Migawki z Jacquesʼa Cousteau

Był wieloma wspaniałymi osobami naraz: filmowcem, badaczem, odkrywcą, kapitanem legendarnego statku „Calypso”. Tylko mężem i ojcem trudno było mu być.

Kwi 24, 2025 - 14:14
 0
Migawki z Jacquesʼa Cousteau

Bawili się w ogrodzie: Jean-Michel, jego ojciec Jacques-Yves Cousteau i kaczor Gedeon. Tylko ich troje, reszta świata nie
istniała; Jean-Michel, jego ojciec i kaczor Gedeon. Po latach chłopak wspomni w biografiiMy Father, the Captain: My Life with Jacques Cousteau(Mój ojciec, kapitan. Życie z Jacques’em Cousteau): „Kochałem te chwile ojcowskiej uwagi, choćbym musiał je dzielić z domowym ptactwem” (przeł. W.M.). Między wierszami zauważy, że dla Jacques’a Cousteau rodzina była najważniejsza na świecie, od rodziny zaś ważniejsze było morze, a od morza ważniejsza była ciekawość. Gdy dostał w prezencie aparat fotograficzny umierał od środka, jeśli nie wiedział, w jaki sposób działa i co jest wewnątrz. Rozkładał urządzenie i składał je na nowo, tak aby ulepszać jego działanie. Nie słyszał słowa „nie”. Nie przyjmował odmowy, bo – jak zauważył Jean-Michel – „To, że coś jest obecnie niemożliwe, nie oznacza, że nie będzie możliwe w przyszłości”. Uwodził widzów i sponsorów, bliskich trzymał na dystans, przede wszystkim zaś wierzył w ludzką wydajność. Wierzył w przyszłość, przeszłością nie chciał się zajmować.

Całe życie szukał wolności.

Jacques Cousteau, autor słynnego cyklu telewizyjnegoUndersea World(Podwodny świat), wielki badacz mórz i oceanów, jest dzieckiem żywym, ciekawskim i kruchym. Pochodzi z Żyrondy, regionu słynnego z winnic. Prędko decyduje się zamienić wino na wodę, niby w odwrotnej wersji historii o Kanie Galilejskiej. Zwłaszcza, że rodzinną winnicę przegrywa zawczasu w karty jeden z krewnych. Woda zaś pociąga Cousteau od kiedy tylko pamięta. Kiedy był małym chłopcem, woda go uspokajała. Wspominał później – już jako dorosły mężczyzna – jaką przyjemność sprawiał mu sam dotyk jej powierzchni: „fizycznie, sensualnie. Woda mnie fascynowała”.

Swoją pierwszą kamerę dostaje od ojca. Dla nieśmiałego chłopca to okazja, aby móc podglądać, nie będąc jednocześnie widzianym. Może zaspokoić ciekawość bez narażania się na niepotrzebne rozmowy i bez konieczności odpowiadania na nieustanne pytanie: Dlaczego i po co? Jeśli ma ochotę, może zagadywać do ludzi – dzięki aparatowi zawsze ma ku temu dobry powód. Może zaglądać do kuchni i na zaplecze bez oskarżeń o myszkowanie. Może podrywać dziewczyny, podpytywać mężczyzn przy pracy. Poza tym film jest jego wielką pasją – i jak sam uważa – jedyną rzeczą, do której ma talent.

Film to sposób na życie, ale i środek do celu. Oprócz filmu Jacques’a pociągają przygody. Interesują go wszystkie te miejsca, które same w sobie stanowią materiał na film. A więc niebo, morze, podróże dookoła świata. A więc wojsko, a więc marynarka, która ma mu zapewnić przepustkę do podróży i okazję do przygód (jak napisze o tym jego syn w swoich wspomnieniach). Uczy się przeciętnie, ale udaje mu się dostać do wyższej szkoły morskiej.

Jacques’a pociągają przygody. Interesują go wszystkie te miejsca, które same w sobie stanowią materiał na film. A więc niebo, morze, podróże dookoła świata.

Jednym z etapów szkolenia żołnierzy jest rejs na helikopterowcu: mają nasiąknąć światem, nauczyć się dostrzegać
i doceniać jego odmienność, mają obudzić w sobie ciekawość, głód życia, zew przygody. Cousteau jest głodny.

Niewiele brakowało, a wiódłby życie na lądzie, łagodne i pozbawione silniejszych wzruszeń. Serce ma zbyt słabe, ale postanawia o tym nie wspominać lekarzowi wojskowemu. Cousteau właściwie nie ma planu, ma tylko nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze. Jest kilka schorzeń, które da się ukryć, ale serce to trudny przeciwnik; nie zwalnia, nie poddaje się, wyjawia wszystko. Cousteau zakłada urządzenie do pomiaru objętości płuc; lekarz prosi: „Niechże pan chwilę poczeka”. Tego dnia w ośrodku wojskowym panuje zamieszanie. Tego dnia lekarz ma wiele spraw na głowie, a każda z nich wydaje się ważniejsza od drugiej. To trochę trwa – ta nagła sprawa, która nie mogła poczekać ani chwili dłużej – i lekarz wraca.

