Ledwie trzy lata czyli o Oscarach 2025

Zazwyczaj podchodzę do podsumowania oscarowej nocy z poczuciem, że nawet jeśli nie wygrały moje…

Mar 3, 2025 - 20:20
 0
Ledwie trzy lata czyli o Oscarach 2025

Zazwyczaj podchodzę do podsumowania oscarowej nocy z poczuciem, że nawet jeśli nie wygrały moje ulubione filmy to wciąż będę bronić wieczornego widowiska. Ostatecznie napisałam książkę o Oscarach więc jeśli mnie nudzą i zawodzą to być może jestem ostatnim bastionem popularności tej nagrody. Ale ten rok jest jednak inny, patrząc na przebieg wczorajszej nocy oscarowej mogłam myśleć jedynie o tym, że głos jaki dochodzi z Europy ostatecznie trafia w pustkę i choć wychowaliśmy się na kulturze amerykańskiej to szaleństwem byłoby oczekiwać, że nas USA zrozumie.

 

Wiem, że wiele osób cieszy zwycięstwo „Anory” i wiem, że jest cała grupa osób, która uważa, że skoro film nie przestawia rosyjskich oligarchów w najcieplejszym świetle to „Nic się nie stało”. Tylko, że to jest założenie, że kultura istnieje w próżni, że można brać sobie to co się nam podoba i nie udawać, że ma to swoje konsekwencje w realnym życiu. Sean Baker, nakręcił swój film tak jakbyśmy byli te kilka czy prędzej kilkanaście lat temu, w czasie, kiedy romans z opowieścią o Rosji wydawał się niewinny, zabawny i pozbawiony konsekwencji.

 

Da’Vine Joy Randolph presents the Oscar® for Actress in a Supporting Role during the live ABC Telecast of the 97th Oscars® at the Dolby® Theatre at Ovation Hollywood on Sunday, March 2, 2025.

Problem w tym, że produkcja powstała po 2022 roku i powstała też po 2014 rok. Nawet jeśli rosyjscy oligarchowie są w niej przedstawieni satyrycznie, to wciąż – trzeba było zatrudnić rosyjskich aktorów (część z nich dość dobrze lawiruje przed jednoznacznym potępieniem wojny czy pojawia się w filmach realizowanych na okupowanym Krymie), trzeba było dać wybrzmieć rosyjskiemu językowi, trzeba było ostatecznie – pokazać, że nie da się przekonać zachodu by nawet na chwilę odłożył tematy rosyjskie na bok. Bo przecież o to chodziło, o idącą z wschodniej i centralnej Europy prośbę – wstrzymajcie się na chwilę, znajdźcie inny kraj, którego nie rozumiecie, odłóżcie Rosję wybierzcie inne zabawki. Wydawać by się mogło, że to nie jest aż tak wielka prośba, aż tak niemożliwa do spełnienia. A jednak… nie tylko okazało się, że trafiająca w próżnię, ale też zupełnie zignorowana przez szersze gremium.

Dla Rosji i jej propagandy nie ma znaczenia tak naprawdę czy portretowani w filmie Rosjanie są dobrzy czy źli, zabawni czy żałośni. Nagrodzenie i fascynacja „Anorą” udowadnia, że zachód potrzebuje tego wschodniego ducha, że stara się go zrozumieć, że nie potrafi prowadzić swojej narracji bez tego punktu odniesienia. Ostatnie dekady, tej miękkiej polityki kulturowej Rosji przecież szły w tym kierunku. Że to jest inny fascynujący kraj, że trzeba zrozumieć „rosyjską duszę”. No i tak mamy, kraj, który ma przecież dyktaturę, który stanowi zagrożenie dla światowego pokoju, może spać spokojnie, że zawsze będzie miał taryfę ulgową.  Nawet jeśli lubimy film to prawda jest taka, że na scenie stali rosyjscy aktorzy i uśmiechali się, bo film zdobył nagrodę wieczoru. Trzy lata, nawet na tyle nie udało się nam przekonać zachodu, że może jednak są pewne rzeczy, których nie należy dotykać. Prośba by poczekać okazała się zbyt dużym wyzwaniem.

 

Lily-Rose Depp, Elle Fanning, John Lithgow, Connie Nielsen, and Bowen Yang present the Oscar® for Costume Design during the live ABC Telecast of the 97th Oscars® at the Dolby® Theatre at Ovation Hollywood on Sunday, March 2, 2025.

 

A to wszystko dzieje się na gali, która chyba dość dobrze mówi w jakiej jesteśmy rzeczywistości. Hollywood może nie jest zastraszone, ale kierunek wydaje się dość jasny. Przeczekanie. Polityczne mowy na Oscarach nie zmieniają świata, ale też – dają poczucie jakiejś wspólnoty. Wydaje się jednak, że w tym roku filmowcy bardzo by chcieliby kinematografia była apolityczna. Co oczywiście jest bzdurą, nie ma apolitycznej kultury. Każde dzieło filmowe niesie za sobą jakieś wartości i światopogląd. Ale po wczorajszymi wieczorze wnioskuję, że nie ma paradoksalnie nastroju buntu, czy nawet słownego sprzeciwu wobec pogarszającej się rzeczywistości. Hollywoodzka elita jest oczywiście liberalna, ale też wpisana w interesy wielkiego biznesu. A wielki biznes albo się z nową władzą sprzymierzył, albo czeka co będzie. Ta atmosfera wyczekiwana moim zdaniem była tego wieczoru obecna. Czy będziemy musieli powiedzieć coś więcej, czy prześlizgniemy się bokiem. Oczywiście my tu w Europie wiemy, że przez takie rządy jak te które proponuje Trump nie da się przejść „boczkiem, boczkiem”, że trzeba mówić wtedy, kiedy ma się szasnę.

