Prof. Marek Kornat: Czy papież Leon XIV zatrzyma rewolucję rozpoczętą przez Franciszka?

Wybór na Stolicę Piotrową papieża Leona XIV nie może nie być momentem bez znaczenia dla Kościoła. Oczywiście o tym, jak zapisze się w pamięci historycznej ten pontyfikat, zadecyduje przyszłość. W jaki sposób poprowadzi Kościół Leon XIV – pokaże przyszłość. Co ona przyniesie – tego w oczywisty sposób nie wiemy. Już na dzień dzisiejszy (tj. 9 […] Artykuł Prof. Marek Kornat: Czy papież Leon XIV zatrzyma rewolucję rozpoczętą przez Franciszka? pochodzi z serwisu PCH24.pl.

Maj 9, 2025 - 13:30
 0
Prof. Marek Kornat: Czy papież Leon XIV zatrzyma rewolucję rozpoczętą przez Franciszka?

Wybór na Stolicę Piotrową papieża Leona XIV nie może nie być momentem bez znaczenia dla Kościoła. Oczywiście o tym, jak zapisze się w pamięci historycznej ten pontyfikat, zadecyduje przyszłość. W jaki sposób poprowadzi Kościół Leon XIV – pokaże przyszłość. Co ona przyniesie – tego w oczywisty sposób nie wiemy. Już na dzień dzisiejszy (tj. 9 maja 2025 r.) możemy jednak przyjąć, że sytuacja nas uprawnia do kilku obserwacji.

Nie może ulegać wątpliwości, że wybór Ojca Świętego dokonał się po krótkim conclave, ale był jednak przeprowadzony jako elekcja kompromisowego kandydata. Piszę te słowa bez żadnej wiedzy niejawnej, ale mając na myśli, to, że skrzydło liberalne Kolegium Kardynalskiego, pragnące kontynuacji poczynań zmarłego papieża, musiało napotkać na opór. Nie zdołało bowiem przeprowadzić wyboru ani kard. Parolina (co byłoby decyzją najpewniej najgorszą z możliwych), ani kogoś ze ścisłego grona twórców rewolucji „synodalnej”, jaką zafundowano Kościołowi w ostatnim czasie. Stało się więc dobrze – już tylko dlatego, że tak się stało.

Ewentualna elekcja kard. Parolina byłaby jednoznaczną manifestacją, że Kościół funduje sobie kontynuację rewolucji. Myślę, że swoje znaczenie miały kongregacje generalne przed conclave, na których kardynałowie nie-elektorzy wygłaszali stanowcze przemówienia zwracające się – na ile to możliwe w Kościele – przeciw polityce i dziedzictwu papieża z Argentyny. Z pewnością do jakiejś części elektorów to przesłanie dotarło i osłabiło szanse kandydata modernistycznego, który przynosiłby katastrofę. Należy przecież pamiętać, że Parolin firmował wszystkie poczynania Bergoglio. Jemu – co więcej, przypisuje się faktyczne autorstwo dekretu Traditionis custodes, który był ciosem w Kościół. 

Wybór imienia nowego papieża nie jest bez znaczenia. Wybór ten zazwyczaj programuje pontyfikat. Św. Pius X otwarcie powiedział, że chce kontynuować to, co czynił Pius IX. Pius XII pragnął podążać drogą Piusa XI. Przykłady można by mnożyć. Taka jest tradycja w Kościele. Jeżeli tak na to spojrzymy – nie sposób nie uznać, że papież, wybierając sobie takie imię, odwołuje się do historii i już samym tym gestem daje do zrozumienia, że nie akceptuje rewolucyjnej koncepcji „nowego Kościoła”, lecz upatruje inspiracji w jego wielkiej przeszłości. W wyborze imienia Leon wybrzmiewać się zdaje największe wezwanie (i wyzwanie) naszych czasów: „Kontynuujcie Kościół!”. Tym, którzy tworzyli modernistyczną awangardę nie udało się zaprogramować tego conclave! To jest powód do satysfakcji dla tych wszystkich, którzy pragną pomyślności Kościoła.

Imię Leon – o ile nie zostało wybrane z kaprysu (czego z pewnością powiedzieć nie można) – zdaje się wskazywać na ideę silnego rządu w kościele, bo przecież Leon to lew po łacinie. Na pewno nie zapowiada rządzenia sprowadzającego się do słów bez treści i nieustającego opowiadania, że tzw. Lud Boży chce dzisiaj tego, a jutro tamtego.

