Nie będzie czerwonych latarni
W dalekiej Australii kierowcy Formuły 1 rozpoczynają jubileuszowy sezon. Historia mistrzostw świata narodziła się 75 lat temu i zanosi się na godne uczczenie brylantowej rocznicy. Nikt nie podejmuje się wskazać faworytów, a stawka zawodników przeszła poważne przemeblowanie i odmłodzenie. Stabilne przepisy zawsze sprzyjają wyrównywaniu szans. Ponadto od kilku lat jakość widowiska poprawiają takie inicjatywy, jak […]

W dalekiej Australii kierowcy Formuły 1 rozpoczynają jubileuszowy sezon. Historia mistrzostw świata narodziła się 75 lat temu i zanosi się na godne uczczenie brylantowej rocznicy. Nikt nie podejmuje się wskazać faworytów, a stawka zawodników przeszła poważne przemeblowanie i odmłodzenie.
Stabilne przepisy zawsze sprzyjają wyrównywaniu szans. Ponadto od kilku lat jakość widowiska poprawiają takie inicjatywy, jak ograniczenie rocznych wydatków czy zależne od wyników przydziały czasu pracy w tunelach aerodynamicznych i symulacjach komputerowych. Jasne, maluczcy wciąż nie są w stanie zagrozić najlepszym, lecz w ścisłej czołówce mamy coraz więcej ekip, w dalszej części stawki również toczy się wyrównana walka, a na torach nie ma już wyraźnych słabeuszy i czerwonych latarni, tracących do konkurentów po kilka sekund na okrążeniu.
Cieszmy się tą stabilnością, bo w sezonie 2026 dojdzie do prawdziwej rewolucji technicznej, która może namieszać w stawce. W takich okolicznościach często zdarzało się, że jeden lub garstka zespołów odskakiwały od rywali – wykorzystując pomysły, na które w nowej rzeczywistości rywale jeszcze nie zdążyli wpaść. Dlatego istotne są nie tylko zmiany personalne w kokpitach, ale także na inżynieryjnym zapleczu. Zespół Ferrari skierował nawet sprawę do sądu, aby dopilnować przestrzegania rocznego zakazu pracy u konkurencji przez jednego ze swoich dyrektorów technicznych. Enrico Cardile, bo o nim mowa, przechodzi ze Scuderii do Astona Martina, ale zgodnie z wyrokiem włoskiego trybunału rozpocznie pracę dopiero w lipcu – za późno, by mieć znaczący wpływ na przyszłoroczną konstrukcję swojego nowego pracodawcy.
Właśnie do Astona Martina trafił z Red Bulla jeden z najwybitniejszych projektantów wszech czasów, Adrian Newey. Na jego geniusz liczy Fernando Alonso, najbardziej doświadczony kierowca w stawce, który bardzo chce powiększy kolekcję mistrzowskich tytułów. Ma „zaledwie” dwa, oba zdobyte niemal dekadę temu. Kiedy zdobywał pierwszy, jednego z tegorocznych debiutantów nie było jeszcze na świecie – 18-letni Andrea Kimi Antonelli zajmuje w Mercedesie miejsce Lewisa Hamiltona, który w jednym z najgłośniejszych transferów w historii sportu zmienił barwy na czerwień Ferrari. Siedmiokrotny mistrz świata to także weteran – jedyny oprócz Alonso, który ma już ponad 40 lat. Ale trzydziestkę przekroczyło tylko dwóch innych zawodników – Carlos Sainz, który z Ferrari przesiada się do Williamsa, oraz Nico Hülkenberg, zmieniający barwy z Haasa na Saubera.
Kiedy Alonso debiutował w Formule 1 – w marcu 2001 roku, w Grand Prix Australii – aż siedmiu kierowców, czyli ponad jednej trzeciej tegorocznej stawki, nie było jeszcze na świecie. Wspomniany Antonelli, w którym Toto Wolff, szef Mercedesa, widzi nowego Maksa Verstappena – chyba wciąż go boli, że czterokrotny mistrz świata trafił przed laty pod skrzydła Red Bulla – niesie na młodych barkach nadzieje całej Italii. Włosi, mimo motorsportowych tradycji, mogą pochwalić się tylko dwoma mistrzami świata, i to z zamierzchłej przeszłości. W 1950 roku pierwszym czempionem w historii został Giuseppe Farina, a w latach 1952-1953 bezkonkurencyjny był Alberto Ascari. I tyle, finito.
