Tym, co może uczynić ten etap potencjalnie bardziej interesującym, jest część trasy znajdująca się pomiędzy kategoryzowanymi wzniesieniami. Jest pagórkowata, kręta i mocno wyeksponowana na działanie wszelkich czynników atmosferycznych, dlatego w (nie)sprzyjających okolicznościach może odebrać dech kilku zawodnikom celującym w trzeci tydzień.

Etap 4, 13 maja: Alberobello (Pietramadre) > Lecce (189 km | 685 m)

Po zakończeniu bałkańskiej przygody, podróż przez Półwysep Apeniński tegoroczne Giro d’Italia rozpocznie od Apulii, a pierwszy etap na ziemi włoskiej powinien paść łupem sprinterów. Na dystansie 189 kilometrów dzielących Alberobello i Lecce, peleton pokona 685 metrów przewyższenia, omijając nadmorskie kurorty na rzecz rzadziej eksponowanych szos wewnątrz charakterystycznego “obcasa”.

Sprinterski finisz w Lecce, gdzie w przeszłości za jednym wyjątkiem zawsze triumfowali Włosi, poprzedzi 12-kilometrowa runda. Podobnie jak miało to miejsce w Tiranie, zawodnicy przejadą niepełne dwa okrążenia. Końcówka, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wygląda na kraksogenną.

Etap 5, 14 maja: Ceglie Messapica > Matera (151 km | 1480 m)

Potencjalnie drugi z rzędu odcinek dedykowany najszybszym uczestnikom tegorocznego włoskiego wielkiego touru, przy czym charakterystyka środowej trasy może sprawić, że w grze o etapowy triumf zobaczymy nieco inne nazwiska. Peleton przeważającą część dnia spędzi w Apulii i opuści ten region w samej końcówce, by rozegrać finisz w dość regularnie odwiedzanej przez wyścig Materze.

Wspomnianą końcówkę poprzedzi sekwencja niepozornych podjazdów należących do Parku Naturalnego Murgia Materana, ale konkretnych nachyleń (nawet do 10%) nie zabraknie także na finałowych 3 kilometrach etapu, którego meta zlokalizowana została na niewielkim wzniesieniu. Odcinek trasy prowadzący przez Materę jest przy tym bardzo techniczny, co w zestawieniu wróży wybuchowy finisz.

Etap 6, 15 maja: Potenza > Neapol (227 km | 2496 m)

W czwartkowym menu szczypta Basilicaty, całkiem sporo Kampanii i finisz w odwiedzanym czwarty rok z rzędu Neapolu, a wszystko to w ramach najdłuższego etapu 108. edycji Giro d’Italia. Tym razem licząca 227 kilometrów i 2496 metrów przewyższenia trasa omija oblegane przez turystów okolice Wezuwiusza czy Pól Flegrejskich, ale w końcówce sprinterzy ponownie powalczą w portowej części miasta.

Etap 7, 16 maja: Castel di Sangro > Tagliacozzo (168 km | 3390 m)

Po prawdopodobnych trzech pojedynkach sprinterów do głosu dojdą liderzy na klasyfikację generalną włoskiego wielkiego touru, choć w przypadku 7. etapu tej imprezy bynajmniej nie można wykluczyć pierwszoplanowej roli uciekinierów. Jego trasa wiedzie przez (subiektywnie) najpiękniejszą część Apeninów, do jakich należą pasma tych gór położone w Abruzji, a wyzwanie wyrażone w liczbach – 3390 metrach przewyższenia na 168 kilometrach – to typowa ziemia niczyja, na której harcownicy najczęściej prowadzą swoje łowy.

Finałowy podjazd do Tagliacozzo (11,9 km, śr. 5,5%, max. 11%) poprzedzą trzy górskie premie, ale w przypadku tego odcinka koncentrować się należy na pierwszych i ostatnich kilometry rywalizacji. Od kilometra 0 kolarze wspinać się będą na doskonale znany Roccaraso (7,8 km, śr. 5,8%), co w takiej konfiguracji zaskoczyć może wielu zawodników niezależnie od ich specjalizacji, podczas gdy całościowo nudny finał nabiera płomiennych rumieńców 2,6 kilometra od mety (śr. 9,1%). To tam należy spodziewać się rozgrywki w grupie liderów.

