Fiasko misji Witkoffa

Pierwsze 100 dni drugiej administracji Donalda Trumpa to pasmo klęsk i kompromitujących ucieczek przed skutkami własnych nieodpowiedzialnych działań. Wielka deportacja imigrantów wstrzymana i wstydliwie zmilczana. Aktywność DOGE generująca tylko pożogę w rodzaju opóźnień w wypłatach emerytur i kompromitacji wizerunku USA w skali globu, ale niemal żadnych oszczędności dla budżetu. Cła wprowadzone parokrotnie tylko po to, […] The post Fiasko misji Witkoffa appeared first on Liberté!.

Kwi 24, 2025 - 11:20
 0
Fiasko misji Witkoffa

Pierwsze 100 dni drugiej administracji Donalda Trumpa to pasmo klęsk i kompromitujących ucieczek przed skutkami własnych nieodpowiedzialnych działań. Wielka deportacja imigrantów wstrzymana i wstydliwie zmilczana. Aktywność DOGE generująca tylko pożogę w rodzaju opóźnień w wypłatach emerytur i kompromitacji wizerunku USA w skali globu, ale niemal żadnych oszczędności dla budżetu. Cła wprowadzone parokrotnie tylko po to, aby zostać po kilku dniach znów anulowane (i to nawet te przeciwko Chinom) w popłochu wobec krachu notowań na giełdzie, strat amerykańskich koncernów czy przeceny amerykańskich obligacji. Nic więc dziwnego, że klęską będą także amerykańskie wysiłki na rzecz zakończenia wojny pomiędzy Rosją a Ukrainą.

Trump zachowuje się tak, jakby mógł całemu światu dyktować warunki zawieszenia broni czy nawet pokoju. Tymczasem jego kolejne klęski, w tym zwłaszcza ta najbardziej spektakularna wokół ceł, powoli czynią zeń papierowego prezydenta – obiekt kpin, drwin i zwyczajnej „beki”, a nie straszliwego tyrana, który przeora świat. Trump po raz kolejny w swoim życiu nieopacznie pozwolił sobie na znalezienie się w sytuacji, w której okoliczności przerastają jego możliwości związane z charakterologicznymi skazami i intelektualnym deficytem. Na razie skrycie, ale znów staje się pośmiewiskiem świata. 

Położenie Ukrainy jest niedobre. Rzeczywiście kraj ten jest w znacznej mierze uzależniony od wsparcia z USA i gdy zostanie ono całkowicie cofnięte (co zapewne wydarzy się jako pokłosie klęski amerykańskich negocjacji pokojowych) znajdzie się w poważnych tarapatach. Gdyby było inaczej, Kijów już dawno odrzuciłby natrętne starania Waszyngtonu o zaprowadzenie „pokoju” na zasadniczo moskiewskich warunkach, gdzie wysłannik Trumpa, Steve Witkoff, w znacznej mierze występuje w roli notariusza kremlowskiej narracji i żądań. Jednak nawet Ukraina i jej polityczne kierownictwo mają swoje nieprzekraczalne linie i po prostu nie mogą udzielić zgody na zawieszenie broni w warunkach oddania Rosji 20% kraju przy uzyskaniu zerowych gwarancji bezpieczeństwa od autora takiego „porozumienia”, czyli od USA. Wiceprezydent USA Vance grozi, że w takim razie USA „wycofają się z tego procesu”. Tymczasem byłaby to zupełnie dobra wiadomość, bo Waszyngton obecnie głównie szkodzi.

Niezależnie od potwornie trudnych dylematów, które musi rozstrzygnąć Kijów, Europa nie ma najmniejszego powodu, aby czuć się związaną amerykańskimi uzgodnieniami z Kremlem. Trump chyba myśli, że z moskiewskim reżimem negocjuje w imieniu także Europy. Tak nie jest. To z jego inicjatywy i na skutek jego działań sojusz transatlantycki obecnie jest w gruncie rzeczy de facto zawieszony. Trump ma zerowe „papiery” na to, aby obiecywać Rosji uznanie jej zdobyczy terytorialnych przez społeczność międzynarodową czy zniesienie gospodarczych sankcji. Może tylko obiecać taki ruch ze strony swojego kraju. Nie może też w żadnym razie szafować brytyjsko-francuską misją stabilizacyjną w Ukrainie, bo nie jest dysponentem decyzji o tym, czy, kiedy i na jakich zasadach ona ewentualnie zaistnieje. 

Grożąc Europie raz po raz cłami i innymi sankcjami handlowymi, zwinięciem parasola nuklearnego, cofnięciem gwarancji sojuszniczych, wypowiadając Europie wspólnotę wartości i wyrokując (podobnie jak oskarżający UE o „nazizm” Ławrow) o rzekomej moralnej degeneracji Starego Kontynentu, Trump sam zerwał istniejące wcześniej więzi i pozbawił się lewarów, którymi mógł Europę do czegoś zmuszać. Co prawda cła (w panice przed rynkami finansowymi) na 90 dni zawiesił, ale Europa już teraz się ich nie boi. Nastała tutaj świadomość, że coś się skończyło i weszliśmy w nową epokę. Nikt w UE czy w Londynie nie myśli obecnie o tym, jak przebłagać Trumpa i uzyskać odpust od ceł. W Europie myślimy o nowych strategiach, które nas jak najszybciej uniezależnią gospodarczo i militarnie od byłego sojusznika zza oceanu i pozwolą nam prosperować pomimo ceł. 

Misja Trumpa i Witkoffa jest więc skazana na fiasko, ponieważ Europa nie uzna de iure rosyjskiej grabieży ukraińskiej ziemi, ani nie zniesie sankcji gospodarczych przeciwko Rosji. Na te decyzje treść uzgodnień Moskwa-Waszyngton będzie miała już teraz zerowy wpływ. Co więcej, w reakcji na tok zdarzeń Europa może i powinna skonfiskować zamrożone rosyjskie aktywa finansowe i wydać je albo na dalsze toczenie wojny przez Kijów (jeśli wojna będzie trwała bez wsparcia USA), albo na odbudowę zniszczonego przez Rosjan kraju (jeśli Ukraina przystanie na zawieszenie broni na warunkach Trumpa). 

Atakując od 2014 r. militarnie Ukrainę, Rosja ostatecznie straciła kraj, który wcześniej przecież był podzielony tak, że około połowa obywateli preferowała zbliżenie z Rosją od integracji z Zachodem. Rozpętując w 2025 r. cały wachlarz wrogich wobec nas kampanii i inicjatyw politycznych, USA Trumpa straciły Europę, w tym także Europę środkową, dotąd tradycyjnie proamerykańską. Tutaj nie ostały się już prawie żadne sympatie, poza prawicową częścią opinii publicznej, która sympatyzuje także z Rosją. Realia transatlantyckie sprzed stycznia 2025 nie wrócą już w tym pokoleniu, a kolejne klęski tej administracji będą w Europie przyjmowane z najwyższą dozą satysfakcji. 

 

Fot. Max Letek / Unsplash

The post Fiasko misji Witkoffa appeared first on Liberté!.