Wśród nowicjuszy jest także Gabriel Bortoleto, mistrz Formuły 2 i Formuły 3 – a te tytuły zdobywał w debiutanckich sezonach. Brazylijczyk ma niewielkie szanse na zabłyśnięcie w słabym Sauberze, ale wielu przyszłych mistrzów zaczynało w ogonie stawki – Alonso w Minardi, a wielki rodak Bortoleto, Ayrton Senna, w Tolemanie. Isack Hadjar, Francuz o algierskich korzeniach, stworzy w Racing Bulls ciekawy duet z Yukim Tsunodą. Nie dość, że są najniżsi w stawce, to jeszcze mają ognisty temperament i często wdają się w radiowe awantury – a na to trzeba uważać, bo w tym roku sędziowie mogą karać zawodników za… nieelegancki język i niewłaściwe wypowiedzi. W Rajdowych Mistrzostwach Świata już zresztą mandat wlepiono: Adrien Fourmaux z Hyundaia musiał zapłacić 10 tysięcy euro za słówko na „F” w wywiadzie na mecie odcinka specjalnego podczas Rajdu Szwecji. W Formule 1 kary mogą sięgać 40 tysięcy euro, a w przypadku recydywy grozi nawet miesięczne zawieszenie i odjęcie punktów w mistrzostwach.
Wracając do nowicjuszy, Liam Lawson i Oliver Bearman mają już na swoich kontach starty w Grand Prix i nawet punkty, lecz dla nich będzie to pierwszy pełny sezon w królowej motorsportu. Nowozelandczyk Lawson dołącza do Verstappena w Red Bullu, więc będzie musiał utrzymać na barkach sporą presję. Czuje ją też ostatni z szóstki świeżaków, Jack Doohan. Syn pięciokrotnego motocyklowego mistrza świata, Micka Doohana, jeździ w Alpine, gdzie kierowcą rezerwowym został Franco Colapinto – Argentyńczyk w drugiej połowie zeszłego sezonu świetnie zadebiutował w barwach Williamsa i teraz czai się na rolę etatowego zawodnika.
Po zimowych testach nie sposób przewidzieć, jak będzie wyglądał układ sił w stawce. Broniący tytułu Verstappen podkreśla, że Red Bull nie będzie bił się o zwycięstwa. Kierowcy McLarena, Lando Norris i Oscar Piastri, niby trochę narzekają na charakterystykę swoich maszyn, ale podczas przygotowań w Bahrajnie zaprezentowali się z najlepszej strony. Tutaj ciekawie rysuje się rywalizacja wewnątrz ekipy, bo naturalnym liderem powinien być bardziej doświadczony Norris, który w zeszłym roku próbował dotrzymywać kroku Verstappenowi, ale Piastri wielokrotnie pokazał, że potrafi być szybszy i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Tuż przed rozpoczęciem weekendu w Melbourne zespół poinformował o „wieloletnim” przedłużeniu kontraktu z Australijczykiem.
W Ferrari czują ożywienie po przyjściu Hamiltona, ale w Scuderii również wiele zależy od relacji pomiędzy kierowcami. Wszak to Charles Leclerc miał być liderem zespołu, a tu do towarzystwa dostaje siedmiokrotnego mistrza świata, chcącego puścić w niepamięć mniej udane poprzednie sezony w Mercedesie. Tam też mogą pojawić się napięcia: jeśli komuś wydaje się, że teraz pierwsze skrzypce będzie tam grał George Russell, to najwyraźniej nie bierze pod uwagę możliwości i talentu Antonellego.
Te cztery zespoły powinny tworzyć mocną, wyrównaną czołówkę. W poprzednim sezonie na najwyższym stopniu podium stawało aż siedmiu kierowców, właśnie tych ekip. Zacieśnienie stawki, widoczne zwłaszcza w drugiej części zeszłorocznej rywalizacji, zwiastuje ciekawą walkę w dwudziestu czterech rundach tego sezonu. Będzie on upływał nie tylko w rytm batalii o tytuły – zespołowo prymatu broni McLaren, indywidualnie Verstappen może wyrównać rekord Michaela Schumachera, który jako jedyny w historii zdobywał mistrzostwo przez pięć kolejnych lat – ale także prac i działań przed sezonem 2026. Przygotowywanie zupełnie nowych samochodów, więcej zespołów (po długotrwałych przepychankach z władzami F1 do sportu dołącza Cadillac), wejście marki Audi, która przejmuje ekipę Sauber – ciekawych wątków w jubileuszowej edycji mistrzostw świata z pewnością nie zabraknie.