Etap 8, 17 maja: Giulianova > Castelraimondo (197 km | 3792 m)

W drugą sobotę peleton Giro d’Italia przemierzać będzie Abruzję i Marchię, na trasie z nadmorskiej Giulianovy do Castelraimondo pokonując 197 kilometrów i 3792 metry przewyższenia. W środkowej części etapu kolarze zmierzą się z trudnym podjazdem pod Sassotetto (13,1 km, śr. 7,4%, max. 14%), jednak umiejscowienie wzniesienia każe kwestionować jego ostateczny wpływ na losy rywalizacji. To, co nastąpi po relatywnie długim (15,9 km) i technicznym zjeździe to już znany z Tirreno-Adriatico teren sprzyjający specjalistom od pagórkowatych klasyków, dlatego w końcówce mieszać się powinny sprzeczne interesy liderów i zawodników celujących w etapowe zwycięstwa.

Finisz w Castelraimondo poprzedza stroma ścianka w Gagliole (0,8 km, śr. 8,1%, max. 14%) i miejscami kręty zjazd.

Etap 9, 18 maja: Gubbio > Siena ( 181 km | 2346 m)

Z etapami Giro d’Italia prowadzącymi przez powszechnie uwielbiane sektory białych dróg jest trochę jak z oscypkiem przywiezionym z urlopu w górach. Niby powinien smakować tak samo, ale po zmianie scenografii jakoś nie chce.

Z szutrami rozpowszechnionymi przez wiosenny Strade Bianche uczestnicy włoskiego wielkiego touru zmierzą się na zakończenie drugiego weekendu imprezy, mając przed sobą 181-kilometrową trasę poprowadzoną pomiędzy Gubbio a Sieną i zawierającą ok. 29 kilometrów sterrati. Wszystkie atrakcje przewidziane zostały na jej drugą część, ale uderzając w bardziej pozytywne tony, wśród pięciu sektorów znalazły się te całkiem konkretne, jak Pieve a Salti (****), San Martino in Grania (*****) i Colle Pinzuto (****).

Nie mniej konkretnie zapowiada się finisz w kolarskiej stolicy Toskanii, który nawet bez wcześniejszego podgotowania stawki na szutrach byłby w stanie doprowadzić do widocznych gołym okiem podziałów. Meta zlokalizowana została na Piazza del Campo, do której tradycyjnie doprowadzi stroma Via Santa Caterina (0,5 km, śr. 12,4%, max. 16%).

Etap 10, 20 maja: Lukka > Piza (28,6 km | 125 m | ITT)

Drugi, dwukrotnie dłuższy odcinek jazdy indywidualnej na czas tegorocznego włoskiego wielkiego touru, poprowadzony został pomiędzy toskańskimi Lukką i Pizą, co będzie miało przełożenie na mniej jednorodny charakter zaproponowanej trasy.

Po starcie w ścisłym centrum Lukki zawodnicy okrążą mury starego miasta od zachodu i północy, po czym zakreślają nieco szerszy łuk, przemieszczając się nowszymi dzielnicami. Chociaż pomiędzy startem i metą wtorkowego etapu wyrastają całkiem konkretne pagórki, trasa poprowadzona została doliną, dlatego uczestnikom wyścigu przyjdzie się zmierzyć z tylko jednym, niekategoryzowanym wzniesieniem w jej środkowej części.

Odcinek wiodący przez Pizę urozmaicą przejazdy mostami nad Arno, nadrzecznymi bulwarami i fragmentami miejskiego bruku. Meta zlokalizowana została w okolicach słynnej krzywej wieży.

Etap 11, 21 maja: Viareggio > Castelnovo ne’ Monti (186 km | 3812 m)

W środę peleton wystartuje z położonego w ciągu nadmorskich kurortów Viareggio, by po pokonaniu liczącej 186 kilometrów i 3812 metrów przewyższenia trasy finiszować w zlokalizowanym już po drugiej stronie głównego grzbietu Apeninów Castelnovo ne’ Monti.

