Kratiuk: Dlaczego tak długo czekaliśmy na czarny dym?
W braku wyboru papieża w pierwszym głosowaniu nie ma absolutnie nic dziwnego, po raz ostatni bowiem papieża w pierwszej turze głosowania wybrano kilkaset lat temu. Ale już to, jak długo trwało ogłoszenie wyniku zostało odczytane jako niemałe zaskoczenie. Oficjalnych powodów rzecz jasna nie poznamy ze względu na tajemnicę konklawe, ale przypuszczeń pojawiło się bardzo wiele. […] Artykuł Kratiuk: Dlaczego tak długo czekaliśmy na czarny dym? pochodzi z serwisu PCH24.pl.

W braku wyboru papieża w pierwszym głosowaniu nie ma absolutnie nic dziwnego, po raz ostatni bowiem papieża w pierwszej turze głosowania wybrano kilkaset lat temu. Ale już to, jak długo trwało ogłoszenie wyniku zostało odczytane jako niemałe zaskoczenie. Oficjalnych powodów rzecz jasna nie poznamy ze względu na tajemnicę konklawe, ale przypuszczeń pojawiło się bardzo wiele.
Pierwszy czarny dym podczas konklawe w roku 2013 pojawił się około godziny 19:40. W 2005 roku czarny dym pojawił się po raz pierwszy około godziny 20:00. W roku dwóch konklawe, 1978, czarny dym pojawił się 25 sierpnia również ok. godz. 20:00, a 15 października ok. 19.20. Wszystkie pierwsze dni konklawe w tych latach, tak jak i w roku 2025, rozpoczynały się mniej więcej o tej samej porze, z różnicą około 20-35 minut.
Dlaczego więc 7 maja 2025 roku czekaliśmy tak długo? Dlaczego dym pojawił się dopiero po 21:00, mimo iż nawet oficjalne media watykańskie sugerowały, że powinien pojawić się między 19:30 a 20:00?
Po pierwsze, liczba kardynałów uczestniczących w tym konklawe jest rekordowa. Bierze w nim udział 133 elektorów (dotychczasowy rekord to 115), co prawo kanoniczne dopuszcza, choć sugeruje by było ich nie więcej niż 120 (sugeruje to nie to samo co zabrania – podkreślają kanoniści). Proces głosowania, polegający na tym, że każdy z kardynałów wychodzi ze swojego miejsca, podchodzi do urny, wygłasza formułę po łacinie, mógł po prostu być dłuższy. Oto treść przysięgi. Testor Christum Dominum, qui me iudicaturus est, me eligere in Papam quem secundum Deum iudico eligi debere (Wzywam Chrystusa Pana, który będzie moim sędzią, na świadka, że oddaję mój głos na tego, kogo — według Boga — uważam za godnego wyboru na papieża).
Po drugie, dobrze ustosunkowany watykanista i biograf papieża Franciszka, Austin Iverigh, poinformował, że według jego informacji, kardynał nie-elektor Raniero Cantalamessa, który miał wygłosić ostatnie kazanie do kardynałów tuż przed rozpoczęciem głosowania, mówił pięćdziesiąt minut, zamiast zaplanowanych piętnastu. Ta informacja w żaden sposób nie łamie tajemnicy konklawe, gdyż Cantalamessa, emerytowany kaznodzieja papieski, nie był elektorem i nie składał przysięgi, podobnie jak żadnej przysięgi nie składali odźwierni watykańscy, którzy mieli po prostu zanotować czas opuszczenia przez niego Watykanu.
Podczas oczekiwania na Placu Świętego Piotra pojawiły się różne spekulacje. Część osób żartobliwie, a część ze strachem w oczach sugerowała, że mogło dojść do jakichś starć proceduralnych między kardynałami, choć akurat procedury konklawe opisane są wyjątkowo jasno i precyzyjnie. Inni sugerowali natomiast, że mogło dojść do… powtórki głosowania. To również dopuszczona prawem ewentualność, podejmowana w chwili, w której – jeszcze przed ogłoszeniem wyników pierwszego głosowania – kardynałowie-skrutatorzy przeliczywszy głosy ogłosiliby, że oddano mniej lub więcej kart do głosowania, niż jest elektorów. Wtedy po prostu proces głosowania rozpoczyna się od początku.
Najciekawszym domysłem, który na jakiś czas pojawił się wśród oczekujących i komentujących na Placu Świętego Piotra analityków był jednak ten, mówiący, że skoro tak długo nie wypuszczono dymu z komina, oznacza to, że wybór został podjęty, ale papieżem obrano osobę spoza grona kardynałów-elektorów i trwają procedury związane z wezwaniem go do Kaplicy Sykstyńskiej. To także jest możliwe według prawa. Za kilkadziesiąt minut rzecz jasna i to przypuszczenie okazało się jednak nieprawdą, co oznajmił czarny dym.
Jeszcze inni, złośliwi komentatorzy, sugerowali natomiast, że kardynałowie nie mogą poradzić sobie z… piecem do spalania kart do głosowania. Wiadomo bowiem, że w czasie ostatniego konklawe, dla wzmocnienia wydmuchu dymu i lepszego efektu, zamontowano w Kaplicy Sykstyńskiej drugi, elektryczny piec.
Piec okazał się jednak na tyle sprawny, że w tym roku nie było wątpliwości co do barwy dymu – był po prostu czarny. W ubiegłych latach często zdarzało się, że był barwy na tyle niejednoznacznej, że nie od razu było wiadomo, czy głosowanie zakończyło się wyborem papieża czy też nie.
Krystian Kratiuk, Rzym
Artykuł Kratiuk: Dlaczego tak długo czekaliśmy na czarny dym? pochodzi z serwisu PCH24.pl.