Karolina Kuszyk, „Poniemieckie”

Po fali ludowizny przyszła fala odkrywania zachodnich i północnych kresów Polski. Znaczy się, że to jest fala przekonałem się dopiero teraz, po mocno spóźnionej lekturze książki „Poniemieckie”, którą popełniła Karolina Kuszyk. A ponieważ czuję się niezmiernie i niezmiennie związany ze śląską częścią tej historii (tak piastowską, jak habsburską czy hohenzollernowską), łykam wszystko jak kawka dżdżu, z ... Dowiedz się więcej Tekst Karolina Kuszyk, „Poniemieckie” pojawił się poraz pierwszy w Czasopismo Lege Artis.

Kwi 13, 2025 - 08:39
 0
Karolina Kuszyk, „Poniemieckie”

Po fali ludowizny przyszła fala odkrywania zachodnich i północnych kresów Polski. Znaczy się, że to jest fala przekonałem się dopiero teraz, po mocno spóźnionej lekturze książki „Poniemieckie”, którą popełniła Karolina Kuszyk.


muzeum Zajezdnia Wrocław
Budynek tramwajowej zajezdni Städtische Straßenbahn Breslau, później wrocławskiego MPK — dziś muzeum Centrum Historii Zajezdnia

A ponieważ czuję się niezmiernie i niezmiennie związany ze śląską częścią tej historii (tak piastowską, jak habsburską czy hohenzollernowską), łykam wszystko jak kawka dżdżu, z czego wyszło co wyszło. A mianowicie, w skrócie:

  • najsamprzód były „Ziemie Odzyskane”, a to zgodnie z koncepcją, że w 1945 r. Polacy tylko odzyskali to, co im kiedyś ktoś niesprawiedliwie odebrał (por. „Sławomir Sochaj, „Niedopolska. Nowe spojrzenie na Ziemie Odzyskane”); ale na ziemiach poniemieckich było mienie „poniemieckie”, czasem „pożydowskie” — pozostawione przez uciekających, wyeksmitowanych (a czasem po prostu zamordowanych) właścicielach;
  • na te ziemie, przecież jeszcze przed Poczdamem nie wiadomo czyje (może czeskie jak Ziemia Kłodzka?), przyjeżdżać mieli przede wszystkim wysiedlani ze wschodnich kresów Polski (tu przypomnieć można sobie Churchilla, który był przeciwko oddaniu Polsce terenów na zachód od Nysy Kłodzkiej, ponieważ uważał, że znacznie mniejsza populacja nie potrzebuje aż tyle ziemi — i nie da rady jej zasiedlić);

Pogwizdów cmentarz
Ruiny ewangelickiego cmentarza w Pogwizdowie k. Bolkowa

  • dość rzec, że Schlesien, Pommern, Masuren stało się z jednej strony przyczynkiem do olbrzymiego skoku cywilizacyjnego przybyłych (murowane domy! utwardzone drogi! asfalt na ulicach miast!), a z drugiej potężnym zasobnikiem materiałowym: Sowieci ogołocili całe połacie z wszystkiego, co nadawało się do wywiezienia (niejednokrotnie całe fabryki, nie tylko sprzęt i maszyny), dzieła zniszczenia dopełnił „gruz” do odbudowy Warszawy, bardzo często pochodzący z rozbiórki całych, nieuszkodzonych budynków wrocławskich, etc., ale też usystematyzowany szaber dóbr kultury (do dziś mnóstwo rozgrabionych śląskich dzieł sztuki i zabytków ruchomych znajduje się w niewoli w warszawskich muzeach);
  • nie pomogło poczucie tymczasowości: większość ludności napływowej uważała, że przesunięcie granic na zachód to tylko epizod, bo przecież lada moment wybuchnie trzecia wojna i Polska wróci do Lwowa i Wilna (operacja Unthinkable to tylko początek serii takich rojeń), więc generalnie o nic się nie dbało: ludzie palili boazerią w kozach (centralnym ogrzewaniem nie potrafili się posłużyć), nie remontowali, nie naprawiali; kolejny skrajny przykład to wysadzenie w powietrze młynów św. Klary na polecenie gierkowskiego prezydenta Wrocławia — nowoczesna, modernizująca Polska nie potrzebowała niczego, co poniemieckie…
  • …więc w ramach odniemczania i repolonizacji padały pomniki kajzerów, skuwano napisy szwabachą, dewastowano cmentarze (w całym Wrocławiu w sumie przetrwał tylko jeden poniemiecki cmentarz — stary żydowski kirkut), zakazywano niemieckiej muzyki i literatury (że Wagner to oczywiste — ciekawostką może być, że w zachodniej strefie okupacyjnej przez kilka lat zakazane było wydawanie bajek braci Grimm); dziś prawie wszystkie fajne parki we Wrocławiu to nic innego, jak dawne cmentarze, zaś ich alejki nierzadko są wyłożone płytami nagrobnymi (część pocmentarnych terenów poszła po prostu pod zabudowę);

Pomnik Wspólnej Pamięci Wrocław
Pomnik Wspólnej Pamięci we wrocławskim Parku Grabiszyńskim

  • nagrobki poszły także na umacnianie brzegów rzek, na podbudowę dróg, na krawężniki — a reszta do recyklingu (i tak, sam jako młodszy nastolatek chętnie bawiłem się w starodawnej części wrocławskiego Cmentarza Osobowickiego, pełnej pięknych marmurów i granitów, kaplic grobowych, etc.);
  • ba, odniemczanie poniemieckiego sięgnęło także ortografii — w tamtym czasie wyraz „niemiec” pisano właśnie tak, z małej litery, nierzadko także w oficjalnych dokumentach — oraz nazewnictwa miast, wsi, gór, rzek… (to jest w ogóle temat-rzeka);
  • z czasem „Ziemie Odzyskane” zaczęły służyć w powszechnej wyobraźni jako rezerwuar skarbów, o czym zaświadczyć mogą liczni poszukiwacze skarbów przemierzający dolnośląskie lasy z wykrywaczami metalu, a także wałbrzyska gorączka złota pt. złoto ze „Złotego Pociągu” dla zuchwałych, legendy o skarbach, Bursztynowej Komnacie, kazamatach, podziemnych sztolniach i tajnych fabrykach, wyrzutniach UFO (Lubiąż, Riese, etc., etc.);

Maniów Mały pałac
Ruiny pałacu w Manowie Małym k. Kątów Wrocławskich

  • a jeszcze później: powrót do wspólnej pamięci, moda na odkurzanie, odtwarzanie i przywracanie historii tych miejsc — i tak zapewne da capo al fine;
  • (żeby nie było, że popadam w przesadny zachwyt: czytając tę książkę miałem momentami wrażenie, że autorka potrzebowała wypełniacza arkuszy — passus o sztuce popularnej kajzerowskich Niemiec, odbitkach aniołków, etc., jakoś niespecjalnie mi się wiąże z resztą treści).

Tak czy inaczej naprawdę polecam — pewnie nie każdemu, ale ten, kto mieszka tutaj naprawdę mógłby sięgnąć (jeśli nie po „Poniemieckie”, to może po „Odrzanię”?).

(Karolina Kuszyk, „Poniemieckie”, wyd. Czarne, na papierze 464 stron; wszystkie zdjęcia fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

Tekst Karolina Kuszyk, „Poniemieckie” pojawił się poraz pierwszy w Czasopismo Lege Artis.