W praktyce oznacza to kolejny etap 108. edycji włoskiego wielkiego touru, w którym największe przeszkody przypadają na środkową część rywalizacji – tu będzie to powracający na trasę Giro po 25-letniej przerwie San Pellegrino in Alpe (13,7 km, śr. 8,8%, max. 19%) – podczas gdy podjazdy zlokalizowane już za półmetkiem odznaczają się znacznie mniejszym potencjałem do podzielenia głównej stawki.

Castelnovo ne’ Monti to urokliwe miasteczko położone na obrzeżach Parku Narodowego Apeninów Toskańsko-Emilijskich, a włoski wielki tour rzadko zagląda w tę część Emilii-Romanii, więc warto choćby z tego względu rzucić okiem. Na ostatnich kilometrach kręta trasa wielokrotnie wznosi się i opada (max. 8%), ale do samej mety prowadzi dość łagodnie wzniesienie (1,2 km, śr. 4,0%).

Etap 12, 22 maja: Modena > Viadana (172 km | 1666 m)

12. odcinek tegorocznego Giro d’Italia to już lepiej znane oblicze Emilii-Romanii, a na nie składają się kulinarne ciekawostki i sprinterskie pojedynki. Pomiędzy Modeną a Viadaną peleton pokona 172 kilometry i 1666 metrów przewyższenia, a pagórki w pierwszej części trasy powinny trochę zmotywować uciekinierów do rzucenia rękawicy najszybszym uczestnikom wyścigu.

Finisz w położonej nad Padem Viadanie poprzedzi runda o długości 26,6 kilometra. Przebieg trasy na ostatnich kilometrach określić można nieskomplikowanym, za wyjątkiem ostrego zakrętu niecałe 500 metrów od mety.

Etap 13, 23 maja: Rovigo > Vicenza (180 km | 1561 m)

Uczestnicy pierwszego wielkiego touru sezonu pozostaną na Nizinie Padańskiej również w piątek, mając przed sobą okraszoną kilkoma pagórkami trasę pomiędzy Rovigo a Vicenzą. 1561 metrów przewyższenia na dystansie 180 kilometrów jasno wskazuje na kolejny finisz z peletonu, ale umiejscowienie mety tego odcinka na 4. kategorii Sant. Monte Berico (0,8 km, śr. 7,6%, max. 12%) powinno skomplikować plany najszybszych kolarzy wyścigu i sprawić, że w grze o etapowy triumf pojawi się kilka mniej spodziewanych nazwisk.

Etap 14, 24 maja: Treviso > Nova Gorica (195 km | 987 m)

Trzecia sobota będzie jak na włoski wielki tour dość nietypowa, ponieważ organizatorzy zaplanowali na ten dzień długą i pozbawioną większych uniesień przeprawę przez Wenecję Euganejską i Friuli, aż za słoweńską granicę. Pomijając walory czysto widokowe, ciekawiej zrobi się dopiero po jej przekroczeniu, ponieważ kręta runda (13,8 km) w regularnie odwiedzanej przez wyścig Novej Goricy tworzy dobry grunt pod trzymającą w napięciu walkę o etapowy triumf, a słoweńscy kibice zatroszczą się o resztę.

Etap 15, 25 maja: Fiume Veneto > Asiago (219 km | 3865 m)

Jeśli przyszło Wam do głowy, że sobotni etap można było w bardzo łatwy sposób “naprawić”, po wyjeździe z Treviso kierując peleton w głąb Prosecco Hills, niedzielny odcinek dostarczy widoków charakterystycznych winnic wręcz w nadmiarze. Prowadząca spod Pordenone do Asiago trasa liczy aż 219 kilometrów, co czyni ten etap drugim najdłuższym tegorocznego Giro, przed półmetkiem nonszalancko zahaczając o malownicze okolice Conegliano i Valdobbiadene.

Typowo dla tej osłony włoskiego wielkiego touru, rywalizacja nabierze rumieńców w środkowej części niedzielnego odcinka, kiedy uczestnicy wyścigu dotrą do położonego u stóp Monte Grappa Romano d’Ezzelino. Oznacza to, że ikoniczny podjazd pokonany zostanie relatywnie łatwą (25,1 km, śr. 5,7%, max. 11%), historyczną Strada Cadorna, ale tym nie należy się przesadnie martwić – Monte Grappa robi robotę niezależnie od wariantu.

