NBA: Shai Gilgeous Alexander jest tegorocznym MVP | paskudna kontuzja Kyrie Irvinga

Patronami dzisiejszego odcinka są Jagiellonia na mistrza oraz T Serafinowicz, dziękuję. B Warriors 119 Hornets 101 Charlotte się sypią jak choinka w styczniu. Sezon przegrany z kretesem, siódma porażka z rzędu, lider LaMelo Ball po przebytym urazie nie ma już takiego ciągu na obręcz. Co więcej, jego ojcu lekarze musieli amputować nogę i domyślam się, […]

Mar 4, 2025 - 15:29
 0
NBA: Shai Gilgeous Alexander jest tegorocznym MVP | paskudna kontuzja Kyrie Irvinga

Patronami dzisiejszego odcinka są Jagiellonia na mistrza oraz T Serafinowicz, dziękuję. B

Warriors 119 Hornets 101

Charlotte się sypią jak choinka w styczniu. Sezon przegrany z kretesem, siódma porażka z rzędu, lider LaMelo Ball po przebytym urazie nie ma już takiego ciągu na obręcz. Co więcej, jego ojcu lekarze musieli amputować nogę i domyślam się, że głowy do gry też nie ma, a nawet gdyby miał, to odkąd tego rodzaju streetballowy styl przekładał się na sukcesy w NBA. 

Wydawało się, że będą gnać do przodu, nić się ofensywnie, a tymczasem tegoroczni Hornets to w sumie trzeci najmniej produktywny atak obok Orlando i Brooklynu. Rzutów za trzy jest dużo, ale tylko Wizards trafiają gorzej, a liczba oddawanych rzutów wolnych to czwarte miejsce od końca tak samo jak asysty. Bardzo starają się być agresywni na obu tablicach (Williams, Diabate etc) co się z kolei przekłada na kiepskie transition D.

Pewnie byłoby skuteczniej z kontuzjowanym Brandonem Millerem oraz Grantem Williamsem potrafiącym stwarzać zagrożenie rzutem z pozycji pięć, ale czy na pewno? Hornets praktycznie nie zatrudnia graczy o mistrzowskich walorach, więc skazane jest (w najlepszym razie) na przeciętność. Równocześnie nie zgadzam się by do Charlotte potencjalnie trafił ktoś taki jak Cooper Flagg, bo choć będzie szum, czy raczej powinienem napisać „buzz” – zmarnują chłopaka bez dwóch zdań. 

Warriors odbębnili ten mecz, nie porywali, ale skala talentu i przemyślności stoi w tym klubie po prostu na innym poziomie. Liderami punktowymi Stephen Curry (21/10 asyst)  Buddy Hield (22 punkty 5/9 zza łuku) oraz poczynający sobie coraz śmielej Brandin Podziemski (19 punktów 11 zbiórek). To jest takich chłopak w stylu Donte DiVincenzo, a szarże rywala wymusza jak żadem w obecnej NBA! 

Co? Kto to jest Cooper Flagg? To jest absolutny numer jeden nadchodzącego draftu, hybryda Scottiego Pippena, Paolo Banchero i Andrei’a Kirilenko. Może przywołam jego dzisiejszy występ w barwach Duke Blue Devils: 28 punktów 8 zbiórek 7 asyst 3 bloki 2 przechwyty. Mierzy 206 cm wzrostu, waży w okolicach stówki. Skacze, pływa, nie ma słabych punktów może poza super zaawansowanym kozłem. 

Blazers 119 Sixers 102

Philadelphia zdezaktywowała już Joela Embiida i chodzą słuchy, że będą się starali o unieważnienie kontraktu, to znaczy obowiązek wypłaty środków spróbują przerzucić na ubezpieczyciela. Kameruńczyk wymaga kolejnej, bardzo inwazyjnej interwencji chirurgów w kolano. Nie wiadomo czy będzie zdolny do pracy, a jeśli tak to jak i kiedy. 

Sezon idzie w śmietnik, Paul George ma się rozumieć także mecze będzie opuszczał, jak dziś w nocy. Tyrese Maxey wyraźnie stracił zainteresowanie (5 punktów 23 minuty) łamane na był solidnie kryty, hehe. Po placu biega Andre Drummond (25 punktów 18 zbiórek) ciesząc się że o dekadę młodszego rookie Donovana Clingana może zwieść i punkty zdobyć. I to jest smutne, bo tak czy inaczej Clingan (13 punktów 13 zbiórek 3 bloki) w swym pierwszym sezonie stanowi poważniejszy element w środku pola, jest znacznie lepszy jako obrońca / rim protector niż Drummond kiedykolwiek. Bądź co bądź mówimy o dwukrotnym mistrzu NCAA. 

