Arsenal. Kim w zasadzie jesteśmy?

Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Te fundamentalne, filozoficzne pytania zadajemy sobie codziennie. Dziś stawiam je także Arsenalowi, drużynie której kibicuje. Klub, który przeszedł długą drogę odbudowy nie skonsumował jeszcze swojej pracy. Progres jest widoczny gołym okiem - temu zaprzeczyć się nie da. Pytanie jednak brzmi: na jakim etapie budowy jest drużyna? Czy sam szczyt jest osiągalny? [...] Artykuł Arsenal. Kim w zasadzie jesteśmy? pochodzi z serwisu Angielskie Espresso.

Maj 8, 2025 - 14:23
 0
Arsenal. Kim w zasadzie jesteśmy?

Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Te fundamentalne, filozoficzne pytania zadajemy sobie codziennie. Dziś stawiam je także Arsenalowi, drużynie której kibicuje. Klub, który przeszedł długą drogę odbudowy nie skonsumował jeszcze swojej pracy. Progres jest widoczny gołym okiem – temu zaprzeczyć się nie da. Pytanie jednak brzmi: na jakim etapie budowy jest drużyna? Czy sam szczyt jest osiągalny? Co trzeba zrobić, żeby przebić sufit i z zespołu, który ociera się o szczyt, wejść na niego? Dyskutujmy.

Trochę o budowie i Lidze Mistrzów

Kadencję Mikela Artety w Arsenalu porównałbym do ładowania baterii w smartphonie. Im bardziej rozładowane urządzenie, tym szybciej się ładuje. Z czasem jednak, gdy osiągniemy już status 80-85% ładowanie idzie coraz wolniej. Coraz trudniej jest osiągnąć 100%. Nie można zaprzeczyć temu, że Arteta podniósł klub z kolan, nauczył go chodzić, truchtać, a nawet biegać. Ścigamy się z najlepszymi w Anglii, najlepszymi w Europie. Wyścig ten jednak zawsze przegrywamy. Arsenal zachodzi dalej w Lidze Mistrzów, ale odpada z niej. W lidze znalazł sposób na drużyny z BIG SIX, ale gorzej radzi sobie z pozostałymi zespołami. W krajowych pucharach od momentu głębokich zmian w drużynie nie udało się osiągnąć nic.

Zawsze coś jest nie tak.

I tutaj należy wyciągnąć wnioski.

Mikel Arteta po porażce z PSG w Lidze Mistrzów powiedział: Nie sądzę, żeby w tych rozgrywkach była lepsza drużyna od nas – przynajmniej na podstawie tego, co widziałem. Ale odpadamy. Zasłużyliśmy na znacznie więcej, ale ta rywalizacja sprowadza się do pola karnego, do napastników… i do bramkarza. A ich bramkarz był najlepszym zawodnikiem w obu meczach. (Tłumaczenie za: Premier League Polska)

Inna wypowiedź: W dwumeczu najlepszym piłkarzem na boisku był ich bramkarz – to on zrobił różnicę. Byliśmy bardzo blisko, dużo bliżej niż sugeruje wynik. Ale niestety… odpadamy. Jestem dumny. To, jak zaczęliśmy, jak poradziliśmy sobie z presją… po 20 minutach powinniśmy prowadzić 3:0. Ale w tej rywalizacji potrzeba czegoś ekstra i tym razem tego nie mieliśmy. (Tłumaczenie za: Premier League Polska)

Czy byliśmy lepsi? No nie. Rywalizacja była równorzędna, ale koniec końców COŚ przesądziło o tym, że to francuzi cieszą się z finału Ligi Mistrzów. Czym jest to COŚ?

Coś ekstra. To coś, co dał Declan Rice w świetnym dwumeczu z Realem. No ale nie można liczyć, że Rice będzie w każdym meczu zdobywał absurdalnie piękne bramki z rzutów wolnych i odbierał piłki na każdym fragmencie boiska. Trzeba mu zorganizować pomoc.

Przegrać trzeba umieć. Nie ma przypadku, że PSG awansowało do finału Ligi Mistrzów. Arsenal zagrał naprawdę nieźle, ale zabrakło CZEGOŚ. Nie można tutaj wpaść w pułapkę, że zagraliśmy w sumie super, ale no mieli cudownego bramkarza, więc nie dało się zrobić więcej. Nie można myśleć, że w zasadzie to nie ma w tych rozgrywkach lepszej drużyny od nas i odpaść w półfinale, po dwóch przegranych meczach. No nie. Trzeba się zastanowić, co zmienić, żeby przełamywać te newralgiczne momenty i (wracam do nawiązania z baterią) zrobić z 85% – 90%. A potem 95%. No i wymarzone – 100%.

Sprawa zresztą nie dotyczy samej Ligi Mistrzów. Arsenal ma JAKIŚ problem systemowo i trzeba COŚ w tym zmienić.

Szukamy „COSIA”

No, ale wróćmy do fundamentalnego problemu Arsenalu. COŚ to moim zdaniem brak osoby odpowiedzialnej za zdobywanie bramek. Spójrzmy na ligową tabelę strzelców. 21 zawodników, którzy strzelili więcej niż 10 goli. 21 ZAWODNIKÓW! Nie ma wśród nich żadnego piłkarza drużyny, która zajmuje 2. miejsce w Premier League.

