NBA playoffs 2025: skompromitowany Boston | Shai Gilgeous Alexander i spółka biorą rewanż
Witam serdecznie. Na wstępie od razu zaznaczę… no… obawiam się, że nie mam dobrych wieści do przekazania, zwłaszcza jeśli jesteś fanem celtyckich klimatów, bostońskich koniczynek. Jeśli chcesz sobie oszczędzić bólu, może lepiej przestań czytać… co? Patronami dzisiejszego odcinka są Marcin Tyrpa, Erharisson oraz A Kaznowski, ja nazywam się Bartek Gajewski, sok z koniczyny można pić […]

Witam serdecznie. Na wstępie od razu zaznaczę… no… obawiam się, że nie mam dobrych wieści do przekazania, zwłaszcza jeśli jesteś fanem celtyckich klimatów, bostońskich koniczynek. Jeśli chcesz sobie oszczędzić bólu, może lepiej przestań czytać… co? Patronami dzisiejszego odcinka są Marcin Tyrpa, Erharisson oraz A Kaznowski, ja nazywam się Bartek Gajewski, sok z koniczyny można pić rozcieńczony albo dodawać do drinka, ale trzeba uważać z ilością, bo może działać przeczyszczająco, a to są GWBA, czyli gwiazdy basketu.
To jak kibicu bostoński, wciąż tu jesteś? W porządku, ale czytasz dalej na własną odpowiedzialność, żebyś na koniec nie miał do mnie pretensji…
Knicks 91 Celtics 90 [2-0]
Piąty raz w tegorocznych NBA playoffs zdarza się, że zespół wraca z dwudziestu punktów dołka. To sytuacja bez precedensu, absolutny rekord. W tym, drugi raz z rzędu (!!) ofiarą podobnego zdarzenia padają obrońcy tytułu (!!!) którzy tym razem prowadzili 73:53 pod koniec trzeciej kwarty. Ba, prowadzili 84:68 na osiem minut do końca spotkania. Inaczej, na dystansie ostatnich ośmiu minut i 40 sekund zdobyli w sumie SZEŚĆ oczek, aby w sumie przegrać jednym punktem.
To jest zapaść na miarę czasów, dekonstrukcja psychiczna, głęboki uraz. Napisałbym teraz „F%ck Boston” bo jestem już zmęczony oglądaniem zblazowanych, znikających pod presją gwiazd: Jaysona Tatuma i Jaylena Browna. Napisałbym chociaż nie powinno się kopać leżącego, znęcać dodatkowo nad psychicznie rozbitym, co leży, wije się, przez ręce przelewa.
Po pierwszym meczu Celtics stali pod ścianą wyłożoną pluszem. Teraz leżą w pozycji embrionalnej, wyglądają jak pacjent w ciężkiej depresji. Tak też się zaprezentowali dziś w nocy, wnioski zdecydowanie nie zostały wyciągnięte. Jayson Tatum jako lider. Joe Mazzulla jako trener. Czy ktoś ich widział? A, chrzanić to! F%CK BOSTON!
Mazzulla: dlaczego nie wziął przerwy by przerwać szarżę nowojorską (najpierw 9:0, a potem 12:0) dlaczego nie wziął przerwy w ostatniej akcji? Tatum poleciał na dzikusa w środek, bo poprzednim razem mu wyszło, obrona się rozstąpiła. Tym razem go przyblokowali, więc skręcił do lewego rogu, sam nie wiedząc co będzie dalej (i tu Mazzulla przespał najbardziej!!!)
Knicks doskoczyli do niego, więc próbował oddać na łuk (pewnie, wal kolejną tróję gdy potrzebujesz dwóch punktów) tylko że zza pleców wychynął dodatkowo długoręki Mikal Bridges i piłkę świsnął, zabrał, przechwycił. Koniec. Seria przenosi się do Madison Square Garden, a tam dopiero będzie presja.