 

Nie mówię, że Oscary muszą być zawsze pełne politycznych deklaracji. Ale w tym roku w miejsce jednoznacznych przemów właściwie nie weszło nic szczególnie ciekawego. Oscarowa stawka okazała się dość rozproszona, a nawet zwycięstwo „Anory” jest w dużym stopniu bardzo jednostkowe, bo trzy z pięciu statuetek zabrał do domu Sean Baker. Z resztą jest to ciekawe, bo to największy indywidualny triumf na Oscarach, który jednak zupełnie nie zgrywa się z atmosferą wokół filmu. To nie jest tak, że wszyscy kolektywnie jesteśmy w stanie przyjąć, że zobaczyliśmy i wybitny film i wybitny film tego reżysera. To nawet nie jest jego najlepszy film. Czekałam czy podczas swoich kolejnych przemów (miał ich kilka) powie coś co zasygnalizuje, że zdaje sobie sprawę, że jego film może polaryzować. Ale Baker przyjmował swoje wyróżnienia jakby kluczowe było to, że jest to produkcja niezależna a już o czym opowiada jest drugorzędne.

 

Daniel Blumberg accepts the Oscar® for Original Score during the live ABC Telecast of the 97th Oscars® at the Dolby® Theatre at Ovation Hollywood on Sunday, March 2, 2025.

 

W Oscarach aktorskich mieliśmy rozbicie na cztery różne tytuły, przy czym ja jestem w grupie, która uważa, że Kieran Culkin nie był najlepszym aktorem drugoplanowym w tym roku (osobiście uważam, że dużo ciekawszy był Jeremy Stron i Guy Pearce) i tak uważam, że Demi Moore powinna dostać Oscara za „Substancję”. Także dlatego, że wiemy, iż nie będzie zapewne szansy na powtórkę, bo nie podejrzewam by Hollywood dało jej drugą szansę zagrania tak ciekawej i wymagającej roli. Zoe Saldania wygrała za „Emilię Perez” choć moim zdaniem to gorzkie dla niej zwycięstwo, bo będzie musiała nie tylko cieszyć się statuetką, ale tłumaczyć za cały film. Z kolei Adrian Brody dołącza do dużej grupy aktorów, którzy co pewien czas dostają Oscara, mimo że nie mają dobrej filmowej kariery. Bo też powiedzmy sobie szczerze, że wygląda na to, że filmowcy nie mają zbyt wielu pomysłów co mógłby Brody zagrać, poza straumatyzowana człowiekiem, który przeżywa Zagładę.

 

Przy czym wnioskowanie po Oscarach o czymkolwiek ma też oczywiście jeden element, o którym warto pamiętać. To jest konkurencja, w której kampania oscarowa liczy się bardziej niż chcielibyśmy przyjąć. Mogę założyć, że po tym jak Netflix zdecydowanie zwolnił z promowaniem „Emilii Perez” na jej miejsce wskoczyła „Anora”. To jest ten element, którego nie można pominąć, a jednocześnie – dość dobrze pokazuje problem dzisiejszego Hollywood, które zupełnie nie wie co zrobić z oburzeniem. „Emilia Perez” i niechęć do niej uderzyły blisko domu, ale zastrzeżenia co do „Anory” dochodziły z daleka. Wszystko zaś krąży wokół tego braku rozeznania, gdzie pod względem wartości są obecnie odbiorcy.

 

Conan O’Brien performs in an opening number during the live ABC telecast of the 97th Oscars® at the Dolby® Theatre at Ovation Hollywood on Sunday, March 2, 2025.

 

Nie uważam, że każdy musi podzielać moje poglądy na oscarową noc. A jednocześnie, nie jestem w stanie nie dawać głosu mojej frustracji. Uważam, że mam do niej prawo i uważam, że nie muszę jej mitygować. Nie oglądałam tych Oscarów w dowolnym miejscu na świecie, w dowolnym roku, w dowolnej sytuacji politycznej i społecznej. Siedziałam w tą marcową noc w Polsce, w trzecim miesiącu drugiej kadencji Trumpa, ze świadomością, że w kraju obok jest wojna. Moja frustracja jest więc osadzona w tym co wiem i widzę i tym kim jestem.  Ostatecznie jednak frustracja pokazuje, że jeszcze mi na czymś zależy i jeszcze w coś wierzę. Gdybym przyjęła to wszystko z wzruszeniem ramion oznaczałoby, że już nie ma we mnie poczucia, że może być lepiej i z większym zrozumieniem. A tego będę się jeszcze trzymać. Chociażby dla własnego dobra. Nie dostanę Oscara ale nadzieję mogę mieć zawsze.