Najlepszym ligowym strzelcem Arsenalu jest Kai Havertz – 9 trafień. Niemiec nie dołoży już goli, bo jest kontuzjowany. Kolejny w zestawieniu jest Trossard – 8. Martinelli – 7, Saka, Merino – 6.

Zobaczmy na ligowych rywali Arsenalu. Ilu z nich ma strzelców 10+?

Liverpool: Salah (28), Diaz (12)

Manchester City: Haaland (21)

Newcastle: Isak (23)

Chelsea: Palmer (15), Jackson (10)

Forest: Wood (19)

Aston Villa: Watkins (15)

Bournemouth: Kluivert (12), Evanilson (10)

Brentford: Mbeumo (18), Wissa (18), Schade (10)

Brighton: Joao Pedro (10)

Fulham: Jimenez (10)

Crystal Palace: Mateta (14)

Wolverhampton: Cunha (15), Larsen (13)

Everton: brak

Manchester United: brak

Tottenham: Johnson (11)

West Ham: Bowen (10)

Ipswich: Delap (12)

Leicester: brak

Southampton: brak

Arsenal, Manchester Untied, Everton, Leicester, Southampton. 5 drużyn nie może się pochwalić takim strzelcem. Dwie z nich spadają z ligi z ostatnich miejsc. Jedna jest w ogromnym kryzysie. Everton „taki ma styl”. No i jest Arsenal.

Fundamentalne pytanie – kim jesteśmy?

No i właśnie.

Mikel Arteta powiedział po ostatnim sezonie, żeby nie zadowalać się drugim miejscem, że stać nas na więcej. Po każdej porażce mówi, że to nie tak powinno wyglądać, że naprawdę stać nas na lepsze wyniki.

No więc ja wymagam wyciągania wniosków. Po porażce nie można się tłumaczyć, że „byliśmy lepsi, ale…”. No po prostu nie. Ktoś znowu wygrał i to znowu nie jest Arsenal. Kluczowa jest odpowiedź na pytanie „dlaczego tak się stało?”

Wierzę w tego trenera i wiem, że jest w stanie zaprowadzić swój klub na szczyt, ale musi zacząć wyciągać wnioski z porażek, z remisów, w których zawsze brakuje jednej bramki, żeby wygrać. Letnie okno jest kluczowe, żeby załatać wszystkie dziury których potrzebuje Arsenal. Sprowadzić tu piłkarzy, którzy nie tylko wzmocnią DEFENSYWĘ, ale pomogą też w OFENSYWIE. W pewnym momencie zapomniano o tym, że formacja w ataku też potrzebuje świeżej krwi.

Czy Martinelli jest dobrym piłkarzem? Tak, jest. ALE… Czy jest piłkarzem z topu?

Czy Kai Havertz zapewni Arsenalowi 15+ bramek w sezonie?

Czy Arsenal ma szeroką kadrę w ofensywie i może pozwolić sobie na rotacje?

Czy poszczególni zawodnicy są w stanie wziąć ciężar gry na siebie, gdy drużynie ewidentnie nie idzie?

Czy w tym składzie personalnym Arsenal może wejść na szczyt, czy tylko krążyć wokół niego?

Mikel Arteta powiedział ostatnio o mistrzostwie Liverpoolu: W zdobywaniu trofeów chodzi o byciu we właściwym miejscu i czasie. Liverpool wygrał ligę z mniejszą liczbą punktów niż my zdobyliśmy w dwóch poprzednich sezonach (Tłumaczenie za: meczyki.pl)

Czyli znów CZEGOŚ zabrakło. Tym razem bycia lepszym w sezonie, w którym akurat jest się gorszym. No nie! Nie tędy droga.

Wyciąganie wniosków

Liczę na to, że w letnim oknie zarząd sprowadzi odpowiednich piłkarzy, którzy pomogą już dobrze zorganizowanej drużynie. Ta grupa zawodników, która jest obecnie w klubie jest świetna. Kibice ich kochają. Piłkarze się lubią, klub ma bardzo dobre wyniki. ALE… zawsze brakuje CZEGOŚ, żeby wejść na szczyt. Ocena bardzo dobra, to nie ocena wzorowa.

Klub musi zrobić krok do przodu, żeby ta grupa ludzi nie była tylko „fajnymi chłopakami”, których „ulice będą pamiętać”, ale przypieczętują swoją dobrą dyspozycje pucharem, trofeum, zwycięstwem. Do tego, jak widać, potrzebna jest im pomoc. W tej grupie personalnej nie przebijemy sufitu, nie wejdziemy na szczyt.

No więc, Panie Mikelu, stawiam Panu to pytanie: kim w zasadzie jesteśmy? Czy wyciągniemy wnioski z porażek? Czy zmienimy COŚ?

Bo chyba chcemy być najlepsi. Sam Pan to mówił.

Jeśli chcemy stać się najlepsi, pora na wzmocnienia. Odważne decyzje. Czekamy na naładowanie w 100%. Wierzymy w Pana.

https://twitter.com/livescore/status/1920230157807448460/photo/1

Artykuł Arsenal. Kim w zasadzie jesteśmy? pochodzi z serwisu Angielskie Espresso.