Brown: 1 asysta 6 strat popełnionych. Forsował grę pod kosz, bo o to go prosili. Niestety 8/23 z gry roboty, celu nie zrealizuje. Sędziowie zezwalają na ostrzejszą grę w polu trzech sekund, więc się Boston chwieje, zamyka w sobie. Generują wciąż pierwszorzędne pozycje rzutowe, ale wszystko to trójki. W pierwszym meczu spudłowali 45 prób zza łuku (15/60) tym razem 30 prób (10/40). W dwumeczu zaliczają więc równiutkie 25/100 za trzy. Gorzej rzucać się po prostu nie da!
Tatum: w dalszym ciągu się po boisku „przechadza”, jedną trzecią czasu stoi na prostych nogach, czeka na swój moment. Wyraźnie stroni od silnego fizycznie OG Anunoby (OG stawał naprzeciw Tatuma w 38 akcjach, z czego Jayson oddał jeden, niecelny rzut!!!) który stopuje jego szwung, penetrację. W efekcie JT wciąż szuka opcji do odegrania, wyraźnie nie czuje też rzutu (5/19 z gry) więc nie bierze gry na siebie.
Wysoka zasłona od lub dla „małego” kończy się miękkim podwojeniem jego osoby, więc z przyjemnością robi krok w bok albo spiernicza do rogu, zadowolony, że to nie na nim spoczywa ciężar bieżącej akcji i zgadnijcie co, równie ciężko się to ogląda.
Jestem fanem dobrej koszykówki, doceniam umiejętności Tatuma, ale facet po prostu nie jest skrojony z materiału, z jakiego byli zrobieni najwięksi mistrzowie. Gołym okiem widać blokadę psychiczną i częściowo odłączony układ nerwowy. Gra wymagała szarpnięcia, męskiego uderzenia pięścią w stół, zaznaczenia granic. Nic takiego nie nastąpiło, Tatum skapitulował, pozwolił się dogonić i wyprzedzić, niejako bez walki. Takie coś przysłał mi kolega i patrząc na dzisiejsze wydarzenia w TD Garden, trudno się z poniższym obrazkiem nie zgodzić:
Jalen Brunson (17 punktów 7 asyst) w końcówce meczu znów stanął na wysokości zadania jako lider, oto ostatnie pięć minut w jego wykonaniu:
- celna trójka (3 punkty)
- trafienie z półdystansu (5 punktów)
- layup na prowadzenie (7 punktów)
- dwa celne rzuty wolne (9 punktów)
Patrząc na to, kibice bostońscy mają serdecznie dość. Przestoje się zdarzają i będą zdarzać, to można wybaczyć. Niewybaczalne są natomiast kapitulacja, słabość psychiczna. Czemuś takiemu trudno kibicować, nikt nie chce mięć miękkiej, rozmoczonej fajki za herosa, za wzór, za symbol dumnego, pełnego ciężko pracujących ludzi miasta, prawda? Larry Bird musi czuć teraz zażenowanie. Gdzie się podziała duma, gdzie jest to grzane przez cały sezon hasło pt. Celtic Pride?
One and done?
Bardzo brakuje na parkiecie Kristapsa Porzingisa, który znów zapadł na nieokreśloną, tajemniczą chorobę i widać wyraźnie, że mu tlen odcina. Nie ufa własnemu organizmowi, w obronie wygląda jak weteran wojny secesyjnej, jak pirat z drewnianą nogą, jak dziadek po rekonstrukcji obu ACL. Łotysz wystartował dziś z ławki, na placu spędził ledwie czternaście minut, zdobył osiem punktów, ale Celtics z nim na boisku wyszli na minus dziewięć. „Tingus Pingus” to jest absolutny klucz do usprawnienia ofensywy C’s, ale jego „nie ma”. Aktualna dyspozycja zawodnika kłopocze bardzo trenera, musi kłopotać.
Na plus pod koniec znów zaskoczył Mikal Bridges, którego czwarta kwarta to 14 punktów 3 zbiórki i kluczowy przechwyt. Podobnie jak w pierwszej grze, kradnie piłkę w absolutnie kluczowym momencie. Czternaście punktów to wszystkie, jakie Mikal zdobył w tym spotkaniu! Karl Towns (21 punktów 17 zbiórek) brał na plecy rywali, grał tyłem do kosza gdy zrobiło się gorąco w środkowej części meczu. Gapowaty jest, ale walczy.
