Testy roweru SCOTT Addict RC 30 Whale Grey, czyli rower z „narzędziem w kierownicy”.
Odbierając nowy rower – Scotta Addicta RC30 do jazd testowych, nie miałem w zasadzie żadnych założeń – z prostego powodu, że dotychczas nigdy nie jeździłem żadnym rowerem tej marki. Wynikała z tego naturalna ciekawość, jak zachowuje się taki model, jak RC30. Jaki jest rower, każdy widzi – i niemal to się zgadza, gdyby nie szczegóły. […] The post Testy roweru SCOTT Addict RC 30 Whale Grey, czyli rower z „narzędziem w kierownicy”. first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.

Odbierając nowy rower – Scotta Addicta RC30 do jazd testowych, nie miałem w zasadzie żadnych założeń – z prostego powodu, że dotychczas nigdy nie jeździłem żadnym rowerem tej marki. Wynikała z tego naturalna ciekawość, jak zachowuje się taki model, jak RC30.
Jaki jest rower, każdy widzi – i niemal to się zgadza, gdyby nie szczegóły. I taki jest właśnie nowy Addict RC 30. Składa się z masy szczegółów, która nie odzwierciedla się w rzeczywistej masie roweru. Ten, który otrzymałem do dyspozycji, waży ledwie 7,7 kg. To nieźle, jak na fabryczny model roweru, bez żadnego „odchudzania”.
Kilka słów o specyfikacji, nim przejdę do omówienia wrażeń z jazdy na nim. Jazdy, która odbywała się (prawie) wyłącznie w warunkach ustalonych ze Scottem. Rower oczywiście (prawie) nie wyjeżdżał na szuter i (prawie) nie jeździł po kostce. Cóż; skoro podstawiono mi rower z założonymi oponami 30 mm, to grzech było z tego nie skorzystać…
RC30, który do mnie trafił (kolor – Whale Grey) – oparty jest na nowym osprzęcie od Shimano, 105 w wersji Di2, 24 przełożenia. I tu pierwsza uwaga – nowa 105, mimo że to „środkowy” napęd japońskiego producenta, robi robotę. Dotychczas nie miałem okazji testować tego osprzętu w wersji elektronicznej – a zdecydowanie warto. Płynność przełożeń, ich szybkość, precyzja i intuicyjność jest tym, co jako pierwsze zwróciło moją uwagę. Dlaczego na to zwracam uwagę? Bo na rowerze, gdy wsiałem na niego pierwszy raz, by pojeździć w swobodnych warunkach, mam do pokonania kwadrans przez miasto, gdzie często potrzebne są przerzutki i hamulce. A te chodzą tak precyzyjnie jak marzenie – cicho (jak przystało na osprzęt Di2) i dokładnie. Nim wyjechałem na szybszy odcinek trasy, przerzutki miałem już przetestowane od góry do dołu – i czułem się z nimi, jakbym jeździł na tym sprzęcie od miesięcy.
Hamulce w wersji 105 – ileż musiałem się zastanawiać, by przyrównać pewność ich działania – one zatrzymują szybciej niż babcię widok promocji w Lidlu, a wrażenie przy mocniejszym naciśnięciu jest takie, jakby przez chwilę jeszcze twoje myśli jechały dalej. Tu naprawdę nie mam jak się rozpisać – hamulce działają tak dobrze, że aż asfalt robi uniki. Nie jeździłem Addictem w górach (jego wyjątkowo niska waga uzasadnia takie też wykorzystanie roweru) ale jestem pewien, że na zjazdach rower wytraca prędkość równie skutecznie.
Dalsze parametry – rama o geometrii wyścigowej Addict RC HMX z wymiennym hakiem przerzutki, widelec Addict RC HMX mocowanie Flatmount, mostek Syncros ST-R100-AL., ; kierownica Syncros HB R100-AL., sztyca Syncros SP-R101-CF, siodło Syncros Belcarra Regular 2.0, koła Syncros Capital 1.0 40mm; 24 przód / 24 tył; Oś Syncros SL oraz opony Schwalbe ONE TLE Race-Guard Fold; 700x30C i ciekawe rozwiązanie – narzędzie w kierownicy (podstawowe końcówki torx i H6 oraz klucz do odkręcenia kół. Narzędzie to wsunięte jest w lewą rączkę kierownicy, i wysuwa się je prostym odkręceniem pokrętła.
Dlaczego zwracam uwagę na narzędzie, schowane w kierownicy? Bo pierwsze, na co zwróciłem uwagę, ustawiając rower (siodełko, co oczywiste), to że śruby w Addicie są w systemie Torx, a nie w zwykłe ampule. I nim znalazłem swoje klucze torx; odkryłem niezbędnik w kierownicy. Dobry patent. Podobnym zresztą, niezłym rozwiązaniem jest opcja zintegrowanego montażu lampki, w specjalnym miejscu na sztycy – z której po prostu wyciąga się zaślepkę, pod którą są uchwyty montażowe.
I teraz to, o czym pisać należy, ważąc słowa. Przecież SCOTT, dając mi rower na testy, musiał mieć świadomość, lub przynajmniej podejrzenia, że jeśli wyposażają rower w opony 30 mm to przetestuję je adekwatnie do ich użyteczności. Czyli, że tak lekko – ale tylko leciutko zjechałem sprawdzić w szuter, jak zachowuje się rower na trudniejszym terenie. Ustalmy, że to Scotta wina, przecież mogli dać rower na 25 mm oponkach, nie? Poza tym zgodnie z ustaleniami nie jeździłem rowerem szybko – a te dwa komy wynikają tylko z tego, że miałem wiatr w plecy.
