Na trupach kwiaty rosną najpiękniej / Ogrodnik

Seriale rodem z Hiszpanii są w bibliotece oryginalnych produkcji Netflixa najliczniej reprezentowanymi, oczywiście poza tymi z USA. A kilkanaście lat doświadczeń ze streamingiem nauczyło nas już dobitnie, że najczęściej ilość nie równa się jakości. Nic dziwnego zatem, że poziom hiszpańskojęzycznych seriali Netflixa bywa różny – od perełek po kompletne porażki. Świeżutki "Ogrodnik" to produkcja

Kwi 15, 2025 - 16:53
 0
Na trupach kwiaty rosną najpiękniej  / Ogrodnik
Seriale rodem z Hiszpanii są w bibliotece oryginalnych produkcji Netflixa najliczniej reprezentowanymi, oczywiście poza tymi z USA. A kilkanaście lat doświadczeń ze streamingiem nauczyło nas już dobitnie, że najczęściej ilość nie równa się jakości. Nic dziwnego zatem, że poziom hiszpańskojęzycznych seriali Netflixa bywa różny – od perełek po kompletne porażki. Świeżutki "Ogrodnik" to produkcja jakościowo lokująca się gdzieś w połowie tej stawki – nie tak zła, by niewarta była obejrzenia, ale i nie tak dobra, by na dłużej zapadła w pamięć. Miguel Sáez Carral to scenarzysta o sporym serialowym dorobku – tylko w zeszłym roku na platformach streamingowych pojawiły się produkcje oparte na jego skryptach: netflixowe "Dość milczenia" i dostępne na Disney+ "Kłamstwa z przeszłości". Tytuły te łączą co najmniej dwie rzeczy: element zagadki kryminalnej i realizacyjna solidność, ale bez błysku wynoszącego całą produkcję ponad przeciętność. Carral kontynuuje rzemieślniczą robotę przy okazji "Ogrodnika", którego scenariusz ponownie obudowuje wokół zbrodni – nie jednej, ale wielu, przy czym tym razem nie musimy szukać odpowiedzi na pytanie "kto zabił?". Zabójcą jest bowiem główny bohater, tytułowy ogrodnik Elmer Jurado (w tej roli Álvaro Rico, znany z jednego z największych hiszpańskich serialowych hitów Netflixa, "Szkoła dla elity"), który przed laty wskutek wypadku samochodowego stracił umiejętność odczuwania emocji. Czyż to nie wygodne? Zabójca, który nie odczuwa emocji? Taki koncept wydaje się wręcz pójściem na scenariuszową łatwiznę, ale na szczęście Carral nie poszedł na skróty tak do końca, bowiem Elmer nie okazuje się postacią statyczną – w miarę rozwoju fabuły przechodzi przemianę (można nawet powiedzieć, że niejedną), podobnie jak jego relacja z zaborczą matką (Cecilia Suárez), której prawdziwe motywy pozostają niejasne. W ten zdecydowanie niezdrowy związek w pewnym momencie z impetem wkracza Violeta (Catalina Sopelana), która wywraca do góry nogami uporządkowaną codzienność rodziny Jurado. Nakręcony głównie w plenerach malowniczej galicyjskiej miejscowości Pontevedra "Ogrodnik" to bardzo sprawnie zrealizowana rzecz – nie tylko sposób ukazania botanicznych dzieł sztuki Elmera, ale także montaż czy muzyka dopełniają obrazu produkcji o wysokim "production value". Jednak gdy zajrzeć pod imponującą warstwę realizacyjną, odnajdziemy głównie sztampę i fabularne klisze. Zahukany młody mężczyzna i zaborcza matka? To już grali wielokrotnie. Zabójca zakochujący się w swej ofierze? To też już było. Większość scenariuszowych rozwiązań albo trąci wtórnością, albo wydaje się zupełnie nietrafiona, jak choćby zagadkowa relacja pary detektywów, Torresa (Francis Lorenzo) i Carrery (María Vázquez), a także zupełnie niewykorzystany motyw tajemniczej i kontrowersyjnej przeszłości Violety, przez którą zresztą trafia ona na listę Elmera. Główny bohater bowiem, co warto zaznaczyć, nie zabija pod wpływem własnych fanaberii – zajmuje się "usuwaniem problemów", którymi najczęściej są przemocowi mężowie, nieuczciwi politycy czy po prostu szkodliwi przestępcy. Zabieg ten miał na celu nadanie "antybohaterskiego" sznytu postaci tytułowego ogrodnika, ale można mieć wątpliwość czy tak w istocie się stało – fabuła serialu zbyt mocno bowiem wychyla się w stronę romansu i rodzinnego dramatu, wątek kryminalny pozostawiając w pewnym momencie niemal wyłącznie w rękach wspomnianej pary detektywów, którzy – co tu dużo gadać – niespecjalnie potrafią poradzić sobie z powierzonym im zadaniem. Widzowi nie pozostaje nic innego jak tylko obserwować tych wszystkich miotających się w swoich kreacjach aktorów, którym nie można odmówić chęci – Rico jako Elmer jest ciekawy i nieoczywisty, a wcielająca się w jego matkę Cecilia Suárez bardzo płynnie przechodzi od czułości do władczości. Cóż jednak z tego, skoro przyszło im grać postacie-klisze, z rzadka jedynie angażujące się w ciekawe sceny dialogowe, w większości zaś do bólu przewidywalne i nijakie? "Ogrodnik" składa obietnicę, której nie potrafi spełnić – wyjściowy pomysł, w ramach którego posługujący się zimną kalkulacją zabójca rodem z "Dextera" zapełnia swój ogród trupami niegodziwców, szybko przeradza się w obyczajowe romansidło, w którym zbrodnie schodzą na daleki plan. Kryminalna intryga nie istnieje, a wobec potraktowanemu po macoszemu wątkowi śledztwa trudna obrać w tej "rozgrywce" którąkolwiek ze stron; nie sposób kibicować ani coraz mniej wyrazistemu antybohaterowi, ani usiłującym pochwycić go detektywom, bardziej zainteresowanym osobistymi utarczkami niż solidną policyjną robotą. I w ten oto sposób Netflix powiększył i tak pokaźną już bazę oryginalnych hiszpańskojęzycznych produkcji, których wspólnym mianownikiem okazuje się… przeciętność. I tylko tej pięknej czołówki szkoda – pozostanie ona chyba jedynym elementem, który zapadnie mi w pamięć po seansie "Ogrodnika".