NBA: Davion Mitchell królem South Beach | Ja Morant na blokadach wiezie Dallas
W przedświątecznym szaleństwie przygotowań i nastroju witam się z Wami. Piszę, żeby nie uciekło, nie umknęło. Wczorajsze dwa mecze eliminacyjne NBA ustaliły hierarchię, ostateczną drabinkę tegorocznych playoffs. Szesnaście najlepszych drużyn sezonu zasadniczego zmierzy się w walce o trofeum mistrzowskie. Z walki minionej nocy odpadły ekipy Atlanta Hawks oraz Dallas Mavericks. W jakich stało się to […]

W przedświątecznym szaleństwie przygotowań i nastroju witam się z Wami. Piszę, żeby nie uciekło, nie umknęło. Wczorajsze dwa mecze eliminacyjne NBA ustaliły hierarchię, ostateczną drabinkę tegorocznych playoffs. Szesnaście najlepszych drużyn sezonu zasadniczego zmierzy się w walce o trofeum mistrzowskie. Z walki minionej nocy odpadły ekipy Atlanta Hawks oraz Dallas Mavericks. W jakich stało się to okolicznościach oraz swoje spostrzeżenia już za chwilę Wam wyjawię, ale przedtem wiedzcie że:
Patronem dzisiejszego odcinka jest Karol Lew – dziękuję! Ja nazywam się Bartek Gajewski, świnie nie są fizycznie w stanie spojrzeć w niebo, a to są GWBA, czyli gwiazdybasketu. Jeśli chciałbyś zostać świątecznym koszykarskim zajączkiem przed playoffs to zapraszam, tutaj ramka:
Jak poszło wczoraj w grupie typera? Chyba dobrze, ja kreśliłem swoje scenariusze, chłopaki opiniowali po swojemu i wielce zaskoczeni chyba nie zostaliśmy, a to zawsze dobra informacja w tej dziedzinie. Jeśli chcesz dołączyć przed startem serii, tutaj link: https://discord.gg/nzdkXwmB
Gotowi? To lecimy!
Heat 123 Hawks 114 [OT]
Wielce emocjonujący mecz, który zdecydowanie lepiej zaczęli Heat. Łatwość, z jaką przedostawali się kozłem w środek obrony musiała zaniepokoić kibiców, a jeszcze bardziej trenera. Trae Young (w pojedynczym kryciu, jak mówiłem!) mimo dogodnych warunków, nieskuteczny. Heat bardziej pobudzeni, energetyczni, lepiej dysponowani rzutowo osiągnęli pod piętnaście oczek przewagi.
Hawks przebudzili się po parunastu minutach. Silniejsza presja na obwodzie, szereg przechwytów, przejść z obrony do ataku i w moment byli z powrotem w grze. Ech, gdyby to było Miami sprzed dwóch miesięcy, to by pewnie polegli, ale to już nie jest to samo Miami.
Przedstawiam Państwu postać Daviona Mitchella, obwodowego atletę, zakapiora, który przyszedł do NBA jako stoper w drafcie 2021 roku, trochę się po lidze tułał (Sacramento, Toronto) a obecnie pracuje usilnie na nowy, super kontrakt w Miami, który dziś najprawdopodobniej sobie wywalczył. Najlepszy mecz w karierze to mało powiedziane! Najpierw z Chicago (Coby White 5/20 z gry 7 strat) a teraz z Atlantą zmienił całkowicie obraz gry i odwrócił losy meczu.
W pojedynkę się Younga zatrzymać nie da (29 punktów 11 asyst) ale przejmując krycie Mitchell wielokrotnie był dokładnie tam, gdzie trzeba, umiejętnie się cofał, przykładał masę, skakał z rękami, ten chłopak wie o co chodzi z obronie zespołowej i popełnia minimum błędów. To jednak tylko defensywa.
Prawdziwy popis Davion dał wczoraj w ataku (16 punktów 5 asyst). Gdy gospodarze nacisnęli, wywarli większą presję na piłkę, to on sukcesywnie i konsekwentnie mijał rywali kozłem, wykorzystywał szybkość, rozbijał obronę, znajdował chłopaków podaniami, odgrywał na wolne pozycje. Zdecydowanie uratował sezon Miami, w kulminacyjnym momencie (dogrywce) wklejając trzy trójki!
Oczywiście, że nie byłoby awansu bez ciężko pracującego na każdy rzut Tylera Herro (30 punktów 8 zbiórek 7 asyst) skupiającego na sobie najwięcej uwagi. Bez wszechstronności Bam Adebayo (17 punktów 11 zbiórek 5 asyst 5 bloków) bez atletyzmu Andrew Wigginsa (20 punktów 8 zbiórek 8 asyst) bez zasięgów Kel’ela Ware (12 punktów 8 zbiórek) łapiącego cokolwiek mu wysłali nad obręcz, bez szalonych trafień z rogów parkietu Kyle’a Andersona oraz bez pracy Haywooda Highsmitha (12 punktów 10 zbiórek 2 przechwyty) kolejnego gracza zadaniowego z zacięciem do walki.
Wszyscy panowie zasłużyli na brawa, ale ex-factorem był zdecydowanie Mitchell, którego Pat Riley pewnie przepłaci, jak to ma w zwyczaju, ale innego wyjścia nie ma. Kibice już go kochają, nawet jeśli sezon zakończy się wynikiem 0-4 dla Cavaliers. Przy okazji, ależ ten Trae jest beznadziejny w obronie…
Emocji nie jestem w stanie oddać. W doliczonym czasie gry skuteczność obu zespołów dosłownie oszołomiła. Hawks nie starczyło talentu, nie starczyło prochu strzelniczego i w pewnych elementach chyba także doświadczenia. Rookie Zacharie Risacher niegotowy zupełnie na rygor playoffs, nie uniósł mentalnie obu meczów play-in.