Wygoda prowadzenia. Tu przechodzę do punktu, który – z powodu całkowitej subiektywności odczuć – jest najcięższy do obiektywnego opisania. Jasne; na rowerze jeździłem sporo czasu, przejechałem na nim …set a nie dziesiątki kilometrów – to pozwala mi się wypowiedzieć co do jego wygody. Ale to, że ten model był wygodny i niemal skrojony dla mnie – nie znaczy, że będzie tak samo spasowany pod oczekiwania innych użytkowników. Jeżdżąc, starałem się zwracać uwagę na rzeczy, na które zwraca uwagę sam producent. Lekkość – jest, bez dwóch zdań. Na pewno wpływ na to ma nowatorski sposób robienia ramy – jej wewnętrzna część jest gładka, pozbawiona wszelkich nierówności i nadwyżek kleju, które wpływałyby na podniesienie jej wagi. Jeśli interesują was szczegóły techniczne, dotyczące sposobu klejenia ramy – odsyłam na stronę producenta. W odczuciach ważne jest to, że rama – przy niewielkiej wadze, 630 g – jest bardzo sztywna, stabilna i bardzo responsywna. Waga ramy to aż 300 g mniej od poprzedniego modelu. To przekłada się na 12W szybkości oraz 36% bardziej komfortowy (dane producenta). Sam nie jestem w stanie sprawdzić różnicy w szybkości dwóch modeli – do tego niezbędny jest tunel aerodynamiczny – ale odczucia z jazdy – już tak. A te są bardzo dobre. O ile tył, mimo sztywności nieco wybiera nierówności (na pewno wpływ na to mają założone oponki 30 mm – gdzie widelec pozwala na założenie opon aż 34 mm), o tyle przód roweru jest już ekstremalnie sztywny, przez co doskonale sprawdza się we wszelkich agresywnych zabawach. Przyspieszenia, sprinty, ataki przy dolnym chwycie, wspinaczka przy górnym – tu przyznać muszę, że rower nie „ugina” się ani o milimetr, powodując, że czujemy się na nim bardzo pewnie.
Owszem; można w takich testach cytować broszurę: wyprodukowanie całkowicie pustej ramy bez żadnych martwych segmentów rur, ale… jakie to ma przełożenie na jazdę? Dla mnie, jako użytkownika / potencjalnego użytkownika, znaczenie ma, nie tyle jak rama została zrobiona, ale jak na niej mi się pokonuje kolejne kilometry. Czy: Dzięki gładkiej powierzchni nadmuchiwanego rdzenia formy, wnętrze ramy jest bardzo gładkie i nie ma śladów pustych przestrzeni lub zmarszczek… mówi mi coś pod kątem użytkowym? Nie.
A czy mówi więcej, że zrywając się do sprintu pod górę z jednoczesnym zakrętem, rower idzie jak po szynach, nabierając przyspieszenia bez żadnych ugięć, wahań, poczucia niepewności? Tak – to jest wyznacznik pewności i wygody jazdy. W broszurze reklamowej napisać można wszystko – ale dopiero osiodłanie konia i wbicie ostróg w boki pokaże, jaki naprawdę ma charakter.
Addict ma charakter agresywny. Wyścigowy. Ale – co mnie w nim najbardziej zaskoczyło – dzięki dogodnemu dla rąk dropowi oraz zastosowaniu szerokich opon jest on zwyczajnie wygodny do prowadzenia, włączając w to jazdę na dolnym chwycie.
Choć i testowałem rowery różnych marek, sam jeżdżę „prywatnie” na rowerach innym marek – to na rowerze Scotta siedziałem pierwszy raz. I to było dla mnie ciekawe w dwójnasób przeżycie. Pierwsze – oczywista możliwość polatania na klasowym rowerze, by mieć porównanie, czy punkt odniesienia do swojego roweru. A drugie – to właśnie próba przekonania się do nieznanej mi marki rowerów (a wiedzieć musicie, że mój kręgosłup ma swoje klarowne wytyczne, jeśli chodzi o agresywną jazdę).
Zakładając teoretyczną sytuację, że ktoś zapytałby mnie, czy rekomenduję ten rower jako wygodny sprzęt do ścigania i mocnych treningów – odpowiedziałbym: tak. To sprzęt rzeczywiście zrobiony z „głową”, a jak na standardowy pakiet sprzedażowy waga roweru zamykająca się poniżej ośmiu kilogramów – robi wrażenie.
Został ostatni punkt, czyli cena roweru. Jakiś czas temu, pisząc o innym, drogim sprzęcie napisałem: w czasie treningu zaczepiła mnie kostucha z kosą na ramieniu i mówi grzecznie:
– Twoja żona właśnie wyceniła twoje rowery – wpadniesz na chwilę do domu, czy od razu idziesz ze mną?
W przypadku tego Addicta ta uwaga nie ma zastosowania; rower w tym zestawie kosztuje 21749 PLN.
A ja, jak oddawałem rower po testach, to westchnąłem ciężko jak dżokej, którego konia sprzedano.
Jeździłbym.
Więcej: www.scott.plThe post Testy roweru SCOTT Addict RC 30 Whale Grey, czyli rower z „narzędziem w kierownicy”. first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.