ANDOR. SEZON 2. W sieci spisków [RECENZJA, odc. 4-6]
Dotychczasowe odcinki Andora ostatecznie przekonały resztkę niedowiarków, że galaktyka z Gwiezdnych wojen to świat niewolny od różnych odcieni moralnych szarości. Tony Gilroy zdążył już pokazać, do jakich granic są w stanie posunąć się rebelianci w starciu z Imperium, jakie koszty są związane z walką o wolność. W drugiej „ćwiartce” drugiego sezonu ten motyw wybrzmiewa jeszcze […]
![ANDOR. SEZON 2. W sieci spisków [RECENZJA, odc. 4-6]](https://film.org.pl/wp-content/uploads/2025/04/andor-2-zdjecie-glowne-scaled.jpg)
Dotychczasowe odcinki Andora ostatecznie przekonały resztkę niedowiarków, że galaktyka z Gwiezdnych wojen to świat niewolny od różnych odcieni moralnych szarości. Tony Gilroy zdążył już pokazać, do jakich granic są w stanie posunąć się rebelianci w starciu z Imperium, jakie koszty są związane z walką o wolność. W drugiej „ćwiartce” drugiego sezonu ten motyw wybrzmiewa jeszcze mocniej. Na pierwszy plan wysuwa się tym razem wątek Ghorman – pokojowej planety eksploatowanej przez Imperium, której mieszkańcy, doprowadzeni na skraj wytrzymałości, dojrzewają pomału do tego, aby porzucić pokojowe rozmowy i chwycić za broń.
Scenarzysta Beau Williamson skupia się tu przede wszystkim na konspiracyjnej, „szpiegowskiej” stronie konfliktu. Cassian Andor idzie zatem tropem swojego „mentora” Luthena – przybiera fałszywą tożsamość ekstrawaganckiego projektanta i rusza na Ghorman, aby wysondować potencjalnych sojuszników – wystylizowanych na francuski Ruch Oporu, ukrywających się początkujących bojowników. Wątek na Coruscant oscyluje z kolei wokół samego Luthena, kontynuującego swoją konspiracyjną działalność wśród lokalnej elity, oraz jego imperialnego szpiega, Lonniego Junga. Po przeciwnej stronie mamy zaś Syrila Karna, infiltrującego rodzący się na Ghorman ruch oporu. Gdzieś pomiędzy nimi wszystkimi znajdują się sami mieszkańcy okupowanej planety – niedoświadczeni w partyzantce, popełniający jeden błąd za drugim i nieświadomi faktu, że są wykorzystywani przez wszystkich.
Paralela pomiędzy Rebelią i Imperium chyba nigdy wcześniej nie była w serialu tak ewidentna. Tutaj ujawnia się ona nie tylko w wątku podejmowanych przez obie strony „nieczystych” zagrywek, ale również w bardziej personalnej skali. Centralny konflikt to zatem wielopiętrowa gra w kotka i myszkę, w której bezbronni obywatele planety są zaledwie pionkami w rękach dwóch stron konfliktu. Imperialnym oficjelom zależy na bezcennym surowcu z Ghorman, a wyraźnym symbolem ich opresji jest budowany przez nich arsenał – budynek przysłania bowiem pomnik upamiętniający ofiary imperialnej masakry sprzed lat. Tymczasem rebelianci chcą wykorzystać mieszkańców Ghorman w charakterze symbolicznej ofiary reżimu – to dlatego tak chętnie zgadzają się im pomóc w samobójczej akcji dywersyjnej.
Za tematyczny kontrapunkt służą tu wątki kolejnych postaci, które próbują połączyć osobiste relacje ze służbą Rebelii bądź Imperium. Cassian i Bix, Vel i Cinta, Dedra i Syril – niezależnie od tego, po której stronie konfliktu stoją, wszyscy oni zdają sobie w końcu sprawę z faktu, że udział w walce odbija się na ich związkach. To jednak niejedyny koszt konspiracji, jaki wskazują twórcy. Na przykładzie Luthena widać wyraźnie, jak tworzenie coraz bardziej skomplikowanej siatki spisków może w końcu wypalić samym spiskowcom w twarz. Wystarczy jedno słabe ogniwo, jeden nieprzewidziany element układanki (w tym wypadku – ryzyko wykrycia podsłuchu ukrytego u przedstawiciela elity z Coruscant), aby zagrozić storpedowaniem kilku równolegle prowadzonych operacji. Na pierwszy plan wysuwa się tu – schowana dotychczas na drugim planie – asystentka Luthena, Kleya. To jej emocje, ukrywane skrzętnie pod maską zimnego spokoju, są tu najistotniejsze. Kulminacja tego wątku, montowana równolegle z sekwencją przygotowań do akcji na Ghorman, to zresztą jeden z najbardziej trzymających w napięciu momentów w całym serialu.
Z kolejnymi odcinkami Andor coraz bardziej pogłębia obraz „brudnej” strony konfliktu. Rebelia nigdy nie prowadzi tu do łatwych zwycięstw, zamiast tego prowadzi ona do niejednoznacznych kompromisów i brzydkich, psychologicznych blizn; traum, które zostaną z kolejnymi bohaterami już do końca życia. I chociaż wątek Bix, próbującej przepracować wspomnienie imperialnych tortur, których padła ofiarą, daje jeszcze jakiś promyk nadziei, to złamany przez lata walki rebeliant-fanatyk Saw Gerrera pokazuje najciemniejszą stronę desperackiego konfliktu o wolność. W jednej ze scen sam zresztą mówi: „Rewolucjoniści muszą być szaleńcami”.