Po 25-kilometrowym zjeździe kolarzy czeka krótki, płaski odcinek, a następnie mozolna wspinaczka (16,4 km, śr. 5,4%, max. 9%) na pagórkowaty płaskowyż, gdzie rozegrany zostanie finał. Meta w Asiago zlokalizowana została na łagodnym wzniesieniu, ale z perspektywy zawodników może ono być zupełnie nieodczuwalne zważywszy, że doprowadza do niego szybki zjazd.

Etap 16, 27 maja: Piazzola sul Brenta > San Valentino (203 km | 4737 m)

W ostatni, bardzo intensywny tydzień zmagań włoskiego wielkiego touru wejdziemy etapem, któremu do miana królewskiego co prawda odrobinę brakuje, a na jego trasie próżno szukać nazw najbardziej ikonicznych przełęczy, ale mimo tego powinien on okazać się kluczowy dla losów klasyfikacji generalnej wyścigu.

Wtorkowy odcinek z Piazzola sul Brenta do San Valentino liczy 203 kilometry i 4737 metry przewyższenia, po starcie w północno-wschodniej części Niziny Padańskiej prowadząc przez szereg podjazdów pasma Dolomiti di Brenta, których stopień trudności tym razem będzie wzrastać wraz z pokonywanymi kilometrami. W menu dnia znajdziemy Carbonare (12,9 km, śr. 4,6%, max. 10%), połowę Monte Bondone kryjącą się pod nazwą Candriai (10,1 km, śr. 7,6%, max. 13%) oraz wyrastające nad Jeziorem Garda Passo di Santa Barbara (12,7 km, śr. 8,3%, max. 14%) i San Valentino (18,2 km, śr. 6,1%, max. 14%).

Finałowe wzniesienie naturalnie dzieli się na dwie części. Pierwsza, do Brentonico, jest regularna i odznacza się umiarkowanym nachyleniem (6,7%). Znacznie ciężej robi się tuż po blisko 2-kilometrowym wypłaszczeniu we wspomnianej miejscowości (14%), gdyż na pozostałym odcinku gradient wyraźnie faluje, wielokrotnie przekraczając 9%.

Etap 17, 28 maja: San Michele all’Adige > Bormio (155 km | 3813 m)

Weryfikujących formę podjazdów nie zabraknie również w środę, a do tego będą to przełęcze odznaczające się znacznie większą rozpoznawalnością, a jednak trudno pozbyć się wrażenia, że 17. odcinek 108. edycji Giro d’Italia przede wszystkim jest krótką odą do głównych dolin włoskich Alp Wschodnich. I żeby była jasność, nie jest to żaden zarzut.

Po starcie w San Michele all’Adige, w pierwszej części etapu kolarzy czeka stopniowa wspinaczka przez Val di Non i popularną wśród narciarzy Val di Sole, której finał wyznaczy Passo Tonale (15,2 km, śr. 6,0%, max. 9%). Po zjeździe górną częścią Val Camonica peleton dotrze do niewielkiego Monno, gdzie rozpocznie się podjazd pod słynny Passo del Mortirolo (12,6 km, śr. 7,6%, max. 16%) – podobnie jak przed rokiem od łatwiejszej, południowej strony. Zjazd do Grosio do najprzyjemniejszych nie należy, ale również nie jest to najgorszy możliwy wariant.

Na finałową część rywalizacji przypada przeprawa w górę Valtelliny przez Le Motte (3,1 km, śr. 8,0%), aż do położonej u stóp majestatycznego Passo dello Stelvio miejscowości Bormio. Meta zlokalizowana jest na lekko wznoszącej się drodze, poprzedza ją niespełna 10-kilometrowy zjazd z ostatniej górskiej premii.

Etap 18, 29 maja: Morbegno > Cesano Maderno (144 km | 1669 m)

Niewiele jest w tegorocznej edycji Giro etapów w oczywisty sposób przejściowych, za co należy się organizatorom uznanie, ale ten czwartkowy – pomimo nietypowo krótkiego jak na tego rodzaju historie dystansu – zdecydowanie do nich należy.