Sezon pod znakiem przebudowy, kontuzji. Pozostaje wierzyć w dalszy rozwój Onyeka Okongwu, który tym razem żadnych blokad nie miał (28 punktów 12 zbiórek 4 trójki!) wierzyć, że facet mając stabilną pozycję na centrze, pewne minuty i zielone światło, stanie się bardziej regularny. Jalen Johnson jako drugi ball-handler w piątce u boku Younga, a zarazem niezwykle wszechstronny silny-skrzydłowy, to również wielki atut, ale potrzebne jest zdrowie. Dyson Daniels wydrapał sobie niszę, LeVert także jest do zatrzymania jako szósty, Risacher do pracy rozwojowej. Jestem pozytywnie zaskoczony pracą w obronie, którą wczoraj widziałem.
Postawili Heat bardzo trudne warunki, choć początkowo wydawało się, że nie mają argumentów na zwycięstwo. Tak trzymać Hawks, o potrzebach i wyzwaniach tejże organizacji napiszę bliżej draftu, obiecuję. Tymczasem przejdźmy dalej.
Mavericks 106 Grizzlies 120
O ile spotkanie na wschodnim wybrzeżu obfitowało w szalone emocje i zmieniające się prowadzenie, tutaj przewaga gospodarzy od wejścia nie podlegała dyskusji. Ja Morant, który podkręcił kostkę w poprzednim meczu, grał na dwóch zastrzykach przeciwbólowych, blokadach. Mogę jedynie podejrzewać z jakim bólem obudził się dziś rano, ale na parkiecie był numerem jeden. Najszybszym gościem na placu, wykorzystującym przewagi, w sposób… nazwijmy to bardzo świadomy.
Dwanaście punktów 3 asysty +18 wskaźnika plus/minus w pierwszej kwarcie, która można powiedzieć ustawiła losy spotkania (39:24) zobaczcie na TO, koniecznie!
Dallas bez rozgrywającego, liczący na celne strzały, nieogarnięci byli bardzo. Po przeciwnej stronie Memphis zagrało na trzech ball-handlerów (Pippen, Morant, Bane) z gigantem Zachem Edeyem przyklejonym do pola trzech sekund. Celem było zebrać i polecieć. Polecieli aż miło. Po pierwszych dwunastu minutach mieli tyle samo zbiórek w ataku co Dallas w obronie (!) Edey dobijał podczas gdy Dereck Lively próbował przejmować zasłony Moranta. Przypominało to niedawny pojedynek z Lakers, gdy LeBron z Luką wywlekali bezbronnego środkowego z dala od obręczy by walić go pałą w łeb wykorzystując brak mobilności.
Nie wiem co to za pomysł Jasona Kidda, ale oni w tym układzie nie powinni byli się znaleźć w ósemce i chyba dobrze się stało. Mecz w Sacramento im bardzo wyszedł, bo pięćdziesiąt procent zza łuku porobili, a rywal nie dysponował szybkością. Tutaj jednak sami dostali manto.
Indywidualnie grający Anthony Davis (40 punktów 9 zbiórek 16/29 z gry) na nic im się przydał. W kluczowym momencie znów zaczął się mazgaić, zaliczył air-balla zza łuku i kuśtykając teatralnie powędrował na ławkę. No i co mam powiedzieć, nie jest to charakter wojownika, mistrza, to jest świetna druga opcja, w żadnym wypadku lider.
Pozostali wysocy (PJ Washington, Lively i Daniel Gafford) zrobili łącznie 2/9 z gry! Potrzebne było guard-play, szybkość jak z Davionem Mitchellem w meczu Miami, ale niestety rookie Brandon Williams to za mało. Przydałby się bardzo Quentin Grimes, gracz za którego został wytrasferowany (Caleb Martin) nie miał szans stanąć na wysokości zadania, bo to nie jego rola grać piłką, ale rozumiem że nie było na Grimesa pieniędzy i musiało się tak zakończyć.
Zawiódł szczególnie kolega PJ Washington (0 punktów 5 fauli 4 straty -12 wskaźnika plus/minus) który kryty przez Jarena Jacksona nie miał w tym spotkaniu nic do powiedzenia. Zrobił asysty, o które go prosiliśmy, hehe, ale poza tym nic. Taki był na niego plan, miał wspierać rozegranie, piłki pchać na wolne pozycje, wyprzedzać i odgrywać. Wyszło kiepsko, bo… to także… nie jego rola.
Podobnie jak Atlanta, zespół z Dallas obgryziony kontuzjami kończy sezon w połowie kwietnia. Bez Kyrie Irvinga, z niegotowym na najważniejsze mecze Livelym, niezgrany, nie miał czego szukać w ósemce. Memphis rzuca wyzwanie OKC i to może być ciekawe zderzenie stylów, ciekawsze niż się niektórym wydaje. O tym jednak wkrótce.
Other NBA news
-> Z żalem donoszę, że Gregg Popovich zasłabł w restauracji, odwieziony został karetką do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale umówmy się, że jego kariera jako głównego szkoleniowca Spurs jest zakończona.
-> Damian Lillard dostał zielone światło od lekarzy, wznowił pracę wydolnościową, treningi. Cel zakłada jego występy w pierwszej rundzie playoffs. Przypomnijmy, zespół Milwaukee mierzy się z Indiana Pacers.
-> „LeBron James wyeksponuje braki Juliusa Randle jako obrońcy, bądźcie tego pewni” – tako rzecze Draymond Green. Seria pomiędzy Lakers i Wolves startuje już dziś w nocy.
Dobrego dnia wszystkim! B