Pod imieniem Leon – zupełnie podobnie jak pod imieniem Grzegorz – piastowali urząd przywódcy Kościoła ludzie na ogół wybitni. Leon Wielki to papież, którego nie ma potrzeby przedstawiać nikomu, kto ma rozeznanie w historii. Ideę prymatu Rzymu jako Stolicy Apostolskiej wyniósł on na szczyt. Leon III to papież-architekt restytucji cesarstwa rzymskiego na Zachodzie i koronator Karola Wielkiego w Bazylice św. Piotra w Boże Narodzenie 800 r. Jedenastowieczny Leon IX jest świętym Kościoła i szermierzem reformy kluniackiej jak też najlepszym papieżem z grona tych, których wprowadzili na tron Piotrowy cesarze rzymscy narodu niemieckiego, bo takie były wówczas realia (X/XI wiek). Leon X, chociaż był typowym renesansowym księciem, ma jednak nieusuwalne miejsce w dziejach Kościoła za sprawą potępienia heretyckiej rewolty Lutra. Wreszcie w wieku XIX dwaj papieże o tym imieniu służyli Kościołowi. Leon XII to krótko i autokratycznie panujący papież (1823—1929), ale nader zasłużony zwłaszcza dla Państwa Kościelnego i miasta Rzymu. Wreszcie Leon XIII (1878—1903), to dyplomata najwyższej klasy i może największy intelektualista na tronie papieskim, autor prawie dziewięćdziesięciu encyklik i co najważniejsze papież, który po tragicznym upadku Państwa Kościelnego (1870) wysoko podniósł prestiż Stolicy Apostolskiej i tym samym sprawił, że marzenia wrogów o jej rychłym upadku są bezpodstawne.

Nie jest bez znaczenia, że na Wielkim Balkonie Bazyliki św. Piotra ukazał się nowy papież „po papiesku” ubrany. Przemawiając, założył stułę, która zawsze oznacza w Kościele władzę (w tym oczywiście władzę odpuszczania grzechów). Nie jest nieważne, że powiedział Leon XIV o sobie, iż jest „duchowym synem” św. Augustyna biskupa i doktora. Jest to, jak najbardziej, patron na nasze czasy. Wielki nauczyciel wiary z epoki wstrząsającego dogasania cywilizacji antycznej.

Nie może ulegać żadnej wątpliwości, że pierwsze przemówienie papieża Leona XIV daje podstawy o umiarkowanego optymizmu. Nie padło z jego ust ani jedno słowo o konieczności kontynuowania tzw. synodalności (Piszę o tak zwanej synodalności, bo zgromadzenie, w którym świeccy głosują na równi z biskupami, nie ma nic wspólnego z żadnym synodem). Pozostaje wielkie pytanie, na ile ten papież będzie potrafił dokonać choćby tylko korekty kursu, na który wkroczył Kościół w związku z elekcją Bergoglio w 2013 roku. Na nie przyniesie odpowiedź przyszłość.

Leon XIV jest człowiekiem Kurii – w tym znaczeniu, że powołany do służby w centrali Kościoła doszedł do purpury kardynalskiej (we wrześniu 2023) i stał się papieżem. Staż kardynalski jego jest nader krótki, chociaż oczywiście bywało w historii i tak, że kardynał podniesiony do tej godności zaledwie pół roku przed conclave, zostawał papieżem jak np. Pius XI (1922).

Z jednego powodu refleksja nad perspektywami, które otwiera pontyfikat rozpoczęty 8 maj 2025 r., pozostaje bardzo utrudniona. Leon XIV nie ma za sobą większej pracy pisarskiej. Nie publikował książek, nie wypowiadał się na temat zagadnień doktrynalnych. Nie mamy w tym wypadku takiej sytuacji jak przy osobach Jana Pawła II czy zwłaszcza Benedykta XVI, którzy zanim wychodzili z conclave jako papieże, mieli określony dorobek pisarski (czy akademicki) i każdy mógł poddać go swojej lekturze, aby rozeznać się w poglądach przychodzącego przywódcy Kościoła.

Nie znamy odpowiedzi na jedno fundamentalne pytanie. Na ile papież Leon XIV akceptuje rewolucyjne poczynania zmarłego poprzednika. Myślę, że tu nie ma sytuacji krańcowej, w kategoriach „wszystko albo nic”. Mogą być zagadnienia, które uznaje on za właściwe, mogą być takie, do których ma dystans, a może i sprzeciw, lecz podczas pontyfikatu swego zwierzchnika nie mógł o tym mówić i milczał taktycznie. Wiemy, że opowiadał się przeciwko diakonatowi kobiet, co dawałoby przyniosłoby nieodwołalne dopuszczenie ich i do święceń prezbiteratu, wcześniej czy później. Wiadomo też, że wyrażał się negatywnie o propagandzie ideologii gender (w tym w Kościele). Potępiał aborcję i eutanazję. Ale są sprawy, w których dostatecznej jasności już nie ma – jak np. w sprawie dopuszczenia do komunii rozwiedzionych i uwikłanych w nowe związki (W każdym razie College of Cardinals Report sugeruje tu jakiś rodzaj ambiwalencji amerykańskiego hierarchy i nowego papieża).

Z pewnością wiele nam powie o sobie nowy papież wydając pierwszą encyklikę, która siłą rzeczy stanie się programową.

Prof. Marek Kornat

 

Artykuł Prof. Marek Kornat: Czy papież Leon XIV zatrzyma rewolucję rozpoczętą przez Franciszka? pochodzi z serwisu PCH24.pl.