Tego dnia na uczestników wyścigu czeka trasa pomiędzy Morbegno a Cesano Maderno, licząca 144 kilometry i 1669 metrów przewyższenia. Peleton wyruszy z dolnej części Valtelliny i w pierwszej części tego odcinka zahaczy nawet o Jezioro Como, ale nie będzie to posh-willowa część, a większość czasu kolarze i tak spędzą w tunelach. Na wysokości miejscowości Bellano peleton odbije na wschód, by pokonać sekwencję 3 podjazdów, których rolą niewątpliwie jest zagrzanie do boju harcowników i nakłonienie ich do podjęcia próby przeciągania liny ze sprinterskimi ekipami.

Finałowe 50 kilometrów etapu jest płaskie. Po dotarciu do Cesano Maderno peleton wjedzie na dość krętą rundę o długości 12,5 kilometra, którą pokona dwukrotnie.

Etap 19, 30 maja: Biella > Champoluc (166 km | 4908 m)

Królewski etap 108. edycji Giro d’Italia rozpocznie się w Piemoncie, ale w dalszej części podejmie próbę utrwalenia w pamięci nazw przełęczy znajdujących się w odizolowanej od reszty kraju Dolinie Aosty. Organizatorom wyścigu udało się upakować blisko 5000 metrów przewyższenia na liczącej zaledwie 166 kilometrów trasie, co oznacza dzień poważnej próby, na który składają się niemal wyłącznie podjazdy i zjazdy.

Po wyjeździe z Bielli peleton uda się na północ, pokonując najpierw rozgrzewkowy Croce Serra (11,2 km, śr. 4,6%, max. 15%), a następnie już całkiem poważne Col Tzecore (16,0 km, śr. 7,7%, max. 15%), Col Saint-Pantaleon (16,5 km, śr. 7,2%, max. 12%), Col de Joux (15,1 km, śr. 6,9%, max. 12%) i Antagnod (9,5 km, śr. 4,5%, max. 11%).

Do mety w Champoluc prowadzi krótki zjazd z ostatniej premii. Finałowy kilometr zawiera odcinek miejskiej kostki brukowej.

Etap 20, 31 maja: Verrès > Sestrière (205 km | 4399 m)

Do ostatnich przetasowań w klasyfikacji generalnej tegorocznego włoskiego wielkiego touru może dojść w sobotę, kiedy rywalizujących na trasie wyścigu kolarzy czeka długa przeprawa z Doliny Aosty, przez region Canavese do alpejskiego Sestriere.

To typowy slow burner, którego akcja rozkręcać się będzie powoli, ale z potencjalnie bardzo satysfakcjonującym finałem. Pierwszą realną przeszkodą na liczącej 205 kilometrów i 4399 metrów przewyższenia trasie będzie pokonywany w okolicach półmetka Col de Lys (14,7 km, śr. 4,3%, max. 12%), jednak wszystko, co naprawdę istotne, wydarzy się już po 30-kilometrowym przejeździe szeroką Val di Susa w kierunku francuskiej granicy. Wówczas, w miejscowości Meana, rozpocznie się wspinaczka na Cima Coppi 108. edycji Giro d’Italia – brutalny, a jednocześnie zachwycająco piękny Colle delle Finestre (18,5 km, śr. 9,2%, max. 14%). Gasi światło w zapierających dech okolicznościach przyrody.

Po dotarciu przez grupę liderów do górskiej premii na Finestre wszystko powinno być mniej więcej klarowne, jednak dla formalności pozostanie jeszcze pokonać wymagający sporej koncentracji zjazd i łatwy podjazd do Sestrière (16,2 km, śr. 3,8%, max. 9%).

Etap 21, 1 czerwca: Rzym > Rzym (143 km | 1604 m)

Po raz trzeci z rzędu ostatni etap Giro d’Italia rozegrany zostanie w Rzymie, na przećwiczonej w poprzednich latach trasie. Jedynym realistycznym scenariuszem jest parada zwieńczona pojedynkiem sprinterów.

Już w kolejnych dniach zapraszamy na następne zapowiedzi Giro d’Italia 2025: faworytów klasyfikacji generalnej wyścigu i omówienie klasyfikacji pobocznych.The post Bez większych uniesień – trasa Giro d’Italia 2025 first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.