ANDOR. SEZON 2. Nowa (bez)nadzieja [RECENZJA, odc. 7-9]

Niezupełnie. Akcja Andora zbliża się oczywiście coraz bardziej do wydarzeń z Łotra 1 (a co za tym idzie – również do oryginalnej trylogii). Rebelia zaczyna już pomału przyjmować pamiętaną przez nas formę, przez ekran przewijają się kolejne znajome twarze, padają znane z poprzednich filmów cytaty, w jednej ze scen pojawia się też uzdrowicielka władająca Mocą. […]

Maj 7, 2025 - 12:48
 0
ANDOR. SEZON 2. Nowa (bez)nadzieja [RECENZJA, odc. 7-9]

Niezupełnie. Akcja Andora zbliża się oczywiście coraz bardziej do wydarzeń z Łotra 1 (a co za tym idzie – również do oryginalnej trylogii). Rebelia zaczyna już pomału przyjmować pamiętaną przez nas formę, przez ekran przewijają się kolejne znajome twarze, padają znane z poprzednich filmów cytaty, w jednej ze scen pojawia się też uzdrowicielka władająca Mocą. Twórcy wywołują tu w pewnych momentach poczucie ostrożnego triumfu, jednak zaraz kontrapunktują je ponurymi realiami życia pod władzą Imperium.

Najnowsze odcinki serialu oparte są w dużej mierze właśnie na kontraście między idealizmem i bezwzględnym pragmatyzmem. To naturalne, że coraz lepsza organizacja rebeliantów pobudza bohaterów do dalszego działania. W jednej ze scen padają zresztą (pamiętane jeszcze z Łotra 1) słowa: „Rebelia jest zbudowana na nadziei”. Determinacja Sojuszu pobudza jednak imperialny reżim do jeszcze większej opresji – zarówno siłowej, jak i propagandowej. Tak rozpędzona wojenna machina zaczyna w końcu zgniatać wszystkich – rebeliantów i oficerów Imperium, szefów i podwładnych. Prędzej czy później każdy może zatem dojść do punktu, w którym powie „Stop, dalej nie idę”.

Nadzieja w Andorze od samego początku miała jednak dość niejednoznaczny charakter. Do tej pory najwyrazistszym tego przykładem była pamiętna, „pogrzebowa” przemowa Maarvy w finale pierwszego sezonu. Moment protestu bohaterki był z jednej strony szczerym wyrazem niezgody na niesprawiedliwość, wezwaniem wszystkich uciśnionych do walki. Z drugiej jednak, obudzony przez nią społeczny gniew zaowocował gwałtownymi zamieszkami na Ferrix, brutalnie spacyfikowanymi przez Imperium.

Nowe odcinki serialu to pod pewnymi względami jedna wielka analogia do przywołanej sceny. W kontynuacji wątku Ghorman widzimy zatem, jak narastająca frustracja mieszkańców planety zostaje wykorzystana przez Imperium. Słuszna zbiorowa wściekłość obraca się więc przeciwko samym buntownikom – co skutkuje zresztą jedną z najbrutalniejszych scen w serialu. Z kolei wątek Mon Mothmy, coraz bardziej osamotnionej w swojej dyplomatycznej walce, zostaje spuentowany przemową bohaterki przed zgromadzeniem Senatu Galaktycznego. Podobnie jak wcześniej Maarva, również Mon Mothma wytyka metody działania Imperium i wzywa zebranych polityków do sprzeciwu. Podobieństwa między obiema scenami podkreśla jeszcze realizacja – ten sam utwór ze ścieżki dźwiękowej czy też równoległy montaż z rozgrywającymi się w tym samym czasie operacjami rebeliantów i imperialnych szpiegów. W przeciwieństwie do Maarvy, Mon Mothma nie spotyka się jednak z poparciem, lecz gniewnymi okrzykami oportunistów wykarmionych reżimową propagandą.

Na tym polega paradoks, przed którym stają Andor i jego towarzysze broni – im skuteczniej organizują swój ruch oporu, tym dalej zdają się być od zwycięstwa. Nic dziwnego, że nawet najwięksi fanatycy zaczynają w końcu wątpić w sens dalszej walki. Najdobitniej pokazuje to wątek Ghorman, stanowiący punkt zwrotny w zasadzie dla wszystkich najważniejszych graczy. Co kluczowe – wbrew dotychczasowej konstrukcyjnej logice serialu, tym razem największą (z braku lepszego określenia) atrakcję twórcy serwują nam już w drugim z trzech omawianych odcinków.

Trzecia odsłona sezonu kończy się jednak pewnym przełamaniem, kolejnym (nawet jeśli drobnym) promykiem nadziei. Do finału Andora zostały już zaledwie trzy odcinki, jesteśmy coraz bliżej otwierających scen Łotra 1. Nie ulega jednak wątpliwości, że wydarzenia z serialu mogą znacząco wpłynąć na nasz ogląd filmu – podobnie jak sam Łotr 1 zmienił nasze postrzeganie fabuły Nowej nadziei. Im dalej cofamy się w przeszłość, tym mroczniejszą stronę sagi odkrywamy. Sam Andor mówi w jednej ze scen: „Wkrótce będziemy w domu”. Tylko co z tego, skoro po tym, co wydarzyło się do tej pory, ten „dom” nie będzie już tym, czym był wcześniej.