Cousteau czuje uderzenia serca: mocne, szybkie jak nigdy. „Już po badaniu?” – pyta lekarz, nie ma dzisiaj głowy, jest roztargniony, i Cousteau przyjmuje to roztargnienie. „Już chyba po badaniu, prawda?” Chłopak kiwa głową. Jest już bliżej przygody, bliżej miejsca, z którego łatwiej zaspokajać ciekawość. Ale to jeszcze nie morze, na razie obstawia niebo, szkoli się na pilota. Jego życie zmienia wypadek samochodowy: wypada z drogi na pustkowiu, łamie rękę w dwunastu miejscach, długo dochodzi do siebie. Kariera lotnicza się oddala, ale w trakcie długotrwałego procesu rehabilitacji okazuje się, że tym, co najbardziej służy jego zdrowiu, jest pływanie.

Przeczytaj też: Soczewka Pisma: Pic na wodę

Zaczyna treningi. Coraz więcej czasu spędza na plażach w towarzystwie Philippe’a Taillieza – jednego z pierwszych
nurków w ówczesnej marynarce wojennej, i z Frédérikiem Dumasem – podwodnym poławiaczem ryb. Wraz z Tailliezem i Dumasem stają się trzema morskimi muszkieterami. Cousteau zaraża się ich pasją do głębin; za sprawą pożyczanego od nich sprzętu może spędzać coraz więcej godzin pod wodą.

Cóż tam widzi Cousteau?

Do ciemności – i co cudu – oko musi się przyzwyczaić. Musi dać sobie czas: na to, by przywyknąć, i na to, by ochłonąć.
Wyobraźmy sobie tę scenę, jakbyśmy wyobrażali sobie bardziej konwencjonalne znaleziska archeologiczne. Ten moment, 4 listopada 1922 roku, gdy Howard Carter, odkrywca grobu Tutanchamona, przytyka oko do szczeliny: jest pierwszym, który ma szansę zobaczyć to, co skrywały tysiąclecia. Za nim przestępują z nogi na nogę inni badacze (wśród nich być może lord Carnarvon sponsorujący wyprawę), którzy ponaglają: „Czy widzi pan tam coś?”.

Odpowiedź brzmi: „Tak, cuda”.

Jacques Cousteau powie, że swojej miłości do morza nie potrafi wytłumaczyć: „Wiem tylko, że czasami mamy dostateczne szczęście, aby móc się zorientować, że oto nasze życie uległo zmianie, że porzuciliśmy to, co stare, i zajęliśmy się tym, co nowe – i że zmiana ta jest nieodwracalna. To właśnie przytrafiło mi się tamtego lata” [przeł. W.M., cyt. za Bradford Matsen, autor biografiiJacques Cousteau: The Sea King(Jacques Cousteau. Król morza)].

Cousteau zaczyna coraz więcej czytać o morzu, próbuje połączyć dwie pasje: tę związaną z filmem i tę związaną z wodą. Eksperymentuje ze słoikiem po owocach; wsuwa kamerę do środka i nurkuje.

Pasterka

Simone Melchior jest kobietą elegancką, stoicką i głodną życia. Wychowała się w japońskim mieście portowym Kobe, świetnie włada angielskim i japońskim. Jej ojciec sprawuje funkcję attaché Francji, wydaje leniwe przyjęcia, podejmuje gości, prowadzi firmę Air Liquide, produkującą gazy techniczne.

Poznają się w Paryżu w 1937 roku.

Cousteau ma dwadzieścia sześć lat i akurat dochodzi do siebie po wypadku samochodowym. Mógł zginąć, ale nie przeszkodziło mu to w zamianie tego wydarzenia w anegdotę. Simone pochodzi z admiralskiej rodziny i marzy o tym, aby spędzić życie na morzu. Cousteau jest obietnicą przygody: opalony, bardzo brzydki, pachnący morzem, zajęty kamerą, uganiający się za kolejnym obrazem, za przygodą, jak opisze go później Simone. Melchior jest pragmatyczna: życie, które chce wieść, nie jest życiem dostępnym dla większości kobiet – zakłada więc: co on uroni z życia, to ona weźmie, czego on nie doje, ona chętnie skończy. Zawierają umowę: ona da mu synów, on – w perspektywie kolejnych lat – życie na morzu.

Simone Melchior znana będzie wśród współpracowników Cousteau jako La Bergere: …