Knicks być może nie mają takiego potencjału, nie są w stanie efektywnie kryć obwodu, ale są twardsi, wierzą, grają swoje do końca i za to szacunek! Temu się otwarcie i szczerze kibicuje, prawda?
Nuggets 106 Thunder 149 [1-1]
Czy możemy mówić o zwolnieniu blokady psychicznej? Najlepszy gracz świata Nikola Jokić wyglądał jak niedźwiedź, którego dopadła sfora dzikich psów. Rezultat mógł być tylko jeden: pogryzione cielsko, poszarpane futro i ucieczka. Lepsze to niż stracić życie, dać sobie przegryźć tętnicę, prawda?
Denver szybko zrozumiało, że nie ma czego szukać w tym spotkaniu. Po pierwszej kwarcie przegrywali 24 punktami (21:45) a do przerwy stracili rekordowe na skalę NBA playoffs OSIEMDZIESIĄT SIEDEM punktów, czyli o trzy mniej niż Boston zdobył przez cały mecz…
Najważniejsza zmiana to energia Cheta Holmgrena (15 punktów 11 zbiórek 2 przechwyty 2 bloki w dwie kwarty) na starcie spotkania. Jego najbardziej brakowało mi w pierwszym meczu i cieszę się, że tym razem dojechał. Shai mówicie niegodny MVP? Co zatem powiecie na 34 punkty i 8 asyst przy 11/13 z gry oraz 11/11 FT w czasie trzydziestu minut? Jego wskaźnik plus/minus wyniósł +51.
Nie ma co wiele opowiadać. Energia postawionych pod ścianą gospodarzy była lepsza na starcie. Denver wyraźnie chciało na początku uruchomić, zaangażować ofensywnie Jamala Murraya. Ten oddał kilka trudnych rzutów, następnie parę trójek odbiło się od obręczy i po drugiej stronie zeszła lawina. Gdy się parę akcji dobrze „kliknie” Thunder i zaczynają podnosić intensywność, nie ma w NBA ekipy, która im dorówna.
Scott Foster, czyli człowiek od wyrównywania serii, odgwizdał Jokerowi chyba 3 albo nawet 4 ofensywne faule. Za to po przeciwnej stronie większość ataków to rzuty wolne, mniejsza z tym i tak byłoby 1:1. Denver (może poza Westbrookiem) nie byli w stanie dorównać energetycznie gospodarzom.
Michael Porter Junior zalicza 8 punktów przy 2/10 z gry. Obok Paula George’a to musi być jeden z najgorszych kontraktów w lidze, nie? Żeby było jasne, jedyne dwa trafienia zaliczył w garbage time. Cristian Braun zostawiany na łuku, ale wszystko poszło, odbiło się od żelastwa. W efekcie mecz był nieformalnie zakończony po pięciu minutach, a ja zamknąłem laptopa, bo późna już była godzina.
Pytanie brzmi jak będzie wyglądać trzecie spotkanie. Gra na wysokości, w górach Colorado to pewna przewaga gospodarzy, ale myślicie, że to wystarczy? OKC wyglądali dziś jak spuszczone z łańcucha psy, z tym się nie walczy, nie próbuje ścigać, tylko ucieka za płot, za furtkę i czeka aż pies sobie pójdzie.
Dobrego dnia Panowie, Panie. Aha, wczorajsze typy tym razem nie weszły. Tatum osiągnął co prawda 14 zbiórek i 5 asyst, ale tylko 13 punktów. Spudłował czternaście rzutów, od reszty się migał. SGA z kolei, z uwagi na blowout grał zdecydowanie za krótko (4 zbiórki, potrzebowaliśmy pięciu). Jako typer uważam, że propozycje były dobre, niestety taki jest sport. Odrobimy następnym razem, pozdrawiam! B