NBA: Od koszykówki do muzyki. Tajemnicze życie Stana Love’a
Na przestrzeni lat NBA widziała wiele przypadków, gdy najpierw występował w niej ojciec, a po latach jego śladami – z różnym skutkiem – starał się iść potomek. Wprawdzie sytuacja, w której LeBron James i jego syn Bronny wystąpili razem w jednym meczu, to wciąż odosobniony incydent, który pewnie już się nie powtórzy, to jednak Dell […] The post NBA: Od koszykówki do muzyki. Tajemnicze życie Stana Love’a first appeared on PROBASKET.

Na przestrzeni lat NBA widziała wiele przypadków, gdy najpierw występował w niej ojciec, a po latach jego śladami – z różnym skutkiem – starał się iść potomek. Wprawdzie sytuacja, w której LeBron James i jego syn Bronny wystąpili razem w jednym meczu, to wciąż odosobniony incydent, który pewnie już się nie powtórzy, to jednak Dell Curry, Greg Anthony czy Mychal Thompson nie muszą się wstydzić z boiskowej postawy swoich pociech. W historii ligi znalazło się jednak kilka nazwisk, które zostały zapomniane i szkoda, że przypominać je trzeba akurat w takich smutnych momentach.
Kevin Love może nigdy nie będzie stawiany w jednym rzędzie obok najznamienitszych koszykarzy w historii, ale jednak ten weteran na parkietach najlepszej ligi świata spędził już 17 lat. Reprezentując barwy kolejno Minnesota Timberwolves, Cleveland Cavaliers i Miami Heat potrafił dostać się do nieoficjalnej elitarnej grupy wysokich, którzy potrafili łączyć świetny rzut z dystansu z dominacją pod tablicami. W szczytowej formie potrafił zdobywać 26 punktów i 12 zbiórek na mecz.
Ostatnie sezony w jego przypadku sprowadzały się głównie do pełnienia funkcji weterana i użytecznego zadaniowca, ale w najlepszych latach wychowanek UCLA reprezentował sobą znacznie więcej. Był kluczowym graczem Cavs, którzy w 2016 roku sięgnęli po mistrzostwo NBA. Pięciokrotnie był wybierany do udziału w Meczu Gwiazd. Mało? W 2011 roku był najlepszym zbierającym ligi, co pomogło mu w zdobyciu nagrody dla Most Improved Player. W 2012 triumfował w konkursie „trójek” podczas All-Star Weekend. Wprawdzie w późniejszych latach jego postawę mocno ograniczyły kontuzje, to jednak w sezonie 2021-22 wciąż prezentował się na tyle dobrze, by zająć drugie miejsce w plebiscycie na najlepszego rezerwowego NBA.
W minionym sezonie Kevin zaliczył 23 występy w trykocie Heat, w których notował średnio 5,3 punktu i 4,1 zbiórki. Jego kariera powoli ma się ku końcowi, ale to temat na inny artykuł. Według informacji płynących z wewnątrz drużyny, 36-latek od kilku tygodni był nieobecny „z powodów osobistych”, które długo nie były znane. Niestety, najnowsze wieści nie są pozytywne.
Koszykarz opuścił ostatnich 20 meczów sezonu regularnego, aby móc przebywać ze swoim ojcem. Stan Love od dłuższego czasu zmagał się z nieujawnioną chorobą. Musiało to jednak być coś poważnego, skoro jego syn zdecydował się trwać przy nim. To była słuszna decyzja. W niedzielę Kevin ogłosił w swoich mediach społecznościowych tragiczną wiadomość o śmierci swojego rodziciela, przy okazji uchylając rąbka tajemnicy na temat relacji z człowiekiem, którego bez krępacji nazywał „swoim obrońcą” i „pierwszym bohaterem”.
– Tato, przez tak długi czas byłeś zmuszony do walki. Najtrudniejsze było ostatnie półrocze. Najboleśniejsze do oglądania były ostatnie tygodnie. Nawet na koniec, gdy Twój stan coraz bardziej się pogarszał – wciąż widziałem w Tobie Giganta, Mojego Obrońcę, Mojego Pierwszego Bohatera… Gdy wspomnienia spływają mi po twarzy, czuję, jakbym teraz widział wszystko wyraźnie. To popieprzona prawda o życiu, że pod jego koniec – swojego lub cudzego – rzeczy, które kiedyś wydawały się skomplikowane i niezrozumiałe, stają się przejrzyste. Jak każdy z nas, mój tata nie był ideałem. Ale pomimo jego wad – i moich własnych – nasza historia ojca i syna jest historią sukcesu. To więź, która nigdy się nie kończy, zakorzeniona w miłości, i pozostanie wieczna – napisał 36-latek.