Awantura na lotnisku w Krakowie. Pasażerka Ryanair straciła bilet po kłótni z pracownikami linii

Pasażerka linii Ryanair chciała lecieć wspólnie z rodziną do Hiszpanii. Nie została wpuszczona na pokład samolotu w podkrakowskich Balicach. Powód? Chciała, by podać jej numer służbowy pracownika, który zachował się – według jej relacji – nieprofesjonalnie. Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza". Pasażerka Ryanair twierdzi, że domagała się podania numeru służbowego pracownika, by złożyć skargę na jego zachowanie – czytamy w "Gazecie Wyborczej". Jak opisała w rozmowie z dziennikiem, nie wpuszczono jej na pokład. Jej mąż i córka także nie polecieli. Według relacji kobiety zostawiono ją samą sobie. W rezultacie bilet pani Izy został anulowany, gdyż miała zachowywać się agresywnie. Kobieta wezwała na pomoc policję. Ona sama twierdzi, że agresywna nie była. – Nie byłam agresywna, nie użyłam żadnego wulgarnego słowa, nie szarpałam się z nikim z obsługi – przekonuje w rozmowie z "Wyborczą". Pasażerce Ryanair anulowano bilet na lotnisku w Krakowie Pani Iza miała lecieć z Balic do Alicante wraz z mężem i 11-letnią córką. Cała rodzina miała już zarezerwowany bilet i wynajęte auto w Hiszpanii. Po przejściu kontroli bagażowej kobieta i jej córka zostały przepuszczone przez pracownicę linii i weszły do rękawa. Jednak jej mąż został poddany kontroli wielkości bagażu przez drugiego pracownika. Kobieta wróciła, chciała wziąć od niego książkę, którą trzymał w ręce i sięgnęła po nią przez biurko obsługi. Wtedy jeden z pracowników chciał sprawdzić ją jeszcze raz. Po kontroli nie pozwolił podróżnej wrócić do rękawa, gdzie czekała jej 11-letnia córka. Polecił jej iść na koniec kolejki. Wówczas pani Iza poprosiła o numer służbowy, który pracownik miał na identyfikatorze na szyi. Powodem był zamiar złożenia na niego skargi. Pracownik jednak odmówił. Schował identyfikator do kieszeni. – Pracownica zapytała męża, czy leci sam z córką, a potem im także anulowano lot, pomimo że nie uczestniczyli w mojej rozmowie dotyczącej niewłaściwego zachowania pracownika linii Ryanair – powiedziała. Wtedy na miejsce została wezwana ochrona, która wyprowdziła całą rodzinę. Pasażerka wezwała policję. Chciała złożyć reklamację, ale wszystkie punkty Ryanaira były już zamknięte. Ostatecznie podeszła do dyrekcji lotniska, która dotarła do przedstawicieli Ryanaira. Usłyszała, że "zachowywała się niegrzecznie". Ryanair odpowiada ws. anulowania biletu pani Izy Ryanair przesłał oświadczenie "Gazecie Wyborczej". Twierdzi w nim, że pani Iza, której bilet został anulowany, "zachowywała się agresywnie i zakłócała porządek". Przedstawiciele linii lotniczych dodali, że w przypadku męża i córki nie doszło do anulowania biletów. Jak przekonują, o tym, że nie polecą, członkowie rodziny pani Izy mieli zdecydować sami. Kobieta domaga się zwrotu poniesionych kosztów oraz odszkodowania od Ryanaira. Twierdzi, że jej córka przeżyła ogromny stres.

Maj 7, 2025 - 17:26
 0
Awantura na lotnisku w Krakowie. Pasażerka Ryanair straciła bilet po kłótni z pracownikami linii
Pasażerka linii Ryanair chciała lecieć wspólnie z rodziną do Hiszpanii. Nie została wpuszczona na pokład samolotu w podkrakowskich Balicach. Powód? Chciała, by podać jej numer służbowy pracownika, który zachował się – według jej relacji – nieprofesjonalnie. Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza". Pasażerka Ryanair twierdzi, że domagała się podania numeru służbowego pracownika, by złożyć skargę na jego zachowanie – czytamy w "Gazecie Wyborczej". Jak opisała w rozmowie z dziennikiem, nie wpuszczono jej na pokład. Jej mąż i córka także nie polecieli. Według relacji kobiety zostawiono ją samą sobie. W rezultacie bilet pani Izy został anulowany, gdyż miała zachowywać się agresywnie. Kobieta wezwała na pomoc policję. Ona sama twierdzi, że agresywna nie była. – Nie byłam agresywna, nie użyłam żadnego wulgarnego słowa, nie szarpałam się z nikim z obsługi – przekonuje w rozmowie z "Wyborczą". Pasażerce Ryanair anulowano bilet na lotnisku w Krakowie Pani Iza miała lecieć z Balic do Alicante wraz z mężem i 11-letnią córką. Cała rodzina miała już zarezerwowany bilet i wynajęte auto w Hiszpanii. Po przejściu kontroli bagażowej kobieta i jej córka zostały przepuszczone przez pracownicę linii i weszły do rękawa. Jednak jej mąż został poddany kontroli wielkości bagażu przez drugiego pracownika. Kobieta wróciła, chciała wziąć od niego książkę, którą trzymał w ręce i sięgnęła po nią przez biurko obsługi. Wtedy jeden z pracowników chciał sprawdzić ją jeszcze raz. Po kontroli nie pozwolił podróżnej wrócić do rękawa, gdzie czekała jej 11-letnia córka. Polecił jej iść na koniec kolejki. Wówczas pani Iza poprosiła o numer służbowy, który pracownik miał na identyfikatorze na szyi. Powodem był zamiar złożenia na niego skargi. Pracownik jednak odmówił. Schował identyfikator do kieszeni. – Pracownica zapytała męża, czy leci sam z córką, a potem im także anulowano lot, pomimo że nie uczestniczyli w mojej rozmowie dotyczącej niewłaściwego zachowania pracownika linii Ryanair – powiedziała. Wtedy na miejsce została wezwana ochrona, która wyprowdziła całą rodzinę. Pasażerka wezwała policję. Chciała złożyć reklamację, ale wszystkie punkty Ryanaira były już zamknięte. Ostatecznie podeszła do dyrekcji lotniska, która dotarła do przedstawicieli Ryanaira. Usłyszała, że "zachowywała się niegrzecznie". Ryanair odpowiada ws. anulowania biletu pani Izy Ryanair przesłał oświadczenie "Gazecie Wyborczej". Twierdzi w nim, że pani Iza, której bilet został anulowany, "zachowywała się agresywnie i zakłócała porządek". Przedstawiciele linii lotniczych dodali, że w przypadku męża i córki nie doszło do anulowania biletów. Jak przekonują, o tym, że nie polecą, członkowie rodziny pani Izy mieli zdecydować sami. Kobieta domaga się zwrotu poniesionych kosztów oraz odszkodowania od Ryanaira. Twierdzi, że jej córka przeżyła ogromny stres.