Anfernee Simons obśmiał wszystkich (34 punkty 13/26 z gry) najszybszy, najskuteczniejszy na placu, po zasłonie miał furę miejsca więc korzystał. A to wszystko dzień po dniu w przypadku Portland. 

Wizards 90 Heat 106 

Nie oglądałem, bo jeśli główną atrakcję w młodzieżowym klubie ze stolicy stanowi weteran Khris Middleton (16 punktów , to o czym to świadczy. Oni tam grają każdy na siebie i to jest smutne trochę. Kolejny zespół, który chce przegrywać. Bilans (11-49) zdecydowanie najsłabszy w lidze. Wśród zwycięzców najbardziej zaznaczył się Bam Adebayo (19 punktów 15 zbiórek). 

Hawks 132 Grizzlies 130 

Emocje do samego końca. Memphis grali bez Moranta i Aldamy. Na dodatek w pierwszych minutach gry kostkę skręcił Jaren Jackson Junior. Zrobiła się z tego taka dziura w obronie, że ATL zdobyła 82 punkty w polu trzech sekund (Trae Young 15 asyst). Wycieczki, ucieczki za plecy, brak oporu pod koszem. To jedynie pokazuje jak ważną postacią jest w tym zespole JJJ, którego po wypadnięciu Wemby’ego traktuję jako tegorocznego Defensive Player of The Year. 

Mimo wszystko atletyczni Memphis byli z przodu, między innymi za sprawą znakomicie dysponowanego Desmonda Bane’a (35 punktów 10 zbiórek 10 asyst). Fajny gracz tylko wyjątkowo krótkie ma ręce. Przez lata śmialiśmy się, że „odnóża górne” ma jak Tyranozaur. 

Naprawdę bym się nie czepiał, ani o tym nie wspominał gdyby nie fakt, że w ostatniej, absolutnie kluczowej akcji piłkę z kozła wyjął mu ligowy lider przechwytów Dyson Daniels, podał energicznie wprzód, a tam Caris LeVert, równo z końcową syreną wbił sztylet w serca zgromadzonej publiczności. Popatrzcie choć na skrót, polecam:

Rockets 128 Thunder 137 

Mecz opuścili dwaj najlepsi defensorzy Amen Thompson i Dillon Brooks. Nie zagrał też środkowy Sengun, ani Fred VanVleet, więc było szybko i do przodu. Ich koledzy poszli w offense i trzeba przyznać, że zmęczonych grą dzień po dniu ustawiali nieco w pierwszej połowie. Przynajmniej próbowali, bo niedługo potem przyjechał pług i pole zaorał: Shai Gilgeous-Alexander w pojedynczym kryciu zanotował 51 punktów i 7 asyst. To jego czwarta pięćdziesiątka na przełomie ostatnich dwóch miesięcy. Tego wymaga chyba nagroda MVP i to się dzieje. Rzucając do kosza efektywny jest i pozbawiony emocji jak robot: 18/30 z gry 5/9 zza łuku 10/10 FT.  

Kings 122 Mavericks 98

Na domiar złego (nie gra trzech podkoszowych) dla ekipy Mavericks, kolega Kyrie Irving lecąc z piłką na obręcz paskudnie przeprostował kolano i czeka go przerwa. Wyglądało to dramatycznie, sędziowie odgwizdali faul rzutowy, więc dla jeszcze większej dramaturgii koledzy wnieśli Kai’a na linię rzutów wolnych. Ten trafił rzuty i został zaniesiony do szatni. Przypomniał się Kobe Bryant z zerwanym ścięgnem Achillesa, tylko tamten się nie pozwolił nieść. Prayers up! Najlepszym strzelcem spotkania Zach Lavine (22 punkty). 

Pistons 134 Jazz 106

Do niedawna obie ekipy można powiedzieć na tym samym wózku. Aktualnie zespół z Detroit to już klasowa drużyna co wieczór walcząca na przyzwoitym poziomie, za to Jazz trwają przy swoim. Sezon schodzi im na eksperymentach i ogrywaniu ludzi, których aktualnie na podorędziu ma trener Will Hardy. 

Cade Cunningham (29 punktów 9 asyst) po zasłonie robił co chciał, a wiedzieliśmy że porzuca po ostatnim spotkaniu z Nets, gdzie go podwojeniami ograniczyli do dziewięciu prób rzutowych. Malik Beasley (15 punktów) znów tańczył po trafieniach. Jalen Duren (16/12) parę razy przyspieszył i piłkę z mocą do obręczy wsadzał. Nie było dyskusji. 

Bardzo ich fajnie reguluje Dennis Schroder nadzorujący pracę drugiego składu i życzę Pistons jak najlepiej. Ich bilans to 35-27! Przed sezonem nie do pomyślenia. 

Dziękując za odwiedziny życzę Wam dobrego dnia! B